Autor: Praca Zbiorowa (---.bnet.pl)
Data: 2011-03-06 17:55
Słuszne pytanie. Kierowani ostatnimi osobistymi wskazówkami Ks. Moderatora, których udzielił nam na miejscu, zaryzykowalibyśmy tezę, że tak, ale słabo. Cokolwiek Pan Jezus czynił, nie za bardzo Mu wychodziło. Po Ojcu zajął się ciesiołką, ale gdzieś tak koło 30 r. życia wyraźnie doszedł do wniosku, że kariery w tym fachu nie zrobi i zajął się rybactwem. W rybołówstwie odniósł też największe sukcesy i nawet wyszkolił trochę czeladników: "Gdy przechodził obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci: Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami" (Mt 4, 18-19. Zajmował się także, nie bez pewnych sukcesów medycyną: "Obchodził całą Galileę, lecząc wszystkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu" (Mt 4,23), jednak ta działalność wyraźnie Mu nie leżała. Można wręcz powiedzieć, że się jej wstydził i starał się ją utrzymać w ukryciu. No tak cyrulik i golibroda, dłuuugo nie cieszyli się szacunkiem społecznym i dopiero znacząca poprawa higieny w ostatnich czasach sprawiła, że oddzielono ten zawód, od zawodu rzeźnika. A szkoda, bo był niewątpliwie prekursorem, zwłaszcza w leczeniu schorzeń somatycznych i sukcesy miał duże. "Przynoszono do Niego wszystkich cierpiących, których dręczyły rozmaite choroby i dolegliwości, opętanych, epileptyków i paralityków, a On ich uzdrawiał" (Mt 4,24). "Przyprowadzono Mu też wielu opętanych. On słowem wypędził złe duchy i wszystkich uzdrowił" (Mt 8,16).
Niewątpliwie też miał większe ambicje i chciał zostać nauczycielem, który to zawód był w starożytności bardzo szanowany. "W szabat wszedł do synagogi i nauczał" (Mk 1,21). Gdy miał lat dwanaście "w świątyni, siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania (Łk 2,46). "Zdumiewali się Jego nauką: uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę" (Mk 1,22). Stąd umiejętność czytania i pisania, była, wręcz nieodzowna. Prawdopodobnie, nie chciał jednak budować własnej szkoły, a jedynie poprzez odpowiednią agitację polityczną chciał zgromadzić swoich zwolenników w formie stronnictwa politycznego, jednego z wielu w ówczesnym Izraelu. Zabierał się do dzieła w sposób niekiedy karkołomny: "Gdy Jezus zobaczył tłum dokoła siebie, kazał odpłynąć na drugą stronę. Wtem przystąpił pewien uczony w Piśmie i rzekł do Niego: Nauczycielu, pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz. Jezus mu odpowiedział: Lisy mają nory i ptaki powietrzne - gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć. Ktoś inny spośród uczniów rzekł do Niego: Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca!. Lecz Jezus mu odpowiedział: Pójdź za Mną, a zostaw umarłym grzebanie ich umarłych" (Mt 8, 18-22). Takie działania, były wręcz odpychające, przynajmniej jak dla mnie, no a te hasła, by umarli grzebali umarłych, musiały wywoływać pytania: Czy Jemu czasem nie brak jednej klepki? To czego nauczał, był nie tyle oryginalne, co wręcz wręcz osobliwe i wywoływało spore zaciekawienie, niestety często połączone z niemałym zamieszaniem. Np, wtedy gdy przystąpili do Niego i obudzili Go, wstał i rozkazał wichrom i jezioru. A ludzie pytali zdumieni: Kimże On jest? (por. Mt 8, 25-27) Nie dziwota, że wtedy całe miasto wyszło na spotkanie Jezusa; a gdy Go ujrzeli, prosili, żeby odszedł z ich granic. (zob. Mt 8,34) "Przyszedł również do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu księgę proroka Izajasza. Rozwinąwszy księgę, natrafił na miejsce, gdzie było napisane: Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie. Zwinąwszy księgę oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione. Począł więc mówić do nich: Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli" (Łk 4, 16-21). "Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwali Go z miejsca, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby Go strącić" (Łk 4, 28-29). O, tutaj mamy pełny popis możliwości Jezusa:
"Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami:
Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.
Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni jesteście, gdy wam urągają i prześladują was, i gdy kłamliwie wszystko złe na was.
Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest" (Mt 5, 1-12a).
Niewątpliwie było to nauczanie skierowane do życiowych niedołęgów i gdy w pewnym momencie, ci którym taka nauka nie przypadła do gustu, powiedzieli Jezusowi: sprawdzamy, sam również okazał się takim. Do tego Jego doktryna była wewnętrznie sprzeczna: "Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy" (Mt 10, 34-36). Z drugiej strony, to właśnie czyniło ją na wskroś nowoczesną, choć rozumiem, że dla współczesnych niezrozumiałą. Nie mogli pojąć: O co Mu właściwie chodzi? Tymczasem, to jest zupełnie tak, jakbyśmy słuchali współczesnych polityków: z jednej strony tak, z drugiej strony nie, nie chcem, ale muszem, itd, itp, wystarczy posłuchać premiera, prezydenta i polityków opozycji. A więc wyprzedził swój czas? Być może, ale polityk, który nie trafia w gusta wyborców i słuchaczy, jest marnym politykiem. Był też niezłym businessmanem, który prawidłowo spostrzegł, że praca w niedzielę, daje większą wartość dodaną: przyciąga uwagę (reklama) i daje możliwość dorobienia w nadgodzinach. Pewnego razu, gdy przechodził w szabat wśród zbóż, uczniowie Jego zaczęli po drodze zrywać kłosy. Na to faryzeusze rzekli do Niego: Patrz, czemu oni robią w szabat to, czego nie wolno? On im odpowiedział: To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu (por. Mt 12, 1-8). Miał także na wskroś nowoczesne spojrzenie na podatki (generalnie należy płacić, ale nie samemu). To się nie mogło wszystkim podobać. "W inny szabat wszedł do synagogi i nauczał" (Łk 6,6a). Oni zaś wpadli w szał i naradzali się między sobą, co by uczynić Jezusowi. Jego stosunek do przestrzegania prawa i tych, którzy je łamali, odznaczał się (że to delikatnie określimy) pewną dezynwolturą, poczynając od kobiet, trudniących się nierządem, aż po złoczyńców, którym w nagrodę obiecywał abolicję.
Miał jednak spore ambicje polityczne, być może wpajane przez Rodziców, i prawdopodobnie od dzieciństwa pragnął być królem. Jednak do budowania zaplecza politycznego zabierał się nieudolnie i w dziedzinie polityki okazał się kompletnym dyletantem. Naraził się przy tym wszystkim, co jest rzadką sztuką: i władzy i mafii. Musiał więc skończyć tragicznie. Klapa i fiasko, tak by można nazwać tę przygodę ze słowem pisanym i mówionym.
Inaczej - wypisz wymaluj, współczesny polityk. Należy tylko żałować, że Jezus nie dożył czasów nam współczesnych. Myślimy, że dzisiaj, gdyby Mu tylko pozwolono, odniósłby znaczny sukces, zwłaszcza, że doceniał rolę mediów i widowiska w życiu społecznym.
Zaraz, zaraz, a o czym to my? Ach, już wiemy, o czytaniu i pisaniu. No tak.
|
|