logo
Sobota, 27 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Mieszkam z narzeczonym - nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: Ania (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-04-10 15:58

byłam wczoraj u spowiedzi, pierwszy raz po 4 latach. Nie chodziłam do Kościoła, ale w tym roku wybrałam się na rekolekcje, było to dla mnie bardzo wzruszające przeżycie, postanowiłam zrobić coś ze swoim życiem. Na mszy modliliśmy się o osoby które nie były kilka lat u spowiedzi [czyli i o mnie], pomyślałam, że zacznę właśnie od spowiedzi. nie dostałam rozgrzeszenia ponieważ mieszkam ze swoim narzeczonym, ksiądz powiedział że jest to sytuacja skłaniająca do grzechu i zapytał czego oczekiwałam przychodząc do konfesjonału. nie wiem co mam zrobić i czy to oznacza że mój kościelny ślub będzie sakramentem niegodziwym? czuję się źle i jest mi przykro, że nadal nie mogę i nie będę mogła iść do Komunii.
zresztą argument "sytuacja skłaniająca do grzechu" jest dla mnie niezrozumiały. nie trzeba mieszkać z drugą osobą żeby zgrzeszyć.

 Re: Nie dostałam rozgrzeszenia - mieszkam z narzeczonym.
Autor: Taki jeden (---.metrolink.pl)
Data:   2009-04-10 16:53

Mieszkając z narzeczonym sprawiasz, że niektórzy ludzie widzą. Niektórzy mogą odebrać takie zachowanie za coś normalnego. Tak jak obecnie traktuje się seks przed ślubem. Dlatego nie dostałaś rozgrzeszenia.

 Re: Nie dostałam rozgrzeszenia - mieszkam z narzeczonym.
Autor: ala (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-04-10 17:02

Ale jest większa pokusa. I żaden ksiądz w takim wypadku nie ma władzy udzielić ci rozgrzeszenia. Bo po co rozgrzeszać, skoro nie zamierzasz przerwać grzechu? Właściwie to też nie wiem czego się spodziewałaś. Chcesz wrócić do życia sakramentalnego? OK, zostaniesz przyjęta z otwartymi ramionami, ale kryteria sa jasne - zachowuj przykazania. Dalej już wszystko zależy od ciebie. Czujesz żal i rozgoryczenie do spowiednika, ale zupełnie niesłusznie.

 Re: Nie dostałam rozgrzeszenia - mieszkam z narzeczonym.
Autor: jumik (---.chello.pl)
Data:   2009-04-10 17:51

To super, że postanowiłaś powrócić do życia sakramentalnego, do spożywania Ciała Chrystusa i poszłaś do spowiedzi. Trwaj w tym pragnieniu, w tym postanowieniu.

Piszesz, że nie możesz i nie będziesz mogła iść do Komunii. Będziesz mogła. Po prostu przestańcie mieszkać razem do czasu ślubu. Wiem, że to nie będzie łatwe, ale jeśli pragniesz powrócić do życia sakramentalnego, do przyjmowania Ciała Chrystusa w Eucharystii, to jest to ważne. Nie odkładaj tego. Pokaż, że to jest naprawdę ważne dla Ciebie. Wierzę, że Bóg Ci w tym postanowieniu powrotu do życia sakramentalnego pomoże. Po prostu pozwól Mu sobie w tym pomóc.
Bóg z Tobą.

 Re: Nie dostałam rozgrzeszenia - mieszkam z narzeczonym.
Autor: IKS (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-04-10 21:27

Aniu ślub kościelny to uregulowanie Waszej sytuacji i zaproszenie Boga do Waszego życia. Nie czarujmy się, wiadomo jakie konsekwencje niesie wspólne zamieszkiwanie. Mówią, że krew nie woda. Po prostu brak tu postanowienia poprawy z wiadomych względów.
Nie rozżalaj się nad sobą. To nie jest postawa człowieka dorosłego. Trzeba pomyśleć o ślubie kościelnym. Bóg z tęsknotą czeka na Was jako na Swe ukochane dzieci. Pozdrawiam.

