logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Czy do odpuszczenia grzechów wystarczy tylko poprawa?
Autor: Michał (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2015-07-14 19:17

Czy można się nawracać ku pełnemu nawróceniu i otrzymać przebaczenie grzechów od Pana Boga i być gotowym do Nieba i mieć Ducha Świętego i narodzić się na nowo poprzez taką rzecz? Podaję jaką: Grzeszę na tle seksualnym i innym, grzeszę ciężko i lekko. Jest tak do 24 marca 2011 roku i ma się 19 lat powiedzmy. I teraz 25 marca postanawia się poprawę, i całymi własnymi siłami przeciwstawia się grzechowi taka osoba i się poprawia, zaprzestaje homoseksualizmu i innych grzechów seksualnych.
Czy to że postanawia taka osoba POPRAWĘ i POPRAWIA się, to czy przez samą poprawę, która jest wielkim wysiłkiem, taka osoba może dojść do nawrócenia (zmiany) i otrzyma przebaczenie grzechów? Dodam, że ta osoba tylko postanawia poprawę i rzeczywiście tak się dzieje. 26 marca bez nieczystości seksualnej, i jest miła, uczynna, nie przeklina, przestaje oglądać pornografię, i tak mijają dni: 27 marca 2011 i tak każdego dnia aż do połowy 2014 roku. Dodam też, że taka osoba trwa w tej poprawie te 3 lata, i ta poprawa rzeczywiście zaszła ciężkim wysiłkiem, ale nie odczuła nigdy płaczu żalu, tylko była ta poprawa. I nie było spowiedzi tylko poprawa, no i tego żalu nie było. No ale poprawa była. I stąd chcę spytać, czy taką drogą bez spowiedzi i bez żalu tylko samą poprawą – która jeszcze raz napiszę zaszła i trwałą 3 lata (zaraz powiem czemu 3 lata) – to czy w ten sposób (obierając taką drogę pokuty/poprawy życiowej) może taka osoba otrzymać nawrócenie, zmianę i przede wszystkim ODPUSZCZENIE GRZECHÓW? Bo na przykład po tych 3 latach w połowie 2014 roku zdarzy się tej osobie upadek pornograficzny, homoseksualny i nieczysty, ale następnego dnia znów się zapiera tego zła i tak do 2020 roku przez 6 lat i wtedy znów taki pojedynczy upadek. Czy tak można iść przez życie i się nawracać i mieć przebaczone grzechy, takimi monstrualnymi własnymi wysiłkami, samozaparciem i samokontrolą?
Bo ja nie potrafię żałować, nie potrafię spowiadać się, moje ciało pragnie rozpusty i moje serce chyba też tego pragnie i jest wyuzdane i moje ciało i moje serce uznaje rozpustę za przyjemność (2 Piotra 2:13), a jedyne co mam to jakby moje „ja” które sprzeciwia się temu i wysila się, męczy, stęka i poprawia się i trwa w zaniechaniu grzechów przez wiele lat i upada raz i znów trwa wiele lat i upada pojedynczym upadkiem. Czy w tym wszystkim jest Chrystus? Czy postanowienie poprawy bez żalu i bez spowiedzi, ale rzeczywista sama poprawa jest przepustką do nieba i nawrócenia i odpuszczenia grzechów?
Przykładowo, ktoś się spowiada co tydzień i często upada w masturbacji i innych grzechach, a taka osoba jak wymieniłem nie żałuje i nie spowiada się, ale ma tytaniczne samozaparcie i samokontrolę i zachodzi poprawa u niej (albo odwleczenie w czasie upadku). No ale każdy jest słaby i grzeszny i upada przecież. Tylko taka osoba co się spowiada i żałuje, to w przeciągu 3 lat życia zmasturbuje się 200 razy, a taka osoba jak wymieniłem tylko raz w ciągu 3 lat. I kto tu się nawraca a kto nie?
Zatem ostatecznie spytam. Czy można się nawracać i dojść do zmiany i przebaczenie grzechów poprzez samą (ale rzeczywistą i tytaniczną) poprawę i samokontrolę? Nie umiem żałować i spowiadać się. Męczy mnie homoseksualność i erotyka i autoerotyka, modlę się też i proszę Boga bym nie umiłował bardziej kłamstwa, zła, przyjemności. Nie umiłował tych rzeczy bardziej niż prawdy, dobra i Boga. Ale wciąż moje ciało a może i serce i dusza szukają rozpusty, i sprawia to mi przyjemność i boję się że Bóg mówi mi że bardziej kocham przyjemność niż Boga. Jestem uzależniony od erotyki.
Zatem moje ciało (może też i dusza i serce) pragną rozpusty, a jakby moje „ja” (nawet nie wiem właściwie co) walczy i przez wiele lat opiera się temu złu i trwa w tej poprawie, którą obiecuje i czyni tytanicznie przez wiele lat codziennie.
Przyznam, że zamiast tego tytanicznego samozaparcia i poprawiania się, wolałbym zwykły czysty żal za grzechy i łzy. Chciałbym poczuć moc spowiedzi i Eucharystii. Może bym poszedł do spowiedzi, ale jak na razie nie umiem, nie ma żalu tylko jest poprawa. Może nie umiem się spowiadać, bo nie żałuję i bardziej kocham ciałem i duszą rozpustę, czyli tak jak Bóg mówi, że bardziej kocham tę przyjemność (rozpustę) niż Jego (Boga) – z tego chcę się nawrócić i o to się modlę. Ale jest jakaś część mnie, która pragnie tej rozpusty i to przekreśla wszystko. Do Boga się modlę bym kochał bardziej Jego niż przyjemność, ale niby się o to modlę, ale całym jestestwem łaknę orgii seksualnej jak zwierze. Więc słowami w modlitwie chcę chcieć chcenia czystości, a ciało (i dusza???) są przeciwne. I tak to trwa: chcę, nie chcę, chcę, nie chcę. Więc trwam w poprawie czystościowej i byciu miłym i służącym przez lata po czym upadam i znów się zapieram i poprawiam.
Pozdrawiam
Erotoman
PS Ksiądz mi kiedyś powiedział, że muszę zaprosić Chrystusa, aby to On był w mym sercu i mnie zmienił i abym mógł się nawrócić.
PS2 Kiedyś dostałem słowo od Boga: „Bądź gorliwy i nawróć się”. „Powróć do pierwotnej miłości.” Nie wiem tylko za bardzo w czym mam być gorliwy: gorliwy w samozaparciu, gorliwy w rozważaniu, poznawaniu siebie, spraw, czy gorliwy w postach, modlitwie i jałmużnie pieniężnej i uczynkowej?
Jak napisałem na początku listu, mam tytaniczną zdolność samozaparcia na wiele lat, ale wielki chaos w sobie. Czy otrzymam przebaczenie grzechów dzięki samej poprawie bez spowiedzi i żalu i nawrócę się? A właśnie o to nawrócenie prosi mnie Pan Bóg. Zatem jak?

 Re: Czy do odpuszczenia grzechów wystarczy tylko poprawa?
Autor: adam (---.17-1.cable.virginm.net)
Data:   2015-07-14 23:33

Napisałeś dwa posty, nie wiem czemu tak. Ale odpowiem tu, i odpowiem na drugi też tu.

Bardzo nie podoba mi się, że o sobie piszesz w trzeciej osobie. Jak o kimś obcym. Masz ogromne problemy z seksualnością, masturbacją i pornografią i zahaczasz o homoseksualizm. Rzeczy trzeba nazwać wprost a nie owijać w bawełnę. Z tymi grzechami jest ci dobrze, dlatego nie ma nawrócenia, nie ma zerwania z nimi. Chrystus nie patrzy na to, co ty ot tak na teraz chcesz, ale patrzy co jest w głębi duszy, a tam często zalęgnięte są robactwa pragnień. Dziwisz się, że nie ma nawrócenia, jeśli ty pragniesz grzechu?
Grzech niby dotyczy tylko mnie samego. Masturbacja, porno, itd. dotyczą tylko mnie? A czy na pewno? "Bliźniego swego kocham jak siebie samego". Człowiek jest świątynią Ducha Świętego, a niszczy ją. Nie kocha siebie, bo nie szanuje tego co Bóg mu dał. Jeśli ja nie kocham siebie, nie mogę kochać i bliźniego. Dochodzimy więc do wniosku, że grzechem ranimy nie tylko siebie, ale i ludzi, którymi jesteśmy otoczeni: złość, nienawiść, chamstwo, chciwość.... Zobacz ilu ludzi cierpi przez grzechy, które nas tylko dotyczą. Zniewolenie masturbacją, porno, itd. powoduje irytację, rozdrażnienie, a ta przelewa się na innych ludzi w postaci złości, niechęci, chciwości itd. Ci ludzie z kolei rozlewają swój gniew za taki stosunek do nich na innych. Poznajesz powoli, że grzech tworzy ogromną, paskudną i obrzydliwą pajęczynę? Że grzech, który niby MNIE dotyczy, dotyka również INNYCH?
Dostałeś ogromną moc od Boga, a jest nim twoja seksualność. Jak zdasz prawo jazdy i wsiądziesz do Ferrari, to na najbliższym zakręcie się rozbijesz. Nie umiesz panować nad 600 koniami mechanicznymi. Dlatego tak ważna jest inicjacja męskości, a twój ojciec jej nie przeprowadził. Tak wiem, że w kółko o tym piszę, ale czytając wiele wątków na tym forum, widząc ludzi, z którymi pracuję dochodzę do wniosku, że w ogromnej ilości przypadków mężczyzna w domu potrzebny jest tylko do zapłodnienia kobiety. Na tym rola ojca się kończy... Dostałeś ogromną moc, nad którą musisz nauczyć się panować, bo ranisz siebie, innych. Rozbijasz się jakbyś do Ferrari wsiadł zaraz po zdanym teście na prawo jazdy.
Nie będę się o niespełnionej roli ojca rozpisywać. Powiem krótko. Módl się, bo przez modlitwę wszelka łaska spływa na duszę:

Cytat z "Dzienniczka" nr 146

(69) Modlitwa. Dusza zbroi się przez modlitwę do walki wszelakiej. W jakimkolwiek dusza jest stanie, powinna się modlić. Musi się modlić dusza czysta i piękna, bo inaczej utraciłaby swą piękność; modlić się musi dusza dążąca do tej czystości, bo inaczej nie doszłaby do niej; modlić się musi dusza dopiero co nawrócona, bo inaczej upadłaby z powrotem; modlić się musi dusza grzeszna, pogrążona w grzechach, aby mogła powstać. I nie ma duszy, która by nie była obowiązana do modlitwy, bo wszelka łaska spływa przez modlitwę.

I nie "odbębnienie" dwóch Zdrowasiek, ale ze szczerym sercem na różańcu. Módl się o umiejętność przebaczenia swojemu ojcu niespełnienia swej roli, o przebaczenie sobie wszelkich nieprawości, o przebaczenie tym, którzy cię zranili. Ale również nie zapominaj o tych, którzy cię poranili. Módl się za nich też. A że będziesz upadać? Tylko do czasu... Bóg znajdzie sposób aby cię z grzechów wyciągnąć. Twoim zadaniem jest tylko modlitwa, spowiedź i Komunia św. tak często jak to tylko możliwe, nawet w dni powszednie. Nawet spowiedź jak trzeba co tydzień, lub nawet 2 razy w tygodniu jak upadłeś w grzechu.
Tu dochodzimy do problemu w twoim drugim poście. Spowiedź jest bardzo ważna. Masturbacja to choroba duszy, cierpienie wielkie dla duszy - zniewolenie. Konfesjonał to taki gabinet lekarski dla duszy, a Komunia św. to lekarstwo duszy. Spowiedź święta zrywa więzy grzechu, nie można zuchwale liczyć na miłosierdzie boże.

Cytat z "Dzienniczka" nr 1486

(82) Rozmowa miłosiernego Boga z duszą w rozpaczy
- Jezus: Duszo w ciemnościach pogrążona, nie rozpaczaj, nie wszystko jeszcze stracone, wejdź w rozmowę z Bogiem swoim, który jest miłością i miłosierdziem samym.

Lecz, niestety, dusza pozostaje głucha na wołanie Boże i pogrąża się jeszcze w większych ciemnościach.

- Jezus woła powtórnie: Duszo, usłysz głos miłosiernego Ojca swego.

Budzi się w duszy odpowiedź: Nie ma już dla mnie miłosierdzia. I wpada w jeszcze większą ciemność, w pewien rodzaj rozpaczy, który daje jej pewien przedsmak piekła i czyni ją całkowicie niezdolną do zbliżenia się do Boga. Jezus trzeci raz mówi do duszy, lecz dusza jest głucha i ślepa, poczyna się utwierdzać w zatwardziałości i rozpaczy. Wtenczas zaczynają się niejako wysilać wnętrzności miłosierdzia Bożego i bez żadnej współpracy duszy daje jej Bóg swą ostateczną łaskę. Jeżeli nią wzgardzi, już ją Bóg pozostawi w stanie, w jakim sama chce być na wieki. Ta łaska wychodzi z miłosiernego Serca Jezusa i uderza swym światłem duszę, i dusza zaczyna rozumieć (83) wysiłek Boży, ale zwrócenie [się do Boga] od niej zależy. Ona wie, że ta łaska jest dla niej ostatnia, i jeżeli okaże jedno drgnienie dobrej woli - chociażby najmniejsze - to miłosierdzie Boże dokona reszty.

- [Jezus:] Tu działa wszechmoc Mojego miłosierdzia, szczęśliwa dusza, która skorzysta z tej łaski.

- Jezus: Jak wielką radością napełniło się serce Moje, kiedy wracasz do Mnie. Widzę cię bardzo słabą, dlatego biorę cię na własne ramiona i niosę cię w dom Ojca Mojego.

- Dusza, jakby przebudzona: Czy to możliwe, żeby jeszcze dla mnie było miłosierdzie? - Pyta się pełna trwogi.

- Jezus: Właśnie ty, dziecię Moje, masz wyłączne prawo do Mojego miłosierdzia. Pozwól Mojemu miłosierdziu działać w tobie, w twej biednej duszy; pozwól, niech wejdą do duszy promienie łaski, one wprowadzą światło, ciepło i życie.

- Dusza: Jednak lęk mnie ogarnia na samo wspomnienie moich grzechów i ta straszna trwoga pobudza mnie do powątpiewania o Twojej dobroci.

- Jezus: Wiedz, duszo, że wszystkie grzechy twoje nie zraniły Mi tak boleśnie serca, jak obecna twoja nieufność; po tylu wysiłkach Mojej(84) miłości i miłosierdzia nie dowierzasz Mojej dobroci.

