logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Iwona (---.40.28.194-rev.hti.pl)
Data:   2013-06-02 15:22

Chciałabym poprosić o pomoc w rozwianiu wątpliwości, które dopiero dziś pojawiły się w moich myślach. Najpierw chciałabym jednak krótko nakreślić mój przypadek. Mieszkam z chłopakiem, którego mocno kocham, od 4 lat, zbliżyliśmy się w tym czasie do siebie nie tylko duchowo (jesteśmy dla siebie najlepszymi przyjaciółmi), ale również fizycznie. Ponieważ przez całe życie zawsze byłam blisko Boga i Kościoła, ciężko mi pogodzić moją dotychczasową sytuację z życiem duchowym. Naprawdę pragnę zmiany. Kilka miesięcy temu podjęliśmy wspólną decyzję o życiu w czystości - od blisko miesiąca udaje nam się spełnić nasze założenie i wierzę w to, że damy radę w tym wytrwać jak najdłużej. Po naprawdę długim czasie odważyłam się na podejście do spowiedzi św. - ksiądz po wysłuchaniu moich grzechów i postanowienia poprawy udzielił mi nauki, pokuty i rozgrzeszenia, które naprawdę mnie uspokoiło i dało ogromne wsparcie w wytrwaniu w postanowieniu.
Jednakże dziś uzmysłowiłam sobie fakt, że przejęta samym aktem spowiedzi nie skonkretyzowałam spowiednikowi mojej sytuacji, tzn. nie ujęłam podczas spowiedzi faktu, że mieszkam razem z chłopakiem (nie chciałam tego w żaden sposób zataić, tylko naprawdę w tamtym momencie nie myślałam nad tym, że jest to istotne, a kapłan tym bardziej o to nie zapytał). Czy w związku z tym spowiedź św. jest nieważna? Kilka lat temu byłam u spowiedzi u ojca dominikanina, który rozgrzeszenia mi nie udzielił, argumentując swoją decyzję tym, że nie widzi szans na moja poprawę, bo dzielę mieszkanie z chłopakiem, co bardzo mnie zabolało i doprowadziło do stanu przeddepresyjnego. Może dla niektórych osób moje pytanie wydać się nadgorliwe i pozbawione sensu, ale podzielam zdanie, że nie ma głupich pytań, jedynie mogą być głupie odpowiedzi. Tym bardziej, że naprawdę jest to dla mnie obecnie bardzo istotne...

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Maggy (---.play-internet.pl)
Data:   2013-06-02 15:36

Nie umiem odnieść się do merituum. Ale chcę Ci powiedzieć że ta wątpliwość absolutnie nie jest głupia, bezsensowana i nic z tych rzeczy. Dobrze, że tu napisałaś i zapewne inni nie zawiodą i Ci coś podpowiedzą. Radziłabym tylko Ci się udać z tym niepokojem w sumieniu do konfesjonału. Tam spowiednik Ci powie co i jak.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Calina (---.lightspeed.cicril.sbcglobal.net)
Data:   2013-06-02 16:31

Sumienie masz jeszcze pomocne :) Gdy kiedyś nie otrzymałaś rozgrzeszenia w Sakramencie pojednania to jest bardzo ważne i trzeba o tym powiedzieć przy kolejnej spowiedzi. Nie martw się jesteś na dobrej drodze. A że cierpisz, to "normalne", bo skutki grzechu nie przechodzą nigdy bezboleśnie. Są formą oczyszczenia. Zachęcam do szczerego przygotowania się i odbycia spowiedzi generalnej. Życzę ci wytrwania w postanowieniach życia w czystości i posłuchania z zaufaniem rad spowiadającego kapłana. Wtedy nie posłuchałaś i czy znalazłaś pokój serca? - Nie. Pan Bóg daje kolejną szansę.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Asia (---.7-1.cable.virginmedia.com)
Data:   2013-06-02 18:23

Mieszkając z chłopakiem, a nie współżyjąc z nim nie otrzymałam rozgrzeszenia. Co było argumentowane tym, że nie zrezygnowałam z okazji do popełnienia grzechu i dalej istniały pewne okoliczności sprzyjające grzechowi. Nie martw się. Pan Bóg dalej Cię kocha :-) Jednakowoż należałoby zrezygnować z przedślubnego mieszkania razem. Pozdrawiam i mam nadzieję, że choć trochę pomogłam. 3maj się ciepło.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: krzywa kryśka (---.ip.netia.com.pl)
Data:   2013-06-02 20:17

"Kilka lat temu byłam u spowiedzi u ojca dominikanina, który rozgrzeszenia mi nie udzielił, argumentując swoją decyzję tym, że nie widzi szans na moja poprawę, bo dzielę mieszkanie z chłopakiem, co bardzo mnie zabolało i doprowadziło do stanu przeddepresyjnego".

Wielka szkoda, że nie do nawrócenia.
Nie wiem, czy teraz uzyskałabyś rozgrzeszenie, skoro wspólne mieszkanie trwa już kilka lat (czemu nie wzięliście ślubu?), a czystość dopiero miesiąc. Jeszcze raz udaj się do konfesjonału sprawę wyjaśnić.
Czemu ludzie sobie tak życie komplikują.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Michał (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-06-02 20:31

Tak, ta spowiedź jest "nieważna". Mieszkanie w konkubinacie jest grzechem zgorszenia, choćbyście się (co chwalebne) starali nie współżyć. Stwarzacie sobie bowiem tzw. bliskie zagrożenie grzechem, tak jak alkoholik, który postawiłby sobie butelkę z wódką, odkręcił ją i powtarzał, wdychając jej zapach: Nie wypiję, nie wypiję, wytrzymam, dam radę". Pytanie, jak długo wytrzyma? Maggy, jeśli chcesz nowego początku duchowego, to skończ z konkubinatem....

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Iwona (---.40.28.194-rev.hti.pl)
Data:   2013-06-02 20:56

Jednakże nadal nie rozumiem różnicy w przypadku popełnienia grzechu nieczystości pomiędzy kochająca się parą, która mieszka razem, a tą, która mieszka osobno. Z własnego doświadczenia, wiem, że zanim zamieszkaliśmy razem wcale nie było łatwiej o utrzymanie czystości. Teraz naprawdę wierzę w poprawę, wiem, że nam się to uda, bo wiem, że chcę być blisko Boga i nie mogłabym nadwyrężyć ofiarowanego mi przez księdza-spowiednika zaufania. Czy samo mieszkanie razem jest już grzechem?

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Piotr (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-06-02 21:19

"Czy samo mieszkanie razem jest już grzechem?"

Nie.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Maggy (---.play-internet.pl)
Data:   2013-06-02 21:24

Hm, MICHALE ;) Póki co nie zdarzyło mi się żyć w konkubinacie i daj Boże żeby tak do końca mego życia było ;) No, chyba że ta rada skończenia z tym całym konkubinatem była skierowana do Iwony jeno Ci się tylko imiona pomieszały, a to ok.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Minia (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-06-02 22:26

Piotr, samo mieszkanie może nie jest grzechem, ale jest to już powód zgorszenia dla innych. Chłopak z dziewczyną mogą mieszkać razem przed ślubem i żyć w czystości i luz. Ale np. koleżanka tej dziewczyny pomyśli, że skoro Zosia mieszka z Jankiem to ja też mogę mieszkać z moim chłopakiem i ci już mogą nie być tak wytrwali w postanowieniu życia w czystości. Bo jak widzisz parę mieszkającą przed ślubem razem to masz prawo też sądzić, że żyją normalnie jak mąż z żoną...
Więc tu jest chyba bardziej kwestia zgorszenia i dodawania "odwagi" innym.

Iwonko ODWAGI :)

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Marta (---.197.180.0.threembb.co.uk)
Data:   2013-06-03 00:01

Iwona, kiedy ślub? Bo odwracasz kota ogonem. Postanowienie czystości bez konkretnej daty małżeństwa w Waszym przypadku to pic na wodę. Wytrzymajcie tak z pół roku i wtedy inaczej pogadamy a i spowiednik inaczej do sprawy podejdzie.
Czy spowiedź była nieważna - tak nie myślę i w celu rozeznania co i jak udaj się znowu do konfesjonału, najlepiej do tego samego księdza.
Maggy, tak się zastanowiłam, co też Michał o Tobie wie i skąd. Niemniej jednak jakby Ci był potrzebny nowy początek duchowy... ;)

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Calina (---.lightspeed.cicril.sbcglobal.net)
Data:   2013-06-03 00:57

"Jednakże nadal nie rozumiem różnicy w przypadku popełnienia grzechu nieczystości pomiędzy kochająca się parą, która mieszka razem, a tą, która mieszka osobno."

- posłuchaj kazań ks. Piotra Pawlukiewicza:
http://www.youtube.com/watch?v=tXwUG3TDGrE
http://www.youtube.com/watch?v=ix22i1qoE5c

I jeszcze - wklejam:
4. SPOWIEDŹ ŚWIĘTA.
"Spowiedź św. to szczególna relacja, jaka powstaje w sakramencie pokuty podczas spowiedzi, pomiędzy człowiekiem grzesznym, a Osobą Boga miłosiernego i sprawiedliwego. Relacja ta opiera się na całkowitej prawdzie i bezgranicznej ufności. Kapłan w akcie pokuty i nawrócenia jest tylko narzędziem Boga, a nie sprawcą darowania grzechów. Nie jest również sędzią, choć dokonuje swego rodzaju osądzenia uczynków. On często uświadamia spowiadającemu się, czy są to grzechy lekkie czy ciężkie i stosownie do ich ciężaru moralnego nadaje pokutę. To jednak nie ksiądz, ale Bóg poprzez kapłana odpuszcza nam grzechy. Ważnym w spowiedzi św. jest nie tylko szczere (zgodne z prawdą) wyznanie grzechów, nie tylko żal za nie, ale wynikające ze szczerego żalu (zgodnego z prawdą) postanowienie poprawy. Ponieważ postanowienie poprawy nie może być tylko deklaratywne (werbalne, bez pragnienia autentycznej zmiany), ale powinno być rzeczywiste, szczere, czyli prawdziwe, dlatego osoby pozostające w stałym związku przed ślubem, nie mogą podczas spowiedzi szczerze, zgodnie z prawdą powiedzieć: - Postanawiam się poprawić; gdyż dzieląc ze sobą wspólne łoże, de facto, żyją w konkubinacie i nie zamierzają tego faktu zmienić. Sytuacja zmienia się, gdy partner wyprowadza się z mieszkania partnerki, aby sobie i jej umożliwić w szczerej i prawdziwej atmosferze żalu przystąpienie do spowiedzi, która w takim wypadku, jeśli żal jest szczery a postanowienie poprawy mocne, może zakończyć się uzyskaniem przebaczenia grzechów, które Bóg odpuszcza żałującemu grzesznikowi.
Czasami zapominamy, że tym, który rozgrzeszanie – nie jest ksiądz, ale Bóg, tylko On sam Jeden. Ksiądz jest tylko pośrednikiem, który ma pomóc, niejako zweryfikować, czy warunki dobrej spowiedzi św – (a jest ich wszystkich - pięć - a nie tylko niektóre) są przez spowiadającego się (penitenta) spełnione. Załóżmy sytuację, że ktoś postanowił skłamać na spowiedzi. Czy ksiądz słuchający takiej spowiedzi udzieli spowiadającemu się rozgrzeszenia? - Tak! Ale, czy Bóg odpuści takiemu penitentowi grzechy? Nie. I jego stan jest jeszcze bardziej gorszy niż przed spowiedzią! Mamy wówczas do czynienia ze spowiedzią świętokradzką. Również takie wyznanie grzechów, w którym ukrywamy fakt wspólnego zamieszkania, czyli faktycznego konkubinatu, czyni spowiedź nieważną, czyli świętokradzką."
http://www.staskostanislaw.pl/index.php/publikacje/wyklady/35-wspolne-mieszkanie-przed-slubem

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: B. (---.pl)
Data:   2013-06-03 09:53

