Autor: Harry (---.dynamic.chello.pl)
Data: 2018-03-09 15:51
Nie wiem czy to komuś pomoże, ale też miałem poważne kłopoty z myślami bluźnierczymi na tle nerwicowym. Wydawało mi się, że ich chce, że je prowokuje. Czytałem wiele na ten temat, ale nie pomagało mi to, bo myślałem, że u mnie jest inaczej, że ja na prawdę chcę tych myśli. Jak je ignorowałem, to później winiłem się za to, że pozwalam im "przepływać".
Spowiednicy mi tłumaczyli, zakazywali się z tego spowiadać, ale nic mi to nie dawało. Myślałem, że po prostu nie rozumieją, że ja jestem winny tych myśli. Nawet myślałem, że jestem może dręczony przez diabła, albo jestem strasznie zły i nienawidzę Boga tylko sam przed sobą udaję, że jest inaczej, a tak ta nienawiść wychodzi bokiem.
No i mi to przeszło jak uwierzyłem, że to tylko uczucia, że po prostu jako odczuwam gniew lub lęk czy inne tego typu nieprzyjemne uczucie, to po prostu takie myśli przepływają przez mój umysł, tak samo jak natrętne zmartwienia. To po prostu taki mechanizm niezależny od woli. Nie można go kontrolować za bardzo, to tak jak z martwieniem się albo lękiem. Można próbować ignorować zmartwienia albo lęki, ale nie można sobie zakazać, że nie będę miał myśli typu "co będzie jak stracę pracę", itp. One po prostu przychodzą i potrafią być bardzo natrętne, ale przecież trudno sobie wyobrazić żeby ktoś je chciał. Czasami nawet mnie to śmieszyło, bo jak reagować jak przy wbijaniu gwoździa walniesz się młotkiem, a do głowy uderzają ci bluźniercze myśli. To śmieszne, ale pozwala zobaczyć prawdziwy mechanizm.
Najważniejsze jest przyjęcie do wiadomości, że te myśli to tylko UCZUCIA, że nie ponosi się za nie winy, że nic one nie znaczą, nie niosą żadnej prawdziwej treści, kompletnie nic. Im więcej się człowiek nimi martwi, tym częstsze się stają. Można samemu sobie powiedzieć: przez rok nic a nic nie będę robił z tych myśli, żeby sprawdzić czy odejdą wtedy. Jeśli znów zacznę się nimi przejmować to znów resetuje sobie rok by sprawdzić.
|
|