- Dusza: O Panie, ratuj mnie sam, bo ginę, bądź mi Zbawicielem. O Panie, resztę wypowiedzieć nie jestem zdolna, rozdarte jest moje biedne serce, ale Ty, Panie...

Jezus nie pozwolił dokończyć tych słów duszy, ale podnosi ją z ziemi, z otchłani nędzy i w jednym momencie wprowadza ją do mieszkania własnego Serca, a wszystkie grzechy znikły374 w okamgnieniu, miłości żar zniszczył je.

- Jezus: Masz, duszo, wszystkie skarby Mojego serca, bierz z niego, cokolwiek ci potrzeba.

- Dusza: O Panie, czuję się zalana Twoją łaską, czuję, jak nowe życie wstąpiło we mnie, a nade wszystko czuję Twą miłość w mym sercu, to mi wystarcza. O Panie, przez wieczność całą wysławiać będę wszechmoc miłosierdzia Twego; ośmielona Twoją dobrocią, wypowiem Ci wszystek ból serca swego.

- Jezus: Mów, dziecię, wszystko bez żadnych zastrzeżeń, bo słucha cię serce miłujące, serce najlepszego przyjaciela.

- O Panie, teraz widzę całą swoją niewdzięczność i Twoją dobroć. Ścigałeś mnie swoją łaską, a ja udaremniałam wszystkie Twoje wysiłki, widzę, że na(85)leżało mi się samo dno piekła za zmarnowanie Twych łask.

Jezus przerywa duszy rozmowę - i [mówi]: Nie zagłębiaj się w nędzy swojej, jesteś za słaba, abyś mówiła; lepiej patrz w Moje serce pełne dobroci i przejmij się Moimi uczuciami, i staraj się o cichość i pokorę. Bądź miłosierna dla innych, jako Ja jestem dla ciebie, a kiedy poczujesz, że słabną twe siły, przychodź do źródła miłosierdzia i krzep duszę swoją, a nie ustaniesz w drodze.

- Dusza: Już teraz rozumiem miłosierdzie Twoje, które mnie osłania jak obłok świetlany i prowadzi mnie w dom mojego Ojca, chroniąc mnie przed strasznym piekłem, na które nie raz, ale tysiąc razy zasłużyłam. O Panie, nie wystarczy mi wieczności na godne wysławianie Twojego niezgłębionego miłosierdzia, Twojej litości nade mną.


Czytając te słowa rozumiesz dlaczego spowiedź jest tak ważna w dziele zbawienia? Czy ty myślisz, że możesz być mądrzejszy od Pana Boga? W końcu ten sakrament sam Bóg ustanowił. A zrobił to dlatego, bo kocha nas tak szaloną miłoscią, że dał się zabić na krzyżu. Bez częstej, szczerej spowiedzi, bez Komunii i pragnienia poprawy nie dasz rady chłopie - za słaby jesteś, a szatan za silny, silniejszy jest od ciebie, co zresztą sam zdążyłeś się przekonać. Pokonać go możesz tylko miłością. Gorliwy masz być w szukaniu Boga, w rozmowie z Nim, w przychodzeniu do Niego po przebaczenie. On nie jest obstawiony strażą, nie określił liczby przebaczeń. Ile razy Go poprosisz o przebaczenie w sakramencie pokuty, tyle razy ci wybaczy.

Nie możesz żyć nadzieją, że ci się kiedyś uda bez sakramentów. Nie, nie uda ci się. Bóg je ustanowił, bo jesteśmy tak słabi, że nie dalibyśmy sobie rady bez nich. Grzech przeciwko Duchowi Świętemu spełnia trzy warunki grzechu ciężkiego PLUS niechęć do zmiany (czyli dobrze mi z tym grzechem).
Powiadasz, że jest poprawa bez spowiedzi? Szatan daje ci fałszywy spokój, by zaatakować znowu ze zdwojoną siłą, byś już nie miał ani sił, ani chęci do powrotu do Boga.

Potępiony będzie ten kto chce być potępiony, bo Bóg nikogo nie potępia, o czym pisze Siostra Faustyna w swoim Dzienniczku. Człowiek sam decyduje o swoim losie, a Bóg, mimo iż jest Wszechmocny, nie ma władzy nad naszym wyborem, bo dał nam wolną wolę i ją szanuje: Bóg szanuje wybór potępienia i wybór zbawienia. A potępia nas grzech. Nie można grzeszyć zuchwale licząc na miłosierdzie Boże.

Kolejna sprawa jest to jest twoje pragnienie "czucia" mocy sakramentów. "Daj mi Jezu znak". A jak dasz to będę nadal nie dowierzał, bo może to byłą autosugestia. Człowieku! Żal za grzechy to jest poznanie grzechu, poznanie jak ranimy nim innych i siebie. To nie litry łez. To POZNANIE grzechu. Szczerze, to już nie wiem co pisać dalej, aby się nie powtarzać. Na zakończenie dam ci tekst, który sobie wydrukuj, módl się nim i kontempluj jego słowa.

Jezu, Ty się tym zajmij!
Jezus mówi do każdego z nas:
Dlaczego zamartwiacie się i niepokoicie? Zostawcie mnie troskę o wasze sprawy, a wszystko się uspokoi. Zaprawdę mówię wam, że każdy akt prawdziwego, głębokiego i całkowitego zawierzenia Mnie wywołuje pożądany przez was efekt i rozwiązuje trudne sytuacje. Zawierzenie Mnie nie oznacza zadręczania się, wzburzenia, rozpaczania, a później kierowania do Mnie modlitwy pełnej niepokoju, bym nadążał za wami; zawierzenie to jest zamiana niepokoju na modlitwę.
Zawierzenie oznacza spokojne zamknięcie oczu duszy, odwrócenie myśli od udręki i oddanie się Mnie tak, bym jedynie Ja działał, mówiąc Mi: Ty się tym zajmij. Sprzeczne z zawierzeniem jest martwienie się, zamęt, wola rozmyślania o konsekwencjach zdarzenia. Podobne jest to do zamieszania spowodowanego przez dzieci domagające się, aby mama myślała o ich potrzebach, gdy tymczasem one chcą się tym zająć same, utrudniając swymi pomysłami i kaprysami jej pracę.
Zamknijcie oczy i pozwólcie Mi pracować, zamknijcie oczy i myślcie o obecnej chwili, odwracając myśli od przyszłości jak od pokusy. Oprzyjcie się na Mnie wierząc w moją dobroć, a poprzysięgam wam na moją miłość, że kiedy z takim
nastawieniem mówicie: „Ty się tym zajmij”, Ja w pełni to uczynię, pocieszę was, uwolnię i poprowadzę.
A kiedy muszę was wprowadzić w życie różne od tego, jakie wy widzielibyście dla siebie, uczę was, noszę w moich ramionach, sprawiam, że jesteście jak dzieci uśpione w matczynych objęciach. To, co was niepokoi i powoduje ogromne
cierpienie to wasze rozumowanie, wasze myślenie po swojemu, wasze myśli i wola, by za wszelką cenę samemu zaradzić temu, co was trapi.
Czegóż nie dokonuję, gdy dusza, tak w potrzebach duchowych jak i materialnych, zwraca się do mnie mówiąc: „Ty się tym zajmij”, zamyka oczy i uspokaja się! Dostajecie niewiele łask, kiedy męczycie się i dręczycie się, aby je otrzymać; otrzymujecie ich bardzo dużo, kiedy modlitwa jest pełnym zawierzeniem Mnie. W cierpieniu prosicie, żebym działał, ale tak jak wy pragniecie... Zwracacie się do Mnie, ale chcecie, bym to ja dostosował się do was. Nie bądźcie jak chorzy, którzy proszą lekarza o kurację, ale sami mu ją podpowiadają. Nie postępujcie tak, lecz módlcie się, jak was nauczyłem w modlitwie „Ojcze nasz”: Święć się Imię Twoje,to znaczy bądź uwielbiony w tej moje potrzebie; Przyjdź Królestwo Twoje, to znaczy niech wszystko przyczynia się do chwały Królestwa Twego w nas i w świecie; Bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi, to znaczy Ty decyduj w tej potrzebie, uczyń to, co Tobie wydaje się lepsze dla naszego życia doczesnego i wiecznego.
Jeżeli naprawdę powiecie Mi: „Bądź wola Twoja”, co jest równoznaczne z powiedzeniem: „Ty się tym zajmij”, Ja wkroczę z całą moją wszechmocą i rozwiąże najtrudniejsze sytuacje. Gdy zobaczysz, że twoja dolegliwość zwiększa
się zamiast się zmniejszać, nie martw się, zamknij oczy i z ufnością powiedz Mi: „Bądź wola Twoja, Ty się tym zajmij!”. Mówię ci, że zajmę się tym, że wdam się w tę sprawę jak lekarz, a nawet, jeśli będzie trzeba, uczynię cud. Widzisz, że sprawa ulega pogorszeniu? Nie trać ducha! Zamknij oczy i mów: Ty się tym zajmij!”. Mówię ci, że zajmę się tym i że nie ma skuteczniejszego lekarstwa nad moją interwencją miłości. Zajmę się tym jedynie wtedy, kiedy zamkniesz oczy.
Nie możecie spać, wszystko chcecie oceniać, wszystkiego dociec, o wszystkim myśleć i w ten sposób zawierzacie siłom ludzkim albo – gorzej – ufacie tylko interwencji człowieka. A to właśnie stoi na przeszkodzie moim słowom i memu
przybyciu. Och! Jakże pragnę tego waszego zawierzenia, by móc wam wyświadczyć dobrodziejstwa i jakże smucę się widzę was wzburzonymi. Szatan właśnie do tego zmierza: aby was podburzyć, by ukryć was przed moim działaniem i rzucić na pastwę tylko ludzkich poczynań. Przeto ufajcie tylko Mnie,
oprzyjcie się na Mnie, zawierzcie Mnie we wszystkim. Czynię cuda proporcjonalnie do waszego zawierzenia Mnie, a nie proporcjonalnie do waszych trosk. Kiedy znajdujecie się w całkowitym ubóstwie, wylewam na was skarby moich łask. Jeżeli macie swoje zasoby, nawet niewielkie lub staracie się je posiąść, pozostajecie w naturalnym obszarze, a zatem podążacie za naturalnym biegiem rzeczy, któremu często przeszkadza szatan. Żaden człowiek rozumujący tylko według logiki ludzkiej nie czynił cudów. Lecz na sposób Boski działa ten, kto zawierza Bogu. Kiedy widzisz, że sprawy się komplikują, powiedz z zamkniętymi oczami duszy: Jezu, Ty się tym zajmij! Postępuj tak we wszystkich twoich potrzebach. Postępujcie tak wszyscy, a zobaczycie wielkie, nieustanne i ciche cuda. To wam poprzysięgam na moją miłość.

(Z pism sługi Bożego ks. Dolindo Ruotolo)

 Re: Czy do odpuszczenia grzechów wystarczy tylko poprawa?
Autor: Natalka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-07-14 23:43

Zatem z pewnością już wiele dobrego zrobiłeś. Nie da się bez Pana Jezusa. Nie możesz sam załatwić sobie przebaczenia. Tylko Bóg w Sakramencie Pokuty przebacza nam nasze winy. Poprawa super ważna rzecz + pozostałe warunki, które są konieczne. W sumie jest ich 5. Powodzenia:) Skoro masz tytaniczną siłę to do dzieła z Panem Jezusem. Jemu to wszystko opowiedz i śmiało idź do spowiedzi. Pozdrawiam i życzę wszelkiego dobra na Jezusowym szlaku:)

 Re: Czy do odpuszczenia grzechów wystarczy tylko poprawa?
Autor: Michał (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2015-07-15 13:59

Bardzo dziękuję Adamie i Natalko za odpowiedź. Och Panie Adamie rzeczywiście tak jest. Nawet jeszcze wczoraj wieczorem miałem niepotrzebną agresywną rozmowę z moim tatą (on nie wie o moich skłonnościach homoseksualnych), rozmowę podczas której obwiniałem go, że przez niego mam teraz nerwicę i chorobę psychiczną i lęki i fobie (nie miałem odwagi powiedzieć o mych skłonnościach). Bo mój tata jak byłem maleńkim dzieckiem wymagał ode mnie perfekcji, krzyczał na mnie śmaja, kopiesz w piłkę lewą nogą, popraw się, kop dwiema, krytykując mnie non stop. Pamiętam jak wielką złość i frustrację miałem. Zamiast zachować "prawdziwe poznanie ojca" że pod tym potworem jakim mi się jawił (i wyśmiewał mnie przy innych, nie stając w mej obronie i zachowywał się na osiedlu jak klaun, zaczepiał innych też) że wtedy jak byłem bardzo mały, a to dotyczy wczesnego dzieciństwa, nie zachowałem prawdziwego poznania ojca, tego że mnie kocha, ale jest taki ostry i nie umie okazać uczuć, tylko związałem się z mamą, ale ona kłóciła się cały czas z moją siostrą starszą o 13 lat. Mama zawsze mi mówiła Michał ty jesteś taki aniołek, uważaj żebyś nie stał się taki zły jak twoja siostra. Przeżywałem piekło tych kłótni i niezaangażowanego ojca i wielką nienawiść miałem do siostry i taty. Tata wyrobił we mnie taki perfekcjonizm do rywalizacji za wszelką cenę. Jako 3 letnie dziecko robiłem wymyk na trzepaku. Cały czas presja. I nie okazywał mi uczuć w ogóle tylko ciągła krytyka. Wiem, że muszę mu przebaczyć i nie tylko jemu, ze wszystkimi się pojednać, na początku w sercu. Chcę tego, trudno tylko jest pokonać ten wewnętrzny upór i dumę i nienawiść, ale tak jak Pan napisał, będę się modlił. Gorliwość chcę bardzo wprowadzić też do sakramentów, ale mam obawy czy w ogóle mam do nich dostęp, czy jest on możliwy. Bo jak spowiedź i Eucharystia, jak nie ma żalu i chęci poprawy i jest bunt. Ta złość na niecierpliwego, krzyczącego i wymagającego ojca przeszła mi na Boga, taki mi się On długo jawił, ale może powoli to mija. Dużo się modlę. Może więc najpierw modlitwą i współpracą z Panem Jezusem zadziałać, by to on się tym zajął, by zmiękczył me serce, by dał żal i chęć rzeczywistą poprawy, bo jak Pan zauważył być może nie chcę poprawy, bo serce lubuje się w przyjemności rozpusty, nawet jeśli występuje ona raz na kilka lat. O mocy spowiedzi i Eucharystii chodziło mi by Jezus zaradził, by On przez nie zadziałał, a raczej by Mu pozwolić, by z Nim współpracować, a nie wszystko samemu tymi tytanicznymi wysiłkami samej „poprawy/odwleczenia”. Dość mam już tego główkowania i samoanalizy. Chcę wszystko zostawić Panu, zawierzyć Mu, tak jak w tych fragmentach co Pan napisał. Bardzo dziękuję za nie i za te fragmenty z Dzienniczka. Chciałbym pokonać ten bunt, te fochy do Pana Boga jakby mówiące: „nie będę żałował, nie umiem, nie chcę, nie chcę Twego przebaczenia”. Ale wierzę że to minie, bardzo dziękuję wam i będę się modlił.

Tu tylko to dopytanie:
Czy iść do spowiedzi dopiero wtedy gdy Pan Jezus zadziała po gorliwej modlitwie i przyjdzie żal i prawdziwa chęć poprawy i umiłowanie Boga bardziej niż przyjemności? Modlić się i czekać na to tyle czasu ile będzie trzeba, a dopiero późnij pójść do spowiedzi? I wtedy dalsze leczenie da gorliwość sakramentów spowiedzi i Eucharystii a na razie ta modlitwa tylko? Czy może jest tak, że ten bunt nie minie bez leczniczej mocy spowiedzi i Eucharystii? Ale jak skorzystać z tego lekarstwa jak się ma „zabroniony” do niego dostęp. Może więc z tym żalem wystarcz rzeczywiście, że uznam pokornie przed Bogiem swój grzech i ufnie z nim do Niego przyjdę, poznam ten grzech, czyli to co on złego mnie i innym zrobił i przyznam Bogu rację, a łzy może nie są na razie potrzebne, a może kiedyś przyjdą.
Dziękuję

 Re: Czy do odpuszczenia grzechów wystarczy tylko poprawa?
Autor: Michał (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2015-07-15 14:31

Chciałbym jeszcze tylko dodać, że pisałem o sobie jakby w 3 osobie, bo te daty były tylko takie do zobrazowania tej skali mojej sytuacji, jako przykład.
Moja cała historia, droga życiowa jest bardzo pokomplikowana, obecnie leczę się na schizofrenię i nerwicę. Był okres że chodziłem co tydzień a nawet częściej do spowiedzi (po upadku nieczystym), ale ksiądz na mnie nakrzyczał, że „chodzisz tak często, ale ty nie żałujesz, ty nie chcesz się zmienić, ciągle wyznajesz te same grzechy”. Ja mu mówiłem że chcę, a on mi ostro mówił „ty nie chcesz” i już zgłupiałem i przestałem. Okres samozaparcia i tej „poprawy” bez spowiedzi, to czas największego chaosu. Dziękuję za wskazanie, że żal to też POZNANIE grzechu. Muszę poznać i uznać moje zło, mój grzech.

 Re: Czy do odpuszczenia grzechów wystarczy tylko poprawa?
Autor: danusia (178.219.104.---)
Data:   2015-07-15 14:43

Michale:) Troche zle kalkulujesz. Najpierw trzeba sie siebie samego zapytac, czy Bog Cie kocha i czy Ty Jego kochasz?

Twoja wola jest bardzo wazna, wiec sprobuj w takiej kolejnosci siebie postawic.
Wszyscy grzeszymy a Najwyzszy nie jest ksiegowym. Rozpusta i niewola grzechu jest od Zlego.

Wybierz sam kierunek i zaprzegnij w to swoja wiernosc ku lepszemu. Takim sposobem znajdziesz twardy grunt pod nogami. Zauwaz jak wiele ludzi doznaje uzdrowienia, a najpierw uwolnienia od Zlego w imieniu Pana Jezusa.

 Re: Czy do odpuszczenia grzechów wystarczy tylko poprawa?
Autor: adam (46.254.186.---)
Data:   2015-07-15 17:44

Nadal nie rozumiem czym dla ciebie jest ten żal za grzechy. O co ci konkretnie chodzi? Już pisałem i powtórzę raz jeszcze: żal za grzechy to poznanie grzechu i jak ranimy nim siebie oraz innych.

Do spowiedzi musisz iść nawet jeśli nie "czujesz" tego żalu. Żal przyjdzie, ale to TY musisz być wiernym i cierpliwym w doświadczeniu. Bez spowiedzi ANI RUSZ. Nie dasz rady bez częstej spowiedzi i Komunii świętej.

Co do księdza, który cię skrzyczał. Zobacz co ja napisałem na początku dlaczego nie ma uzdrowienia. Nie ma uzdrowienia, bo go nie chcesz. Sam Jezus przez tego księdza na ciebie nakrzyczał a ty zamiast rozważać te słowa strzeliłeś focha (innymi słowy ksiądz zerwał plastry z duchowych ran, a ty zamiast je leczyć zakryłeś je znowu kolejnymi grzechami). Kolejna sprawa to słowa: "ciągle wyznajesz te same grzechy”. A po co pierzesz te same skarpetki? Żeby nie śmierdziały. Tak samo z grzechami: aby twoja dusza, za przeproszeniem nie śmierdziała.

 Re: Czy do odpuszczenia grzechów wystarczy tylko poprawa?
Autor: Michał (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2015-07-15 19:47

Jeśli dobrze zrozumiałem, ten ksiądz nie miał racji robiąc mi zarzut i mówiąc do mnie słowa, że: "ciągle wyznajesz te same grzechy". Bo jak zrozumiałem z Pana Adama odpowiedzi należy właśnie oczyszczać się z tego brudu regularnie, i właśnie należy ciągle wyznawać te same grzechy i nie bać się tego, bo chodzi o to by nie śmierdzieć jak te skarpetki. Zatem będę wyznawał. Tylko chodzi mi o to, że ten ksiądz raz nie dał mi rozgrzeszenia jak po raz kolejny do niego przyszedłem ze sprawą nieczystości. Mówił: "ciągle to samo" i raz nie dał mi rozgrzeszenia. Wywnioskował, że nie chcę się zmienić. Teraz widzę że miał rację i to jest największy problem. Bardzo mnie to zabolało jak ja mu mówię: "chcę się zmienić", a on stanowczo powtarzał: "nie, ty nie chcesz". To było jakbym się zderzył ze ścianą. Nie mogłem nic na to powiedzieć. Miał rację. Boję się tylko teraz, że znów zostanę odrzucony, że nie dostanę rozgrzeszenia i doznam wstydu i upokorzenia. Boję się tego, ale pewnie jest mi to potrzebne. Nie mogę się bać krytyki tylko pokornie skorzystać z niej, tak jak Pan pisze o tych plastrach.

Jeśli ksiądz i tu też Pan Panie Adamie pisze, że ja nie chcę się zmienić, że nie chcę uzdrowienia, to może modlić się abym chciał chcieć zmiany i uzdrowienia? Próbuję, walczę, mówię sobie dość tego buntu, koniec, kocham Cię Boże, a jednak jakaś zadra i jakaś pycha siedzi. Wierzę, że tylko Pan Jezus może zmiękczyć moje uparte serce i bunt i będę Go o to prosił. Bo jak ktoś czegoś nie chce to jak sprawić aby chciał? Tylko tej chęci potrzeba, pokory. Będę się gorliwie modlił i w ten piątek pójdę do spowiedzi.

Tak od dziś postanawiam, że żalem dla mnie będzie "poznanie grzechu i tego jak ranimy nim siebie i innych".

Wcześniej wyobrażałem sobie ten żal, jako zapłakanie z żalu pokorne, że obraziło się Pana Jezusa, że przyczyniło się tym grzechem do Jego ukrzyżowania, takie westchnienie nad męką Pana i żałowanie zła które się uczyniło uznając swoją winę. Jakoś tak. Taki żal doskonały.

Teraz postanowienie poprawy. Postanawiam, tylko czy szczerze, znów - czy chcę? Któż to wie, Pan Bóg na pewno. Ale jak ten ksiądz zacznie podczas spowiedzi wykrywać znów coś we mnie o czym ja sam nawet nie wiem, i zacznie mówić znów to samo, i zobaczy, że mam oczy kobiety cudzołożnej, i powie, że nie chcę się zmienić, to jak mam się dalej zachować podczas tej spowiedzi. Przecież nie wstanę i nie odejdę. Chcę rozgrzeszenia. Tylko niech ten ksiądz się nie denerwuje że przychodzę do niego często z tym samym. Co mam mu powiedzieć, co zrobić żeby nie krzyczał.

Będę po prostu robił rachunek sumienia, żałował tak jak Pan Adam mówi, starał się nie wchodzić w pokusy i w ten sposób obiecując poprawę, no i wyznawał grzechy jak potrafię i czynił zadaną pokutę.
Oby tylko znalazł się życzliwy ksiądz, który zrozumie, że jest mi ciężko z tą seksualnością, buntem i nerwicą natręctw i schizofrenią.

Dziękuję.

 Re: Czy do odpuszczenia grzechów wystarczy tylko poprawa?
Autor: adam (46.254.186.---)
Data:   2015-07-15 20:55

Pewien ksiądz powiedział...

Masz problem z nieczystością? Obejrzyj Pasję Mela Gibsona na KOLANACH. Nie odwracaj oczu jak biczują Naszego Pana... biczowali Go za nasze grzechy nieczystości.

NIE MA TAKIEGO CZEGOŚ JAK NIE WCHODZĘ W POKUSY. Każdy z nas jest kuszony. Ja, ty, papież. Nikt ponad siły. Bronią jest różaniec.

Jak będziesz się modlił sercem, duszą i ciałem ksiądz zauważy tę zmianę. Tak żyjesz jak się modlisz. Nie dostałeś rozgrzeszenia bo go nie chciałeś. Ksiadz zajrzał w głąb tej duszy. Pan Jezus dał mu poznanie. Chrystus się tylko zasłania kapłanem. Księdza oszukasz, ale siebie i Boga już nie.

Przestań traktować Boga jak czarodzieja. Bóg da ci wszystko co ci potrzeba, da nawet wiecej, ale to TY musisz współpracować z łaską. To ty musisz odpowiedzieć na Jego wołanie. Jak odpowiesz na nie to Boże Miłosierdzie dokona reszty.

 Re: Czy do odpuszczenia grzechów wystarczy tylko poprawa?
Autor: Anna (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2015-07-15 22:46

Michale, mam wrażenie, że próbujesz sam własnymi siłami się zbawić. A to Pan Jezus nas zbawia.

 Re: Czy do odpuszczenia grzechów wystarczy tylko poprawa?
Autor: Michał (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2015-07-15 23:29

Rzeczywiście, nigdy nie próbowałem bronić się różańcem. Zwykle jak była pokusa, to albo szczypałem się w ciało, albo krzyczałem precz, albo próbowałem się swoją wolą przeciwstawiać, odwracać myśli, wzrok, ale teraz zaczynam dostrzegać, że wygodnie mi było tak "niby walczyć", bo tak na prawdę chciałem ulec pokusie. Od dziś będę bronił się różańcem.

Tu nie chcę być źle zrozumiany Panie Adamie, ale mówi Pan tak jak ten ksiądz i dziękuję Panu za to, na prawdę, nie piszę tego z pretensją. Bo tak było podobnie jak tu. Ja napisałem powyżej, że "chciałem rozgrzeszenia, chcę rozgrzeszenia" a Pan Panie Adamie jasno i konkretnie mówi jak jest, że: "bo nie chciałeś rozgrzeszenia". I tak było z tym księdzem. To było jak zderzenie ze ścianą. Ja mówię, że chcę, a on że „nie, ty nie chcesz”. Tak, siebie i Boga nie oszukam. Jedyne na co liczyłem wtedy, to to, że ksiądz na moje pytanie: „a dlaczego proszę księdza ja nie chcę się zmienić, dlaczego nie chcę rozgrzeszenia, dlaczego nie chcę być uleczony, jak to pokonać ten bunt?” - że da mi na to jakąś radę, nakieruje mnie na jakąś modlitwę, jakoś wesprze, pomoże, wskaże sposób. Lecz on wtedy powiedział krótko: „skąd ja mam to wiedzieć, ja nie wiem tego, ty wiesz”. I to mnie trochę ubodło, bo liczyłem, że jakoś mi pomoże. A ja przeciwnie, właśnie nie wiedziałem jak to zmienić, a wyczułem, że był ostry dla mnie. Ale to dobrze. Ja na prawdę nie umiałem stanąć w prawdzie o sobie, nie dopuszczałem tego do siebie, że nie chcę. Wydawało mi się, że chcę, jednak przez księdza przemawiał Pan Jezus i mówił mi prawdę, że nie chcę. Teraz to wiem. Teraz znam sposób: muszę współpracować z łaską Pana Boga i odpowiedzieć na Jego wołanie moim „tak, chcę”. Proszę tylko o wspomnienie o mnie na modlitwie kogokolwiek kto to czyta, abym jak najszybciej odpowiedział na wołanie Pana i współpracował z Jego łaską. Dziękuję z całego serca.

Jeszcze raz dziękuję wszystkim odpowiadającym za pomoc i pozdrawiam. Bardzo mi pomogliście.

 Re: Czy do odpuszczenia grzechów wystarczy tylko poprawa?
Autor: Marta (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2015-07-16 09:45

Trafiłeś na dziwnego księdza...
Też zmagam się z masturbacją i pornografią, ze spowiednikiem umówiliśmy się na spowiedź co tydzień. Często przychodzę do niego i mówię, że chcę się zmienić, ale że pewnie nic z tego nie wyjdzie, że mam dość przychodzenia znów z tym samym grzechem. A on uśmiechnął się i stwierdził, że to bardzo dobrze, że ciągle wyznaję te same grzechy, że generalnie wiele osób przez całe życie spowiada się z tego samego. Nie mówił tego, bagatelizując grzechy nieczyste, ale pokazując Boga, który "znowu" czeka na grzesznika. Nie spotkałam księdza, który robiłby mi wyrzuty z powodu częstej spowiedzi, bo tam jest Jezus, a tylko On tak na prawdę może człowieka uwolnić od grzechów i od chaosu, który ten w sobie nosi. Jemu wystarczy bardzo mało, do tego żeby przebaczyć, On widzi to Twoje słabe i niepewne "tak, chcę". Wiem, bo moje "chcę" wcale nie jest mocniejsze...
Powodzenia

 Re: Czy do odpuszczenia grzechów wystarczy tylko poprawa?
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-07-17 03:05

"taka osoba co się spowiada i żałuje, to w przeciągu 3 lat życia zmasturbuje się 200 razy, a taka osoba jak wymieniłem tylko raz w ciągu 3 lat. I kto tu się nawraca a kto nie?"