Wyprowadż się od chopaka, od zaraz. Z mocnym postanowieniem "chcę żyć zgodnie z Bożymi Przykazaniami, m.in. nie będę cudzołożyć".
Chyba będziecie do siebie tęsknić. Zaprzepaściliście już prawdopodobnie (?) czas narzeczeństwa jako okres poznawania poglądów i uzgadniania. Czy zdołacie to nadrobić? Miliony rozwodów dowodzą, że same zbliżenia fizyczne nie wystarczają, ważna jest harmonia poglądów i działań w ważnych sprawach, mimo że rozwód w małżeństwie sakramentalnym jest grzechem powodującym dalsze grzechy (np. grzech nowego "małżeństwa" cywilnego, blokującego życie sakramentalne).
Po Twojej wyprowadzce chłopak (ty też) będzie miał wolność do podjęcia decyzji o zaproponowaniu Ci małżeństwa, oświadczeniu Ci się. Jeżeli Cię kocha i Ty kochasz jego, na pewno taka decyzja zapadnie :)
Jeżeli Bóg jest na miejscu pierwszym, wszystko inne jest na miejscu właściwym.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Elka (---.serv-net.pl)
Data:   2013-06-03 10:27

Przy następnej spowiedzi trzeba to wyjaśnić i koniec. Wtedy będziesz dopiero pewna.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: salamanka (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-06-03 10:45

Bez przesady, współżycie przed ślubem rzeczywiście jest grzechem, ale niczego nie musi "zaprzepaszczać", podobnie jak wspólne mieszkanie. Chyba niepotrzebne jest takie straszenie, zwłaszcza po fakcie. To naprawdę nie jest takie czarno-białe: "był seks przed ślubem - na pewno będzie źle; nie było - na pewno będzie dobrze". Znam sporo małżeństw, które mimo takich "grzechów młodości" są bardzo dobre i harmonijne, a z kolei kilka znanych mi katolickich (bez pomieszkiwania i seksu przedmałżeńskiego) jest już po rozwodzie albo w trakcie - obydwa rodzaje sytuacji mam w rodzinie i wśród bliskich przyjaciół/znajomych. Po obu stronach "barykady" można znaleźć przykłady na plus i na minus. Ważne, żeby teraz autorka wątku "wyszła na prostą", skoro dojrzała do tej decyzji, i żeby wspólnie z chłopakiem wytrwali w tym postanowieniu.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Mac (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2013-06-03 13:02

jest jeszcze w tym przypadku coś innego niż 'czystość przedmałżeńska', a mianowicie gorszenie innych. Masz na pewno jakichś sąsiadów i oni wiedzą, że:
1. jesteś katoliczką
2. mieszkasz bez ślubu z mężczyzną.
To tak jakby ksiądz mieszkał w jednym pokoju z kobietą (zachowując czystość).
Pojawia tu się zgorszenie wiernych.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: salamanka (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-06-03 17:09

Zawsze miałam problem z tym "zgorszeniem publicznym" (uprzedzam od razu, że nie pytam ironicznie, tylko naprawdę). Czy to nie jest już przesadne skrupulanctwo? Przecież każdy katolik powinien znać przykazania i wiedzieć, co wolno, a co nie. A jeśli nie jest pewien, to idzie zapytać się księdza, a nie zagląda sąsiadom pod kołdrę i nie zastanawia się, czy oni mają ślub, czy nie, a może są bratem i siostrą. Pozwalanie na takie domyślanie się, jakim jest niejako instytucja zgorszenia publicznego, to w moim odczuciu usankcjonowanie prawa ludzi do wścibstwa i plotkowania. Co kogo obchodzi, co robią sąsiedzi (o ile oczywiscie nie dochodzi do przemocy domowej) - katolik przeciez wie, co mu wolno a co nie i nie zmieni nagle tej wiedzy pod wpływem ludzi z mieszkania obok.

No i co ze zgorszeniem ,jesli mieszkają razem brat i siostra, ojciec i córka, dwóch kolegów (może geje!), dwie koleżanki (pewnie lesbijki!) itd? Przeciez nie mają obowiazku tłumaczyc sąsiadom swoich relacji, a nawet jeśli to zrobią, sąsiedzi nie musza im uwierzyć i nadal mogą uważać, że to na pewno związek na kocią łapę itd. Czy to nie jest identyczna sytuacja - pod względem zgorszenia, bo o nie mi tylko chodzi, nie pod względem pokus - co mieszkający razem chłopak i dziewczyna będący parą? Czy w takim razie to uznawanie "zgorszenia" za grzech nie jest poważną przesadą i zrzucaniem odpowiedzialności za ewentualne grzechy sąsiadów na tę Bogu ducha winną (nomen omen) parę?

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2013-06-03 18:28

salamanko, nadal nie rozumiesz grzechu zgorszenia? Wróć zatem do tego wątku:
www.katolik.pl/forum/read.php?f=1&i=320803&t=320803

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Iwona (---.40.28.194-rev.hti.pl)
Data:   2013-06-03 18:32

Dziękuję "salamanko" za Twojego posta. Kocham mojego chłopaka bardzo mocno i wiem, że wszystko się ułoży. Fizyczność to nie wszystko, a jak widzę większość osób (nie generalizując), które starają się tutaj coś od siebie dodać, mam wrażenie, że skupiają się tylko i wyłącznie na tym aspekcie, co jest dużym nadużyciem, bo MIŁOŚĆ (nieważne, czy w związku nieformalnym, narzeczeństwie, czy małżeństwie) nie ogranicza się tylko do cielesności. Jestem szczęśliwa z moim chłopakiem, a mając Boga za przewodnika, jestem pewna, że poradzimy sobie w przyjętych postanowieniach.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: salamanka (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-06-03 19:11

Joy, ten wątek nagle nie zaczął w magiczny sposób wyjaśniać moich wątpliwości, skoro nie zrobił tego kiedyś, nie robi tego nadal.

Iwona, cieszę się, że choć trochę podniosłam Cię na duchu, ale nie przedkładaj jednak "wykładni" mojej nad oficjalną kościelną i nad swoje sumienie. Pogadaj z księdzem (nawet poza spowiedzią), przemyśl to sama. Do kwestii podchodzę zgorszenia akurat w taki sposób i dzielę się swoimi wątpliwościami (zresztą bardzo powszechnymi, wiele osób, z którymi rozmawiałam, też się nad tym zastanawia). Tego, czy rozumuję słusznie, czy nie, dowiem się kiedyś od Pana Boga;) Może to rodzaj herezji, ale jednak bardzo wierzę w Jego zdrowy rozsądek;)

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2013-06-03 21:31

salamanko, ale czego konkretnie nie możesz zrozumieć? Upierasz się, że zgorszenie wynika z zaglądania komuś pod kołdrę. Powtarzam, że nie o to tu chodzi.
Rzecz w tym, że wspólne mieszkanie przed ślubem staje się powoli normą. Strony ujemne tego coraz mocniej zakorzeniającego się zwyczaju są na tyle poważne, że nie wolno ich bagatelizować. Nie będę się nad nimi rozwodzić, bo każdy, kto chce, może sobie o tych sprawach poczytać czy posłuchać. A doszło już do tego, że wiele osób, nie wyłączając katolików, uważa zamieszkanie przed ślubem za etap nieodzowny na drodze do małżeństwa. Każdy, kto sam tak żyje i kto to popiera, przyczynia się do zła, jakie ten styl życia za sobą pociąga. Ma swój udział w grzechach tych ludzi, którzy "dzięki" niemu uwierzyli, że zamieszkując razem przed ślubem, wybierają dla siebie dobro. I w deprawacji tych, którzy jeszcze są za młodzi na związki, ale pomału się uczą...
Nie wydaje mi się, żeby to było aż tak trudne do pojęcia. Trzeba tylko przestać patrzeć na czubek własnego nosa.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: krzywa kryśka (---.ip.netia.com.pl)
Data:   2013-06-03 21:59

Dla mnie to jest gorszące. Kropka. Powszechność tego zjawiska powoduje coraz większą społeczną aprobatę, jak widać na załączonym obrazku (wątku).
Iwono, obudź się.
Nie zawężamy miłości do seksu, ale o takim grzechu była mowa, prawda?

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: salamanka (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-06-03 22:54

Każdy katolik ma swój rozum i swojego księdza, u którego może się upewnić, co jest grzechem, a co nie. To nie jest patrzenie na czubek swojego nosa, tylko normalna "procedura". Jeśli ktoś nie chce mieszkać razem przed ślubem, to nie mieszka. Jeśli sobie to usprawiedliwia "bo inni tak robią", to grzech jest jego - dlaczego ma być tych ludzi? Oni mu przecież nie każa nagle odkształcić sobie sumienia. Często nie sa nawet katolikami (zwłaszcza wsród młodych ludzi w duzych miastach, gdzie wspólne mieszkanie jest najczęstsze, coraz mniej się tak określa), więc czemu z góry się zakłada, że są, i że "skoro im wolno, to mi tez"? To juz jest lenistwo duchowe i głupota tego, kto tak myśli. Nie wydaje mi się sprawiedliwe ani miłosierne, żeby za głupotę jednego człowieka miał odpowiadać drugi. I żeby w tym wypadku "przyczyniał się do zła", które popełnia ktoś inny.

To nie jest "trudne do pojęcia". Rozumiem, o czym mówisz i dlaczego tak uwazasz. Po prostu fundamentalnie się z tym nie zgadzam.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Calina (---.lightspeed.cicril.sbcglobal.net)
Data:   2013-06-03 23:47

Każdy człowiek (nie tylko katolik) ma także sumienie. Gdyby wszystko było w porządku, to Iwona nie zadawałaby tu pytania, tylko szczęśliwa po ostatniej spowiedzi walczyłaby o kolejny miesiąc życia w czystości. A tu coś ją jednak nurtuje. Nie przecież powiedziała bardzo istotnej rzeczy spowiednikowi, a nawet dwóch. Pierwszej, że mieszka od lat z chłopakiem i, że wcześniej nie dostała rozgrzeszenia z tego powodu.
Sumienie można zagłuszyć takimi podpowiedziami jak Salamanki, która nie zgadza się z logiczną oczywistością, bo z jakiś powodów chce popierać bezwstyd mieszkania "próbnego". Bo takie wspólne mieszkanie zakochanej pary zawsze będzie "próbne" i nigdy nie będzie świadectwem wiary lecz jej słabości.

Niestety, droga Iwono już tej "szczęśliwości" miałaś wcześniej pozory. Teraz "mając Boga za przewodnika" jak napisałaś, jednocześnie świadomie wystawiasz GO na próbę. Z tego też trzeba się spowiadać. I z tego, że jako katolicy promujecie konkubinat. Jak chcesz, aby rzeczywiście Pan Bóg cię prowadził, a nie kusy, to również namawiam, abyś się wreszcie o b u d z i ł a. Radziłam ci wcześniej spowiedź generalną i pewnie to "góra lodowa" w tej chwili dla ciebie, ale sumienie nie da ci spokoju. Miej jednak odwagę..

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Bardotka (---.phlapa.fios.verizon.net)
Data:   2013-06-04 00:22

"Każdy katolik ma swój rozum i swojego księdza, u którego może się upewnić, co jest grzechem, a co nie."

Dokladnie tak, salamanko. Czasem nawet opinia ksiedza odbiega od powszechnej, wiec rozpatrywanie wszystkiego w swoim sumieniu jest jak najbardziej odpowiednia wskazowka, ktora tu na forum jest czesto serwowana pytajacym. Mysle, ze patrzenie na czubek wlasnego nosa jest wlasnie calkiem odpowiednie - zamiast zastanawiac sie nad czyims grzechem, warto zajac sie swoim. :)

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: B. (---.pl)
Data:   2013-06-04 01:20

Aż trzech Ewangelistów zauważyło i przytoczyło słowa Pana Jezusa o zgorszeniu:

"6 Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza. 7 Biada światu z powodu zgorszeń! Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia, lecz biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie." t 18,6-7

"Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze." Mk 9,42

"1 Rzekł znowu do swoich uczniów: Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą. 2 Byłoby lepiej dla niego, gdyby kamień młyński zawieszono mu u szyi i wrzucono go w morze, niż żeby miał być powodem grzechu jednego z tych małych. Uważajcie na siebie." Łk 17,1-2

Co Twoim zdaniem Pan Jezus miał na myśli wypowiadając powyższe słowa o zgorszeniu? Zatrzymaj się tu proszę i spróbuj odpowiedzieć.

