logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: K-a (---.gorzow.mm.pl)
Data:   2012-02-09 23:51

W domu od dziecka wielokrotnie słyszałam, że "bez Boga ani do proga". Wielokrotnie odchodziłam od Boga, ale zawsze z ważnymi wydarzeniami i decyzjami w życiu wiązały się powroty i pojednanie z Bogiem. To tak jakbym chciała zapewnić sobie Jego przychylność, opiekę. Wierzyłam (i wierzę), że dzięki praktykom religijnym i powrotowi do relacji z Bogiem zapewnię sobie pomyślność. Przyznam, że Bóg zawsze mi błogosławił, wymodliłam sobie wiele rzeczy. Wielokrotnie czułam autentyczną pomoc Najwyższego.
Niepokoi mnie jednak przekonanie, które mi towarzyszy - że bez Boga sobie nie poradzę, że jeśli nie poproszę Go o błogosławieństwo w jakiejś sprawie, nic z tego nie wyjdzie. Niewątpliwie wynika to z przekonania, które zaszczepiono mi w domu, jednak jestem już osobą dorosłą, wierzącą, staram się duchowo rozwijać, ale nie potrzebuję codziennego kontaktu z Bogiem, codziennej modlitwy, co wcale nie znaczy, że o Nim nie pamiętam i nie żyję zgodnie z wiarą. Wręcz przeciwnie. Niepokoi mnie drzemiące we mnie poczucie "nic bez Boga", które moim zdaniem jest bezzasadne, bo wydaje mi się, że wynika z lęku przed Bogiem, który ma moc pokrzyżowania moich planów; a nie z wiary. Nie wiem jak się tego wyzbyć.

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: Michał z Anglii (---.range86-148.btcentralplus.com)
Data:   2012-02-10 01:19

Nie wymiękaj. Dasz radę, sama. Byle wytrzymać. Do piekła. Potem będzie z górki. Popatrz, innym się udało, np. taka Wiślicka, czy jak jej tam, no ta noblistka od Stalina co to teraz umarła i wy jej tam podobno jakieś ołtarzyki stawiacie. Popatrz, ona bez Boga dała radę Nobla, to i ty potrafisz, a co gorsza jesteś? Zapewniam, że takie straszydła, pardon, wierszydła to każdy głupi potrafi, to i ty dasz sobie radę. No nie bądź głupia, na co ci jakiś Pan Bóg? Tylko głupki wierzą. Chyba nie jesteś głupkiem (głupką)?

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: xc (---.146.114.86.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2012-02-10 04:29

Wierzymy, Bóg jest Stwórcą, Kreatorem nas i wszystkiego wokół nas. Wiarę tę opieramy na podstawie tego, co zostało nam objawione w Piśmie Świętym, konkretnie w pierwszym rozdziale Księgi Rodzaju.
Bóg, w którego wierzymy to nie jest bóg nieobecny w świecie, daleki, ukryty. To jest Emanuel (Bóg z nami - Iz 7,14), który wcielił się w człowieka żył w świecie między ludźmi i który przyjdzie na ten świat, między nas ponownie. Wierzymy, że jest blisko nas (por. Dz 17,27)
Wierzmy też, że Duch Boży, Duch Święty "przenika wszystko" (1 Kor 2,10), że Bóg jest w świecie jak najbardziej obecny (Hiob 28,24).
Wierzymy też, że my, z naszej strony "w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy" (Dz 17,28 - dla mnie osobiście jedna z najpiękniejszych fraz biblijnych, każdorazowo, gdy wymawiam ją po grecku, przechodzi przeze mnie dreszcz).

To są podstawy naszej wiary objawione nam na kartach Pisma Świętego. Wiara, więc w to, że "nic bez Boga" jest jak najbardziej uzasadniona, ortodoksyjna i chrześcijańska.

Ale Bóg nie jest demiurgiem, egoistycznym władcą, który nie zostawia przestrzeni dla Jego stworzenia. To, że my z Nim a On z nami, nie wyklucza tego, że w hołdzie przed Jego Majestatem i obawie przed Jego gniewem mamy pozostać, wzorem pogan, w postawie leżącego plackiem i nieruchomego bałwochwalcy. Całe Pismo Święte, całe, calutkie to jest opis akcji. Ludzkiego działania, często wbrew Bogu, często błądzącego, często grzesznego ale działania. Działania, które ma nas doprowadzić do Niego.

Pytaniem chrześcijańskim jest: "jak iść?". Jeden idzie drogą dobrego uczynku. Drugi, medytując nad tym co wyczytał w Liście do Rzymian mówi, że uczynki i tak nie mają znaczenia, bowiem wiara w Boga wystarczy i w modlitwie swojej wzywa imię Boga, tak jak nakazywał św. Paweł (Rz 10,13). Trzeci ma jeszcze jakiś inny sposób.