 Re: Mieszkam z narzeczonym - nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: danuta (---.nat.umts.dynamic.eranet.pl)
Data:   2009-04-10 22:14

Kapłan na pewno chciał Ci pomóc w zmianie Twojego życia. Aniu nie zrażaj się Pan Bóg Cię kocha i chce być w Twoim życiu. Uporządkuj swoje życie, zaplanujcie ślub i do woli mieszkajcie razem. Nauka Boża zawarta jest w VI przykazaniu Dekalogu. A Ty nie wypełniasz nakazu "Nie cudzołóż". Słowa w konfesjonale są trudne ale mają swoją wagę i moc. Mam nadzieję, że uda Ci się uporać z tym problemem.

 Re: Mieszkam z narzeczonym - nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: B. (---.acn.waw.pl)
Data:   2009-04-10 23:42

Aniu, ksiądz może udzielić rozgrzeszenia pod pięcioma warunkami, m.in. penitent musi wykazać żal za grzechy i postanowienie poprawy. Wy trwacie w grzechu cudzołóstwa, nie ma jeszcze żalu za ten grzech i postanowienia poprawy, a więc rozgrzeszenia być nie może.
Nawet gdybyście starali się żyć w czystości we wspólnym mieszkaniu, to Ksiądz (i Kościół) po prostu zna życie.
Wspólne noclegi z mężczyzną, którego pragniesz (skoro ma zostać Twoim mężem), nie są sytuacja sprzyjającą czystości. Stwarzają pokusy cudzołożenia albo męki powstrzymywania się, aby nie dotknąć tego człowieka, aby uniknąć pobudzenia, które może przyjść nawet jak tylko będziesz słyszała jego oddech gdy będzie spal. Na pewno znasz to z autopsji. To jedna sprawa.
A drugi aspekt - to zły przykład dla otoczenia. Sytuacje wspólnego zamieszkiwania otoczenie ma prawo kojarzyć ze współżyciem. Zachodzi wtedy sytuacja zgorszenia.
A zgorszyć kogoś to ciężkie przewinienie. Przeczytaj, co Pan Jezus o tym mówił. Trzech ewangelistów przytacza te słowa - Mt 18, 6-7; Mk 9,42; Łk 17, 1-2

Po to, aby być dobrym przykładem dla innych a także aby pojednać się tak naprawdę z Bogiem, wyprowadź się od narzeczonego na okres do ślubu, żyjcie w czystości przedmałżeńskiej, pojednajcie się z Bogiem w spowiedzi, zjednoczcie się z Chrystusem w Komunii Św.
Człowiek opierając się na sobie, nieuchronnie zawodzi się na swoich silach i zasadach. Jeżeli oprzesz Swoje życie na Bogu, wygrasz życie.

My, chrześcijanie, mamy mówić tak, tak, nie, nie (Mt 5,37).
WYPROWADŹ SIĘ, aż do ślubu, a:
- dasz Bogu dowód, że jest najważniejszy (gdy Bóg jest na pierwszym miejscu to wszystko inne jest na właściwym miejscu),
- dasz otoczeniu budujący przykład,
- unikniesz tego, że zgorszysz kogoś, kto zrobi potem podobnie i będzie cierpiał,
- nie będziesz narażona na nocne pokusy cudzołożenia,
- dasz narzeczonemu sygnał i dowód, że chcesz budować na Bogu,
- spowodujesz, że narzeczony zastanowi się i tez może głębiej powróci do Boga.
Ewentualne działania "pomocowe" to np. lektura "Miłujcie się", rekolekcje dla narzeczonych, itd.
Powodzenia w pełnym powrocie do Boga. Dasz radę. Zdobędziesz największe we wszechświecie Oparcie. Z Bogiem wygrasz w życiu (i po śmierci też).
Aniu, do momentu zawarcia małżeństwa sakramentalnego każdy ma prawo rozmyślić się, rozstać, znaleźć innego kandydata na męża/żonę. Straszne? Ale prawdziwe. Życzę Ci, aby Twój związek, w który jesteś zaangażowana, okazał się trwały, ale jeżeli jakieś cechy Twojego chłopaka nie odpowiadałyby Ci, teraz masz prawo jeszcze odejść, po ślubie sakramentalnym już nie. Współżyjąc przed ślubem pary stosują antykoncepcję (też grzech, podczas nauk przedmałżeńskich dowiecie się, jakie metody rozpoznawania płodności Kościół uważa za godziwe), a nawet dochodzi do grzechu zabicia dziecka poczętego. Przestrzegając VI Przykazania jesteś bezpieczna. Bóg dał Przykazania dla dobra Twojego, mojego i przyszłych pokoleń. Dziecko ma prawo począć się i narodzić w warunkach bezpiecznego gniazda rodzinnego.
Przesyłam pozdrowienia :)
Ps. Popatrz może na stronę http://www.spotkaniamalzenskie.pl/ - może by Wam pasowało jakieś �spotkanie dla narzeczonych�?