To że zamieszkałaś z chłopakiem przed ślubem było wynikiem czyjegoś zgorszenia Ciebie. Ktoś dał Ci taki przykład lub powiedział, że to "nic złego", a Ty uwierzyłaś.
Teraz Ty jesteś w sytuacji gorszej - teraz Ty stałaś się tym, kto gorszy, daje zły przykład i swoim postępowaniem zachęca innych nieutwierdzonych do złego.
Może to "nie Twoja sprawa" ten zły wpływ na innych? Ależ to właśnie Twoja sprawa ten Twój zły wpływ na brata czy siostrę w wierze.
Poniższy fragment jest wzięty z innego kontekstu tematycznego, ale zawiera uniwersalizm który powinnaś zrozumieć:
"W ten sposób grzesząc przeciwko braciom i rażąc ich słabe sumienia, grzeszycie przeciwko samemu Chrystusowi." 1 Kor 8,12

Czyli Pismo Święte stwierdza że są ludzie którzy mogą mieć słabe sumienie i że można te sumienia razić. Przeczytaj szerszy kontekst (np. 7-13) Jest tam mowa o sprowadzeniu zguby na słabego brata i o gorszeniu brata.

Czasu i faktu wspólnego zamieszkiwania nie odwrócisz, stało się. Co możesz zrobić? Możesz zaprzestać gorszenia słabych braci (możesz wyprowadzić się, od zaraz) i możesz zaraz potem pojednać się z Bogiem w spowiedzi i Komunii Świętej. Życzę szczęścia, ale w Panu.
O wdowach Pismo Święte pisze, że "Jeżeli mąż umrze, może poślubić kogo chce, byleby w Panu."
Ty też możesz poślubić kogo chcesz, byleby w Panu.
Nie licz na chłopaka, on też jest nieutwierdzony w wierze skoro mieszka z dziewczyną bez ślubu i to od 4 lat (!), może nawet bardziej nieutwierdzony niż Ty (Ty przynajmniej zaczęłaś drążyć temat). Sama podejmij decyzję, a chłopak być może zacznie za Tobą myślowo podążać, zacznie zastanawiać się i może załapie, że jednak Bóg i Jego prawa coś znaczą, skoro mają wpływ na ludzkie (tu Twoje) decyzje.
Miłość to pragnienie dobra drugiego (pragnienie powrotu chłopaka do Boga i Jego Praw). Nie ma ważniejszej sprawy.
* * * * *

"71 Dobrze to dla mnie, że mnie poniżyłeś, bym się nauczył Twych ustaw. 72 Prawo ust Twoich jest dla mnie lepsze niż tysiące sztuk złota i srebra. 73 Twe ręce mnie uczyniły i ukształtowały: obdarz mnie rozumem, bym się nauczył Twoich przykazań." Ps 119,71-73

"1 Słuchajcie, synowie, rad ojca, by poznać mądrość, zważajcie! 2 Udzielam wam cennej nauki: nie gardźcie mym pouczeniem, 3 bo i ja byłem synem u ojca, kochanym, jedynym dla matki, 4 a tymi słowami mnie uczył: Niech będą w tym sercu zamknięte wskazania, strzeż mych nakazów, byś żył; 5 nabywaj mądrości, nabywaj rozwagi, nie zapominaj słów moich ust! 6 Nie gardź nią, bo ciebie ocali, ukochaj ją, będzie cię strzegła." Prz 4,1-6

"1 Takie są polecenia, prawa i nakazy, których nauczyć was polecił mi Pan, Bóg wasz, abyście je pełnili w ziemi, do której idziecie, by ją posiąść. 2 Będziesz się bał Pana, Boga swego, zachowując wszystkie Jego nakazy i prawa, które ja tobie rozkazuję wypełniać, tobie, twym synom i wnukom po wszystkie dni życia twego, byś długo mógł żyć. 3 Słuchaj, Izraelu, i pilnie tego przestrzegaj, aby ci się dobrze powodziło i abyś się bardzo rozmnożył, jak ci przyrzekł Pan, Bóg ojców twoich, że ci da ziemię opływającą w mleko i miód. 4 Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem - Panem jedynym. 5 Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. 6 Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci dziś nakazuję. 7 Wpoisz je twoim synom, będziesz o nich mówił przebywając w domu, w czasie podróży, kładąc się spać i wstając ze snu." Pwt 6,1-7

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Marta (---.41.242.134.threembb.co.uk)
Data:   2013-06-04 01:59

Wklejam trochę z Biblii na temat zgorszeń. Szkoda, że B. jakoś się nie odzywa ostatnio, znalazła by znacznie więcej na ten temat :)
"Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza. Biada światu z powodu zgorszeń! Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia, lecz biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie." Mt 18,6-7
Poniższe cytaty są z prac św. Pawła. Celem przypomnienia: Żydom nie wolno spożywać pewnych pokarmów. Chrześcijanie pochodzenia pogańskiego nie stosowali się do tych zwyczajów, wzbudzając tym wielki szok chrześcijan pochodzenia żydowskiego. Poczytajcie co Apostoł Narodów mówi na temat rzeczy tak banalnej jak jedzenie. Teoretycznie mógł przecież nawrzucać chrześcijanom żydowskim, żeby się nie wtrącali i nie robili afery tam gdzie nie potrzeba. Albo nie pisze w tym kontekście o pilnowaniu własnego nosa i własnej belki w oku. On pisze inaczej, pisze tak, żeby pogodzić obie strony, żeby w miarę zaprowadzić pokój między obiema frakcjami, a nie podsycać wzajemne pretensje i obrzucanie się błotem.
"Unikanie zgorszenia
A raczej to zawyrokujcie, by nie dawać bratu sposobności do upadku lub zgorszenia. Wiem i przekonany jestem w Panu Jezusie, że nie ma niczego, co by samo przez się było nieczyste, a jest nieczyste tylko dla tego, kto je uważa za nieczyste. Gdy więc stanowiskiem w sprawie pokarmów zasmucasz swego brata, nie postępujesz już zgodnie z miłością. Tym swoim [stanowiskiem w sprawie] pokarmów nie narażaj na zgubę tego, za którego umarł Chrystus.
Starajmy się więc o to, co służy sprawie pokoju i wzajemnemu zbudowaniu. Nie burz dzieła Bożego ze względu na pokarmy! Wprawdzie każda rzecz jest czysta, stałaby się jednak zła, jeśliby człowiek spożywając ją, dawał przez to zgorszenie. Dobrą jest rzeczą nie jeść mięsa i nie pić wina, i nie czynić niczego, co twego brata razi .
A swoje własne przekonanie zachowaj dla siebie przed Bogiem. Szczęśliwy ten, kto w postanowieniach siebie samego nie potępia. Kto bowiem spożywa pokarmy, mając przy tym wątpliwości, ten potępia samego siebie, bo nie postępuje zgodnie z przekonaniem. Wszystko bowiem, co się czyni niezgodnie z przekonaniem, jest grzechem."
Rz 14,13-23 (kilka zdań ze środka wycięłam, bo Paweł, jak zwykle, napisał kwieciście, i załączył tam jeszcze kilka wątków, które nam akurat nie są potrzebne w tej dyskusji).

I chyba najbardziej adekwatne:
"Wszystko wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko wolno, ale nie wszystko buduje. Niech nikt nie szuka własnego dobra, lecz dobra bliźniego! Tak więc wszystko, cokolwiek w jatce sprzedają, spożywajcie, niczego nie dociekając - dla spokoju sumienia. Pańska bowiem jest ziemia i wszystko, co ją napełnia. Jeżeli zaprosi was ktoś z niewierzących a wy zgodzicie się przyjść, jedzcie wszystko, co wam podadzą, nie pytając o nic - dla spokoju sumienia. A gdyby ktoś powiedział: «To było złożone na ofiarę» - nie jedzcie przez wzgląd na tego, który was ostrzegł, i z uwagi na sumienie. Mam na myśli sumienie nie twoje, lecz bliźniego. Bo dlaczego by czyjeś sumienie miało wyrokować o mojej wolności? Jeśli ja coś spożywam dzięki czyniąc, to czemu mam być spotwarzany z powodu tego, za co dzięki czynię? Przeto czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie. Nie bądźcie zgorszeniem ani dla Żydów, ani dla Greków, ani dla Kościoła Bożego, podobnie jak ja, który się staram przypodobać wszystkim pod każdym względem nie szukając własnej korzyści, lecz dobra wielu, aby byli zbawieni." 1 Kor 10, 23-33
Do zdania: "Bo dlaczego by czyjeś sumienie miało wyrokować o mojej wolności?" jest przypis następujący:
"Tzn. dlaczego by moja wolność postępowania miała sprowadzać wyroki potępienia ze strony innych ludzi."
Moje osobiste odczucia odnośnie par mieszkających razem przed ślubem: jest mi po prostu przykro, że kolejna para mieszka razem i uważa, że przecież nic złego nie robią, to księża się czepiają. Kolejna para święcie wierzy, że najważniejsze jest wesele i bez wesela na 200 osób nijak nie można się pobrać. Pan Bóg poczeka, pewnie, bo nie ma wyjścia. Potem po okresie życia „hulaj dusza, piekła nie ma” wyrzuty sumienia się w końcu przebijają, no i jest postanowienie „życia w czystości” ale bynajmniej jeszcze nie ślubu. Bo decyzję o wycofaniu się z życia w czystości można podjąć w 2 minuty, więc co tam szkodzi Panu Bogu, sobie, księdzu i wszystkim wokoło wciskać, że teraz już będziemy żyć po Bożemu. To czemu nie ślub, jak niby po Bożemu chcecie żyć? A… bo jednak ta miłość do tej drugiej osoby nie taka znowu wielka i jednak po co aż takie poważne decyzje jak ślub?
Moja najlepsza koleżanka ostatnio zaprosiła mnie na swój ślub, o dziwo nie robią żadnej imprezy, z narzeczonym są razem od trochę ponad roku i nie sypiają ze sobą ani nie mieszkają razem. Może szybko ten ślub jak na nowe polskie „standardy” pomieszkiwania razem przez cały okres wyższej edukacji i nierzadko posiadania co najmniej jednej pociechy, domu, auta itd. Muszę przyznać, że mi zaimponowała i jestem z niej bardzo dumna. Z tego, że potrafi nie oglądać się na to co powie rodzina, na to, że pewnie też by chciała balować całą noc w uroczej sukni w otoczeniu gromady gości przybyłych na jej wesele. Ale ona woli z tego zrezygnować, a nie rezygnować z Bożych wymagań w imię własnego widzimisię. Da się? Da się, tylko to trzeba płynąć pod prąd, a to wymaga wysiłku, niemodnego w dzisiejszych czasach.
Z Panem Bogiem

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: B. (---.pl)
Data:   2013-06-04 09:50

Marta :)
Chwała niech będzie Bogu.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Marta (---.dab.02.net)
Data:   2013-06-04 10:43

O, już jesteś B., w odpowiednim momencie :)

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2013-06-04 14:09

Iwono, każdemu z nas najbardziej podobają się wypowiedzi, które są najbardziej zbliżone do naszych własnych i utwierdzają nas w przekonaniu, że wszystko jest w porządku. Nie dziwię się więc, że i Ty wybierasz te najmilsze. Ale przeczytaj jeszcze raz wypowiedź Joy, bo to bardzo mądre przedstawienie istoty zgorszenia.

Spróbuję jak najmniej powtarzać po innych, ale rzucę parę myśli - bo pewne sprawy są dla mnie jakimś nieporozumieniem.

1. Najczęściej zgorszenie rozumiemy jako czepianie się starej dewotki, która załamuje ręce nad nami i biegnie poszeptać o nas do znajomych pań. Jest w tym jakaś śmieszność, która nam pomaga wierzyć, że to jest niedzisiejsze, a więc, jeśli robię coś innego to wszystko jest w porządku, tylko takim dewotkom to się nie spodoba, a to już jest ich problem, a nie mój. Kiedy jednak popatrzy się na zgorszenie jak na tworzenie nowych norm, do których potem będą się ludzie odnosić, oceniając w sumieniu swój grzech, czyli zmianę świadomości - to inaczej będziemy do tego podchodzić. Grzechy cudze nie dotyczą jedynie pojedynczej sytuacji (oni tak zrobili? ale fajnie, to też tak zrobię), ale także tworzenia katolickiego środowiska. Jeszcze raz podkreślam: chodzi o NORMĘ, a nie o pojedyncze sytuacje. Każda skrajność jest śmieszna i najczęściej robi więcej złego niż dobrego, więc skrajności trzeba unikać właśnie dla dobra norm, przykazań. Pamiętamy, że w niedzielę (kiedyś w szabat) się nie pracuje, a uczniowie Jezusa zrywali kłosy, a dużo wcześniej zjedzono chleb pokładny choć nie wolno go było dotykać. Są wyjątkowe sytuacje, są chwilowe konieczności. Nie o to chodzi, żeby gościa, który przyjechał z daleka i nie ma gdzie przenocować wyrzucić za drzwi tylko dlatego, że jest innej płci. Ale stałe zamieszkanie razem jest czymś innym.

2. Kolejne (według mnie) nieporozumienie, to zarzut, że w ocenie sytuacji liczy się dla nas tylko seks. Czyli: skoro nie sypiacie razem to wszystko w porządku, a wszyscy obok nie widzą miłości, tylko chcą zajrzeć pod kołdrę, bo podejrzewają grzech. ("większość osób, które starają się tutaj coś od siebie dodać, mam wrażenie, że skupiają się tylko i wyłącznie na tym aspekcie"). A ja widzę coś zupełnie innego. Że to Ty właśnie skupiasz się tylko na tym aspekcie. W pierwszym odruchu powiesz oczywiście, że nie mam racji, bo chodzi o miłość. Że owszem, był seks, ale przecież właśnie się nawracasz. A tymczasem ja nie o Twoim łóżkowym grzechu chcę pisać. Jeśli uważasz, że skoro nie pójdziesz z nim do łóżka, to wszystko jest w porządku, to właśnie znaczy, że skupiasz się tylko na seksie. Małżeństwo to nie tylko wspólnota łoża, ale także wspólnota stołu, wspólnota majątkowa, wspólnota uczuć (nie chodzi mi o te motylki), nawet wspólnota kłopotów, to codzienne spotykanie się na progu łazienki, widok świeżo wykąpanej kobiety, budzenie się w obecności mężczyzny, ścielenie komuś łóżka itd. Całe to wspólne życie jest życiem małżeńskim. Jeśli uważamy, że do tego wszystkiego mamy prawo kilka lat wcześniej, to właśnie sprowadzamy małżeństwo jedynie do aktu seksualnego. Skupianie się jedynie na tym, żeby nie pójść razem do łóżka to nie jest "wszystko w porządku".
Tak często powtarzamy "trzeba się sprawdzić przed ślubem". Ale jakoś to sprawdzanie wcale się nie sprawdza. Mieszkający razem przed ślubem ludzie i tak się często rozwodzą. A są także inne problemy. Po "sprawdzeniu" okazuje się często, że to jednak nie to. Ale rozstanie boli dokładnie tak samo jak rozwód/separacja. Jest się tak samo pokiereszowanym. Co z tego, że nie ma "papierka" cywilnego, co z tego, że nie ma sakramentu - zdrada i odejście jest tak samo dramatyczne jak po ślubie, bo korzystało się z wszystkich przywilejów małżeństwa. Tutaj na forum czasem tłumaczymy: widzisz, że pije, bije - odejdź natychmiast, ratuj dzieci. Rada jest zbyt trudna, bo jest pytanie: ale gdzie? Nie mam nic. Tu przy nim jest mój świat, tu jest moje/nasze mieszkanie. Mogłaby zacząć nowe życie, bez przeszkód. Ale choć może już nie być nawet seksu, albo być tylko z konieczności, wszystkie inne wspólnoty (majątku, stołu, dzieci), które normalnie dotyczą dopiero małżonków, stają się ogromną przeszkodą w rozstaniu. Jeszcze bez ślubu, jeszcze nic się nie rozpoczęło naprawdę, a już się skończyło i zostaje dramat. To nie jakieś dewotki, stare panny, którym życie się nie udało, ale zwykła mądrość życiowa przemawia za tym, żeby nie wchodzić ze swoim wszystkim tam, gdzie ktoś nie powiedział jeszcze, nie chce jeszcze powiedzieć przed ołtarzem, że chce nas na zawsze.

3. A jeśli już skupić się na seksie, to bardzo niebezpieczne jest stwierdzenie: nie współżyjemy to możemy razem mieszkać. Z kilku powodów. Seks to przecież nie tylko samo majstrowanie w łóżku. To jest wszystko, co jest wyłączne dla spotykających się mężczyzny i kobiety, a co wyróżnia ten związek od związku ojca z córką, brata z siostrą, przyjaciół, kuzynów. To jest ogromna skala spojrzeń, gestów i pragnień, które sprawiają, że ludzie są sobie coraz bliżsi. I to jest w porządku. Wspólne zamieszkanie sprawia jednak, że nadmiernie wzrasta liczba bodźców, które mogą skończyć się grzechem. Nie wiesz Iwono, co się w nim dzieje, nie wiesz na pewno, który moment, jaka sytuacja przekracza jego możliwości utrzymania się w ryzach. Odebrałaś mu możliwości spełnienia seksualnego, ale pozostawiłaś wszystkie pokusy (siebie). Można nie współżyć, ale nadal grzeszyć przeciw czystości. Tak, oczywiście, że można grzeszyć także nie mieszkając razem, ale jest jednak mniej podniet, mniej możliwości. I oczywiście, że konieczność okresowej wstrzemięźliwości seksualnej może dotyczyć także małżonków, ale zakres dopuszczalnych gestów i przeżyć jest tu o wiele większy.
Zresztą sama widzisz: decyzję o czystości w związku podjęliście kilka miesięcy temu, a bez grzechu żyjecie dopiero niecały miesiąc. Skąd więc ta pewność u Ciebie, że wytrzymacie? Co się działo przez te kilka miesięcy po podjęciu decyzji?
Nigdy nie będziesz wiedzieć do końca na ile Twoja całocodzienna obecność obok jest problemem dla Twojego chłopaka. Nie słuchasz jego spowiedzi. Nie odczuwasz jego pokus. Dopóki za grzech nieczysty w narzeczeństwie będziemy uważać tylko akt współżycia, może nam się wydawać, że jesteśmy czyści.
Jest jeszcze ta druga strona, jak zawsze. Jeśli chłopak z którym mieszkam parę lat nie odczuwa przy mnie żadnych pokus, choć wychodzę jeszcze ciepła z wanny i prawie ocieram się o niego, budzi się obok mnie i nic - to dopiero wtedy miałabym do myślenia. Jeśli dla niego jestem tylko jak siostra, matka, koleżanka - to o czym mówimy? Po co planuję z nim życie? To nie jest normalne, kiedy możemy mieszkać następne kilka lat ze sobą i nie ma w nas żadnych pokus. Związek między mężczyzną a kobietą, jeśli ma się skończyć małżeństwem, musi ciążyć ku całkowitemu zjednoczeniu. Jeśli takich pragnień nie ma - to jest tylko przyjaźń, a nie męsko-damska miłość.
A jeśli są? To jeżeli z konieczności będzie się przez zbyt długi czas te pragnienia oziębiało, uśmiercało, byle nie zgrzeszyć - to choć intencja jest dobra, można sobie nawzajem zrobić krzywdę. Można uczucia, tęsknoty, marzenia na zawsze uśmiercić. Można potem już nie umieć siebie zapragnąć tak, jak kobieta powinna pragnąć mężczyzny, a mężczyzna kobiety. To będzie wielka wzajemna krzywda, bo może się skończyć poszukiwaniem tych specyficznych pięknych uczuć poza małżeństwem.
Nawet gdy wszystko przebiega według dobrej kolejności, po Bożemu, małżeństwo przeżywa wiele trudności. Tam jednak, gdzie rozpoczyna się wszystko od złej strony - tych problemów jest dużo więcej.
Pamiętaj też, że zbyt długie czekanie ludzi dorosłych na ślub może się skończyć inaczej niż to sobie zaplanowałaś. Mężczyzna często wymyśla tysiące problemów, przez które trzeba czekać na ślub, a potem poznaje inną i natychmiast idzie do ołtarza, nie widząc żadnych problemów. Od Ciebie dostawał wszystko bez ślubu, to po co się żenić?
Oby w Twoim przypadku było inaczej.

4. Łatwo nam się oburzać na nieżyciowych księży. Kolejne nieporozumienie. Przecież oni biorą za nas odpowiedzialność przed Bogiem. My często manipulujemy swoim sumieniem, bo nam z tym wygodniej, bo łatwiej się usprawiedliwić choćby tylko przed sobą. Spowiednik nie czuje tego co my, ale to nie jest przeszkodą tylko właśnie pomocą, aby być obiektywnym. Kapłan widzi sytuację tak, jak my powinniśmy widzieć. Dlaczego kapłan nie może udzielać rozgrzeszenia kobiecie, z którą zgrzeszył? Bo nie potrafi być obiektywny, bo działają inne uczucia, to tak, jakby rozgrzeszać siebie. To właśnie dobrze, że ksiądz nie odczuwa dokładnie tak jak my. Oczywiście dobrze, żeby umiał czuć i współczuć, ale to jest co innego. Ksiądz nie ma być życiowy, ale Boży. Owszem, ma być miłosierny, bo Bóg jest miłosierny, ale ma pamiętać o przykazaniach, bo dał je Bóg. Zresztą niejeden raz kapłan właśnie tak bardzo rozumie penitenta, że uczuciowo chciałby dać rozgrzeszenie. Ale musi być ponad tym rozumieniem i ponad tymi uczuciami. Myślisz, że to tak łatwo odmówić rozgrzeszenia?

5. Piszesz: "nie mogłabym nadwyrężyć ofiarowanego mi przez księdza-spowiednika zaufania". Ale to znowu nieporozumienie. Spowiednik nie mógł Ci okazać prawdziwego zaufania, skoro nie wiedział, że mieszkacie razem. Gdyby wiedział, to tak, właśnie tak bym to nazwała. Albo nie udzieliłby rozgrzeszenia, albo zaufał Twoim obietnicom. Ale on patrzył na te grzechy inaczej. Nie dałaś mu możliwości, by okazał Ci zaufanie, dlatego to zdanie nie ma tutaj wartości, jaką chciałabyś mu nadać.
Mam nadzieję, że czytasz ze zrozumieniem. Nie mówię, że ksiądz nie miał prawa dać Ci rozgrzeszenia, ani że gdyby wiedział, to na pewno byłoby inaczej. Mówię tylko, że aby było zaufanie - musi być odkrycie prawdy.

Czy spowiedź jest ważna? Jeśli naprawdę zapomniałaś powiedzieć, to na pewno nie jest świętokradzka. Ta okoliczność jest jednak bardzo ważna, a może nawet konieczna do podjęcia przez spowiednika dobrej decyzji, więc radziłabym drugą spowiedź. Są ludzie, którzy (tak mówią) nie wiedzieli, że wspólne mieszkanie może być przeszkodą w otrzymaniu rozgrzeszenia. Ty jednak nie tylko wiedziałaś, ale tego doświadczyłaś. Może to być podświadome wyparcie tego, co przyniosło ogromne problemy emocjonalne, ale może taka myśl gdzieś się wcześniej błąkała i jej nie odrzuciłaś. Sytuacja nie jest jednoznaczna. Upewnij się w konfesjonale.

A jeszcze pytanie, ale tylko do rozważenia przez Ciebie: czy przypadkiem nie boisz się odejść, bo tak naprawdę nie jesteś pewna, czy będziesz mogła wrócić? Bo to byłby prawdziwy problem.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Alina (---.lucent.com)
Data:   2013-06-04 17:47

Piszesz: "Kilka lat temu byłam u spowiedzi u ojca dominikanina, który rozgrzeszenia mi nie udzielił".

Jezeli przystapilas do spowiedzi teraz, to powinnas powiedziec ksiedzu na samym poczatku "Kilka lat temu byłam u spowiedzi u ojca dominikanina, który rozgrzeszenia mi nie udzielił".

Jezeli tylko powiedzialas ze Twoja ostatnia spowiedz byla pare lat temu i nie wspomnialas ze rozgrzeszenia nie otrzymalas, to dla mnie wyglada to jakbys zataila fakt ze rozgrzeszenia nie otrzymalas i powodu z ktorego ksiadz nie udzielil Ci rozgrzeszenia. Lub na sile chcialas zapomniec waznego faktu.

Sumienie mowi Ci ze spowiedz jest niewazna. Idz jeszcze raz do spowiedzi i wytlumacz ksiedzu wszystko jeszcze raz bez omijania faktow.

Swoja droga, co stoi na przeszkodzie abyscie wzieli slub? Jezeli sie tak bardzo kochacie i on jest taki cudowny, to mozecie poprosic ksiedza o sakrament malzenstwa. Nie mow ze to jest kosztowne. Bo ludzie moga otrzymac ten sakramenet w srodku tygonia bez zadnego przyjecia. Jezeli jestescie biedni, to ksiadz zrozumie ze nie macie pieniedzy i moze udzielic wam slubu nawet w srodku tygodnia za darmo. Ludzie planuja latami wielkie przyjecie/wesele, ale nie pomysla ze trzeba najpierw miec Boga na pierwszym miejscu.

Nie jest to w porzadku aby panna i kawaler mieszkali pod jednym dachem nawet jak nie spia w jednym lozku. Ty jestes powodem grzechu dla Twojego chlopaka. Jezeli Bog bylby na pierwszym miejscu dla Ciebie, nie bawilabys sie "mieszkanie z chlopakiem". Przez pare lat mieszkacie razem i nie macie slubu. Dla mnie to zadna milosc. Chlopak Ciebie nie szanuje i Ty jego tez. Jezeli bys go kochala czysta miloscia nie bylabys w tej sytuacji. To samo on. Wcale sie nie kochacie. Ile lat musicie mieszkac razem zeby wziasc slub? 20 lat? Nie marnuj chlopakowi zycia, i nie pozwol aby on Tobie marnowal zycia. Najlepszy przyjaciel uszanowalby swoja dziewczyne. I ty tez jezelibys go kochala to nie pozwolilabys aby byl w sytuacji "ni pies ni kot".

Idz do spowiedzi jeszcze raz bo takie sprawy nie wyjasnia sie w internecie tylko w konfesionale. A chlopakowi powiedz albo slub albo koniec tej zabawy.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Pati (---.183.248.98.dsl.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2013-06-04 21:30

A ja żyję ze swoim chłopakiem w czystości. Wiem, że to łaska od Boga. Modliłam się o to, bo na początku naszej znajomości było inaczej i bardzo przez to cierpiałam. Być może Bóg mnie wysłuchał. Poza tym bardziej kocham Boga niż swojego chłopaka i bardziej zależy mi na Jezusie, bo życie bez Niego kompletnie nie ma sensu. Chłopak może być lub nie, a Boga nic ci nie zastąpi.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Teresa (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-06-04 22:19

@ Alina
"ksiadz zrozumie że nie macie pieniedzy i moze udzielic wam ślubu..."
Powielany, o zgrozo, czasem także przez kapłanów, błąd merytoryczny (uważam, że na katolickim forum powinno dbać się o poprawność wyrażeń). Żaden ksiądz, czy nawet biskup nie udziela ślubu. Ślubu udzielają sobie wzajemnie nupturienci (przyszli małżonkowie). Kapłan jest tylko i aż asystentem ze strony Kościoła, udzielającym szczególnego błogosławieństwa młodej parze, jak i sankcjonującym zawarcie małżeństwa.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: 38 na karku (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2013-06-04 23:15

Moja koleżanka mieszka także z chłopakiem. I to jest bardzo krępująca sytuacja. Widzę, jak z nią jest coraz gorzej i też z naszymi wspólnymi koleżankami, które o tym wiedzą. Nie wiem, czy w czystości czy nie, ale zgorszenie jest. Najbardziej widzę to u koleżanek, które są niezbyt wierzące. Ale także u siebie, bo mnie to osłabia. Bo mnie boli serce, kiedy patrzę, jak coraz rzadziej przyjmują Komunię świętą.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Alina (---.nwrknj.fios.verizon.net)
Data:   2013-06-05 02:48

@Teresa
Dziekuje za sprostowanie. Spieszylam sie, ale wydaje mi sie, ze Iwona (i inni) wiedza dokladnie o co chodzi.

--
@ Iwona
Nie dopisalam tez wczesniej, ze bledem jest zwalanie winy na dominikanina, jakoby on sie przyczynil do stanu przeddepresyjnego mowiac "Kilka lat temu byłam u spowiedzi u ojca dominikanina, który rozgrzeszenia mi nie udzielił, argumentując swoją decyzję tym, że nie widzi szans na moja poprawę, bo dzielę mieszkanie z chłopakiem, co bardzo mnie zabolało i doprowadziło do stanu przeddepresyjnego." Stan ten jest wylacznie konsekwencja grzechu. Latwiej jest zwalic wine na ksiedza niz na samego siebie za wybor grzechu.

Bledem jest uzywanie slowa "milosc" zamiast "grzech". Czesto jest to dlatego, zeby kogos nie urazic. Tylko malo kto mysli, zeby nie zranic Jezusa.

Rzadko slyszy sie teraz, ze ktos narazil kogos na złą sławę. Kiedys ludzie przynajmniej rozumieli to co jest po Bozemu i co to jest wstyd. Panna i kawaler nie powinni mieszkac razem. Czystość to nie tylko niewspółżycie. Maryja jest naszym wzorem czystosci. Niestety teraz przykazania Boze sa czesto naginane i przekrecane, tak aby usprawiedliwic czlowieka, ktory grzeszy. Szczegolnie "zakochane pary" zyja zludzeniami, ze nie grzesza mieszkajac razem. I wlasnie w takie "zakochane pary" buduja zamek na piasku bez Boga. Czas ucieka, wiecznosc czeka. Wielu ludzi ryzykuje swoje wlasne zycie wieczne dla zludzen. Zaden chlopak nie jest warty utraty zycia wiecznego.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Bardotka (---.phlapa.fios.verizon.net)
Data:   2013-06-07 21:57

Ponizej opinia ojca Dariusza Kowalczyka, jezuity, na temat wspolnego pomieszkiwania (z ktora sie totalnie zgadzam):

"Mieszkanie ze soba pod jednym dachem nie jest grzechem. Moze byc okazja do grzechu - to oczywiste. Ale jesli dwoje ludzi potrafi w takiej sytuacji zyc w czystosci, to nie ma powodu, by domagac sie od nich mieszkania oddzielnie. Pozostaje oczywiscie kwestia, ze ktos moze sobie cos pomyslec i zgorszyc sie. Ale ludzkie myslenie, to jeszcze nie jest decydujacy argument, aby wszystko zmieniac. A poza tym, jesli byscie o czyms takim sie dowiedzieli, to po prostu mozecie tej osobie wyjasnic, ze zyjecie w czystosci. Co moze byc budujacym swiadectwem."

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2013-06-08 06:59

Bardotko, przytoczone przez Ciebie słowa o. Kowalczyka nie są jego opinią na temat wspólnego mieszkania pod jednym dachem, ale odpowiedzią na wątpliwości osoby, która dość szczegółowo opisała swoje przedślubne położenie. Uważam, że nie powinno się takiej odpowiedzi wyrywać z kontekstu i traktować jako uniwersalnej. Znacząco inny jest jej wydźwięk, gdy czyta się całość.
(A tak na marginesie, mam pewne obawy czy to internetowe "błogosławieństwo" nie wyrządziło przyszłym małżonkom niedźwiedziej przysługi. Już wcześniej była mowa w tym wątku, że wytłumione reakcje seksualne nie zawsze chcą powrócić po ślubie.)

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Bardotka (---.phlapa.fios.verizon.net)
Data:   2013-06-08 07:50

Joy, przytoczylam opinie ojca Kowalczyka na temat mieszkania bez slubu pod jednym dachem jako autonomiczna calosc, a nie wyrwana z kontekstu. Uniwersalizm tej wypowiedzi/opinii ("...słowa o. Kowalczyka nie są jego opinią na temat wspólnego mieszkania pod jednym dachem, ale odpowiedzią na wątpliwości osoby" - jesli jego odpowiedz nie jest jego opinia, to czymze ona jest? Troche sie pogubilam w Twoim tlumaczeniu.) zawiera sie w slowach "dwoje ludzi." Byloby "ty i twoj narzeczony", jesli opinia odnosilaby sie tylko i wylacznie do opisanej sytuacji - "dwoje ludzi" sugeruje wlasnie uniwersalny, a nie jednostkowy wydzwiek.

A tak na marginesie to zdziwilo mnie, ze tlumaczysz te odpowiedz specyfika sytuacyjna zaistniala w zyciu autorki oryginalnego postu, skoro powyzej kategorycznie stwierdzilas: Każdy, kto sam tak żyje i kto to popiera, przyczynia się do zła, jakie ten styl życia za sobą pociąga.

A tu pytanie autorki, na ktore o. Kowalczyk odpowiadal:
http://www.rozmawiamy.jezuici.pl/forum/109/n/3025/#Com_3025

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Calina (---.lightspeed.cicril.sbcglobal.net)
Data:   2013-06-08 08:25

Czyli "totalnie" się zgadzasz, Bardotko, na konkubinaty - w przyjęciu - życia w czystości w paramałżeńskich związkach? Na poparcie tego wyszukałaś odpowiedź jezuity (o znanym nazwisku), który komuś odpisał: "to nie grzech". Rozumiem więc, że, jakby przykładowo twoja córka lub syn był w takim konkubinacie, to byś była dumna z jej/jego "budującego" chrześcijańskiego świadectwa?
Dla równowagi polecam wpowiedź dominikanina:
http://dominikanie.pl/mateusz_przanowski_op.php?wpis=329

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: salamanka (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-06-08 10:54

No proszę, o. Kowalczyk ujął bardzo ładnie w słowa to, o co równiez mi chodziło. Podobnie jak Bardotka nie widzę w jego wypowiedzi nic "wyrwanego z kontekstu", można by równie dobrze zastosować ją do każdej innej pary narzeczonych.

Rozumiem, że dla osób starszych może być trudne do przełknięcia, ze pogląd ludzi Kościoła na pewne sprawy może ewoluowac, ale ja w tym widze dobro, a nie zło. Nikt nie mówi, że seks przedmałżeński przestał być grzechem, ale przynajmniej zaczyna się dostrzegać niedorzeczność życia pod dyktando tego, "co ludzie sobie pomyślą".

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2013-06-08 11:41

Bardotko, sama podesłałaś odpowiedź O. Kowalczyka. Czytasz tylko to, co chcesz wyczytać? Te inne odpowiedzi też warto dać:

"Nie popieram mieszkania razem przed slubem. Co wiecej, odradzam... "
"Najpierw trzeba sie zastanowic, czy to jest w ogole sensowna sytuacja. Osoba, ktora mowi, ze jest wierzaca katoliczka, mieszka przez cale lata pod jednym dachem z mezczyzna. Mecza sie, by nie wspolzyc, ale czasem wspolzyja. A slubu nie planuja, bo jakos tak im wychodzi... Moim zdaniem jest to chora sytuacja, ktora jak najszybciej nalezaloby zmienic. Przede wszystkim dla Pani dobra. Szkoda tracic zycie na takie prowizorki. "

Jak myślisz, dlaczego tak ważne jest ustalanie postępowania w konfesjonale, a nie tylko w rozmowie z partnerem (lub w innych sytuacjach tylko z sobą samym)? Bo człowiek jest słaby i lubi naciągać sytuację dla swojej korzyści. Robimy wszystko, żeby się usprawiedliwić przed sobą. Wykorzystujemy takie odpowiedzi jakie nam pasują. Rozmowa jedynie z partnerem nie jest miarodajna, bo chce tego samego co Ty. Co nie znaczy, że nie jest konieczna.

Oczywiście, że samo mieszkanie (nocowanie) pod jednym dachem z mężczyzną nie jest grzechem. Można kogoś przenocować, można wynająć komuś pokój, można na wycieczce przespać się całą grupą w stodole. Chodzi o to, że:
1. To nie są przypadkowi obcy ludzie, ale ludzie, którzy chcą zjednoczyć się z sobą najbardziej jak to możliwe. Pokusy bycia coraz bliżej w pewnym sensie muszą być, bo one świadczą o tym, że łączy mnie z nim co innego niż oglądanie klaserów ze starszym bratem.
2. Młodzi ludzie najczęściej (choć oczywiście nie zawsze) nie potrafią nad tym zapanować, albo kosztuje ich to ogromnie dużo. Starszym jest łatwiej, bo albo już się wyszumieli, albo już się nauczyli opanowania. To dlatego spowiednicy starszym małżeństwom niesakramentalnym udzielają czasem pozwolenia na przyjmowanie komunii świętej (bo można im wierzyć, już znają siebie na tyle, a pokusy nie są tak mocne - w innym przypadku nie ma zgody), a młodym każą się od siebie wyprowadzić. To spowiednik ocenia prawdopodobieństwo wytrwania w czystości, bo młodzi (prawie) zawsze powiedzą, że wytrzymają, skoro wytrzymali dwa tygodnie :)) Młodzi nie mają doświadczenia siebie, za bardzo wierzą w swoją siłę.
3. Nie mówimy tutaj o ludziach, którzy są w tych sprawach mocni od samego początku. Jeśli bariera tego grzechu nie jest jeszcze przełamana, to jest łatwiej wytrwać. Dopóki nie było wspólnego grzechu, spowiednik ma prawo osądzać, że ludzie potrafią powiedzieć sobie "nie". Nie sądzę, żeby ktoś nie dał rozgrzeszenia, gdy młodzi nie mieli i nie mają grzechu ciężkiego w tej kwestii, a mieszkają razem. Gdy nie ma problemu, to nawet się o nim nie rozmawia. Tam jednak, gdzie już pojawił się grzech, i to wielokrotny, wieloletni, to na jakiej podstawie ksiądz ma wierzyć, że teraz będzie inaczej? Wspólne mieszkanie to wtedy tak, jak stawianie pełnej butelki przed alkoholikiem. Gdy alkoholikowi uda się nie wypić przez tydzień, twierdzi dokoła, że nie jest alkoholikiem, bo by nie wytrwał. A to nieprawda. Alkoholicy często mają przerwy w piciu.
Nie mówimy tutaj o ludziach żyjących w czystości, niemających problemów z VI przykazaniem. Mówimy o ludziach, którzy podjęli się ogromnie trudnej rzeczy i na pewno będzie im bardzo ciężko. Wyjścia z grzechu. Pięknej rzeczy się podjęli, chwała im za to, ale trzeba im wskazać pomoc. Dla ich dobra. Pomocą w tej sytuacji jest wyprowadzka. Nie dlatego, że to źli ludzie, którzy chcą nas oszukać i wymusić inną decyzję. (Przecież to nie my decydujemy, ale już spowiednik tak). Ale dlatego, że zdajemy sobie sprawę jak im będzie trudno, a trzymamy kciuki, żeby się udało.

Dobrze jest mieć stałego spowiednika. On nas lepiej zna. On wie z czym mamy problemy i na ile jesteśmy mocni. Naprawdę są w życiu różne sytuacje. Nie można odpowiedzi dla jednych przyjmować jako pewnik dla drugich. Właśnie dlatego spowiedź jest indywidualna, żeby te różnice wychwycić. Odpowiedź dla wszystkich jest jedna i kategoryczna. Nie byłaś w niedzielę na mszy - masz grzech ciężki. Wszyscy to wiemy. Ale najpierw w sumieniu, a jak sytuacja bardziej skomplikowana to w konfesjonale, oceniamy czy to grzech. Bo o tym decyduje nie sam nakaz, ale także okoliczności. Ty masz grzech, a ja mogę nie mieć. Nie ma jednej odpowiedzi dla wszystkich.
Tym bardziej w tak trudnych sprawach, jaką jest czystość przedmałżeńska. Ludzie, którzy są samotni i mają już swoje lata, czasami zbyt łatwo szastają odpowiedziami, że to żaden problem wytrzymać, bo oni wytrzymali. Nie ma jednego worka, do którego wrzucamy wszystkich ludzi. Nie wiemy jak wielkie pokusy spotykają innych, nie wiemy, czy sami byśmy dali radę wytrzymać, nie wiemy na ile te bodźce były już uruchamiane w dzieciństwie, nic nie wiemy. Nie wiemy ile kto ma sił.

Gdy po wieloletnim życiu w grzechu człowiek się nawraca i naprawdę chce wytrzymać, powinien znaleźć sobie stałego spowiednika, najlepiej kierownika duchowego. On będzie śledził postępy duchowe. Będzie widział rozwój lub dalsze grzechy. Czasem takie zaufanie ludziom mieszkającym pod jednym dachem może pomóc żyć w czystości. Stały spowiednik może łatwiej dać pozwolenie na komunię świętą (czyli rozgrzeszenie), bo zna osobę, a w każdej chwili, widząc, że ludzie nie dotrzymują słowa - może to wycofać. Jednorazowy spowiednik nie wie, co będzie dalej. Nie ma możliwości sprawdzić, dlatego nie weźmie odpowiedzialności. Stały spowiednik zna całą sytuację.
Nie, nie zmieniam frontu, uważam, że młodzi nie powinni mieszkać razem. Ale naprawdę sytuacje są różne, i czasem jest to SKUTEK kiedysiejszego zła, a nie aktualnego. Właśnie zamieszkanie razem jest złem i powinno się to głośno mówić. Ale sytuacja może być inna po czterech latach wspólnego życia. Kobieta może nie mieć już gdzie odejść. Kobiety często z miłości zostawiają wszystko, sprzedają, wyjeżdżają "na zawsze" do chłopaka. Potem nie mają nic. Pieniędzy na wynajęcie też. Najgorsze zło było kiedyś, teraz są konsekwencje. Stały spowiednik także to bierze pod uwagę. A co? Jakie jest wyjście? Ksiądz ma kobiecie zaproponować zamieszkanie u siebie? (w sensie: u niego?). Szczególnie obecne wyjazdy zagraniczne przysparzają takich problemów.

Nie wolno więc jednej odpowiedzi dla innej osoby traktować jako odpowiedzi dla wszystkich. Właśnie dlatego, dla indywidualnego traktowania, jest spowiedź w konfesjonale. My tutaj możemy tylko radzić, ale nasze rady nie są wiążące. Najlepiej, gdyby każdy miał stałego spowiednika, który nas zna. Podobnie jak dobrze mieć stałego lekarza, bo zna moje choroby i nowe dolegliwości wiąże ze starymi. Nie jest to konieczne, ale tak w chorobach przewlekłych, jak i w sytuacji długotrwałego życia w grzechu - jest to bardzo wskazane.

Owszem, nie ma takiego grzechu: nocowanie pod jednym dachem. Ale tam, gdzie grzech już był, już się stał, bariera już dawno jest złamana - tam nie można już tak zwyczajnie wierzyć, że nagle teraz będzie wszystko dobrze. Bo to nie tylko chodzi o te pięć minut w łóżku. Tu chodzi o całość życia. I o dwie osoby, a nie jedną. Za siebie łatwiej jest wziąć odpowiedzialność.
Natomiast decyzje spowiednika, który sytuacje zna, nie są do podważania przez innych. Zdarzają się piękne nawrócenia ludzi, którzy dotychczas żyli w grzechu.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Bardotka (---.phlapa.fios.verizon.net)
Data:   2013-06-08 14:00

Calino, w przytoczonym przez Ciebie linku mowa jest o niezaobraczkowanych malzenstwach, czyli konkubinacie. Ja mowie o mieszkaniu z kims pod jednym dachem bez istnienia fizycznej i ekonomicznej wspolnoty, czyli czyms zgola innym. Prosze, nie przypisuj mi opinii, ktorych nie wypowiedzialam.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Bardotka (---.phlapa.fios.verizon.net)
Data:   2013-06-08 16:35

Bogumilo, masz racje, nalezy przytoczyc wszystkie odpowiedzi o. Kowalczyka. Takze te wypowiedz, z ktorej wyselekcjonowalas zaledwie pierwsze zdanie:
"Nie popieram mieszkania razem przed slubem. Co wiecej, odradzam... "
Ojciec Kowalczyk pisze dalej tak:
"Tym niemniej twierdze, ze jesli ktos przychodzi i mowi, ze mieszka z dziewczyna w jednym mieszkaniu, ale zachowuja czystosc, to nie mozna krzyczec, ze tak czy siak popelnia grzech ciezki. Innymi slowy, samo mieszkanie razem nie jest grzechem ciezkim. Takie stwierdzenie nie jest zadna relatywizacja, ale po prostu stwierdzeniem oczywistosci."

I wlasnie o powyzsze mi caly czas chodzi. Mieszkanie z kims pod jednym dachem nie jest grzechem ani sianiem zgorszenia, jak sie tu wiele osob burzy. Wiele razy odpowiadamy tutaj, ze kazdy powinien rozpatrywac indywidualny grzech w indywidualnym sumieniu i z tym sie calkowicie zgadzam. Jesli ktos mieszka z chlopakiem/dziewczyna, ale zachowuje przykazania, to jakie mamy prawo, zeby to w jakis sposob pietnowac, tym bardziej ze jest to w oparciu o wlasne domniemania? Dlaczego wiec tyle glosow, ze co sobie pomysla ludzie, ze zgorszenie, ze jak tak mozna? Domyslam sie, ze wiele osob tutaj jest zbulwersowanych ostatnia wypowiedzia papieza, ktory oswiadczyl, ze wierzy w zbawienie ateistow. :) Jak to, zbawienie nie jest zarezerwowane dla katolikow?

Co do rozgrzeszenia, to uwazam, ze mozna go nie dostac za grzech popelniony, za ktory sie nie zaluje. Nie jest w sugestii spowiednika, wedlug mnie, przewidywanie przyszlosci i prorokowanie, czy dany penitent bedzie trwal w grzechu, czy nie. To sie okaze przy nastepnej spowiedzi. Na dzien dzisiejszy, jesli ktos przychodzi i szczerze zaluje obiecujac poprawe, nikt nie ma prawa poddawac tego w watpliwosc. Przyszlosc zna tylko i wylacznie Bog.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: B. (---.pl)
Data:   2013-06-09 02:51

Żarliwa obrona złej sprawy niejednokrotnie wynika z tego, że człowiek sam nie może uporać się z własnym takim problemem (albo dorosłego syna lub córki), że sam jest jakoś uwikłany w podobną sytuację, przez co jako zainteresowany traci obiektywizm spojrzenia i sam w gruncie rzeczy potrzebuje pomocy. Tyle, że ustawia barierę obronną, przez którą pomoc nie jest w stanie dotrzeć. Tu trzeba modlitwy.

Co do gościnnego przenocowania przez kobietę mężczyzny na jedną noc:)
Znam sytuację, gdy dobra sąsiadka posłała materac znajomemu panu, który zastał drzwi swojej siostry zamknięte. Ów pan patrzył w milczeniu na gościnne starania, a potem powiedział "a może byśmy tak razem?" Po tym jak poszedł jeszcze raz sprawdzić czy aby siostra nie wróciła, pani ta zamknęła drzwi na klucz i pozbyła się litości :) Facet sobie poradzi, najwyżej prześpi się na schodach te parę godzin, nic mu się nie stanie :)

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: salamanka (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-06-09 08:55

A czasami żarliwa obrona wynika po prostu z tego, że człowiek naprawdę uważa tak, jak mówi, i nie ma z omawiana sprawą żadnego osobistego problemu. Kluczowy słowem jest tu również empatia.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Bardotka (---.phlapa.fios.verizon.net)
Data:   2013-06-09 21:23

Wydaje sie rzecza niemozliwa, aby niektore osoby na tym forum przyjmowaly wypowiedzi innych at face value, bez doszukiwania sie drugiego dna. ;))

-------

Prosze nie podawac maila :)
moderator

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Calina (---.lightspeed.cicril.sbcglobal.net)
Data:   2013-06-10 02:03

"Jesli ktos mieszka z chlopakiem/dziewczyna, ale zachowuje przykazania, to jakie mamy prawo, zeby to w jakis sposob pietnowac, tym bardziej ze jest to w oparciu o wlasne domniemania?"
- Bardotko, chcesz przekonać, że mieszkanie wspólne pary przestrzegającej VI przykazanie jest czymś godnym do chrześcijańskiego naśladowania, a nam wierzącym nic do tego? Jest więcej przykazań niż to jedno. A grzeszymy także zaniedbaniem dobra, nie tylko przekraczaniem przykazań. Czy naprawdę nie widzisz, że w ten sposób popierasz "nowoczesny" model konkubinatów - taki bez aktów seksualnych? A zgorszenie polega nie na plotkach, tylko na antyświadectwie, które przyczynia się do formowania takiej konkubinackiej mentalności, gdzie słabsi ponoszą porażki. Mówię o przegrywanej okazji dawania świadectwa wiary, bo:
"coraz szersze przyzwolenie na konkubinaty wśród chrześcijan obnaża brak jakiejkolwiek korelacji pomiędzy deklarowaną wiarą, a przyjętym sposobem życia"
- (cytat z artykułu, który link ci podałam. Myślałam, że pomoże ci to pojąć lecz niestety..)

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Bardotka (---.phlapa.fios.verizon.net)
Data:   2013-06-10 06:50

Przypomnialo mi sie pewne zdarzenie. Kiedy moja Mama po raz pierwszy przyjechala odwiedzic mnie w USA, bylysmy razem na zakupach wkrotce po jej przybyciu. W drodze do sklepu omal nie zemdlala, bo uswiadomila sobie, ze jedzie do sklepu ubrana w zwykly T-shirt. Zapytalam ja, czy zawsze do sklepu sie stroi. Powiedziala, ze to zbyt mocne slowo, ale nigdy jednak nie poszlaby ubrana w T-shirt, bo by ja ludzie zaraz obgadali. Dodam, ze mowimy o miescie z blisko 100 tysiacami mieszkancow, gdzie kazdy, wydawaloby sie, powinien zyc wlasnym zyciem. A jednak tak nie jest. Ludzie wystaja za firankami, wypytuja sie o prywatne sprawy innych, niektorzy wybieraja sie do kosciola tylko wtedy, gdy maja nowy ciuch, itd. Wielu jest takich, dla ktorych konformizm staje sie religia, bo nie chca zwracac na siebie uwagi i znalezc sie na jezykach. Niejednokrotnie wtedy zachowuja sie niezgodnie z wlasnymi przekonaniami, tylko z oczekiwaniami ogolu, mimo tego, iz nie robia nic zlego (znam ludzi, ktorzy nie zaloza kasku jadac na rowerze, bo boja sie wysmiania). W dzisiejszym swiecie cokolwiek moze wywolac "zgorszenie" - pojscie w T-shircie do sklepu, krzyz na bluzce, czy gra na pianinie w ciagu dnia, gdy sasiad za sciana spi po nocnej zmianie. Jesli ktos decyduje sie zamieszkac razem z chlopakiem czy dziewczyna, to uwazam, ze ani Tobie, Calino, ani mnie nic do tego. Jesli natomiast ktos kogos wali palka na ulicy, reakcja jest jak najbardziej wskazana, bo komus dzieje sie krzywda (zakladajac, ze to nie policjant unieszkodliwiajacy jakiegos rzezimieszka). Moze warto sprobowac zbawiac swiat czyniac dobro, a nie doszukiwac sie jego braku tam, gdzie nie trzeba.

Ze swojej strony nie mam zamiaru nikogo do niczego przekonywac - to nie konkurs w przeciaganiu liny; co sie tyczy pojmowania natomiast - warto pojac, ze kazdy ma tu swoje stanowisko i okreslone zdanie na wiele tematow. Jest to dosc zrozumiale - inaczej forum to by nie istnialo, nie byloby sie czym wymieniac. Jak zobrazowalismy na powyzszych przykladach, nawet wsrod ksiezy sa rozne opinie na te sama sprawe. Uwazasz, Calino, ze o. Kowalczyk zaniedbal dobro, bo nie zbesztal autorki postu? Mam nadzieje, ze Ty robisz jak mowisz i zatrzymujesz kazdego palacego na ulicy wyluszczajac mu, ze daje zly przyklad innym (tym "slabym"), ktorzy pewnie tez siegna po papierosa i zniszcza sobie zdrowie i zycie, ktore otrzymali od Boga. Nie zawadzi udac sie tez do kosciola episkopalnego (to tez chrzescijanie) i powiedziec im, ze wybranie lesbijki na biskupa wola o pomste do nieba.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2013-06-10 19:31

Niejednokrotnie wybierałam w życiu nie to, co było dla mnie naprawdę dobre. Ale tych wszystkich złych pomysłów na życie nie "zawdzięczam" bynajmniej własnej inwencji. Szatan też nie musiał osobiście się wysilać i szeptać mi czegokolwiek wprost do ucha. Pracowały dla niego rzesze ludzi z mojego otoczenia. Jego genialnym posunięciem było wykorzystanie moich słabości i odseparowanie mnie od tych, którzy podejmowali prawdziwy trud, żeby być bliżej Boga.

Obracałam się głównie w środowisku katolików, w przeważającej mierze praktykujących. We własnym mniemaniu nie należałam do osób bezmyślnie naśladujących innych. Wydawało mi się, że jestem wystarczająco mądra, żeby odróżnić dobro od zła. Niestety, moje spojrzenie na wiele spraw było bardzo ograniczone i powierzchowne. Nieraz nie umiałam dostrzec zła, którego skutki były mocno oddalone w czasie. Chłonęłam wiele z środowiska, nawet nie zdając sobie sprawy jak bardzo. Standardy obowiązujące w grupie robiły swoje. Były okresy, że mocno obniżałam poprzeczkę, dostosowując się do otoczenia, które ciągnęło mnie w dól. Byłam zbyt głupia i zbyt słaba, żeby nie iść za tłumem. Przed spapraniem sobie życia chroniły mnie w jakimś stopniu wartości wyniesione z domu i trochę zdrowego rozsądku. Ale argumentem "bo wszyscy tak żyją" (w domyśle wszyscy katolicy) wielokrotnie potrafiłam zagłuszać własne sumienie.

Patrząc z perspektywy lat na moją młodość, widzę, jak bardzo przeciętny młody człowiek (taki jak ja) ulega wpływom środowiska, w którym się obraca, a szczególnie grupy, z którą się utożsamia. Jak bardzo potrzebuje wokół siebie naprawdę dobrych wzorów, które mniej lub bardziej świadomie mógłby naśladować.

Zdając sobie sprawę, jak wiele katolickich małżeństw ma problem z dostosowaniem się do współżycia zgodnego z naturalnym cyklem kobiety, jak wiele katolickich par łamie VI przykazanie przed ślubem (chyba nie rozminę się z prawdą, mówiąc, że przeważająca większość), nie mogę obojętnie patrzeć na naiwność młodych ludzi, którym się wydaje, że zachowają przedślubną czystość miesiącami czy latami mieszkając pod wspólnym dachem. Nie mogę popierać zwyczaju wspólnego mieszkania, który dla większości prędzej czy później skończy się grzechem. (Zdaje mi się, że spowiednicy nie bez powodu są mocno wyczuleni na fakt wspólnego mieszkania.) Nie mogę nie ostrzegać, że gwałcenie własnej natury przy wspólnym mieszkaniu, może skończyć się trwałym stłumieniem odruchów seksualnych. Nie potrafię przykładać ręki do tego, żeby mieszkanie przed ślubem stawało się normą. Bo mnie zależy na tym, żeby ludzie nie marnowali swojego życia. Dlatego nie będę przyklaskiwać egoistycznym postawom młodych katolików, którzy może sami jakoś wyszli obronną ręką ze wspólnego mieszkania, ale których zupełnie nie obchodzi, że ich przykład życia dla większości jest zgubny.

Bardotko, doskonale wiem, że jeśli chce się znaleźć usprawiedliwienie dla swoich postaw, to się je znajdzie. Mam w tym wieloletnią praktykę, szło mi naprawdę świetnie. Ale przy jednym ze swoich większych nawróceń (było ich kilka w moim życiu) postanowiłam szukać prawdy i żyć w prawdzie. Nawet jeśli jest ona mało wygodna. (To jest komentarz odnośnie cytowania przez Ciebie wypowiedzi mających podeprzeć Twój punkt widzenia. Trochę mi szkoda czasu, żeby Ci krok po kroku wyjaśniać, jak ja rozumiem wpisy o. Kowalczyka. Gdyby Ci bardzo zależało, mogę to zrobić. Ale nie po to, żeby z Tobą polemizować.)

Nie wiem, czy pisząc o tym, jak ulegałam deprawacji przez zły przykład innych, zdołałam Ci choć trochę uświadomić, na czym perfidia zgorszenia polega. Bo zdaje mi się, że Ty nadal utożsamiasz je wyłącznie z oburzeniem.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Bardotka (---.phlapa.fios.verizon.net)
Data:   2013-06-10 21:24

Joy, z Twojego postu wynika, ze wiele Ci w zyciu nie wyszlo, tak jak chcialas, i ze odpowiedzialnosc za te porazki skladasz na karb innych ludzi (dzialajacych pod wplywem szatana). Juz tu diametralnie sie roznimy i dalsza wymiana zdan jest rzeczywiscie zbyteczna (wlasciwie od poczatku byla).
Piszesz "...doskonale wiem, że jeśli chce się znaleźć usprawiedliwienie dla swoich postaw, to się je znajdzie. Mam w tym wieloletnią praktykę, szło mi naprawdę świetnie."
Joy, obawiam sie, ze robisz to wciaz, probujac przypisywac wine za wiele zmarnowanych zwiazkow "egoistycznym katolikom", ktorzy osmielili sie razem mieszkac, tym samym przyczyniajac sie do czyjejs "zguby". Troche sie dziwie, ze dorosly czlowiek moze w ten sposob myslec. Naprawde kiedys przychodzi czas w zyciu, kiedy trzeba spojrzec trzezwo na wlasne bledy i zdac sobie sprawe z tego, ze niekoniecznie trzeba krakac tak jak inne wrony. To, ze kraczemy, to tylko nasz wybor, a nie otoczenia. Ludzie podejmujacy decyzje o zamieszkaniu razem sa dorosli i odpowiedzialni za swoje decyzje. O uleganiu wplywom mozna by mowic w przypadku 13 latka, ktory trafia na to forum i przypadkiem wczytuje sie w post promujacy plugawy jezyk, a takich tu ostatnio sporo. Tu tez sie roznimy, bo Ty w tych postach widzisz "glebie tresci", jak sie wyrazilas w jednej ze swoich wypowiedzi, ja natomiast do zadnej tresci nie dotarlam (jesli takowa w ogole tam sie kryje), bo razi mnie rynsztokowa oprawa. Przykro mi, ze nie udalo Ci sie ustrzec przed deprawacja i dziekuje, ze chcialas podzielic sie swoja prywatnoscia, jednak mysle, ze chyba odpowiedzi na to, dlaczego tak sie stalo, powinnas poszukac konsultujac wlasny zdrowy rozsadek, a nie szukajac winy w innych.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Magda (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2013-06-10 21:53

W cytowanych wypowiedziach ojca Kowalczyka jest, że mieszkanie ze sobą przed ślubem, przy zachowaniu czystości nie jest GRZECHEM CIĘŻKIM. Bardotko, jak wyciągnęłaś z tego wniosek, że nie jest grzechem w ogóle? Czy jak coś jest grzechem i niszczeniem sobie życia w mniejszej materii, to można?

Zgorszenie polega na tym, że czyni się innych gorszymi przez swój zły przykład. Jak się popatrzy na mieszkających razem w konkubinacie ludzi, którzy jednocześnie chcą się prezentować jako dobrzy katolicy, to można się jeszcze łatwiej pogubić biorąc z nich przykład.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: salamanka (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-06-10 22:05

Jak się człowiek gubi, to idzie do konfesjonału, a nie zwala winę na innych za swoje złe decyzje (wiem, pisałam kiedyś o aborcji, więc pewnie i tu nie mam prawa się wypowiadać, prawda?)

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Maggy (---.play-internet.pl)
Data:   2013-06-10 22:19

Oj, ale ostatnio przy niektórych wątkach się gorzko zrobiło. Jestem pod wrażeniem elokwencji każdej ze stron, ale jakoś tak przykro się robi jak się to czyta. Trochę za dużo jak dla mnie tej "gorzkości". Dziewczyny, a serdeczności w tym jakoś tak mało. Nie uderzajcie już w siebie tak bardzo, please..

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Bardotka (---.phlapa.fios.verizon.net)
Data:   2013-06-10 22:26

"Bardotko, jak wyciągnęłaś z tego wniosek, że nie jest grzechem w ogóle?"

Magdo, nie wyciagalam wnioskow - po prostu przeczytalam. Przeczytaj jeszcze raz, tym razem uwaznie. :)))

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2013-06-10 23:49

Owszem, masz rację Salamanko. "Jak się człowiek gubi to idzie do konfesjonału, a nie zwala winy na innych". To jest jedna strona.
Ale cały czas jest ta druga strona. Jak się idzie do konfesjonału, to trzeba zrobić rachunek sumienia także z "grzechów cudzych". O tej części rachunku sumienia zbyt często zapominamy.
A nawet tutaj na forum trzeba o tym pamiętać (tym bardziej w realu). Szczerość nie jest największą cnotą. Jeśli uznamy że to takie ważne - być szczerym - to możemy zamiast dobra zrobić wiele złego.
Ktoś pyta czy wolno kraść. A my szczerze odpowiemy: ja kradnę.
Czy wolno bić rodziców? Ja biję.
Czy wolno się onanizować? Ja to robię.
Jeśli takie będą odpowiedzi, to właśnie stworzymy środowisko grzechu. Skoro wszyscy tak robią, to ja też spróbuję (albo: nie będę się przejmować). Jeśli już - to trzeba powiedzieć to po coś dobrego, czyli z komentarzem. Wiem, że to złe. Nie wolno tak robić ale jeszcze nie znajduje sił. Ja mam prawo być słaba i grzeszyć, ale muszę wyraźnie mówić: grzeszę, robię źle. Owszem, nie potępiamy człowieka, ale grzech - tak. Każda nasza odpowiedź taki ma mieć sens. A tutaj coraz częściej odpowiedź zgodna z nauką Kościoła jest wyśmiewana, odrzucana czy bagatelizowana. W ten sposób rozmyjemy każdą prawdę. To kto ma bronić prawd moralnych, jak nie katolicy na forum katolickim? Dlaczego jest to traktowane jako negatywne?

Postu Joy absolutnie nie odebrałam jako zwalania winy, ale dzielenie się doświadczeniem (własne świadectwo) jak bardzo życie innych wpływa na otoczenie. Jeśli tego nie widzisz teraz, to kiedyś jeszcze może zrozumiesz. Młodzi ludzie bardzo często w ogóle nie analizują przesłanek, tylko bezmyślnie naśladują. To właśnie jest ogromne niebezpieczeństwo. Musimy to zauważać. Oczywiście o wiele większy wpływ ma to na młodych ludzi niż na dorosłego człowieka. Jednak sprawy seksu, o jakich tutaj mowa, właśnie dotyczą przede wszystkim młodych ludzi, którzy mają prawo być jeszcze nie całkiem dojrzali.
Ale dorośli też mają z tym problemy. To stąd przecież bierze się to przysłowie "gdy wejdziesz między wrony...".
Najpierw ludziom się wydaje, że są tak bardzo mocni, mają kręgosłup, że hej! Że będą trwać w dobru, choćby świat się walił. Ale poznają kogoś z innymi wartościami. Na początku głowę by dali sobie uciąć, że wszystko zostaje po staremu, bo są wychowani w wartościach chrześcijańskich, a wiara sprawdzona. A potem po kolei łamią się i naginają do innych. Można odejść od wartości i nawet tego nie zauważyć, albo lekceważyć, że przecież skoro to z miłości, to Pan Bóg wybaczy. Najpierw wspólne nocowanie, potem łóżko przed ślubem, potem środki antykoncepcyjne, a potem coraz bardziej oddala się od siebie pojęcie grzechu ciężkiego i tak coraz dalej, coraz dalej od Boga.

"Troche sie dziwie, ze dorosly czlowiek moze w ten sposob myslec" (kontekst wyżej).
Nie wiem ile masz lat, Bardotko, ale wiesz? Właśnie im starsza jestem tym bardziej widzę ten zły wpływ otoczenia na młodego człowieka. A nie na odwrót. W młodości właśnie rzadko się analizuje takie rzeczy. W młodości się szybciej ROBI, a mniej myśli. Im człowiek starszy, tym częściej analizuje doświadczenia i widzi skąd się co bierze. Nie chodzi tylko o własne doświadczenia, ale także innych.
Nie wiem też z czego wysnułaś wniosek o Joy "ze wiele Ci w zyciu nie wyszlo, tak jak chcialas, i ze odpowiedzialnosc za te porazki skladasz na karb innych ludzi". Osobiście co najwyżej mogę widzieć jakieś błędy młodości (nie wiem jakie), w żaden sposób nie wynika z nich jakaś aktualna frustracja.

A do wcześniejszego posta. Wybrałam Bardotko z o. Kowalczyka odpowiedzi przeciwne do tej, którą Ty podałaś. Napisałaś bowiem "jesli jego odpowiedz nie jest jego opinia, to czymze ona jest?" - jak widać to nie jest jego "opinia" tylko odpowiedź, która jest różna w zależności od opisywanej sytuacji. Co innego ludzie doświadczeni, czterdziestoletni, jeszcze nie współżyjący, co innego ludzie, którzy już wspólnie nagrzeszyli.

"Nie jest w sugestii spowiednika, wedlug mnie, przewidywanie przyszlosci i
prorokowanie". Prorokowanie nie, ale przewidywanie - jak najbardziej.
Postanowienie poprawy oznacza podjęcie jakiejś ZMIANY w swoim dotychczasowym życiu, aby grzechu nie było. Jeśli to tylko "no mówię że nie będę" - doświadczenie uczy, że to jest za mało. Mówisz, że następna spowiedź pokaże. Tak, gdyby właśnie był stały spowiednik i mógł to zobaczyć, zweryfikować. Przypadkowy spowiednik nie wie co było wcześniej, a jak widzisz - my łatwo zapominamy powiedzieć co było.
Doświadczenie Kościoła jest w tej materii większe niż doświadczenie pojedynczego człowieka. Trzeba mu zaufać.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Calina (---.lightspeed.cicril.sbcglobal.net)
Data:   2013-06-11 00:55

I na koniec (oby ;)
Droga Bardotko, nikt do nieba nie idzie samotnie, ale idziemy we wspólnocie. Stąd nigdy nie będzie obojętne złe lub dobre świadectwo naszej wiary. Natomiast, przykro pisać, ale obrona twojego stanowiska jest typową paplaniną o wszystkim po trochu i pasuje na inne rozrywkowe fora, gdzie ilu piszących tyle różnych argumentów. Tu, na katolickim forum mówimy o chrześcijańskiej koncepcji narzeczeństwa, małżeństwa. Wiemy, że ona wypływa z Objawienia i przekazywana jest w nauce biskupów. Kto się takiego nauczania "nie boi" dostrzeże, że jest ono najpewniejszą drogą, zabezpieczającą przed życiowymi błędami.
Jeśli jeszcze do kogoś nie dotarło, to powtarzam, że KK nie będzie przychylnie patrzył na wspólne mieszkanie zakochanych par, nawet kiedy postanawiają zachować czystość do ślubu. Dlatego, bo sytuacja taka stwarza okazje do grzechów i z wielu innych b. mądrych powodów, o których już było.

Bardotko, wklejam ci opinię o. Dariusza Kowalczyka SJ, którym umacniasz swoje wnioski (z tej samej strony, którą cytujesz) - ku przemyśleniu:

"Spanie w jednym pokoju albo nawet w jednym lozku z cala pewnoscia nie jest grzechem ciezkim. Spanie to spanie. Grzechem jest co innego. Wszak mowi przyslowie - Kto spi, ten nie grzeszy. Tym niemniej tego rodzaju sytuacje sa niewatpliwie narazaniem sie na pokuse i popelnienie grzechu. Dlatego tez duszpasterze radza ich unikac. Madry czlowiek nie tylko nie popelnia grzechu, ale takze - znajac swa slabosc - unika okazji do grzechu".

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2013-06-11 07:25

Bardotko, całkiem opacznie zinterpretowałaś moje świadectwo. Zrozumiała je dobrze Bogumiła. Postaraj się przeczytać uważnie jej wpis, bo zaakcentowała właśnie to, co było w mojej wypowiedzi istotne, i sporo jeszcze dopowiedziała.

Czy chcesz to przyjąć do wiadomości, czy nie, środowisko zawsze będzie miało wpływ na jakąś część społeczeństwa, tego dorosłego również. Walka o media jest jednym z dowodów.

I jeszcze jedno wyjaśnienie. Mam nadzieję, że ostatnie. Moim wpisom w tym wątku od samego początku przyświeca troska o tworzenie lepszego środowiska. Uważam, że chrześcijańska miłość bliźniego również na tym polega. Jeśli starasz się mnie zrozumieć, spróbuj przeczytać moje wypowiedzi właśnie pod takim kątem.
A Tobie co przyświeca? Czy możesz wyjaśnić do jakiego dobra zmierzasz? Róbta co chceta? Przepraszam, ale naprawdę się już pogubiłam.

PS
Mnie też razi rynsztokowa oprawa wpisów Michała i wolałabym, żeby jej nie było. Ale nie zmienia to faktu, że czasem kryje się za nią całkiem mądra myśl. Dlaczego nie miałabym jej docenić, kiedy ją widzę? A dlaczego widzę? Nie wiem. Może dlatego, że nie lubię taplać się w rynsztoku i nie zatrzymuję się na tym poziomie ;)

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Alina (---.nwrknj.fios.verizon.net)
Data:   2013-06-12 03:43

Sw. Paweł ostrzega: "Jest zaś rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne. Co do nich zapowiadam, jak to już zapowiedziałem: ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą" (Ga 5, 19-210). Tego typu ludziom, w czasie sądu, Chrystus ogłosi wyrok potępienia: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom" (Mt 25,41).
Dlatego kochający Bóg ostrzega nas: "Nie dążcie do śmierci przez swe błędne życie, nie gotujcie sobie zguby własnymi rękami" (Mdr 1,12). Matka Boża w Fatimie przypomniała, że największą tragedią i nieszczęściem człowieka jest grzech i trwanie w grzechu, które prowadzi do całkowitego odrzucenia Boga, czyli do piekła. Ukazując przerażającą wizję piekła Matka Boża uświadomiła nam, że pogrążając się w niewoli grzechów i wyrzekając się wiary w Boga, wiele dusz dobrowolnie idzie na wieczne potępienie. "Miłosierdzie Boże - pisze św. Faustyna - dosięga nieraz grzesznika w ostatniej chwili, w sposób dziwny i tajemniczy. Na zewnątrz widzimy, jakby wszystko było stracone, lecz nie tak jest; dusza, oświecona promieniami silnej łaski Bożej ostatecznej, zwraca się do Boga w ostatnim momencie z taką siłą miłości, że w jednej chwili otrzymuje od Boga przebaczenie win i kar. O, jak niezbadane jest miłosierdzie Boże. Ale, o zgrozo! Są także dusze, które dobrowolnie i świadomie tę laskę odrzucają i nią gardzą. Chociaż już w samym skonaniu, Bóg miłosierny daje duszy ten moment jasny wewnętrzny, że jeżeli dusza chce, ma możność wrócić do Boga. Lecz nieraz u dusz jest zatwardziałość tak wielka, że świadomie wybierają piekło, udaremniają wszystkie modlitwy, jakie inne dusze za nimi do Boga zanoszą i nawet same wysiłki Boże" (Dz 1698).

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2013-06-12 17:56

Bardotko, ponieważ nie wiem, czy przeglądasz na bieżąco nowe wpisy dodawane do wątków zakładanych w odległej przeszłości, chciałam zwrócić Twoją uwagę na moje uzupełnienie.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Tionne (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2013-06-13 20:55

EWANGELIA (Mt 5,17-19)
Jezus nie znosi Prawa, lecz je wypełnia

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.

Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić.
Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni.
Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim”.

 Re: Spowiednik nie wiedział, że mieszkam z chłopakiem.
Autor: Bardotka (---.phlapa.fios.verizon.net)
Data:   2013-06-16 21:22

Joy, dziekuje za zwrocenie uwagi na Twoj wpis. Pozdrawiam :)

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: