Autor: Dejv (---.play-internet.pl)
Data: 2015-03-09 20:04
Witam wszystkich.
W sumie nie bardzo wiem, czy potrafię opisać w czym dokładnie rzecz. Otóż modlę się dosyć dużo, w ciągu dnia "pracującego" przeznaczam na modlitwę ok. 2 godzin, a w dzień świąteczny, wliczając Mszę Św. ok. 4 godziny. Nie chodzi mi o to, czy to "za dużo", czy "za mało". A raczej o to, że trochę się w tym wszystkim zatraciłem...już jakiś czas temu zauważyłem, że ta moja modlitwa nie jest szczera, nie jest radosna, a stała się dla mnie obowiązkiem do wykonania, który mi zaczął nieco ciążyć...widzę, że to jest takie tylko "klepanie", na zasadzie "muszę, bo Pan Jezus się obrazi". Dostrzegam, że moja postawa stała się jakaś taka faryzejska, bo teoretycznie trwam na modlitwie, a w praktyce nic mi to nie daje, nie rozwijam się w dobroci czy wierze, może tylko w przypadku ogólnej wiedzy takiej religijnej przez czytanie komentarzy do Ewangelii i homilii. I jakiś taki strach się we mnie rozwinął przed Bogiem. Czasami wracam padnięty z pracy, już nie mam na nic kompletnie siły, a jeszcze z poczucia obowiązku klepię kolejny różaniec, bo czuję, że Jezus będzie miał mi za złe, że chwilę czasu wolnego przeznaczyłem na odpoczynek, podczas gdy mogłem go przeznaczyć na modlitwę. Z poczucia winy przed Bogiem postanowiłem sobie, że będę odmawiał różaniec dwa razy w ciągu dnia, bo miałem ogromne wyrzuty sumienia i czułem, że Bóg ma do mnie żal, że np. oglądam film czy słucham muzyki, podczas gdy równie dobrze mógłbym się modlić w tym czasie. I jakoś tak straciłem miłość do tej modlitwy, a moja wiara stoi w miejscu, a w grzech popadam chyba jeszcze łatwiej niż kiedyś...dostrzegam, że coś tu jest nie tak, ale nie bardzo wiem, jak to wszystko zmienić. A może to po prostu moje lenistwo i tak naprawdę ja po prostu wolę zajmować się innymi sprawami niż modlitwą...Może ktoś z forumowiczów coś mi podpowie, bo nie mam za bardzo pomysłu, jak się zabrać za "prostowanie" mojej postawy. Będę wdzięczny za każdą odpowiedź. Bardzo serdecznie pozdrawiam.
|
|