 Re: Mieszkam z narzeczonym - nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: Lili (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-04-11 12:09

A jeśli dostałabyś rozgrzeszenie i poszłabyś do komunii? Nie raz to słyszałam: "Ci katolicy to tacy hipokryci. Niby tacy święci, do komunii co niedziela latają, a bez ślubu żyją". Nawet, gdybyście heroicznym wysiłkiem żyli razem w czystości, ludzie o tym nie wiedzą. Jaki przykład dałabyś tym, którzy w Kościele są już tylko "ledwo, ledwo"? Jaki wzór dla tych, którzy może by zamieszkali razem, ale jeszcze myślą, że to nie chrześcijańsku? Jesteś gotowa wziąć na siebie cudze grzechy? Wziąć winę za czyjeś odejście ze wspólnoty Kościoła? Za czyjeś cudzołóstwo?

 Re: Mieszkam z narzeczonym - nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-04-11 17:15

Potraktuj tę spowiedź jak wstęp do nauk przedmałżeńskich i przygotowanie do prawdziwej spowiedzi, którą odbędziesz, gdy będziesz do niej przygotowana. Jest to przecież kwestia Twojego sumienia i Twojej relacji z Bogiem, a nie tego, czy przystąpisz wraz z całą parafią do Komunii Wielkanocnej. Jezus umarl na Krzyżu, po koszmarnym sledztwie, za Twoje grzechy, byś była zbawiona. Drogo kosztuje nasze Odkupienie i wysoką cenę trzeba zapłacić za niebo dla nas, nie uważasz?

 Re: Mieszkam z narzeczonym - nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: Ania (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-04-11 21:00

Dziękuję wszystkim za odpowiedzi, mimo że niektóre wydały mi się zbyt oceniające ;)
Od czasu spowiedzi sporo zrozumiałam - szukałam więcej informacji o spowiedzi, o wierze, konsultowałam się u różnych źródeł i wiem, że faktycznie nie mogłam dostać rozgrzeszenia i cieszę się, że nie trafiłam na księdza, który by mi je dał.
Przed spowiedzią modliłam się o mądrego spowiednika i takiego dostałam, chociaż nie rozumiałam tego na początku.
Nie wiem czy będę umiała zmienić swoje życie. Nie wiem czy będę umiała szczerze żałować i iść do konfesjonału z mocnym postanowieniem poprawy.
Mój związek jest da mnie najważniejszy, jest oparty na szczerej miłości, zaufaniu i szacunku. W przyszłym roku bierzemy ślub, chcę się do niego dobrze przygotować.
Jeszcze raz dziękuję za odpowiedzi :)

 Re: Mieszkam z narzeczonym - nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: Piotr (---.netia.com.pl)
Data:   2009-04-12 00:28

