Autor: zuzka (Bogumiła) (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2011-01-06 02:23
Pisałaś już tutaj ponad miesiąc temu, prawda?
www.katolik.pl/forum/read.php?f=1&i=271491&t=270906
Czy przeczytałaś ze zrozumieniem wszystkie odpowiedzi?
Nie, potrzeba ludzkiego szczęścia nie jest zła. Ale kiedy się tylko czeka na szczęście, to czas się niemiłosiernie dłuży i coraz mocniej odczuwa się swoją biedę. Z poczuciem męczennictwa trzeba walczyć. Każdy ma swój krzyż. Naprawdę DDA nie musi być najgorszym doświadczeniem na świecie. Czasem w domu alkoholu w ogóle nie ma, a piekło jest. Każde licytowanie "kto ma gorzej" jest złe, bo samego siebie doprowadzamy do depresji. Twój krzyż jest właśnie taki jaki jest i z tym trzeba żyć. Wiem, że potrzebujesz współczucia, przytulenia, dobrego słowa. Ale pamiętaj, że czas, kiedy powinnaś dostawać w domu dobro i miłość - w zasadzie minął. Nikt Ci nie zwróci dobrego dzieciństwa, nikt nie wynagrodzi braków, które masz nie z własnej winy. Tamten czas minął. Teraz stałaś się dorosła i musisz sama w sobie odnaleźć szczęście, bo ono samo nie przyjdzie. To jest strasznie smutne, ale powtórzę: czas, kiedy ktoś powinien Cię głaskać po głowie, minął bezpowrotnie. Teraz nadszedł czas, kiedy to Ty masz innych głaskać po głowie, przytulać - żeby ich piekło było mniejsze. W ten sposób pomożesz sobie najszybciej. Ty rozdawaj miłość. Chociaż to Ty byłaś/jesteś taka poraniona, nie czekaj aż ktoś da Ci swoją miłość, ale Ty sama ją rozdawaj innym. To naprawdę przynosi szczęście.
Nawet gdyby na to patrzeć poza Bogiem: we własnym domu nie czułaś się kochana, nie czułaś się potrzebna. Owszem, można siedzieć i czekać teraz na miłość, która w jakimś sensie Ci się należy. Ale co będzie, gdy miłość ziemska nie przyjdzie? A miłość rozdawana innym na pewno do Ciebie powróci. Właśnie poczujesz się potrzebna, wartościowa, kochana przez obdarowywanych. Dostaniesz to, czego nie miałaś.
Wiara natomiast do tych zwykłych odczuć psychologicznych dodaje jeszcze Boże dary. Przekonanie, że Bóg Cię kocha, potrafi naprawdę szybko uleczyć. Ale trzeba się naprawdę otworzyć. Rzucić w Boże ramiona. Tu zwykły pacierz nie wystarcza.
Nigdy nie będziesz szczęśliwa, jeśli będziesz oczekiwać rekompensaty tego, czego zabrakło w domu. Ty masz przeszłość zostawić. To nie przeszłość da Ci poczucie szczęścia, ale Twoje "dzisiaj". To, co z sobą dzisiaj zrobisz. To co innym dobrego dzisiaj zrobisz. Niektórzy dostają szczęście za darmo, a inni muszą je sobie wypracować. Podobnie jak niektórzy dostają na starcie gotowe mieszkanie, a inni muszą wziąć kredyt i spłacać go przez 40 lat. Ktoś Ci powiedział, że życie ziemskie jest sprawiedliwe? Nie, nie jest sprawiedliwe. Trzeba to przyjąć, tak jak musieliśmy kiedyś przyjąć, że to nie święty Mikołaj przynosi prezenty. Pamiętam swój smutek, gdy się o tym dowiedziałam. Stałam się nagle taka dorosła. Wiedziałam już, że od dzisiaj nie mogę już prosić o droższe prezenty od Mikołaja, bo rodzice nie mają pieniędzy, by je kupić. Przestałam być dzieckiem.
I to właśnie Ci proponuję. To bardzo smutne, że trzeba stać się dorosłym, chociaż jeszcze nie było się naprawdę dzieckiem. Ale taka jest prawda: brutalna. Święty Mikołaj nie przyniesie prezentu. Przyszedł czas, kiedy to Ty masz stać się Mikołajem, kiedy Ty masz prezenty roznosić. Wbrew pozorom - rezultat jest podobny: Ty wtedy też dostajesz prezent. Tylko droga jest inna. Życie jest trudne, twarde. Ale im szybciej to przyjmiesz, tym szybciej wyzdrowiejesz.
Radziłabym Ci też bardziej zająć się swoją wiarą i w ogóle bardziej sobą niż siostrą. Piszesz: "Moja siostra godzi się z tym, modli się, wie że Jezus kocha, mimo, że ona tej miłości nie rozumie". Czy jesteś pewna, że Twoja siostra jest nieszczęśliwa? Może właśnie jest jej z Panem Bogiem dobrze. Przecież podkreśla, że Bóg ją kocha. Godzi się z tym co było. Dlaczego uważasz, że dla niej coś się musi stać? Może to Ty nie rozumiesz jeszcze, ile szczęścia może dać Bóg? Może ona to wie? Szczęście wewnętrzne niekoniecznie, nie zawsze, nie cały czas przekłada się na zewnętrzną radość. Ona zazwyczaj jest mocna na początku spotkania z Bogiem, potem się wycisza. Może być też tak, że ktoś nie umie tego uzewnętrznić, bo taki ma charakter. Ale wewnątrz może być spokojny i cichy.
Możesz źle oceniać to, co dzieje się z siostrą. A wtedy problem masz jedynie Ty i sobą musisz się zająć. Jeśli natomiast faktycznie siostra jest nieszczęśliwa, to najbardziej jej pomożesz, gdy sama odszukasz szczęście. Tak czy inaczej dopóki sama nie będziesz bardziej otwarta na szczęście - nie pomożesz nikomu. Najpierw zajmij się sobą.
|
|