logo
Sobota, 27 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Przeraża mnie perspektywa ślubu.
Autor: a.m. (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-01-27 19:45

Witam, mam zmartwienie i już nie wiem co robić. W tym roku biorę ślub i jestem z narzeczonym już parę lat. niestety od ponad roku dręczą mnie nie do końca jasne wątpliwości, bardzo się tego wszystkiego boję... jest on dobrym, miłym, uprzejmym i grzecznym chłopakiem. Uczynny, wierzący, czuły... Ale niestety jego rodzina to całkiem inny klimat. ja jestem bardzo wrażliwą dziewczyną, refleksyjna, potrzebuję ciszy i spokoju, szukam treści bardziej niż formy... Rodzina narzeczonego to typowa rodzina wiejska. Bardzo głośna, wszystko chcą robić razem, bo tak trzeba, "tak się u nas robi", przy byle okazji "masowe" imprezy, ciągle ktoś kogoś odwiedza, ciągle siedzą razem i obgadują. Jeszcze gdyby można było o czyms ciekawym porozmawiać, ale tematem są zawsze plotki, nieraz bardzo ohydne... zainteresowania kobiet to tylko kuchnia, ogródek i plotki. męczę się u nich. stosunek do zwierząt całkiem inny... nie jestem w stanie znieść zwłaszcza przyszłej teściowej. niby jest dla mnie miła, lubi mnie, bo jestem grzeczna i cicha, ale kiedy słucham jej różnych poglądów, dziwnych odzywek, obgadywania itp. to nie mam ochoty z nią przebywać, męczy mnie i irytuje swoim podejściem do wielu rzeczy, dla mnie jest nie do pomyślenia i męczy... wesele oczywiście ma być takie, jakie oni zawsze mają w swoim środowisku, w kościele narzeczonego, jakieś 70-80 % gości z jego strony, wódka... przy czym mój wymarzony ślub to miłe, kulturalne i jednodniowe przyjęcie dla garstki najbliższych i tyle, czuję się zażenowana takimi wielkimi imprezami, zabawami, pijaństwem, tym że wszyscy gadają, że kolor kwiatków nie ten, a pieczeni za mało, wódka się skończyła itp. Dla mnie nie to jest ważne w tym wszystkim. To zupełnie nie moje klimaty. Boje się, że całe życie będę się męczyć z nimi, bo kompletnie do tego środowiska nie pasuję. Czy chrzciny, rocznice, komunie dzieci, wszystko będzie takie, kolejna okazja do imprezy dla nich... jak będę chciała żyć po swojemu, narażę męża na to, że będą nas obgadywać tak jak teraz innych, którzy nie żyją jak oni... albo będą histerie, jak to, nie chcę wesela? nie chcę zaprosić cioci jakiejśtam, to przecież nie wypada, ona się obrazi, będzie jej przykro... albo nie chcemy robić jakiejś imprezy? oni przecież chcą z nami to świętować, przykro im, że z nimi nie chcemy itp. nikt nie zrozumie, że mogę po prostu nie tolerować takich klimatów. nie wiem, może to ja jestem nienormalna.
Poza tym od dłuższego czasu wcale nie potrafimy się z ukochanym dogadać jak jest konflikt. nasze rozmowy na poważne tematy to "nakręcanie" się, kończą się zazwyczaj płaczem. często płaczę np. przez godzinę czy więcej i czuję się potem jak emocjonalny wrak człowieka. czy to ma sens? jeśli jest dobrze i jesteśmy sami, jest miło. niestety kiedy jesteśmy u nich, czuję się jak obcy w ich dziwnym, irytującym dla mnie światku. a kiedy jest konflikt i nie potrafimy się porozumieć z narzeczonym, czuję się totalnie wykończona. a ślub coraz bliżej i co tu robić :(

 Re: Przeraża mnie perspektywa ślubu.
Autor: new (---.ip.netia.com.pl)
Data:   2014-02-03 10:39

Gdzie planujecie mieszkać po ślubie? Będą częste kontakty na co dzień?
Wesele to święto dla rodziny; myślałam kiedyś jak Ty, ale to niewłaściwe podejście. Co nie znaczy, że pijaństwo jest dobre.
Najważniejsze, jak Twój narzeczony podchodzi do tych kwestii. Teraz trzeba o tym rozmawiać. Piszesz: "jak będę chciała żyć po swojemu, narażę męża na to, że będą nas obgadywać tak jak teraz innych, którzy nie żyją jak oni". Z nim już teraz ustalajcie, jak będzie. Potem to za późno. Na ile Ty jesteś w stanie zrezygnować ze swojej wizji, na ile się zgadzacie. To sprawa do rozstrzygnięcia między Wami, nie w internecie.
Sama jestem z mężem dziwakiem, bo np. nie chodzimy do rodziny na wigilię, choć początkowo teściowa kompletnie tego pojąć nie umiała. Nie wiem, czy teraz rozumie, ale akceptuje. Nie mieliśmy wspólnej wigilii nawet, gdy mieszkaliśmy w jednym domu (na osobnych piętrach, z osobnymi kuchniami).

 Re: Przeraża mnie perspektywa ślubu.
Autor: Esterka (---.165.kosman.pl)
Data:   2014-02-03 15:32

Czytam w Twoim wątku: ja, ja, ja. Po ślubie nie będzie "ja", będzie "my". Czy bierzesz to pod uwagę?
A skoro jesteś taka super idealna, po co wiązałaś się z kimś, kto ma rodzinę poniżej Twego poziomu?
Źle, że rodzina chce się spotykać? Podejrzewam, że większość osób samotnych chętnie by do takiej rodziny dołączyła.

 Re: Przeraża mnie perspektywa ślubu.
Autor: Beata (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2014-02-03 15:58

Miałam dzisiaj pisać na forum, mam dokładnie to samo. Moja rodzina zawsze powtarzała, że wesele jest dla młodych. Moja idealna wizja to skromna, bezalkoholowa uroczystość. Tymczasem rodzicie narzeczonego, ludzie z małej wsi, chcą wystawnego weselicha "bo co ludzie powiedzą"; mówią, że z tym brakiem wódki to "odbiło mi" (miałam babcię alkoholiczkę, mam uraz do alkoholu, potworny), chcą, żebyśmy wzięli kredyt i zrobili wesele na 200 osób, bo "inaczej będą gadać".

A.M, nie jesteś sama - wszystko sie zgadza, identyczna sytuacja. Zupełnie nie rozumiem się z rodziną narzeczonego - bo ja studiuję, w dodatku robię trzeci kierunek, a "baba to ma dzieci chować a nie na te uniwersytety chodzić", bo kocham zwierzęta i płaczę na widok psów na łańcuchu, o pustej misce ("poprzewracało się tym miastowym w głowach, psa w domu trzymać, z dziećmi? A koty wysysają dusze w nocy"), bo nie chcę przychodzić na jakże częste imprezy rodzinne (byłam kilka razy - wódka leje się strumieniami, wszyscy śpiewają obsceniczne piosenki i rozmawiają na takie tematy, że aż wstyd słuchać), bo moi rodzice jeżdzą starym samochodem i "sąsiedzi zauważą jak do nas przyjadą, że ona z biednej rodziny" (nieważne, że moi rodzice jeżdzą 20-letnim gratem bo kupili mieszkanie, w ramach inwestycji). Przez to piekielne wręcz gadanie, krytykowanie mnie i mojej rodziny po prostu czasem mam ochotę rzucić wszystko, odwołać. Godzina wspólnej herbaty z nimi to mordęga, a ja tylko złoszczę się w środku i mam myśli zgoła niegodne chrześcijanki. Czuję się tam jak jakiś intruz, ktoś z innej planety. Dlatego A.M, rozumiem Cie doskonale.

Mówi się, że poślubiając kogoś, poślubia się też jego rodzinę. Forumowe mężatki, czy to prawda?

 Re: Przeraża mnie perspektywa ślubu.
Autor: Margola (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2014-02-03 19:33

Podzielam zdanie Esterki. Po " ja, ja, ja" dodałabym "lubię spędzać czas sama ze sobą". Współczuję. Wybacz dosadność ale zimny prysznic często bywa zbawienny.
Tak na marginesie, Pana Jezusa ponoć nazywano żarłokiem i pijakiem, przyjacielem celników i grzeszników; przynajmniej Ewangeliści tak relacjonują por. Mt 11, 18-19. Najwyraźniej musiał spędzać czas również z ludźmi na różnych przyjęciach, również a może przede wszystkim z tymi z marginesu społecznego. Myślę, że dojrzały człowiek potrafi odnaleźć się w każdej sytuacji a chrześcijanin szanuje każdego człowieka bez względu na pochodzenie społeczne, wykształcenie itp. Może warto odłożyć ślub i... dojrzeć.

 Re: Przeraża mnie perspektywa ślubu.
Autor: a.m. (217.173.202.---)
Data:   2014-02-03 20:19

Ależ ich szanuję. Po prostu boję się, że będziemy całe życie działać sobie tylko na nerwy z powodu braku porozumienia.

 Re: Przeraża mnie perspektywa ślubu.
Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2014-02-03 21:27

"Mówi się, że poślubiając kogoś, poślubia się też jego rodzinę."
Tak, w pewnym stopniu. A w jakim, to już zależy od samych małżonków. Od tego, czy chcą świadomie budować własne małżeństwo, czy tylko zamierzają wciągnąć (nie zawsze świadomie) współmałżonka w swoją rodzinę. Dlatego powinno się to ustalić jeszcze przed ślubem, rozmawiając o przyszłym kształcie małżeństwa i uwzględniając również kontakty z każdą z rodzin.
Wprawdzie dorosłe dziecko może przyjąć inny system wartości niż rodzice i mieć odmienne poglądy na wiele spraw, ale radziłabym rzetelnie sprawdzić, czy rzeczywiście tak jest. Bo naprawdę niepokojąca jest ta mordęga godzinnej herbaty z rodziną narzeczonego.

a.m., czy nie dogadujecie się z narzeczonym, bo nie umiecie spokojnie ze sobą rozmawiać, za szybko do głosu dochodzą emocje? Czy po prostu nigdy nie potraficie wypracować kompromisu?

Owszem, w małżeństwie trzeba myśleć "my". Ale czasem dominacja rodziny może być tak duża, że "my" to nie jest "ty" i "ja", ale "ty" i "twoja rodzina", a "ja" przestaje istnieć. Jeśli ktoś dobrowolnie decyduje się na taki małżeński układ, to jego sprawa. Osobiście nie spotkałam nikogo, komu by to odpowiadało na dłuższą metę.

 Re: Przeraża mnie perspektywa ślubu.
Autor: aga (---.180.150.166.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2014-02-03 23:50

Jeśli już w narzeczeństwie przy poruszaniu poważniejszych tematów jesteś "przegrana", to nie licz, że w małżeństwie wypracujesz kompromis. Z tego, co piszesz, rodzina narzeczonego jest dominująca - być może z tego powodu narzeczony szukał dziewczyny, która się podporządkuje. W wielu dziedzinach życia jest to dla kobiety korzystne - o ile z dominacją idzie odpowiedzialność za rodzinę, a nie tyranizowanie otoczenia. Tyle tylko, że granica między dominacją a tyranią jest bardzo cienka.
Na pewno stoisz przed bardzo trudną decyzją. Osobiście, po ponad 20 latach małżeństwa doradzałabym daleko posuniętą ostrożność i przemodlenie tematu. Jeżeli masz kruchą psychikę i asertywność nie jest twoją mocną stroną, radziłabym poszukać męża z rodziny wyznającej podobne wartości do twojego światopoglądu.

 Re: Przeraża mnie perspektywa ślubu.
Autor: MM (---.play-internet.pl)
Data:   2014-02-04 13:42

A.m. przepraszam jeśli to jakiś bolący temat, ale nasuwa mi się pytanie o Twoich rodziców. Czy ze strony Twojej rodziny nikt nie uczestniczy w przygotowaniu do ślubu?
To przestań być cicha i grzeczna, zacznij być merytorycznie przygotowana. Może rodzina narzeczonego roztacza wizje wesela i je planuje, bo Ty ze swojej strony nic nie mówisz i nie przedstawiasz swojej wersji. "Ja chcę" jest ważne, ale po pierwsze wymaga ustaleń pomiędzy Tobą i chłopakiem. A Ty nic nie piszesz zupełnie o tym, jak wesele widzi Twój narzeczony. Najpierw sprawy ustalacie między sobą, a potem idziecie ewentualnie pogadać z rodzicami. Jakoś chyba dogadywaliście się do tej pory?? Dla mnie tutaj leży sedno całej sprawy.
Jeśli ze strony Twojej rodziny nie ma zainteresowania tematem, to chłopak musi wiedzieć, że Tobie jest ciężko ustalać wszystko zarówno z nim i z jego rodziną. Nie powinno tak być, że niejako rzuca Cię im na "pożarcie" i nie przejmuje się Twoimi uczuciami.

Ślub w parafii młodego? To na pewno nie jest tradycyjne rozwiązanie, tradycja jest zgoła odmienna. Taką opcję mogą ustalić pomiędzy sobą tylko młodzi. To, że teściowie czegoś chcą, nie oznacza, że trzeba to robić. Trzeba rozmawiać i przedstawiać swoje racje, i trzeba się tego w życiu uczyć. Zamiast płakać w poduszkę zacznij myśleć co zrobić, aby było dobrze i dla Ciebie.
Na Twoim miejscu rozluźniłabym trochę kontakty z teściami po aby się pozbierać i nabrać dystansu, poszukać własnych rozwiązań, żeby pokazać, że Ty nie masz potrzeby dołączać się do ich wiecznych imprez. Chrzciny, rocznice, komunie, będziesz organizowała po swojemu, jeśli nie dasz sobie wejść na głowę.
Skoncentruj się na narzeczonym i na tym aby to z nim porozumiewać się bez konfliktów. Jeśli masz z tym problemy, to sięgnij po lekturę w tym temacie. Módl się o jedność w waszym związku, oddaj swoje problemy Bogu.

 Re: Przeraża mnie perspektywa ślubu.
Autor: Anna (---.bb.sky.com)
Data:   2014-02-04 14:40

Czesc AM, z tego co piszesz to widze faktycznie ze jestes przed bardzo wazna decyzja.

Rodzina twojego narzeczonego to jego dom - tam sie wychowal, i z tego powodu nalezy sie mu szacunek. Jesli masz kochac jego, to bedziesz musiala pokochac jego dom (przynajmniej te dobre rzeczy, ktore z niego wyniosl - jesli wyniosl jakies zle to mozecie razem nad nimi pracowac). Na pewno kwestia domu rodzinnego i wyznawanych wartosci przy zawieraniu zwiazku malzenskiego jest super wazna. Jako Chrzescijanie mamy zyc miloscia - czy widzisz siebie w malzenstwie z twoim narzeczonym, w ktorym jestescie w stanie stworzyc kochajacy dom dla waszych dzieci?

Powodzenia.

 Re: Przeraża mnie perspektywa ślubu.
Autor: a.m. (217.173.202.---)
Data:   2014-02-04 19:43

Dziękuję za Wasz odzew. To tak jest, że jestem cicha, spokojna i nie potrafię walczyć o swoje. Boję się, że już zawsze tak będzie, że ich wizja będzie domyślnie przyjmowana. Narzeczony jest grzeczny wobec nich, całe życie wymuszali na nim różne rzeczy zgodnie z wiejską tradycją, że dziecko ma być ciche, lizusowate i ślepo posłuszne... Wiele rzeczy przyjmuje "domyślnie", nawet nie myśląc, że mogłoby być inaczej. A jak ja coś delikatnie sugeruję, zaraz jest, że komuś tam będzie przykro, albo jemu jest zaraz przykro i jakoś to interpretuje przeciwko sobie, to mi głupio i się wycofuję. Na początku zawsze wszystko było, jak chcieli oni i on, ja byłam jak takie nowe dziecko, tak bardzo chciałam tego związku, tej miłości i ich akceptacji. teraz już ją mam, ale straciłam w tym wszystkim siebie i bardzo trudno mi forsować swoje zdanie. narzeczony stara się brać je pod uwagę, ale zawsze są to długie, bardzo ciężkie rozmowy pełnie nieporozumien, w których muszę się długo tłumaczyć, że nie chodzi o to, że kogoś tam nie lubię, albo nie chcę spędzać czasu.... odkąd staram się przestać ulegać ich wizjom we wszystkim, nieustannie mamy jakieś nieporozumienia, oboje płaczemy i jesteśmy tym wykończeni, kiedy w końcu dochodzi do jakiegoś kompromisu... piszecie czasem, że mam nie myśleć tylko o sobie, że w małżeństwie trzeba się poświęcać, tylko że przez wiele lat tak robiłam, właśnie w imię miłości - i teraz mam tego tak dosyć, że na myśl o ślubie robi mi się naprawdę słabo. Chciałabym uciekać, ale z drugiej strony narzeczony obiektywnie to porządny, dobry chłopak. jednak nie wiem, czy będę umiała żyć z nim i z jego rodziną... czy stres przy forsowaniu swoich rozwiązań wykończy mnie albo ulegnę i nadal będzie jak w pierwszych fazach. Całe życie w nie swoich klimatach, zmuszając się do cudzych wizji i tradycji. :(

i tak, jest tak, że ze strony mojej rodziny nie ma żadnego zainteresowania ślubem. Rodzice wychodzą z założenia, że zrobimy, jak tylko będziemy chcieli i im to zupełnie nie robi różnicy, czy w ogóle będzie jakieś wesele, czy tylko ślub. I tak ze wszystkim. Całkowity kontrast w rodziną narzeczonego, która dzięki temu nie ma problemów, że musi się nami "dzielić".

 Re: Przeraża mnie perspektywa ślubu.
Autor: Joanna (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-02-04 20:42

Nie dziwię się, ze boisz się tego ślubu, bo obiektywnie chyba nie powinno do niego dojść, a przynajmniej nie teraz. Z obrazu, jaki przedstawiasz, wynika, ze tak bardzo zależało Ci, żeby mieć chłopaka, ze właściwie w pełni podporządkowałaś się stylowi życia jego rodziny, mimo ze Ci nie odpowiadał. Małżeństwo to związek 2 dojrzałych osób. Dojrzałych do wszystkich decyzji, a nie żyjących pod dyktando rodziny czy kogokolwiek. Wesele czy imprezy rodzinne to najmniejszy problem, bo są to rzadkie wydarzenia, problemem jest tu niemożliwość porozumienia się w najistotniejszej kwestii, czyli "czego MY chcemy, jak MY wyobrażamy życie, jakie MY podejmiemy decyzje". Twój narzeczony jest zdominowany przez swoją rodzinę i bardziej liczy się z ich zdaniem niż z Twoim - i to właściwie, moim zdaniem, przekreśla w tej chwili szansę na udane małżeństwo. Ty z kolei wprowadziłaś wszystkich w błąd początkową uległością i przytakiwaniem, więc nie dziw się, ze chłopak jest zdezorientowany, podobnie jak za chwilę będzie jego rodzina. Według mnie ten związek jest koszmarnym nieporozumieniem, i nie należy go sankcjonować, ale zakończyć, bądź podjąć próbę wyjaśnienia wszystkiego od początku i określenia swoich stanowisk w dosłownie każdej sprawie. Z tego jednak, co piszesz, wynika, że nie jesteście do tego zdolni, ponieważ nie potraficie konstruktywnie rozmawiać i dojść do jakiegokolwiek kompromisu. Zastanów się nie nad weselem, ale sensem tego związku.

 Re: Przeraża mnie perspektywa ślubu.
Autor: Gazela (---.ip.euro.net.pl)
Data:   2014-02-04 20:57

Witaj,
Mam podobne usposobienie do Twojego i znam jedną bliską rodzinę ze wsi i znam te wiejskie klimaty. Niby sympatycznie, ale wiem, że bardzo męczyłabym się, gdyby byli moją rodziną. Na chwilę i nie za blisko - OK. Ale nie dłużej.

Módl się dużo i nie boj się ryzykownych decyzji, nawet zerwania.
Życie masz jedno.

 Re: Przeraża mnie perspektywa ślubu.
Autor: Joanna (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-02-04 21:17

Do Beaty: to prawda, ze poślubiając kogos poślubia się jego rodzinę. I w sensie prawnym, np. spadki, darowizny, alimenty, i w sensie moralnym, np. wsparcie, opieka w chorobie, inne obowiązki, ale najbardziej w sensie systemu wartości, wychowania, kultury, która jest częscią tej pierwszej rodziny w mężu/żonie. Rodzina ma największy wpływ na kształtująca się młodą osobowość i zawsze bedzie w niej obecna. Rola swatki w wielu kulturach, a takze wcześniej w naszej, polegała głównie na tym, zeby dobrać osoby podobne kulturowo, materialnie i środowiskowo. Współcześnie lekceważy się ten aspekt, chyba niesłusznie, gdyż róznica w stylach życia, systemie wartości, wyniesionych wzorcach zachowań, przekonaniach moze stanowić górę lodową, o która rozbije się wiele związków. Niepowielanie wpływów środowiska rodzinnego może mieć miejsce przy świadomym odcięciu się od niego, oczywiście jeśli sa powody do tego. Bo to jak odcięcie sie od korzeni, od swoich własnych podstaw. W mojej ocenie i doswiadczeniu zwiazki osób z tak różnych środowisk są bardzo trudne. Mozna poradzić sobie nie walczac z innością, ale próbujac ją oswoic, polubić. Tym samym mozesz i Ty, i narzeczony wzbogacić się o elementy najlepsze z obu rodzin.

 Re: Przeraża mnie perspektywa ślubu.
Autor: MM (---.play-internet.pl)
Data:   2014-02-04 22:25

A.M. ale Twoi rodzice i jego rodzice już się poznali? Nawet jeśli Twoim rodzicom nie robi to różnicy, to poproś ich o pomoc. Powiedz im, że nie dajesz sobie rady w rozmowach z teściami, że chcą żeby wszystko było po ich myśli. Niech rodzice wezmę Cię trochę w obronę. Albo Wy zorganizujcie obiad i zaproście rodziców (jednych i drugich), albo niech Twoi rodzice zaproszą rodziców chłopaka. Wszyscy razem ustalcie jak to ma wyglądać. Przy Twoich rodzicach teściowa już nie będzie taka odważna. Tradycja jest taka, że ojciec Młodej wali pięścią w stół i mówi jak ma być ;-), albo córki nie odda i nici z wesela :-).

Możesz też powiedzieć narzeczonemu, to co nam napisałaś. Że jesteś przerażona perspektywą brania ślubu z jego mamą, że chciałaś wziąć ślub z nim. Musisz mu uświadomić, że jego mama już miała swój ślub, ten, który będzie, jest wasz, jeden w życiu. Termin ślubu można pewnie przesunąć, to byłby kubeł zimnej wody na głowę narzeczonego, gdybyś o tym napomknęła. Tylko nie chciałabym, aby taka decyzja obróciła się przeciwko Tobie.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: