logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Mam obserwacje - katolicyzm nie uwzględnia potrzeb psychicznych.
Autor: terenia (---.dip.t-dialin.net)
Data:   2011-02-26 19:16

wg moich obserwacji - prawdziwy katolicyzm nie uwzględnia żadnych potrzeb psychicznych (potrzeba psychiczna to fanaberia). Prawdziwy katolik jest twardy jak skała, i zna tylko dwie odpowiedzi na pytania: tak, tak lub nie, nie. Trudno, prawdziwy katolik swoje potrzeby musi schować do schowka.

 Re: Mam obserwacje - katolicyzm nie uwzględnia potrzeb psychicznych.
Autor: mabi (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2011-03-03 18:03

Powtórz obserwacje.

 Re: Mam obserwacje - katolicyzm nie uwzględnia potrzeb psychicznych.
Autor: susa (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2011-03-03 18:20

Zawsze wydawało mi się, że wiara katolicka zaspokaja szereg potrzeb człowieka:
potrzeby podstawowe (jedzenie, dach nad głową) - działalność charytatywna
potrzeba drugiego człowieka - wspólnoty religijne
potrzeba samorealizacji - praca nad sobą
potrzeba wiedzy - nauki teologiczne
potrzeba sensu życia - wartości religijne
potrzeba wieczności - wiara w życie po śmierci

 Re: Mam obserwacje - katolicyzm nie uwzględnia potrzeb psychicznych.
Autor: Dorota (---.satfilm.net.pl)
Data:   2011-03-03 18:42

Wysunęłaś jakąś tezę, ale jej nie uzasadniłaś. Na jakiej podstawie tak twierdzisz? Bo jeśli masz rację, to zarówno ja, jak i zapewne całe rzesze innych ludzi nie powinniśmy nazywać się katolikami. Mam hobby (i to kilka) i staram się w nich realizować, nie spędzam całego wolnego czasu nas umartwianiu, poświęcaniu innym, czy klęczeniu na modlitwie. Lubię słodycze i nie odmawiam sobie ich bezwzględnie, czasem mam ochotę na trochę lenistwa, relaksu, nicnierobienia w ciszy - czy to mnie dyskwalifikuje jako katoliczkę? Bo nie jestem "twarda jak skała" i trwonię czas (który ucieka)? Mam różne potrzeby, jak to określiłaś psychiczne, i wcale nie staram się ich ignorować, ale rozsądnie rozeznawać i w miarę możliwości realizować. Powtórzę wiec pytanie, co się stało, że tak stwierdziłaś - bo zwykle nasze opinie wynikają z jakiś doświadczeń.

 Re: Mam obserwacje - katolicyzm nie uwzględnia potrzeb psychicznych.
Autor: Esterka (---.147.204.217.nat.umts.dynamic.eranet.pl)
Data:   2011-03-03 18:43

Zgadza się, to tylko Twoje obserwacje. Zacznij, zamiast tylko obserwować, żyć po katolicku, a z pewnością zmienisz zdanie.

 Re: Mam obserwacje - katolicyzm nie uwzględnia potrzeb psychicznych.
Autor: Kinga (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2011-03-03 19:17

Serdeczne wyrazy współczucia dla tego "prawdziwego katolika" wg Twoich obserwacji. Bo biednym (nie mylić z ubogim) jest człowiek, który nie może mieć żadnych potrzeb. A jeśliby nawet, to i tak musi je chować do schowka. Toż to karykatura człowieczego życia.
A jeśli próbujesz nawiązać do Mt 5,37, czy 2 Kor 1,17, abo nawet do Ap 3,16 - to zapewniam Cię, że nie zrozumiałaś ani w ząb tego, co mówi w tym względzie Słowo Boże.

 Re: Mam obserwacje - katolicyzm nie uwzględnia potrzeb psychicznych.
Autor: 38 na karku (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2011-03-03 19:19

Raczej odwrotnie.

 Re: Mam obserwacje - katolicyzm nie uwzględnia potrzeb psychicznych.
Autor: terenia (---.play-internet.pl)
Data:   2011-03-03 19:25

proszę Księdza - wcale nie pisałam tego jako nowy temat, tylko jest to odpowiedź na pytanie "bez nicku". i jeszcze Ksiądz wycina zdania. dziś jeszcze nie jestem pijana.

-----

Nie oceniam Pani. Stanu trzeźwości również nie. Skasowane zdania odnosiły się bezpośrednio do pytania 'bez nicku'.
moderator

 Re: Mam obserwacje - katolicyzm nie uwzględnia potrzeb psychicznych.
Autor: terenia (---.play-internet.pl)
Data:   2011-03-03 20:05

nawet się mile zaskoczyłam, że Ksiądz tak w momencie zadbał o moją dzisiejszą potrzebę, by mnie nie krytykowali już więcej. Dziękuję i za to, że ksiądz mi powiedział: "Nie oceniam Pani".

 Re: Mam obserwacje - katolicyzm nie uwzględnia potrzeb psychicznych.
Autor: Franciszka (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2011-03-04 12:25

"dziś jeszcze nie jestem pijana" - A gdy pisałaś odpowiedź do "bez nicku", to byłaś pijana? Bo to by mi wiele wyjaśniło. Jeśli masz potrzebę upijania się, to rzeczywiście katolicyzm tego nie uwzględnia.

 Re: Mam obserwacje - katolicyzm nie uwzględnia potrzeb psychicznych.
Autor: terenia (---.play-internet.pl)
Data:   2011-03-04 12:54

nie byłam wówczas pijana Franiu. gwoli wyjaśnienia: nie poszłabym pracować w niedzielę. natomiast, akurat w moim życiu nie jest bardzo wesoło, u was może weselej. po prostu, religia wymaga radykalizmu, nie uczuciowości. jeszcze mężczyznom jest z tym łatwiej, lecz wrażliwym kobietom (mojego pokroju) ciężko jest pełnić (czasami) Wolę Boga. przecież nie jestem jakimś zmutowanym babo-chłopem. Franiu, czy Ty tego nie pojmujesz? że mi się chce płakać.

 Re: Mam obserwacje - katolicyzm nie uwzględnia potrzeb psychicznych.
Autor: kasia (---.multi-play.net.pl)
Data:   2011-03-05 11:17

Przeciwnie. Katolicyzm bardzo dba o zachowanie równowagi psychicznej.

 Re: Mam obserwacje - katolicyzm nie uwzględnia potrzeb psychicznych.
Autor: Esterka (---.180.80.157.nat.umts.dynamic.eranet.pl)
Data:   2011-03-05 13:45

tereniu, wg Twojej koncepcji Maryja była "jakimś zmutowanym babo-chłopem".
Źle oceniasz religię. Obserwacja, że mężczyznom łatwiej, też nie pokrywa się z rzeczywistością - nie bez powodu Kościół bywa czasem nazywany "żeńskokatolickim".
Tak przy okazji: z ilu rad skierowanych pod Twoim adresem na forum skorzystałaś? Pytanie dotyczy nie tylko tego wątku.

 Re: Mam obserwacje - katolicyzm nie uwzględnia potrzeb psychicznych.
Autor: terenia (---.play-internet.pl)
Data:   2011-03-05 14:52

wiedziałam, że ktoś mi wypomni Maryję. ok, brzydko napisałam - nie babo-chłopy lecz silne kobiety. jakby mi umarł Jezus, poszłabym do swojej lepianki i już nigdy z niej nie wyszła (znam swe reakcje). Maryja miała o tyle lepiej, że objawiał Jej się Bóg i pewnie mówił: "jeszcze trochę i zobaczysz się z Jezusem", a ja...
PS. nie szukam rad lecz szukam kogoś, kto ma podobne spostrzeżenia. swoją drogą - najlepsza jest rada - zacznij żyć. Od jutra, Esterko.

dobra, przepraszam - zagalopowałam się. czasami zwyczajnie chcę sobie pogadać, a że wychodzi głupio... idę sobie, zaraz mam dwoje gości i jak zwykle muszę słuchać ich głupio-mądrych rad, wiecie jak to jest, trzeba zacisnąć zęby i ćwiczyć cnoty. dlatego nie lubię gości, wiem co im dziś powiem: powiem tak - może się pomodlimy? taką mam ochotę się pomodlić, co tak będziemy głupio gadać. a oni mi powiedzą: to idź se. cześć Wam.

 Re: Mam obserwacje - katolicyzm nie uwzględnia potrzeb psychicznych.
Autor: xc (---.cust.bredband2.com)
Data:   2011-03-06 09:43

Nie bardzo rozumiem w czym problem. Jest to Forum dla poszukujących, wątpiących, pytających. Pani tymczasem wygłosiła określoną tezę i co dalej?
Mam się zgodzić, nie zgodzić, przejść obojętnie?
Obalić ją? Podeprzeć innymi argumentami? A może wysnuć własną tezę, przeciwną do niej a potem poheglizować i zrobić syntezę tych dwóch tez?

Moja refleksja jest następująca: sprawami psychicznymi zajmuje się określony dział medycyny, w oparciu o sprawdzone metody terapeutyczne, dopuszczonych do praktyki lekarzy, dysponujący określonymi instrumentarium i infrastrukturą, opłacany w dużej mierze z naszych składek zdrowotnych. Może tam szukać weryfikacji Pani tezy?

 Re: Mam obserwacje - katolicyzm nie uwzględnia potrzeb psychicznych.
Autor: Bogumiła z Krakowa (zuzka) (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2011-03-06 14:18

Tereniu, ale co Ty nazywasz potrzebami psychicznymi? Bo chwilę potem przedstawiony przykład "zna tylko dwie odpowiedzi na pytania: tak, tak lub nie, nie" sugeruje, że za potrzeby psychiczne uważasz grzech (przykładowe kłamstwo). W tym wypadku miałabyś rację: katolicyzm nie uwzględnia takich "potrzeb psychicznych". A szkoda. ;))) Czasem mam ogromną potrzebę psychiczną by kogoś udusić gołymi rękami. ;))) Jest wręcz okrucieństwem tego mi zabraniać. Szybko jednak zmieniam zdanie, gdy to ktoś inny ma ochotę mnie zamordować. :)))
Zakazy często przyjmujemy jako zło, tymczasem zakazy nas chronią przed innymi i przed samym sobą. Przed głupstwami, które pod wpływem uczuć możemy zrobić. Niektórych czynów nie da się cofnąć. Przecież nawet samobójstwo możemy określić jako "potrzebę psychiczną". Ale co potem? Jeśli więc o tym myślałaś pisząc ten post, to Twój zarzut/oskarżenie jest tak naprawdę ogromną pochwałą dla katolicyzmu.

Katolicyzm natomiast na pewno ROZUMIE psychiczne potrzeby, nawet takie (grzeszne), bo w ocenie grzechu bierze pod uwagę stan uczuciowy człowieka, jego lęki, jego bezradność, nieumiejętność radzenia sobie z przeszłością, itp. Dlatego podkreśla "Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni" (Łk 6,37), bo nigdy drugi człowiek nie jest w identycznej sytuacji, choćby mu się tak wydawało. Dlatego też oceny grzechu osobistego nie dokonujemy na forum tylko w ciszy konfesjonału. Dlatego także głos osobistego sumienia jest tak bardzo ważny w podejmowaniu decyzji: i dotyczące pojedynczego zachowania i wyboru powołania. Nie zmusza nas Kościół do życia wbrew własnym potrzebom psychicznym. W wyborze powołania właśnie mamy obowiązek uwzględnić nasze potrzeby. Nawet wtedy, kiedy mamy prawo powiedzieć: "bardzo chciałam wyjść za mąż, mieć dzieci, zawsze o tym marzyłam, ale Bóg zażądał czegoś innego" - nawet wtedy człowiek wezwany przez Boga nie robi tego całkiem wbrew własnym potrzebom. To niewierzący mogą tak widzieć. Decyzja rezygnacji z ludzkiej, normalnej, potrzeby miłości małżeńskiej i rodzinnej nie jest i nie powinna być związana z postawą "wbrew sobie". Raczej pojawia się NOWA potrzeba, wielka, potrzeba zjednoczenia się z Bogiem, oddania się Jemu bardziej, inaczej. To też jest potrzeba psychiczna. Rzeczywiście, często musimy wybierać między kilkoma różnymi potrzebami. WYBIERAĆ. A nie "nie uwzględniać potrzeb psychicznych". Wybierać to, co jest we mnie mocniejsze. Pragnąć wszystkiego nie jest niczym złym. Mała św. Tereska najlepiej to określiła: "Chcę wszystko". I została świętą. Kapłan też ma prawo mieć potrzeby niezwiązane z kapłaństwem. Nie może natomiast grzeszyć, czyli krzywdzić kogoś lub siebie. Same potrzeby psychiczne są darem Boga, tak jesteśmy skonstruowani i nie możemy nic złego w tym widzieć. Katolicyzm pozwala nam wybierać. Ale potem nakazuje nam być odpowiedzialnym, konsekwentnym swojego wyboru. Czy może być w tym coś złego? To dla naszego dobra.

Dalej piszesz: "Prawdziwy katolik jest twardy jak skała". Czy rzeczywiście tak musi być? Powinien być twardy jak skała, gdy chodzi o grzech. Że nie jest taki - widzimy to w konfesjonałach. Czytamy nawet w Piśmie Świętym: "Jeżeli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy" (1 J 1,8). Jest to więc raczej nasz cel, a nie nasza droga. Dążenie do doskonałości - tak. Ale nikt z nas nie jest odtrącany przez Boga i Kościół z tego powodu, że nie jest jeszcze doskonały.
Jeśli natomiast nie chodzi Ci o grzech, tylko o uczuciowe odruchy, to już na pewno nie można powiedzieć: "Trudno, prawdziwy katolik swoje potrzeby musi schować do schowka". Jezus okazywał uczucia. Czy można mówić o Nim, że był "twardy jak skała"? Widzę Go inaczej. Widzę jak płacze nad Jerozolimą. Jak płacze nad przyjacielem Łazarzem. Jak się gniewa na kupczących w świątyni. Widzę, jak się boi cierpienia i śmierci na krzyżu. Widzę, jaki ma żal do Judasza, gdy zdradził, czy do Piotra, który radzi, żeby odrzucił krzyż. JA widzę "ludzkiego człowieka", a nie skałę. Gdyby umierała za mnie jakaś skała, wcale by mnie to nie ruszało. Ale za mnie umierał Człowiek, który czuł podobnie jak ja i miał potrzeby takie jak ja. Jego Boskość nie odebrała Mu zwykłego człowieczeństwa. Czy Kościół wymaga od nas, byśmy byli mocniejsi niż Jezus? To tylko nasza pycha.

Piszesz: "religia wymaga radykalizmu, nie uczuciowości". To życie tego wymaga, Tereniu. Rano mam wielką potrzebę spania, a tu trzeba radykalnie przerwać sen. Co z tego, że nam się nie chce iść do pracy, nie chce nam się iść do dentysty, a wcześniej do szkoły. Co z tego że mam inne "potrzeby psychiczne"? Jestem odpowiedzialna za swoje życie i rzeczywiście, wiele rzeczy MUSZĘ. Choć coś męczy, boli, nudzi - czasem MUSZĘ. To życie często nie uwzględnia naszych potrzeb bieżących, bo rozum pokazuje dalsze potrzeby, które możemy zaspokoić jedynie przez to, że "dzisiaj" nie zaspokoimy innych. Katolicyzm nam właśnie w tych decyzjach pomaga. To nie jest przeciwko nam. To dalej jest ochrona. Chroni nas przed przyszłością, która stałaby się dramatem.

I jeszcze napisałaś: "jakby mi umarł Jezus, poszłabym do swojej lepianki i już nigdy z niej nie wyszła (znam swe reakcje). Maryja miała o tyle lepiej, że objawiał Jej się Bóg i pewnie mówił: "jeszcze trochę i zobaczysz się z Jezusem". - Nie czuję, żeby Maryja "miała lepiej". Takimi słowami odczłowieczamy Ją, a przecież Jej emocje są takie same jak nasze. Lepiej-gorzej zależy od rodzaju przeżywanego nieszczęścia i od osobistego progu bólu (fizycznego i psychicznego). Może Twój próg bólu psychicznego jest z jakiegoś powodu bardzo niski. Ale dlaczego tak jest, jak bardzo odbiega od normy i czy można to zmienić - to nie jest sprawa religii tylko lekarza czy psychologa. Może zbyt wiele przeżyłaś gdy jeszcze nie umiałaś siebie chronić, albo rodzice nie dali Ci tej ochrony, którą jest ich miłość w dzieciństwie. Jednak i tutaj religia może jedynie pomóc, bo daje większą motywację. Bóg KAŻDEMU Z NAS mówi "jeszcze trochę i zobaczysz się z Jezusem" (i dosłownie z Jezusem, i ze wszystkimi, którzy nam umierają). Nie wiemy, czy Maryja miała jeszcze jakieś inne objawienia oprócz tych, które przedstawia Biblia. Mogła nie mieć, bo dlaczego nie byłyby akurat te inne zapisane? Ale na pewno wiedziała, że zobaczy Jezusa, tak samo jak i my o tym wiemy. Czy wytrzymałabyś taki ból? Tego nie wiesz. Dopóki się to nie stanie - nie będziesz wiedziała. Żadna matka nie wyobraża sobie śmierci dziecka. Ale przecież nie tylko Maryja straciła dziecko. Są wypadki, morderstwa, choroby. Siły przychodzą wtedy, kiedy są potrzebne, a nie wcześniej.
Pamiętam moją Mamę, gdy umarła siostra, a przez 10 dni nie znaleźli jej ciała. Mama codziennie kilkakrotne przemierzała trasę, gdzie mogło być ciało, wariowała z bólu i ze strachu, że siostra żyje i potrzebuje pomocy. Wydawało się, że tego nie udźwignie. Udźwignęła. I był to czas, kiedy przeżyła głębokie nawrócenie. Człowiek naprawdę potrafi przeżyć dużo więcej niż mu się wydaje. Inna sprawa, że zdobywamy te siły poprzez wysiłek przyjmowania codziennych krzyży. Dlatego trzeba umieć zwyciężać siebie w drobnych sprawach. To jest potrzebne także ludziom niewierzącym. Nam jest łatwiej tylko o tyle, że mamy lepsza motywację. Emocjonalnie jednak wszystkim jest tak samo trudno.

Nie wiem też, czy rzeczywiście mężczyznom jest łatwiej. Na pewno mniej okazują uczucia, być może nie przejmują się tak bardzo drobiazgami. Ale moje obserwacje są takie, że gdy przychodzą trudne chwile, to oni łatwiej się załamują. O wiele trudniej im wtedy powiedzieć: "takie jest życie". Wprawdzie to kobiety częściej chorują na depresję, ale to mężczyźni częściej popełniają samobójstwa (w Polsce: na jedną kobietę - pięciu mężczyzn). Ale oczywiście każdy jest trochę inny i nie można wkładać ani ich, ani nas, do wspólnego worka.

 Re: Mam obserwacje - katolicyzm nie uwzględnia potrzeb psychicznych.
Autor: terenia (---.play-internet.pl)
Data:   2011-03-06 16:27

"bez nicku" pytała, czy może pracować w niedzielę, bo ma potrzebę psychiczną, więc odpowiedziałam JEJ, że wg mnie nie uwzględnia się konieczności psychicznych w szczególności jeśli chodzi o przykazania BOŻE - przecież tak samo można naginać np. VI przykazanie. istnieje taki podział na słaby typ układu nerwowego i silny. mam ten pierwszy, nie reaguję jak Jezus i Maryja i wszyscy ludzie tylko gorzej, czyli w razie problemów nie trzymam zupełnie pionu. nie dość, że w życiu gorzej sobie radzę, to jeszcze w Kościele. bo np. jak księdzu starej daty wytłumaczyć, że nie wyjdę za mąż, bo jak mąż będzie mi dokuczał (bo słabym ludziom aż chce się dokuczać), lub mnie zdradzał, to nie wytrzymam. albo, że nie mam siły, bo się stresuję. to taki ksiądz mi mówi, że jestem opętana. no, nie zrozumieją. w zakonie też potrzebują tylko silnych, w pracy też - no to gdzie mam iść? Księża powinni zrozumieć, że nie tylko mniej dzieci się rodzi, ale że depresja ma być największą światową plagą wkrótce - coś z tymi wariatami trzeba robić. nie wolno ich odrzucać.

 Re: Mam obserwacje - katolicyzm nie uwzględnia potrzeb psychicznych.
Autor: B. (---.warszawa.mm.pl)
Data:   2011-03-06 17:26

"Prawdziwy katolik jest twardy jak skała, i zna tylko dwie odpowiedzi na pytania: tak, tak lub nie, nie." - Tereniu, to jest nieprawda. To jest ideał, do którego dążymy ("tak tak - nie nie"). Jezus powiedział, że zdrowi nie potrzebują lekarza, gdy zarzucano Mu, że rozmawia z grzesznikami. Katolicyzm polega na zawierzeniu Jezusowi, staraniach o życie wg Jego Nauki (Dziesięciu Przykazań) i na tym, że gdy upadamy to jak najszybciej podnosimy się w sakramencie pokuty i pojednania i czerpiemy siły z sakramentu Eucharystii.
"Twardy i silny"? Naprawdę nieprawda. Raczej pokorny wobec prawdy o swojej słabości i grzeszności. "Jeśli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy, czynimy Go kłamcą i nie ma w nas Jego nauki" (1 J 1,10).
To jest trochę skrótowo napisane, ale mam nadzieję, że zrozumiale? Pozdrowienia. :)

PS. Depresji można nabawić się np. po obejrzeniu wczorajszego wieczornego filmu w Tvn, gdzie na przemian pokazywano igraszki osób jednej płci, próby do filmu porno feministek zabiegających o wysoką dotację, występ chóru śpiewającego teksty biblijnej "Pieśni nad Pieśniami" i billboardową akcję bezpieczeństwa drogowego z wizerunkiem Jezusa zbliżonym do Jezusa Miłosiernego i napisem "Jezus prosi jedź wolniej" (czy podobnym). Iluż tam występowało aktorów w koloratkach. Jeden pazerny, inny kłamliwy, bezwzględny biznesmen. Depresja może pogłębić się gdy widzi się w takim bluźnierczym filmie emeryta Daniela Olbrychskiego. Dlaczego sławny aktor, raczej już niezależny finansowo, występuje w takim filmie? Nieoglądanie tv naprawdę wpływa Tereniu na pokój ducha (przynajmniej mojego ducha. :)

 Re: Mam obserwacje - katolicyzm nie uwzględnia potrzeb psychicznych.
Autor: Dorota (---.satfilm.net.pl)
Data:   2011-03-08 10:54

Tereniu, nie tylko ty masz wrażliwą psychikę. Wielu ludzi jest wrażliwych. Bardzo emocjonalnie reaguje na życiowe problemy, stresy, porażki. Wiesz ile razy w życiu przeżywałam takie stany? Wiesz ile razy upadałam na kolana zalana łzami, krzycząca z bezsilności do Boga, że to co mnie dotknęło jest ponad moje siły, że nie dam rady, żeby zabrał ode mnie ten ciężar? Tak na gorąco z ostatnich miesięcy: prawie w połowie ciąży straciłam dziecko i przeżyłam. Przeżyłam ból, żal, strach, gniew, bezsilność. Nie umiałam zrozumieć dlaczego. Dziś potrafię innym wytłumaczyć, dlaczego pomimo bólu trzeba zaufać Bogu. Myślisz, że czasem nie płaczę, że nie wspominam tamtych wydarzeń? Ale zrozumiałam, że to tylko emocje, trzeba dać im czas na przeminięcie, jednocześnie cały czas kurczowo trzymając się Boga. Trzeba wciąż na nowo ufać, przypominać sobie, że skoro Jezus powiedział, że człowiek może chodzić po wodzie, to znaczy, że naprawdę może przeżyć w swym życiu wiele, byle nie zapomniał w Kim ma Podporę i Obrońcę. Tereniu Twoja wrażliwość nie jest problemem. Wydaje mi się, że problemem jest raczej Twój strach przed życiem i jego nieprzewidywalnością. A taki strach można "leczyć" zawierzając Bogu.
I na pocieszenie: ludzie wrażliwi, nie tylko cierpią bardziej niż inni z powodu porażek. Ludziom wrażliwym dane jest także, że w chwilach radości przeżywają ją silniej i pełniej niż inni. Tak to działa, w dwie strony.
P.S. Tak dla optymistycznego zakończenia, ponownie jestem w ciąży i pomimo lęku, powtarzam sobie "ufaj Bogu" i proszę Go o zdrowe i szczęśliwie urodzone dziecko. Poprzednie moje życiowe tragedie, również po pewnym czasie miały swój pozytywny finał, mało tego zmieniały mnie i moje spojrzenie na życie i ludzi. Pozwalały mi dojrzeć. Ale takie wnioski przychodziły po pewnym czasie, z perspektywy.
Bądź silna, bo bycie silnym nie polega na odporności psychicznej, ale na trwaniu pomimo słabości. Nie muszę chyba powtarzać Kto jest nam bezwzględnie do tego potrzebny.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: