Autor: xc (---.180.40.190.nat.umts.dynamic.eranet.pl)
Data: 2010-11-27 11:43
Nie oszukujmy się. Jesteśmy chrześcijanami ale w naszej podświadomości tkwią ciągle ślady pogaństwa, wiary naszych praprapraprzodków.
Nie będę się odwoływał do uczonych prac Eliadego czy Junga, wystarczy, że wskazać na pogańskie, przedchrześcijańskie korzenie tak zacych świąt jak Wszystkich Świętych, Dzień Zaduszny, Boże Narodzenie. A nawet, jeśli dobrze poskrobać w etnografii to wiele obrzędów wielkanonych także.
To tkwi w nas, jest bardzo, bardzo silne. I mimo tysięcy lat nie zostało w pełni zasymilowane, zakomonodowane, co najwyżej przyswojone i przetłumaczone na język chrześcijański.
Tak samo nie "poradziły" sobie z tym wszelkiego rodzaju poglądy naukowe, scjentystyczne, racjonalne. Jest bo jest i koniec.
Co robić?
A to zależy od tego, jak podchodzimy od tych obrządków. Jeśl skropimy się wodą w Lany Poniedziałek, czy (jak ty czynią prawosławni) odlejemy kroplę miodu lub mleka na mogile bliskiego albo potraktujemy zabawę andrzejkową jako zabawę, pretekst do bycia razem i radowania się z tego powodu, to świat się nie zawali.
Ale jeśli zaczniemy WIERZYĆ, że kształt rozlanego na wodzie wosku determinuje naszą przyszłość albo, że musimy przebłagać zmarłych, żeby nam nie przeszkadzali w życiu, to jest już "zupełnie inna historia". Tu wkraczamy już na obszar nie tylko "życia pozaumysłowego" ale i szkodliwych eksperymentów duchowych.
Co ja robiłem w takim przypadku? Nie zakazywałem dzieciom udziału w tego typu zabawach, uważaliśmy z żoną, że nie wolno ich odcinać od korzeni. Skoro nie zaszkodziły one naszym praprzodkom i przenieśli oni wiarę z pokolenia na pokolenie aż do nas, to nie jest tak źle.
To nie oznacza jednak, że sprawy pozostawione są same sobie. Wyjaśnialiśmy dzieciom sens tej zabawy, tłumaczyliśmy proporcje tego co wazne a tego co głupie. Ot po prostu, wychowywaliśmy je i tyle. I z tego co widzę, nie wyszło to im na złe.
Osobiście mam wielki sentyment do tej naszej prasłowiańszczyzny: Zielonych Świątek, nocy świętojańskiej, nocy dziadów, śmigusa-dyngusa, wielkanocnych zajączków i jajeczka. Ale to tylko sentyment do staroci, do zaśniedziałej ramy.
|
|