Wiara, to nie tylko ladne wzruszenia i ckliwosc. To zycie wedlug przykazan Bozych. To potraktowanie SERIO Slowa Bozego. Bez kompromisow i kombinowania, tu jest dokladnie i konkretnie: tak-tak, nie-nie. Bez sciemniania, pretekstow i kruczkow prawnych. Bez lawirowania.
Zasada jest jasna: nawrocenie sie, to nawrocenie zarowno wewnetrzne, jak i zewnetrzne. W duchu, w myslach, ale i (przede wszystkim) w uczynkach. Jesli nie zamierzasz grzeszyc, jesli postanawiasz poprawe, to to udowodnij: zamieszkajcie osobno. Przeciez nie zamierzasz grzeszyc wiecej, prawda? To po kiego macie siedziec bez slubu razem, w jednym mieszkaniu?
No i jesli chcecie ze soba spedzic reszte zycia, to dlaczego nie bierzecie slubu? Idziecie do parafii sie zapowiedziec, spowiadacie sie, wyprowadzacie sie od siebie, kazde do swojego mieszkania, bierzecie slub i mozecie mieszkac razem. Postanowienie poprawy, to takze postanowienie odciecia sie, na ile sie da, od pokus. A wspolne zamieszkiwanie to potezna pokusa.
Nie, nawet, jesli bedziecie mieszkac razem bez slubu i cudzolozyc - Bog o Was nie zapomni. Bog Was nie potepi, nie przeklnie, nie odepchnie. To Wy sami od Boga sie odpychacie i kazdym cudzoloznym czynem, mysla i uczuciem sie potepiacie. Nie pytaj mnie, dlaczego, skoro to takie piekne, podniosle i wspaniale uczucie. Ja Ci tylko moge odpowiedziec tyle, ze narkoman tez zastanawia sie, dlaczego mowia mu, zeby nie cpac, skoro po narkotykach jest tak "odlotowo" i fajnie. Przeciez to Bog stworzyl te narkotyki. W momencie, kiedy narkoman zobaczy, do czego owe narkotyki prowadza - juz jest najczesciej za pozno. Nie uwierzyl. Skrzywdzil samego siebie. I co z tego, ze nie mial intencji zrobienia sobie krzywdy, wrecz przeciwnie, chcial, zeby mu bylo wspaniale i dobrze, skoro jest jak jest. Narkotyki stworzyl Bog, to prawda, ale po to, zeby ciezko chorym ludziom przyniesc ulge w cierpieniu, nie po to, zeby zdrowi mogli sie odurzac. Tak samo jest z seksem: Bog go stworzyl do wylacznego "uzytku" w malzenstwie, jako spoiwo wiazace meza i zone, nie po to, zeby dwoje ludzi bez slubu moglo sie parzyc jak... nie powiem, co. Rzeczywistosc naturalna nie wybacza, nie jest tolerancyjna, ona po prostu jest jak nieublagana maszyna, ma swoje prawa (fizyki) i dziala slepo. Jedyna metoda na nie, to poznac je i dostosowac sie do nich. Tyle mozna powiedziec o widzialnej przez czlowieka w ciele, na tej ziemi, czesci rzeczywistosci. Jest jeszcze jedna czesc owej rzeczywistosci. Nie jest to inna rzeczywistosc, ale dokladnie ta sama, w ktorej zyjemy, tylko niepoznawalna bezposrednio przez nasze zmysly. I oprocz praw fizyki, jakie mozemy poznac rozumem, sa jeszcze inne prawa Boze, ktore On nam objawil i ich nas nauczyl. Tak, jak slepy, nie widzi, ze ktos upuszczajacy sobie kamien na noge ucierpi, tak my nie widzimy, ze kazdy grzech, kazde cudzolostwo nas niszczy. Moment, w ktorym slepy nie uwierzy widzacym i przekona sie, ze upuszczenie kamienia zmiazdzy mu stope - to juz za pozno - stopa jest zmasakrowana. A on tylko chcial, zeby bylo mu lzej, wiec puscil kamien. No i przez chwile bylo mu lzej... Czlowiek, kiedy sam zobaczy faktyczne skutki swoich nieodpokutowanych (i/albo zanurzonych w Bozym Milosierdziu) grzechow - juz ma zasadniczo "pozamiatane".
Wiara polega m. in. na tym, zeby potraktowac slowa Jezusa jak wyklad z fizyki - tak jest i koniec. Jesli zrobi sie cos innego, niz On nauczal - to bedzie katastrofa, nie z woli Boga, ale po prostu z praw natury. Jak podpalisz stodole i nic jej nie zgasi, to ona splonie. Jak popelnisz grzech i w pore nie ugasisz jego ognia w sobie - to normalnie sploniesz. Na tej samej zasadzie - tak dziala nasza rzeczywistosc i jej prawa.

 Re: Mieszkam z narzeczonym - nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: Agatha (---.stny.res.rr.com)
Data:   2009-04-12 04:31

Ksiadz, ktory odprawial Msze Sw zalobna
Gdzies jest cos nie tak.

/.../

Wyjasnienia nalezy szukac u zrodla -> u ksiedza, ktory odprawial Msze Sw zalobna.
moderator

 Re: Mieszkam z narzeczonym - nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: Bogna (---.chello.pl)
Data:   2009-04-12 08:44

"nie wiem co mam zrobić i czy to oznacza że mój kościelny ślub będzie sakramentem niegodziwym?"
"Nie wiem czy będę umiała szczerze żałować i iść do konfesjonału z mocnym postanowieniem poprawy."

Zestawiłam te dwa cytaty z obu Twoich postów, Aniu. Bo odpowiedź też będzie wspólna.

W Waszej sytuacji tzn, kiedy mieszkacie razem (myślę, że dowiecie się tego w czasie nauk przedmałżeńskich) prawdopodobnie przystąpicie do jednej tylko spowiedzi i tuż przed zawarciem sakramentu małżeństwa. I ten sakrament będzie godziwym, jeśli powstrzymacie się od cudzołóstwa, czyli będziecie w stanie łaski uświęcającej.

Tuż przed ślubem to postanowienie poprawy powinno być dla Was czystą "formalnością" i się Wam powiedzie. Jeśli zaś idzie o żal za grzechy, to nie masz żałować współżycia z narzeczonym, ale tego, że współżyjąc z nim popełniasz grzech, którym od nowa ranisz i zadajesz cierpienie Panu Jezusowi. A myślę, że tego, iż ranisz Chrystusa możesz i chcesz szczerze żałować...

 Re: Mieszkam z narzeczonym - nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: Maska (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2009-04-12 11:12

Przeczytałam początek najnowszego postu Ani - "mój związek jest dla mnie najważniejszy". Grzeszysz tym przeciw pierwszemu przykazaniu. Dla autentycznie religijnej osoby najważniejszy jest zawsze Bóg. A dla chrześcijan - Jezus jest zawsze kryterium sumienia. Bez moralnych wygibasów, które próbują dostosować Boga do własnego postępowania, własnych ograniczonych wyborów. Poza tym - naprawdę myślisz, że masz pełną kontrolę nad tym związkiem? Władasz życiem i śmiercią?

 Re: Mieszkam z narzeczonym - nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: Piotr (---.netia.com.pl)
Data:   2009-04-12 16:32

Chcesz się dobrze przygotować, ale nie chcesz sie poprawić. To, przepraszam za prawde miedzy oczy, ale brzmi jak hipokryzja. Chcesz zostac wyleczona, ale nie przyjmiesz lekarstwa, bo jest gorzkie. Wlasciwe przygotowanie do malzenstwa to wlasnie trening w czystosci. Do wielkich rzeczy czlowiek przygotowuje sie w samotnosci. Pan Jezus poscil przez 40 dni na pustyni - sam. Najwieksze osiagniecia w historii ludzkosci byly osiagane przez samotnikow, ludzi, ktorzy potrafili samych siebie zmusic do rzeczy wielkich.
I nie mow, ze Twoj zwiazek jest dla Ciebie najwazniejszy. Bo to nieprawda. Albo nie jestes chrzescijanka. Ale raczej chyba to pierwsze, nie? Bo dla nas, chrzescijan, na pierwszym miejscu jest ZAWSZE I WYLACZNIE JEZUS. To Bog ma byc na pierwszym miejscu, reszta jest "niewazna" - bo jak Bog bedzie na pierwszym, to wszystko inne bedzie na wlasciwym.
Pomysl, jesli zaproponujesz narzeczonemu, ze zamieszkacie osobno (ze wzgledu na Boga i jego Milosc) i on z tego powodu zerwie zareczyny (czy mniej formalna obietnice slubu), to jestes uratowana. Bo w malzenstwie z nim byla bys tylko jego osobistym masturbatorem do wymiany na mlodszy model, kiedy juz sie zestarzejecie cokolwiek, ze wyraze sie mocno i dosadnie. Jesli jedynym sensem bycia z Toba dla niego jest twoja "dostepnosc" dla niego, to znaczy, ze kazda inna bylaby rownie dobra, pod warunkiem, zeby wpuszczala go do lozka ilekroc on zapragnie. Rozstanie na rok (w sensie zamieszkanie osobno i powstrzymanie sie od seksu jest tu generalna proba i wlasciwym przygotowaniem. Jesli to przetrwacie bez grzechu i bez zdrady - Wasze malzenstwo na pewno bedzie szczesliwe. A jesli mu nie ufasz, ze jak zamkniesz mu droge do swojej sypialni (i nie wejdziesz do jego), ze on sobie nie znajdzie kogos "na boku" - to za kogo chcesz wyjsc? No, ale rob, co uwazasz. Bo lepiej byc samotnym, niz zwiazac sie z opetanym seksem nalogowym zdradzaczem. Sprawdz swojego wybranka, po prostu go wyprobuj przed slubem. Solidnie. Ze zna sie na seksie, to juz wiesz. Teraz sprawdz, czy zna sie na wiernosci, milosci, odpowiedzialnosci i rzetelnosci. Bo kiedys sie obudzisz, spojrzysz na niego i zwymiotujesz, jesli sie mylisz.
W filmach i opowiesciach rodem ze Wschodniej Azji czesto mistrzowie swoim adeptom kaza zamiatac cierpliwie dziedziniec klasztoru miotla, zmywac podlogi, czy kaza im wykonywac rozne rzeczy nie majace zadnego, wydawaloby sie, zwiazku z tym, czego adepci oczekiwaliby sie nauczyc. I bunty, odejscia, powroty w pokorze. Inaczej nie byloby filmu. Ale i tak jest u nas, w naszej religii. Po ludzku wydawaloby sie, ze do malzenstwa trzeba sie przygotowywac i trenowac glownie to, co malzenstwa robia. A tu - a kuku. Wrecz przeciwnie. Bo malzenstwo nie polega na seksie. Malzenstwo polega na milosci, przyjazni i oddaniu sie sobie.
Wiec radze Wam dobrze: przed slubem, jak jeszcze macie czas, wyprobujcie sie wzajemnie. Zobaczcie, jak to bedzie w malzenstwie, kiedy jedno z Was zachoruje, czy wyjedzie na kilka dni. Czy dacie rade utrzymac zwiazek w takich warunkach. Dobrze sie sprawdzcie i wyprobujcie, czy pasujesie do siebie i czy sobie wzajemnie odpowiadacie. Przez rok zycia w czystosci.

 Re: Mieszkam z narzeczonym - nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: Krystyna (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2009-04-12 18:25

"pomyślałam, że zacznę właśnie od spowiedzi."
Aniu, trzeba zacząć od zerwania z życiem w grzechu, a potem pomyśleć o spowiedzi. To będzie poprawna kolejność. Zanim staniesz przed ołtarzem w białej sukni - daj sobie przynajmniej troszeczkę czasu na życie w czystości. Życzę Ci siły wewnętrznej do powrotu na drogę czystości. Pozdrawiam.

 Re: Mieszkam z narzeczonym - nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: . .. (---.kolornet.pl)
Data:   2009-04-12 23:00

Aniu, nie stawiaj na pierwszym miejscu swojego narzeczonego. Na pierwszym miejscu jest Bóg. Takie odwrócenie kolejności może być później bardzo bolesne.

 Re: Mieszkam z narzeczonym - nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: m. (---.toya.net.pl)
Data:   2009-04-13 16:00

Chodzi o zgorszenie. Tak już jest - możesz sypiać codziennie z kimś innym, z kim nie mieszkasz. Ale nie możesz mieszkać z narzeczonym, z którym nie sypiasz, bo jest założenie, że w tym drugim wypadku siejesz zgorszenia. Tak jak moje sąsiadki gadają o zgorszeniu i moim wykolejeniu, bo nie ma mnie wieczorami w domu (nieważnie, że nie ma mnie bo np. chodzę na spotkania duszpasterstwa). życie nie jest sprawiedliwe i od niektórych wymaga się więcej.

 Re: Mieszkam z narzeczonym - nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: J (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2009-04-13 20:47

"Mój związek /.../ jest oparty na szczerej miłości"
Aniu, wy jeszcze nie rozumiecie miłości. Jeśli coś oddala cię od Boga, staje się przeszkodą w pojednaniu z Nim, to nie wypływa to z miłości. W miłości nie ma miejsca na krzywdę, jaką jest zerwanie więzi z Bogiem. W dodatku na całe długie miesiące, może nawet lata. Miłość pragnie prawdziwego dobra drugiego człowieka. Nie buduje się jej na zaspokajaniu fizycznego pożądania, a eliminowaniu Boga z własnego i cudzego życia.

"Nie wiem czy będę umiała szczerze żałować i iść do konfesjonału z mocnym postanowieniem poprawy."
Jeśli przestaniesz z narzeczonego czynić boga, a Bogu zechcesz przywrócić należne Mu miejsce, to będziesz umiała. W imię miłości, której Bóg jest źródłem, wiele się potrafi. Ale trzeba sięgnąć do Źródła.

"W przyszłym roku bierzemy ślub, chcę się do niego dobrze przygotować."
To oprzyj swoje życie na Bogu. Im szybciej się na to zdecydujesz, tym lepiej dla was.

 Re: Mieszkam z narzeczonym - nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: I. (---.10.11.vie.surfer.at)
Data:   2009-04-17 09:37

Zainwestuj 9 zł w płytę "Sex - poezja czy rzemiosło" a wszystko zrozumiesz. Radziłabym nawet zainwestować w 3 części.
http://kmt.pl/pozycja.asp?ksid=14604
Jestem już 21 lat po ślubie i byłam pod wrażeniem tej argumentacji, bo ksiądz tłumaczy bardzo konkretnie jakie konsekwencje po ślubie wiążą się z faktem mieszkania razem przed. Chodzi przede wszystkim o podział władzy i odpowiedzialności w małżeństwie i późniejsze konflikty z tym związane. Gdy patrzę na nas i zaprzyjaźnione małżeństwa mogę się pod tym podpisać obiema rękami. Skutki tego grzechu trwają czas jakiś po zawarciu małżeństwa i maja niszczący wpływ i nie łudź się, że z Tobą będzie inaczej. Pan Bóg łaskaw, wszystko pomaga wyprostować, ale ile to potem kosztuje.
Żałuję, że mi tego 21 lat temu nikt nie pokazał, tylko wszyscy powtarzali pięknie brzmiące ogólniki o miłości i moralności. Powtarzali, że powinnam być taka, jaką nie byłam i ani słowa o tym jak to zrobić. Wtedy życie wieczne wydawało mi się odległą perspektywą.

 Re: Mieszkam z narzeczonym - nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: anka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-05-13 22:04

Nie mieszkam z narzeczonym, ale czasami zdarza nam się współżyć. Tzn byliśmy ostatnio u spowiedzi i postanowiliśmy że się poprawimy i wytrzymamy do ślubu, który będzie za rok i niestety nie wytrzymaliśmy. Tzn do stosunku jako takiego nie doszło ale doszło do pieszczot, które tez są grzechem, chyba takim samym jak stosunek? Później po kilku godzinach jak zostałam sama w domu było mi strasznie wstyd przed Bogiem ze nie wytrzymałam w moim postanowieniu. Byłam wściekła na siebie i było mi strasznie źle. czułam się fatalnie, prawie się popłakałam. Mam wyrzuty sumienia. Boje się znowu iść do spowiedzi i nie wiem co robić. Jest mi strasznie ciężko bo nie potrafimy się powstrzymać, mimo ze nie mieszkamy razem. Jak się spowiadaliśmy z tego grzechu ksiądz potraktował nas strasznie surowo. Mojemu narzeczonemu powiedział ze robi z siebie durnia i po co przychodzi do spowiedzi skoro wyjdzie z kościoła i dalej będzie robił to samo a mi tak nagadał ze wyszłam z kościoła blada z walącym sercem. Co prawda do stosunku nie doszło ale do pieszczot tak. Tak sobie myślę, że może ten ksiądz miał racje, powiedział ze jestem nic nie warta. itp.

 Re: Mieszkam z narzeczonym - nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: J (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2009-05-14 00:20

"postanowiliśmy że się poprawimy i wytrzymamy do ślubu, który będzie za rok i niestety nie wytrzymaliśmy" –
Czy postanowienie obejmowało unikanie sytuacji sprzyjającej grzechowi? Bo jeśli naprawdę chcecie się poprawić, to zacznijcie od tego. Na pewno umiecie się powstrzymać nie będąc ze sobą sam na sam.

"było mi strasznie wstyd przed Bogiem ze nie wytrzymałam w moim postanowieniu" –
A prosiłaś Boga o siłę wytrwania? Jeśli nie, to zacznij to robić – codziennie, zwłaszcza w chwilach największych pokus. Zwróć się do Niego, nie polegaj tylko na sobie.

"Boje się znowu iść do spowiedzi i nie wiem co robić." – Idź do innego księdza. Powiedz nie tylko o grzechu, ale i o tym, co konkretnie zamierzasz zrobić, żeby go nie powtarzać. Pokaż jak bardzo ci zależy na poprawie i jak bardzo żałujesz tego, czego się dopuściłaś. Oczywiście jeśli to jest szczere. I porozmawiaj o tym z narzeczonym. Jeśli cię kocha, powinien dołożyć wszelkich starań, żeby nie stawiać cię ponownie w takiej sytuacji.

"Tak sobie myślę, że może ten ksiądz miał racje, powiedział ze jestem nic nie warta." –
Nie, nie myśl tak o sobie. Ksiądz w konfesjonale to też człowiek - zdarza się, że go poniesie - trzeba mu wybaczyć.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: