Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data: 2008-11-20 22:10
Tak jeszcze do wypowiedzi cermita. Trzeba rozróżnić przekleństwa od wulgaryzmów. Obiektywnie, wulgarność czyjegoś języka, to wulgarność języka, a nie wzywanie złego. Chciałoby się rzec: "Ten typ tak ma". Jednak w tym co piszesz jest zawarta pewna "mądrość ludowa". Choć obiektywnie wulgaryzmy nie są grzechem, to instynktownie czujemy, że to coś złego. Oprócz zachwaszczania języka i zubożenia komunikacji werbalnej, mamy do czynienia z głębszym zjawiskiem. Ciągłe stosowanie wulgaryzmów prowadzi do znieczulenia sumienia, sprawia też, że człowiek nimi się posługujący, jest dla nas odrażający, po prostu duchowo brzydki, ubabrany w błocie słownym i to błoto powinien z siebie zmyć. Nikt nie lubi przestawać z brudasami. A wulgaryzmy, to jest brud głębszy, bo duchowy. Dlatego tak rażą szczególnie u kobiet, istot z natury swojej pięknych. Ta wewnętrzna otwartość na brud, sprawia otwartość na zło, a więc często nieświadomie, na szatana. Wulgaryzmy same w sobie nie stanowią o opętaniu, ale niewątpliwie są przez szatana wykorzystywane, choćby jako natręctwa. Ponadto, szatan atakowany, stara się odstraszyć, odstręczyć, a wulgaryzmy, nie da się ukryć, odstręczają od osoby nimi się posługującej (pamiętam jak raz nagrał mi się na sekretarce klient prosząc o kontakt, ale to czego wysłuchałem, sprawiło, że uraciłem jakąkolwiek chęć kontaktu z nim, choć przekonałem się, że ten typ po prostu tak ma, z drugiej strony, swojego psa ćwiczy w zabijaniu, więc coś w tym jednak jest, nie bierze się to znikąd). Wulgaryzmy nie tyle świadczą o opętaniu, co są używane przez szatana broniącego się przed uwolnieniem osoby opętanej. Tym bardziej należy więc ich unikać. Narzędzie, to tylko narzędzie, ale zabawa z prawdziwym pistoletem, prędzej, czy później, źle się kończy. Inna rzecz, że to nie tylko kwestia wulgaryzmów. Kilka lat temu stałem w kolejce obok starannie ubranego i dosyć kulturalnego osobnika, który ni z gruszki, ni z pietruszki tak zaczął nadawać na Kościół, że poczułem się przy nim gorzej, niż gdyby rzucał najgorszym mięsem. Po prostu odsunąłem się od niego i wyszedłem z tej kolejki. Nie pamiętam już czy i co mu powiedziałem, ale dalsza jego obecność w pobliżu była fizycznie koszmarem nie do zniesienia. Nie miało znaczenia to jak się wyrażał, ale to co mówił. Zachowywał się jak opętany nienawiścią.
|
|