Nigdy nie porównuj się do innej osoby. Nie wiesz, co się dzieje w duszy innego człowieka. Nie znasz mocy pokus, z którymi się zmaga. Nie znasz życia, w którym dorastała. Nie wiesz jak bardzo była poraniona przez innych od seksualnej strony. Nie znasz sytuacji, w której obecnie żyje. Nigdy nie będziesz wiedział, czy gdybyś się znalazł na jej miejscu, nie zrobiłbyś tego 2 tysiące razy, a nie 200.
A jeśli już - to dlaczego nie porównujesz się do osoby, która przez 10 lat w ogóle się nie masturbuje? Bo zakładasz, że ona nie miała pokus? A skąd wiesz ile wysiłku włożyła w to, żeby tego nie robić? Skąd wiesz, czy nie skręcało jej z bólu, ale walczyła z tym na kolanach? Nigdy nie poznasz pełnej prawdy o drugim człowieku.
Po drugie: w tak zadanym pytaniu stwierdzasz, jakoby nawrócenie dotyczyło jedynie tego jednego grzechu. A nawrócenie to całość postępowania, a nie jeden grzech. To także życie pomiędzy jednym a drugim grzechem. Nie ma nawrócenia z jednego grzechu. Z jednego grzechu można się poprawić, można z nim zerwać, ale można stać się równocześnie dużo gorszym czy niewierzącym. I kto się wtedy nawraca? Ktoś może upadać te 200 razy, ale pomiędzy grzechami zrobić tak wiele dobrego i oddawać Bogu tak wiele miłości, a drugi może grzeszyć tylko 3 razy, ale w tym czasie całym życiem być skierowanym jedynie na myślenie o grzechu. Jak pisałam w innym Twoim wątku, grzech i walka z nim to jedynie jedna cząstka naszego katolickiego życia. A kiedy grzech staje się nałogiem, to czasem/często nie jest świadomym o dobrowolnym odrzuceniem Boga, tylko czymś, czego się samemu nienawidzi i czyni wbrew sobie, ale nie umie się zatrzymać swojego ciała.

W nawiązaniu do tego chciałabym Cię uczulić na taki temat: czy Twoje problemy z seksualnością są na pewno za Twoim przyzwoleniem?
"moje ciało pragnie rozpusty i moje serce chyba też tego pragnie i jest wyuzdane i moje ciało i moje serce uznaje rozpustę za przyjemność". Za przyjemność to każdy zdrowy człowiek seks uznaje, ale w całym Twoim wątku ten seks aż kipi.
Czy jesteś pewien, że nie jest to objaw jakiegoś zniewolenia, uzależnienia, jakiejś choroby, czy nie potrzebujesz pomocy psychiatry lub seksuologa? Trochę to Twoje rozerotyzowanie wydaje mi się nienaturalne, wymagające pomocy z zewnątrz. Tym bardziej, że z tym walczysz. Rozumiem, gdybyś poddawał się każdej pokusie, wtedy całe życie może stać się z Twojej winy jednym wielkim grzechem, w sensie ukierunkowania na ten grzech. Ale jeśli walczysz, a mimo to tak czujesz, jakby tylko ten temat istniał, to może być jakieś uzależnienie od seksu, w którym nie wszystko jest całkowicie dobrowolne. To jest ważne, bo wykonujesz ogromną pracę, to ogromny dla Ciebie trud, a może trzeba z tym walczyć w zupełnie inny sposób. Z pomocą specjalistów. O uzależnieniu sam mówisz, ale chodzi mi o to, czy nie ma w tym choroby, którą trzeba leczyć. O chorobie psychicznej też piszesz, i fobiach i lękach. Schizofrenia chyba nie ma z tym nic wspólnego, ale już nerwica - nie wiadomo. Szukaj w tę stronę, bo Twoja seksualność może być skutkiem, a nie przyczyną. Może się też wtedy okazać, że i z grzechem sprawa wygląda inaczej. Że to nie jest w pełni dobrowolne. Podobnie jak pisałam, że nie wolno Ci oceniać tego, kto masturbował się 200 razy, podobnie nikt z nas nie może oceniać Ciebie, bo nie wiemy, czy to nie wynika z tych lęków i to je trzeba leczyć, a inne sprawy same się uspokoją. Porozmawiaj o tym z psychiatrą. To naprawdę może być trochę poza Twoją wolą.

"Czy otrzymam przebaczenie grzechów dzięki samej poprawie bez spowiedzi i żalu i nawrócę się?". Bóg wprawdzie jest ponad sakramentami i nikt Go nie może ograniczyć; może więc przebaczyć komuś, kto nie chodził do spowiedzi, tak jak przecież przebacza grzechy (czy raczej zło, przestępstwa, krzywdy) osobom niewierzącym, ale aż do śmierci nie możesz być tego pewien. Na pewno nie wolno w takim stanie przyjmować komunii świętej. Żal doskonały może mazać nawet grzech ciężki, ale po pierwsze w takim stanie żal doskonały raczej nie jest możliwy, po drugie i tak musiałbyś przy pierwszej okazji iść do spowiedzi, więc koło się zamyka. Nie, na tej ziemi rozgrzeszenie otrzymuje się podczas spowiedzi. W chwili śmierci - wszystko będzie zależeć od Boga. W pewnym sensie jednak od Ciebie, czy będziesz pragnął przebaczenia. Problem w tym, że odrzucając możliwość spowiedzi, przed śmiercią możesz już nie chcieć tego zapragnąć. Spowiedź jest dla nas wszystkich trudem, nikt normalny nie lubi wyjawiać grzechów, ale to trud, którego podejmujemy się ze względu na Boga. To jest dowód na to, że Bóg jest dla nas ważny. Dając z siebie więcej, możemy także liczyć na więcej.

"Ta złość na niecierpliwego, krzyczącego i wymagającego ojca przeszła mi na Boga, taki mi się On długo jawił"
Tak to niestety działa. Nie tylko o złość chodzi. Ty także Boga uważasz za kogoś, kto żąda od Ciebie perfekcjonizmu. Ta walka, którą podjąłeś z erotyką, nie ma nic wspólnego z miłością do Boga, jest jedynie zwyciężaniem siebie, która daje Ci poczucie, że zwyciężasz. Robisz to dla siebie. Przeogromny wysiłek, który i tak nie przynosi żadnej radości i zadowolenia ze zwycięstwa.
Widać to w dalszym pytaniu: "Czy iść do spowiedzi dopiero wtedy gdy Pan Jezus zadziała po gorliwej modlitwie i przyjdzie żal i prawdziwa chęć poprawy i umiłowanie Boga bardziej niż przyjemności?". Ty najpierw chcesz być doskonały, a potem się wyspowiadać? Spowiedź jest dla grzeszników, a nie dla doskonałych. My przychodzimy do Boga nie po to, żeby powiedzieć: "no widzisz jaki fajny jestem?", ale żeby powiedzieć: "Panie Boże, znowu nie wyszło. Pomóż mi".
Popatrz sam, jakie to nielogiczne. Piszesz, że ktoś tam aż 200 razy, a Ty jeden raz. Ale ktoś idzie do spowiedzi i zanim zrobi to po raz drugi, to ten dzień, czy dwa, trzy dni jest w stanie łaski i może "zażyć" lekarstwo, jakim jest Eucharystia. W stanie łaski może zrobić trochę dobrych uczynków, które "zarabiają" na niebo. A Ty trzy lata wytrzymasz bez grzechu, mógłbyś więc sto razy przyjąć Eucharystię, a z tego rezygnujesz. Szarpiesz się sam, a możesz mieć pomoc.

"ale ksiądz na mnie nakrzyczał, że „chodzisz tak często, ale ty nie żałujesz, ty nie chcesz się zmienić, ciągle wyznajesz te same grzechy”.
Ja bym nie przywiązywała wagi do słów "ciągle wyznajesz te same grzechy", bo wszyscy tak mamy, bez względu na to jaki rodzaj grzechów. Każdy ma swoją "specjalizację" :)) Kapłan na pewno chciał podkreślić to nieżałowanie i brak zmiany. Ale nie wiadomo, czy sam to zobaczył, czy opierał się na Twoich słowach "nie żałuję". Jeśli Ty żal rozumiesz jako łzy, jako uczucie, to "nie żałuję" oznacza co innego niż rozumiał ksiądz. Trzeba wtedy mówić: "nie czuję żalu, ale wiem, że zrobiłem źle i zabiłem Boga". Podobnie może być z postanowieniem poprawy. Mówisz księdzu: "chcę nadal grzeszyć". Ale co to znaczy? Jeśli Ty przez trzy lata (nie ma znaczenia czy to taki czas czy tylko symbol) odrzucasz grzech, to jak Ty "chcesz grzeszyć"? Ty uczuciowo pewnie pragniesz grzechu, odczuwasz chęć, a tu nie o chęć chodzi. Ty swoją wolą mówisz przecież, że nie chcesz. No raz na trzy lata się godzisz na grzech. Zastanów się, czy Ty dla siebie odróżniasz "chcę" jako uczucie od "chcę" jako robię wszystko, żeby tak było. Spowiednik nie wie, co w Tobie siedzi. Spowiednik ocenia Cię po tym co mówisz i sposobie jak to wypowiadasz. Jak mu powiesz: nie żałuję, chcę grzeszyć - to nie może Ci dać rozgrzeszenia. Rozumiesz? Nie może. Przemyśl dobrze, czy nie będzie bardziej prawdziwe, gdy powiesz w konfesjonale: "nie czuję żalu, ale wiem że zabiłem Boga i to jest dla mnie okropne, nadal odczuwam pragnienie grzechu, ale robię wszystko, żeby go nie popełnić". To zupełnie co innego, ale musisz być pewien, że to jest prawdą. Tylko Ty wiesz jak jest.

Spróbuj też pamiętać, że kapłan też jest człowiekiem i może Cię nie zrozumieć, źle zrozumieć, może się zdenerwować. Może też Cię zranić. "Może" w sensie i grzechu (jest grzesznikiem) albo może mu się wydawać, że trzeba być surowym, bo to Ci pomoże. Wiesz, czasem jest tak, że się biega codziennie do spowiedzi, a w ogóle nie zatrzyma, żeby przemyśleć sprawę. Wtedy takie potrząśnięcie może pomóc. Nie chodzi wtedy o to, że za często. Chodzi o to, że bezmyślnie. Przy wielkiej częstotliwości czasem łatwo o tę bezmyślność. Spowiedź staje się wtedy rytuałem, zwykłym umyciem rąk, a Jezus umierał na krzyżu, żeby mogło tak być. To wielka cena i o tym trzeba podczas spowiedzi pamiętać. Ksiądz może mieć dobrą wolę i to chce przekazać, a zrobi to w głupi sposób. Księdzu też trzeba czasem wybaczyć. Jeśli w konfesjonale zdarzy się albo nieporozumienie, albo zranienie, wtedy trzeba iść jeszcze raz. Bo nie wiadomo, czy to może Ty niechcący powiedziałeś inaczej niż myślisz, użyłeś nieodpowiednich słów, no ale może ksiądz nie był w porządku, bo ktoś przed Tobą wyprowadził go z równowagi, albo był chory. Albo on sam miał jakiś problem z własnym grzechem i nie miał cierpliwości. Jest tyle możliwości nieporozumień.

 Re: Czy do odpuszczenia grzechów wystarczy tylko poprawa?
Autor: Michał (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2015-07-17 16:44

O mój Boże. Brak mi słów jak dziękuję Pani i Panu Bogu, jak dobrze mi Pani to wyjaśniła tu i na tym drugim poście. Tam odpisałem, ale jeszcze się nie pojawiło. Trochę tam wyjaśniłem o swej przeszłości. Tu rzeczywiście, przepraszam, z tymi 200 masturbacjami, pisząc to trochę byłem sfrustrowany i zdenerwowany tą całą sytuacją swoją i poniosły mnie emocje. Sam wiem, że muszę się nawracać nie tylko z nieczystości, ale i z innych grzechów, zaniedbań.

Wyznałem lekarzowi psychologowi i psychiatrze, z którymi się spotykam o moich skłonnościach homoseksualnych. Zmagam się z tym, ale też mam często wyrzuty i ucisk z drugiej strony. Jakieś takie czuję oskarżenie od Boga, że nie pracuję, że mieszkam z rodzicami, że mam rentę i żeruję na pieniądzach państwa. Ale to inny już temat. Boję się ludzi, natręctwa mnie niszczą, strach ten jest pewnie ze wstydu związanego ze skłonnościami homoseksualnymi, że dojdzie do rozmowy jakiejś z kimś w pracy czy gdzieś i to wyjdzie na jaw. Poza tym te natręctwa. ZUS dał mi opinię o całkowitej niezdolności do pracy, ale czuję to oskarżenie od Boga, że kto nie pracuje ten nie je. A ja jem. Ale ja trochę pomagam rodzicom w domu. Pewnie powinienem więcej pomagać, a mniej spędzając na czytaniu forów takich jak to i pisząc, ale szukam ratunku. Chcę kiedyś normalnie żyć.

Rzeczywiście możliwe jest to, że powiedziałem jakieś słowo i zostałem źle zrozumiany przez tego księdza, to bardzo możliwe, bo jedyne co mi dobrze wychodzi, to pisanie, pisanie na spokojnie, bo jak mówię do osoby, do księdza są nerwy i plącze mi się wszystko w głowie i pustkę mam w głowie i nie umiem wyrazić tego co chcę. Nigdy nie byłem mówcą.

Teraz zapamiętam i będę stosował to co Pani powiedziała: "nie czuję żalu, ale wiem że zabiłem Boga i to jest dla mnie okropne, nadal odczuwam pragnienie grzechu, ale robię wszystko, żeby go nie popełnić". Jak uzdrawiające jest być dobrze zrozumianym i dostać dobrą radę, lekarstwo.

Jeszcze raz dziękuję za wszystko, i zachowam te cenne rady.
Dziękuję za ewentualne wspomnienie o mnie na modlitwie.
Bóg zapłać wam wszystkim.

 Re: Czy do odpuszczenia grzechów wystarczy tylko poprawa?
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-07-17 19:02

Te słowa to była tylko podpowiedź w jakim kierunku masz myśleć i mówić. Gdyby przyszło Ci do głowy cytować moje słowa, to jednak proponuję troszkę inaczej, żeby kapłan na pewno wiedział o co chodzi:

Nie ma we mnie uczuciowego żalu, ale wiem, że zabiłem w sobie Boga, że to jest złe, jest to dla mnie okropne i nie chcę Boga więcej ranić. Wprawdzie nadal odczuwam pragnienie grzechu, ale zrobię wszystko, żeby go nie popełnić.

Bo słowa "nie czuję żalu" ksiądz może jednak zrozumieć opacznie.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: