Autor: Agata (17 l.) (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2014-03-17 00:04
Witam mam na imię Agata (17 l.), ostatnio miałam okazję usłyszeć krótką wypowiedź Ks. Pawlukiewicza na temat zalęknionych kobiet, padły m.in. takie słowa:
„…kobiety się boją, więc wpadają jednego dnia w samouwielbienie, drugiego dnia wpadają w depresję. Jak się ktoś bardzo boi nie potrafi miłować, więc chce zniewolić. Zniewolić chłopaka, zniewolić narzeczonego, potem zniewolić swojego syna, córkę… I tak potwornie się boją niektóre kobiety pytań: Co ja jestem warta…? Czy jestem kochana…? Czy jestem piękna…?”
Słowa te dały mi wiele do myślenia, gdyż uświadomiłam sobie, że od dawna zachowuje się dokładnie tak samo jak kobiety w powyższym cytacie. Co za tym idzie zdałam sobie sprawę, że na chwilę obecną ze względu na to właśnie, że nie wierzę w swoje piękno i w to, że ktoś mógłby mnie szczerze pokochać nie będę w stanie zbudować normalnej relacji. Gdybym miała chłopaka i takie nastawienie jak w opisie zapewne nie przyznałabym mu się do tego co czuję - za to przez tą właśnie niewiarę w swoją kobiecość byłabym zazdrosna, podejrzliwa i starałabym się go kontrolować, a już na pewno nie potrafiłabym obdarzyć go zaufaniem. On wyczułby, że próbuję go osaczyć, a cały związek by się rozpadł i bynajmniej nie z jego winy, że odszedł. Tak zapewne by to wyglądało. Jednak nie mam chłopaka, mam za to pytanie:
Co mogę zrobić aby poczuć się piękną i wartościową kobietą (dziewczyną), aby czuć się dobrze ze samą sobą i może kiedyś (jeśli Bóg pozwoli) być naprawdę dobrą dziewczyną dla swojego chłopaka? Taką która właściwym podejściem wyzwoli w nim męskie cechy, a nie „zadusi” w nim wszelaką męskość?
Z poważaniem.
|
|