Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data: 2012-03-09 05:05
Każde obce miasto po jakimś czasie staje się znajome, przynajmniej w pewnym stopniu. Wiem, bo przerabiałam ten scenariusz kilka razy. A zmiany w moim życiu były bardziej drastyczne niż te Twoje. Jeśli miasto jest duże, nie da się poznać każdego kąta. Zresztą, nie wszystko jest warte poznania. Zobaczysz, że utarte szlaki dość szybko staną się swojskie. A dopóki jeszcze nie wszystko Ci spowszedniało, ucz się doceniać, że masz okazję zobaczyć coś nowego. :)
Myślę, że to co najbardziej Ci doskwiera, to brak towarzystwa. A w tym temacie trzeba się wykazać inicjatywą. Po pierwsze, gdzie są znajomi męża? Piszesz, że przeprowadziłaś się do jego miejsca zamieszkania, powinien więc mieć jakichś. Czy poznał Cię z nimi? Przedstawił? Jeśli nie, podsuń mu ten pomysł. Zaproście ich do siebie. Może w ten sposób poznasz kogoś, z kim mogłabyś od czasu do czasu się spotkać, kiedy mąż jest w pracy. Po drugie, skoro nie pracujesz, spróbuj zaangażować się w jakąś działalność. Może wolontariat? Klub odpowiadający Twoim zainteresowaniom? Po trzecie, rozejrzycie się razem za jakąś wspólnotą. Jeśli brak takich w Waszej parafii, poszukajcie dalej. Duże miasto daje większą możliwość wyboru.
I pamiętaj, że miejsce żony jest przy mężu. To jest teraz Twoja rodzina numer jeden. Nie ci, których zostawiłaś w miasteczku, z którego pochodzisz. Ślubowałaś mężowi miłość. Zamiast poddawać się pokusom powrotu do mamy, zacznij się zastanawiać, jak tę miłość doskonalić. Masz sporo wolnego czasu, z którym chyba nie wiesz co zrobić, pomysłów więc powinnaś mieć mieć wiele. :)
Tęsknota za tym, co było dobre, z czym się zżyło, jest normalna. Trzeba ją zaakceptować, ale własne myślenie i działanie ukierunkowywać na codzienność, w której się żyje.
|
|