Jezus Pan, Mistrz nad mistrzami, wskazuje nam drogę, prowadzącą Jego śladami, ku Bogu. My, zebrani w Kościele Pańskim, drogami tymi, lepiej lub gorzej, podążamy. W wędrówce tej chwytamy się środków, które Kościół nam oferuje jako pomocne, przede wszystkim sakramentów. Ale każdy z nas ma swoją drogę do przejścia i każdy z nas ma środki te wykorzystać na swój własny, indywidualny i niepowtarzalny sposób.

Życzę Pani powodzenia.

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: grzesiek33 (212.160.77.---)
Data:   2012-02-10 07:23

"jestem już osobą dorosłą, wierzącą, staram się duchowo rozwijać, ale nie potrzebuję codziennego kontaktu z Bogiem" - ale o co chodzi? Czy czasem nie traktujesz Boga jak jakaś kukiełkę? Z tego co mi wiadomo (a jak by było inaczej, to ta "zabawa" sensu w ogóle nie miałaby) to wiara polega na relacji miłości z Bogiem i to nie wymysł teologów, filozofów, tylko tak naprawdę można jeśli się chce. Masz kogoś, kogo w życiu naprawdę bardzo kochasz? I co? Też na co dzień nie potrzebujesz z nim kontaktu? Tylko wtedy gdy coś Ci trzeba, tak? A może potrzebujesz na co dzień kontaktu tylko dlatego że sądzisz, że bez tej osoby sobie nie poradzisz? (analogicznie jak do Boga). Pora chyba coś zmienić, no nie?

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: Jola (---.olsztyn.net.pl)
Data:   2012-02-10 09:02

Pan Jezus powiedział do św. Katarzyny ze Sieny: "Ja jestem Ten, który jest, ty jesteś ta, która nie jest". Rozważ te słowa, a wszystko zrozumiesz.

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: Franciszka (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2012-02-10 09:50

"wymodliłam sobie wiele rzeczy" - Tylko tak ci się wydaje. "Bóg jest Miłością" (1 J 4,16).
"Nie wiem jak się tego wyzbyć" - Skoro tak przeszkadza ci świadomość tego, że wszystko zależy od Boga, to wiedz, iż On pierwszy cię umiłował (jak wyżej).

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: B. (---.warszawa.mm.pl)
Data:   2012-02-10 10:31

"Niepokoi mnie drzemiące we mnie poczucie "nic bez Boga", które moim zdaniem jest bezzasadne, bo wydaje mi się, że wynika z lęku przed Bogiem" - Brakuje Ci uświadomienia sobie w pokorze swojej małości i bezsilności. :) Spróbuj zaczynać dzień od śpiewania: "Kiedy ranne wstają zorze". :) Wsłuchaj się w te słowa. Wielu jest ludzi, którzy "pomyślnie" żyją bez Boga i Jego Praw, bez Dekalogu, własnymi "siłami". Robią karierę zawodową, mają dom i samochody, wiele pieniędzy (lub zadłużeń). W pewnym wieku niektórzy wpadają w panikę - na rodzenie dzieci już czas przeminął, dzieci które kiedyś poczęli nie mają nawet grobów, a zgorszeń, których "dokonali" nie sposób ogarnąć i odwrócić. Za grzechem idą zawsze cierpienia, nasze i tych, których ośmieliliśmy do grzechów słowem i przykładem.
Piszesz, że możesz żyć według Bożych Praw, żyjąc bez Boga na co dzień? Nie radzę próbować, wielu już próbowało, nawet całe systemy polityczne próbowały i próbują (w Polsce pod koniec komunizmu były kartki, puste półki i ocet, w Chinach do dziś jest "racjonalna" polityka jednego dziecka i przymusowe aborcje, czyli mordowanie dzieci poczętych). Może też okazać się, że najnowsze badania "naukowe" podważają Dekalog i Bożą naukę (np. "nowoczesna" psychologia radzi rozładowywać napięcia poprzez masturbację, był nawet film o tym w tv). Jeżeli na pierwszym miejscu będzie zawsze Bóg i Jego Prawa, odrzucisz takie "badania naukowe" nawet w ciemno, a po krótkim czasie usłyszysz o innych badaniach, które tamte podważą, a nawet poddadzą druzgocącej ocenie.
Martwisz się bojaźnią Bożą. Ależ bojaźń Boża jest czymś prawidłowym: "Dlatego też otrzymując niewzruszone królestwo, trwajmy w łasce, a przez nią służmy Bogu ze czcią i bojaźnią!" (Hbr 12,28)
Ty marzysz o następnym etapie:
"W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości" (1 J 4,18).
Życzę Ci takiego wydoskonalania się w miłości, jednak nie gardź etapem bojaźni Bożej.
Spróbuj nieustannie dziękować Bogu. Np. za to, że masz ręce i nogi - nie każdy ma: http://www.youtube.com/watch?v=VfEQdhCLdig&feature=related
Możesz dziękować za pokój - nie wiem jak Twoi dziadkowie, ale w ich pokoleniu tysiące i miliony ginęły od kul, w komorach gazowych na "robotach". I teraz trwają wojny w różnych częściach świata. Pokój nie jest czymś "oczywistym". Możesz dziękować Bogu za rozwój technologiczny, dzięki któremu masz mechaniczną "służącą" w postaci pralki automatycznej. Babcie prały na tarze (wiesz co to jest? :) Wiele z nich przynosiło wodę i wynosiło nieczystości, a np. w Afryce wiele kobiet jeszcze teraz nosi błotnistą wodę na głowach, codziennie, przez wiele kilometrów. Równie dobrze mogłaś urodzić się w Afryce. :) Można dziękować za to co się ma i pomagać misjonarzom.
"Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi" (J 13,14).
Skoro wobec siebie mamy okazywać pokorę, to tym bardziej wobec Nieogarnionego Boga, Wszechmogącego, który aby otworzyć ludzkie serca (dobrowolnie) poszedł na krzyż(!). Zbliża się okres wielkanocny. Spróbuj znaleźć czas na uważne uczestniczenie w Drodze Krzyżowej i w Gorzkich Żalach.
"Ty nam błogosław, ratuj w potrzebie, i broń od zguby gdy zagraża cios".
Powodzenia w coraz głębszym odkrywaniu Bożej miłości i mądrości i roli modlitwy w rozbudzaniu w sobie miłości wzajemnej do Boga i Jego Praw. :)

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: Amarthe (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-02-10 11:57

Nikt mi takiego przekonania nie zaszczepił w domu, nikt mi o Bogu nie mówił. Mam jednak bardzo mocne przekonanie, że każdą sprawę należy powierzyć Bogu, bo On wie, co dla nas jest najlepsze. Mamy bezgranicznie zaufać Bogu, co czasami jest bardzo trudne w konfrontacji z naszymi przekonaniami, pomysłami, planami.

Może, więc jednak nie trzeba się tego przekonania wyzbywać? Ono wcale nie musi wynikać z lęku przed Bogiem, chociaż Tobie się tak wydaje. Dobrze, że niepokoi Cię przekonanie, że bez Boga nie dasz sobie rady, bo tak w istocie jest. Nic nie możemy bez Boga uczynić, z Nim możemy wszystko. Każda chwila naszego życia powinna być przepełniona Jego obecnością, bo On przecież zmartwychwstał i żyje pośród nas.

Czy nie zastanawiałaś się kiedyś, że jest jakiś paradoks, swego rodzaju sprzeczność, kiedy mówisz: jestem wierząca i rozwijam się duchowo, ale nie potrzebuję codziennej modlitwy, kontaktu z Bogiem, nie potrzebuję sakramentów, Eucharystii, największego daru i skarbu, jaki mamy tu na ziemi? Można tu zastosować proste porównanie: relacja z Bogiem - relacja z drugim człowiekiem. Jeżeli kogoś kochasz, ktoś jest dla Ciebie ważny, zazwyczaj zabiegasz o to, by jak najwięcej czasu z tym kimś spędzać, rozmawiać z nim. Czy w stosunku do przyjaciela możesz powiedzieć, że jest on Ci bliski, jest dla Ciebie ważny, ale nie odczuwasz potrzeby rozmowy z nim, spotkania? Owszem pamiętasz o nim codziennie, ale nie chcesz z nim zamienić słowa. Tak samo jest w relacji z Bogiem.

Pozdrawiam i życzę owocnej relacji z Bogiem każdego dnia.

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: Monika (---.dhcp-docsis.net.tomkow.pl)
Data:   2012-02-10 12:12

Codzienna modlitwa ma na celu okazanie miłości Panu Bogu. Nie wyobrażam sobie, abym bała się Pana Boga. Boję się natomiast grzechu, który może odwrócić mnie od miłości Pana Boga. Przyznam się, że Pan Bóg do 19 roku życia "pozwolił" mi chodzić swoimi drogami. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa po nawróceniu.
Często planuję różne sprawy i realizuję i widzę, że Pan Bóg delikatnie koryguje moje plany lub błogosławi im. Zauważyłam też, że często natchnienia i droga realizacji pochodzi właśnie od Niego. Także nauczanie Kościoła oświetla moją drogę i nie muszę "wysilać się" intelektualnie. To tak jakby podane na tacy i dzięki temu mogę zajmować się czymś innym. Ostatnio widzę też, że poza Kościołem jest jakaś pustka. To jest moje osobiste spostrzeżenie.

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: 38 na karku (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-02-10 12:13

Zazdroszczę Ci tego, że tak Cię wychowano. Bo sama musiałam dojść do tego. Bolało. Człowiek z upływem czasu coraz trudniej się uczy.
Wydaje mi się, że traktujesz Boga trochę zabobonnie, jak słonika na szczęście. Nie o to chodzi. Bóg nas stworzył, dzięki Niemu żyjemy, poruszamy się jesteśmy. Dzięki Niemu można przeżyć najtrudniejsze momenty życia (np. śmierć najbliższych, pokonanie jakiegoś ogromnego lęku itp.). Dzięki Niemu możemy tworzyć. Ostatnio dużo piszę. Ale bez poproszenia o Bożą pomoc niczego napisać nie mogę. Św. Ojciec Pio mówi: "Nie rozpoczynaj żadnego dzieła bez poproszenia wcześniej o Bożą pomoc. Tak czyniąc otrzymasz łaskę świętej wytrwałości". Nie daj się zwyciężyć szatanowi, bo delikatnie próbuje Cię zwieść z dobrej drogi. Jak się odchodzi od Boga, wpada się w jego ręce. Raczej staraj się kochać Boga bezinteresownie. Módl się o taką miłość. Miłość jest wymianą darów i towarzyszeniem Ukochanemu. Szczęść Boże. :)

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: magda (---.play-internet.pl)
Data:   2012-02-10 12:14

Pan Bóg dba o każdego i robi wszystko by każdemu się dobrze wiodło w tym życiu bez względu na to, czy ten ktoś kocha Go i ma świadomość, że od Niego zależy, czy też nie. Kwestia tylko, że takie życie bez Boga, to jedna wielka pustka, której niczym nie można zasypać, zagłuszyć i ciągle boli, bo człowiek to jak studnia bez bez dna i tylko Ktoś, kto nie ma końca ani początku może to wypełnić, jeśli tak można powiedzieć, obrazowo. To ułuda, że dasz radę bez Boga. Nie dasz rady głową ruszyć, nie dasz rady mówić, myśleć, nie wspominając już wiele innych czynności z wyższej półki, gdyby nie Bóg. To On ciągle utrzymuje nas przy życiu. Bez względu na to, czy ktoś w Niego i Jemu wierzy, czy też tego Pana Boga ma daleko gdzieś. Gdyby nie On, nie moglibyśmy niczego. Jak sobie to człowiek uświadomi, jak go olśni i zobaczy kim tak naprawdę jest wobec swego Stwórcy, który chce byśmy do Niego mówili "Ojcze", czyli chce być z nami w najbardziej osobistej, intymnej relacji, to dopiero zaczyna się przygoda życia. Naprawdę nie robimy żadnej łaski Bogu, że z Nim rozmawiamy, że chcemy z Nim żyć. Nawet to, że pragniesz z Nim pogadać, to też pragnienie, którego źródłem jest On sam. To najpierw Bóg do nas wychodzi, to On chce z nami być, w naszym życiu, chce nam pomagać, choć z tego nie ma absolutnie żadnych profitów, a wręcz przeciwnie ciągle jest wyszydzany i odrzucany. Ale taka jest miłość Boża - wierna bez względu, czy odwzajemniona, czy też nie.

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: Margola (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2012-02-10 12:40

Postawiłaś trafną diagnozę ale w tym tylko, że boisz się Boga i Jego woli wobec ciebie i twojego życia. Co wynika z twojego fałszywego obrazu Boga, Boga który ci w czymś zagraża.

Prawidłowo rozumiane "nic bez Boga", to po prostu pokora, przyjęcie do wiadomości faktu, że to kim jesteśmy (że w ogóle istniejemy), gdzie żyjemy i co posiadamy (zdolności, talenty) zawdzięczamy tylko Bogu. Sama sobie nie
zawdzięczasz NIC, pomijając grzech oczywiście. Pokora wyraża się w dziękczynieniu Bogu za wszystkie dary i łaski oraz powierzeniu Mu wszystkich spraw. Warto ponownie zacytować na tym forum słowa św. Ignacego z Loyoli: "Ufaj Bogu tak, jakby całe powodzenie spraw zależało wyłącznie od Niego; tak jednak dokładaj wszelkich starań, jakbyś ty sam miał wszystko zdziałać, a Bóg nic zgoła". Pokora to trudna cnota, trzeba się jej uczyć przez całe życie.

Przyjrzyj się też swojej relacji z Bogiem. Z twojego postu wynika, że jesteś z Nim od czasu do czasu, głównie dla pomyślności, a tak w ogóle nie potrzebujesz za bardzo z Nim kontaktu. Czy chciałabyś mieć takiego znajomego/przyjaciela jakim jesteś dla Boga? Przyjaciela, który spotyka się z Tobą od czasu do czasu, tylko wtedy kiedy on tego potrzebuje i tylko po to, żeby od ciebie coś wyciągnąć. Bo ja nie.
Tymczasem Bóg nie jest "bogiem od pomyślności" (dawaniu prezentów, uwalnianiu od wszystkich cierpień, uzdrawianiu ze wszystkich chorób - to dopiero w Nowym Życiu), On chce dać ci ZYCIE, ŻYCIE PEŁNE tutaj na ziemi.

Co zrobić? Polecam albo jakieś dobre seminarium Odnowy w Duchu Świętym, albo rekolekcje ignacjańskie, albo kurs Filip, albo jakieś rekolekcje, które pozwolą Ci uzdrowić twój pokręcony obraz Boga, bez tego o wiele trudniej będzie ci zaufać.

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: Nell (---.ip.netia.com.pl)
Data:   2012-02-10 12:54

Wydaje mi się, że trzeba tu rozróżnić dwie sprawy:
1. kwestię tego, czy człowiek, w tym Ty, może sobie poradzić bez Boga,
2. kwestię Twojej niewłaściwej relacji do Boga (masz rację, z tego co piszesz, więcej w Tobie lęku, niż wiary).

Co do pierwszej sprawy - prawda jest taka, że żaden człowiek nie radzi sobie bez Boga. Bóg podtrzymuje życie każdego człowieka, bez względu na to, czy ten człowiek jest wierzący, czy niewierzący. Od Boga pochodzi wszelkie dobro, które otrzymujemy w życiu. Wszystko co robimy, robimy dlatego, że On nam pozwala i na tyle na ile nam pozwala. Zależymy od Niego, czy nam się to podoba, czy nie. Każdy z nas. Ty też.
Jednak - i tu przechodzę do drugiej kwestii - nie jest łatwo tę zależność akceptować. Właściwie człowiek staje się zdolny ją przyjmować i się nią cieszyć, gdy odkrywa, że Bóg go kocha bezwarunkowo, absolutnie, czule i z szacunkiem. Jak długo tego nie widzimy, boimy się Boga i w taki czy inny sposób próbujemy się uniezależnić. Jeżeli widzisz, że takie czy inne Twoje postawy wobec Boga pochodzą z lęku, a nie z wiary, nie walcz z samymi postawami, tylko zajmij się swoją relacją z Bogiem, poznawaniem kim On naprawdę jest i kim Ty dla Niego jesteś. W tej chwili wygląda na to, że masz fałszywy Jego obraz, nie jest dla Ciebie kimś bliskim, ukochanym Ojcem czy Przyjacielem. Wiara w Boga to głębokie zaufanie Mu, a nie zapewnianie sobie Jego przychylności przez jakieś praktyki, czy pobożność. Wzrastanie w miłości i zaufaniu do Niego to prawdziwy "rozwój duchowy". Nie zajmuj się więc tak bardzo swoim przekonaniem, że bez Boga nic nie możesz i nie próbuj się od tego uwolnić, bo to droga donikąd. Zamiast tego otwieraj się na relację z Bogiem, żeby mógł działać w Twoim sercu i pokazać Ci jak bardzo Cię kocha. To "otwieranie się" polega na szczerej modlitwie, kiedy staramy się rozmawiać z Nim o wszystkim tak jak z przyjacielem, na czytaniu Słowa Bożego, częstym przyjmowaniu Komunii świętej i przystępowaniu do spowiedzi, dołączeniu do wspólnoty. Może to brzmi banalnie, ale właśnie tymi drogami Bóg może przychodzić do Twojego serca, żeby uzdrawiać i zmienić Twoje spojrzenie na Niego, na samą siebie, na Twoje życie.

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: iii (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2012-02-10 14:14

Zdaje mi się, że wiem, co chcesz powiedzieć. Nie znam odpowiedzi, mogę tylko powiedzieć o sobie.
Też panicznie bałam się braku owego błogosławieństwa, swoistego "przyklepania" sprawy ręką Boga.
W pewnym momencie życia odeszłam od Niego. Mniej o przyczynę. Było to złe. Ale po fakcie wyciągnęłam wiele dobrego. Zapytałam siebie: i co się stało, że odeszłam? Nic. No właśnie nic, żadnych piorunów, siarki, piekła, dramatów, nic.
I to mnie uspokoiło. Stało się punktem wyjścia z lęku do dojrzalej wiary, wynikającej z tego, że chcę zaprosić Boga, a nie "muszę", bo... Powodzenia.

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: Karolina (---.biznes.mm.pl)
Data:   2012-02-10 15:02

Osobiście nie poradziłabym sobie bez Boga. Nie wytrzymam ani dnia bez modlitwy, bez czytania słowa Bożego. Ciągle Go odkrywam, uczę się i błądzę. Ale jestem przy Nim, bo Go kocham. Nie ze strachu.
I, szczerze mówiąc wątpię, abyś dała radę żyć bez Boga. O co się martwisz? Na Twoim miejscu modliłabym się, aby mnie nic ani nikt od Boga nie odsunęło. Wcale mi Jego obecność nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie, motywuje do przeżycia kolejnego dnia.
Wiem, że wierzysz, wiem że kochasz Boga. Ale czy jest Twoim Przyjacielem? Czy pragniesz poświęcać mu swój czas, czy nie szkoda Ci sił na tę trudną relację? Może od tego trzeba zacząć. Bo wygląda to tak, jakby Bóg miał lada moment odejść i nie wrócić do Ciebie już nigdy. Nie wiń nikogo z domowników za to, czego Cię nauczyli. To piękna nauka, która Boga stawia na właściwym, pierwszym miejscu. I również potwierdzam słuszność stwierdzenia, że "nic bez Boga". To nie świadczy o lęku, to świadczy o zaufaniu, bezgranicznym oddaniu i silnej, trwałej relacji. A tego trzeba się oczywiście też nauczyć. Nie martw się, Bóg ma wiele innych argumentów, dlaczego chciałby, abyś przy Nim była. I to nie chodzi o krzyżowanie Twoich planów. Mściwy Bóg? NIE. Miłosierny. Pomagający swoim dzieciom, unoszący ich, gdy zabraknie sił. Bóg nie chce krzyżować żadnego z Twoich planów. Masz wolną wolę. Co z tego, że "tu" będzie dobrze, skoro "tam" może być gorzej?

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: mbb (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-02-10 16:02

"Jeżeli Pan domu nie zbuduje,
na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą.
Jeżeli Pan miasta nie ustrzeże,
strażnik czuwa daremnie.
Daremnym jest dla was
wstawać przed świtem,
wysiadywać do późna -
dla was, którzy jecie chleb zapracowany ciężko;
tyle daje On i we śnie tym, których miłuje" (Ps 127, 1-2).

Postawa: "Nic bez Boga" jest głęboko zakorzeniona w Biblii.
Być może Pani niepokój jest jakąś chęcią wyrwania się spod skrzydeł Boga, "wolności", ale bez Niego.

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: beata (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-02-10 16:29

Obraz Boga, jaki nosisz w sobie jest karykaturalny. Rzeczywiście, bez takiego boga poradzisz sobie lepiej. Znajdź prawdziwego Boga, wtedy z radością wykrzykniesz, że bez Niego nie dasz rady. I nie będzie to powodem do niepokoju, ale ogromnego pokoju, radości. I śmieszne wyda Ci się to, co teraz napisałaś. Powodzenia w szukaniu.
Ps. to się odkrywa całe życie. Wciąż na nowo.

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: Dziadek_Muminka (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2012-02-10 16:36

Jak to ludzie potrafią sobie życie utrudniać. Z powyższego posta wynika, że masło jest maślane. Albo inaczej - "chciałabym lecz się boję".
Napisałaś: "jednak jestem już osobą dorosłą, wierzącą, staram się duchowo rozwijać, ale nie potrzebuję codziennego kontaktu z Bogiem, codziennej modlitwy, co wcale nie znaczy, że o Nim nie pamiętam i nie żyję zgodnie z wiarą.", a także "Przyznam, że Bóg zawsze mi błogosławił, wymodliłam sobie wiele rzeczy. Wielokrotnie czułam autentyczną pomoc Najwyższego." - Załamka. :( Proszę nieco pomyśleć nad Mt 6, 24-34. Można (a nawet trzeba) przeczytać:
http://www.teologia.pl/m_k/zag01d.htm
Pozdrawiam. :)

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: blanka (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2012-02-10 18:07

No i moim zdaniem słusznie Cię ono niepokoi, bo to moim zdaniem, wcale nie potrzeba obecności Boga Tobą kieruje, tylko strach przed tym, że pójdzie coś nie po Twojej myśli. Gdybyś naprawdę wierzyła, ufałabyś jak inni ślepo w to, że nawet jak pójdzie nie po Twojej myśli, będzie to lepiej dla Ciebie.

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: magda (---.play-internet.pl)
Data:   2012-02-10 18:27

Faktycznie, chyba traktujesz Boga jak jakiś talizman do tego, by go użyć wtedy gdy tego potrzebujesz, żeby tylko Ci coś fajnego wyczarował i boisz się, że nic nie wyjdzie, jeśli go nie użyjesz. Tylko, że taki talizman spełnia życzenia tylko w snach i bajkach, a Bóg bez względu na okoliczności. Dobrze inni wyżej napisali - masz skrzywiony obraz Boga. Nie ma takiego Boga o jakim piszesz. Czy chciałabyś być tak postrzegana i traktowana w przyjaźni, w jakiejś relacji, jak Ty traktujesz Boga? Tylko proszę, nie odbieraj moich słów jako atak, ale jako próbę zwrócenia Twojej uwagi na coś, w moim przekonaniu, ważnego, może nawet najważniejszego.

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: A. (---.aztw.cable.virginmedia.co)
Data:   2012-02-10 19:32

Cześć, jeśli swojego ukochanego traktujesz tak jak w tym momencie Ojca w Niebie, to raczej nie umówiłbym się z Tobą. :)

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: A.M. (---.204.4.200.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2012-02-10 22:28

Zły mąci ci w głowie. Żeby przestał, pomódl się na różańcu. :) Może "banalne" to, ale skuteczne. :) A bez Boga - nie ma co się oszukiwać - nikt nie da rady. A wierzący to już w ogóle ma przechlapane. :) Ważne, by uświadomić sobie, że Bóg jest PRZYJACIELEM - prawdziwym i lojalnym, bo wysłuchuje modlitw, ale tylko takich, które ci przyniosą dobro. Bóg wie czego ci potrzeba.

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: Aiks (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-02-12 11:33

1. Tak naprawdę, to w życiu tylko na Boga możesz liczyć w 100% i tylko Jemu możesz zawsze zaufać. Człowiek doświadcza tego na własnej skórze szczególnie w chwilach trudnych, a tych nie brak w życiu każdego z nas. Gdy było ciężko, gdy nawet ludzie, na których się liczyło zawiedli, zawsze był KTOŚ, kto nie zawiódł, szedł i był z tobą. Tylko Jemu można było zaufać, przed Nim się wypłakać. Jakże z Nim nie iść w chwilach radości?
2. "Kto przestaje się modlić, szybko traci wiarę" - słowa ks. M. Piotrowskiego TCh. I jeszcze to:
"Bycie człowiekiem głębokiej wiary, który staje się świętym, jest możliwe dzięki modlitwie. Kto się przestaje modlić, szybko utraci wiarę. Święta Faustyna pisze w swoim Dzienniczku, że dusza zbroi się przez modlitwę do walki wszelakiej. W jakimkolwiek dusza jest stanie, powinna się modlić. Musi się modlić dusza czysta i piękna, bo inaczej utraciłaby swoją piękność; modlić się musi dusza dążąca do czystości, bo inaczej nie doszłaby do niej; modlić się musi dusza co dopiero nawrócona, bo inaczej upadłaby z powrotem; modlić się musi dusza grzeszna, pogrążona w grzechach, aby mogła powstać. I nie ma duszy, która nie byłaby obowiązana do modlitwy, bo wszelka łaska spływa przez modlitwę (Dz. 146)."

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: winzent (---.pools.arcor-ip.net)
Data:   2012-02-13 12:45

boję się tego, że PAN Bóg zdejmie ze mnie swą rękę i przestanie chronić mnie przed atakami szatana. wkoło ludzie żyją tak, jakby Boga nie było i nie widzę by działo im się źle. moje życie zostało uratowane przez Pana Boga, ale pomyślałem, że zawdzięczam je przypadkowi i niepoważnie zacząłem traktować Boga. szatan tak mnie zmaltretował (uzależnienia, nieśmiałość, odnowienie kompleksów, głupota itp), że zmuszony byłem wrócić do Boga, bo chcę żyć.

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: K-a (---.gorzow.mm.pl)
Data:   2012-02-13 12:45

Tak naprawdę w 100% zrozumiała mnie "iii". Nie mam roszczeniowego stosunku do Boga, nie uciekam się do Niego tylko w potrzebie. Moja wiara jest coraz bardziej dojrzała, ale ciągle jeszcze jest lęk, którego chciałabym się wyzbyć. Chciałabym żyć na zasadzie wolnego wyboru, bez lęku, że jak coś nie będzie "przyklepane Bożą ręką", to nie wyjdzie. Dziękuję Wam za liczne porady.

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: Michał z Anglii (---.range86-148.btcentralplus.com)
Data:   2012-02-13 13:01

Tylko kobiety potrafią formułować myśli w sposób zrozumiały wyłącznie dla nich. Ponieważ Twojej nie rozumiem, więc uważam, że powinnaś sama sobie odpowiedzieć na swoje pytania. To czego się boisz jest prawdą i senem życia chrześcijańskiego. Nie ma znaczenia z jakiego powodu przychodzisz do Boga, ważne, że to się dzieje. Bogu należy oddać WSZYSTKO, a nie tylko to co najszlachetniejsze. Przyznam, że nie doszedłem jeszcze do Twojej miary wiary dojrzałej.
P.S.
A od Boga, możesz zawsze odejść. On nie trzyma Cię kurczowo przy sobie swoimi błogosławieństwami. Słońce jednako świeci dla złych i dobrych. Bóg jest z definicji dobry dla wszystkich nie tylko dla wybranych. Nie trzeba nic robić, by zasłużyć na Jego dobroć.

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: iii (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2012-02-13 18:12

nie chciej rozwiązać wszystkiego teraz i natychmiast, dorastanie do różnych rzeczy to proces, który z samego swego założenia trwa w czasie, pozwól aby nowa rzeczywistość "stawała się" w Tobie każdego dnia, aż kiedyś dojdziesz do tej pełni. uznając, że ciągle jesteś w drodze do celu, nie będziesz czuła takiej frustracji, że to ciągle nie ten stan ducha, który byś chciała.

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: B. (---.warszawa.mm.pl)
Data:   2012-02-14 03:40

"W pewnym momencie życia odeszłam od Niego. Mniej o przyczynę. Było to złe. Ale po fakcie wyciągnęłam wiele dobrego. Zapytałam siebie: I CO SIĘ STAŁO, ŻE ODESZŁAM? NIC.No właśnie nic, żadnych piorunów, siarki, piekła, dramatów, nic." - Potrzebny jest pogłębiony rachunek sumienia prawdopodobnie. Prawdziwe odejście od Boga to także odejście od Jego Praw, a więc grzechy. Prawdopodobnie nie było to "odejście" od Boga, który cały czas w głębi Twojej duszy był Bogiem Najwyższym i Najwyższym Prawodawcą, skoro "nie stało się nic". Prawdziwe "odejście" musiałoby spowodować zło (grzech). Nie było zła, a więc nie mogło być odejścia, takiego ateistycznego, połączonego ze "swoim" rozumieniem dobra i zła. Np. "najważniejsze że się kocha, to można [np. cudzołożyć]". Z każdego takiego ustanowienia "swoich" praw, odmiennych od Praw Dekalogu, zło wynika nieuchronnie, a ze zła wynika cierpienie. Przykładowe "najważniejsze, że się kocha, to można [cudzołożyć]" po rozłożeniu na czynniki pierwsze ujawnia zło i ból dla tego i następnych pokoleń. Podobnie jest z innymi grzechami.

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: iii (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2012-02-14 09:54

Nie mam ochoty na forum pisać o szczegółach, bo i to nie było też tematem wątku. Było to odejście, a pisząc, że nic się nie stało, nie mam na myśli, że zło to nic takiego, tylko to, że postępując zgodnie z własną wolą Bóg nam na to pozwala i nie reaguje gwałtownie karząc i zmuszając do czegokolwiek.

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: g (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2012-02-14 10:33

Do B.
Świadectwo "iii" zrozumiałam dokładnie na odwrót. Że właśnie był grzech, ona o tym wie. Więc nie potrzebuje "pogłębionego rachunku sumienia", jak sugerujesz, bo po nim ustawiła sprawy dobrze. Był grzech i świat się nie zawalił ("nie było siarki, piorunów"). Tak właśnie jest. Nie ma po grzechu natychmiastowej kary, więc nie ma bezpośredniego przymusu Boga. A to znaczy: że jesteśmy w tym życiu wolni do podejmowania decyzji. Gdyby po każdym grzechu było jakieś ziemskie nieszczęście, to nie bylibyśmy wolni, bo każdy krok byłby przesycony strachem przed karą Bożą. A wtedy nie ma mowy o miłości, bo tam gdzie jest strach - nie ma miłości. Bóg "pozwala" nam grzeszyć. Możemy nawet całe życie żyć w grzechu i po ludzku biorąc być szczęśliwi. Nikt mnie nie zmusza do wyboru Boga (a "siarka i pioruny" by mnie zmuszały). Bóg mi daje prawdziwą wolność, bo miłość zawsze daje wolność. I dopiero w tej wolności mogę wzrastać. O tej wolności, której brakuje założycielce wątku, moim zdaniem pisała (świadczyła) "iii". Twój komentarz "B." odebrał wartość temu świadectwu. A "iii" nie potrzebuje naszych ocen, bo ma w głowie poukładane.

 Re: Niepokoi mnie przekonanie, że bez Boga nie dam rady.
Autor: gjxfj (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-05-27 17:57

Po pierwsze to nie Bóg krzyżuje nasze plany tylko szatan. Bóg owszem może wpływać na pewne wydarzenia ponieważ jest Wszechmocny, ale cokolwiek robi, robi to dla naszego dobra. Jesteśmy istotami wolnymi, nikt nas do niczego nie zmusza, ale jak wiadomo pierwsi ludzie mieli stały i żywy kontakt z Bogiem. Dopiero grzech to zmienił. Prawdziwy chrześcijanin pragnie mieć stały i żywy kontakt z Bogiem. Co z nas za chrześcijanie, jeśli odzywamy się do Boga tylko wtedy, gdy czegoś potrzebujemy, lub prosimy o błogosławieństwo? Czy jeśli odzywamy się do przyjaciela tylko wtedy, gdy jest nam potrzebny, czy rzeczywiście traktujemy go jak przyjaciela, czy jak naiwniaka, którego możemy wykorzystać? I zasadnicza sprawa - żyć zgodnie z wiarą w Jezusa Chrystusa, to traktować Go jako Zbawiciela i Odkupiciela, najbliższą i najdroższą nam istotę. A do tego potrzebny jest stały kontakt z naszym Stwórcą.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: