Autor: 38 na karku (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2010-11-24 10:51
Myślę, że to jest tak, iż człowiek podejmuje decyzję i ją realizuje, a nie analizuje. :)
Spotkałam kiedyś znanego profesora UJ, który przyszedł do kancelarii parafialnej i po prostu zapytał pracującą tam siostrę, który z księży mógłby go wyspowiadać, bo się nie spowiadał kilkadziesiąt lat. Zaraz poszedł, umówił się, a w umówionym czasie przyszedł do spowiedzi. Genialnie proste.
Osobiście też po długim czasie kryzysu, po prostu wstałam z łóżka, na którym analizowałam swoje życie, umyłam się, ubrałam, zjadłam śniadanie, przygotowałam się do spowiedzi, i poszłam.
Jak coś bardzo boli, to się człowiek nie zastanawia, tylko idzie do lekarza. Zresztą czego tu się bać? Bożego Miłosierdzia? Chyba nie księdza. Pamiętam z jakim szacunkiem patrzyliśmy z siostrą i księdzem na tego człowieka, który mimo tego, że jest znanym w Krakowie profesorem, nie wstydził się przyznać do kłopotliwej sytuacji i poprosić o pomoc.
Myślę, że najlepiej byłoby się umówić. Albo pójść w takie miejsce, gdzie się księża nie spieszą do następnych zajęć (chyba najlepiej do zakonników, np. kapucyni, dominikanie, jezuici, karmelici, itp.).
Jak coś się nie uda, to jest następny ksiądz, następny kościół, a nawet następny dzień. Ale lepiej nie odkładać, bo człowiek się coraz bardziej męczy. Szkoda życia na odkładanie decyzji. Zostań z Bogiem.
|
|