logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: Kasia (---.warszawa.vectranet.pl)
Data:   2015-07-18 11:05

Witajcie,

Piszę tu po raz pierwszy, ale nie wiem jak poradzić sobie z moją sytuacją, a z księdzem w konfesjonale nie da się ogarnąć całości mojego problemu. Może tu ktoś spojrzy całościowo na mój problem i podpowie coś, co pomoże mi naprawić, co się jeszcze da.

Ale od początku:
We wrześniu 2013 roku zaszłam w trzecią ciążę. Mieliśmy (mamy) już dwóch synków w wieku szkolnym. Bardzo się ucieszyłam tym, że będziemy mieć trzecie dziecko, bo od dawna bardzo chciałam powiększenia rodziny, ale nie ukrywam, że ciąża (która w sumie trochę nas zaskoczyła :)) sprawiła, że zaczęliśmy się zastanawiać jak sobie poradzimy - finansowo, zawodowo, logistycznie... Tymi obawami dzieliliśmy się z rodzicami moimi i mojego męża. Moi rodzice bardzo się ucieszyli z kolejnego wnuka, a teściowie, choć trochę mniej ochoczo, ale też zapewniali, że nie jesteśmy sami.
Problemy zaczęły się, gdy w październiku na usg pani doktor zobaczyła nie jeden, a dwa zarodki. Nie ukrywam, że podczas wizyty ciśnienie skoczyło mi pod niebiosa i mój umysł zaczął jeszcze intensywniej zastanawiać się jak to będzie z dwójką maluchów. Po prostu po ludzku martwiłam się jak sobie poradzimy. Ale w żadnym stopniu te zmartwienia nie umniejszały mojej miłości do dzieci, które były we mnie. Pani doktor powiedziała, żebym jednak jeszcze nie przywiązywała się za bardzo do myśli, że będę miała bliźniaki, bo często w pierwszych tygodniach jeden z zarodków obumiera. A więc zaczęłam intensywnie prosić Pana Boga o to, żeby oboje moich dzieci przeżyło.
Teściowie, którzy mieszkają ok. 300 km od nas, przyjechali do nas na 1 listopada na kilka dni. Teść wydawał się wściekły za każdym razem, kiedy wspominałam o ciąży. W głowie mu się nie mieściło jak mogliśmy dopuścić do kolejnej ciąży. Nie wiem dokładnie, ale wydaje mi się, że przestraszył się, że kolejne dziecko to kolejne prezenty, które trzeba będzie dawać (choć ja zawsze mówiłam, że nie chcę, żeby dawali dzieciom drogie prezenty - ale daremnie). Teściowie należą do kultury pieniądza. Teść to były ubek i wyśmiewa wierzących i Kościół. Teściowa jest posłuszną żoną bez własnego zdania. Drugiego dnia pobytu od rana teść był wściekły. Gdy moi rodzice (którzy mieszkają niedaleko od nas) zadzwonili, żeby zaprosić ich do siebie na kawę, to wykrzyczał mi, że on nie przyjechał tu na żadne "głupie kawy". Ale dramat (jak to teraz postrzegam) rozegrał się wieczorem. Gdy po kolacji podałam kawę i słodkości, poprosiłam męża, żeby otworzył wino, to napijemy się "pod te bliźniaki". W mojego teścia coś wstąpiło i po raz trzeci tego dnia powiedział do mnie: "Mówiłem ci już przecież nie będzie żadnych bliźniaków. Urodzisz jedno dziecko!". Poprzednie takie uwagi rzucał w trakcie dnia, gdy śmialiśmy się z mężem, że musimy pomyśleć o podwójnym wózku i dwóch łóżeczkach. Nic się wtedy nie odzywałam, ale wieczorem, może pod wpływem hormonów, może pod wpływem przypływu uczuć matki-lwicy, postanowiłam zareagować. Najpierw powiedziałam, że skoro ja się modlę o to, żeby oba dzieciaczki przeżyły to nie powinien mi mówić takich rzeczy. Na co on,że może się do mnie w ogóle nie odzywać, a i tak jest pewien, że urodzi się jedno dziecko, bo widział program w TV, że usg się myli...
I w tym momencie ja się podniosłam, wzięłam torebkę, walnęłam drzwiami i wyszłam z domu z płaczem.
Cud, że nie spowodowałam wypadku jadąc zapłakana samochodem i cud, że nie poroniłam. Wróciłam do domu późno po telefonie mojego starszego syna, że dziadkowie sobie pojechali.

Potem zaczęły się problemy z ciążą. W 17 tygodniu odeszły mi wody z owodni córeczki. Lekarze cały czas mówili o najgorszym, ale synek "zakorkował odpływ" i uratował siostrę i siebie. Lekarze straszyli, że przy tak małej ilości wód płodowych córeczka albo urodzi się z wadą genetyczną, albo zaraz po urodzeniu się udusi, bo bez wód nie rozwijają się płuca. Poddawali nam pod rozwagę abortowanie córeczki, żeby zwiększyć szanse synka. Nie wchodziło to w grę. Trzeba było się modlić o życie kruszynek. Obu.
W 25 tygodniu ciąży poszłam do szpitala rutynowo na 3 dni na podanie sterydów, żeby dzieciom rozwinęły się szybciej płuca. Niestety zaraz drugiej nocy w szpitalu zaczęły mi znów cieknąć wody. W każdej chwili mógł nastąpić poród. Wymodliłam jeszcze niemal 4 tygodnie - cały czas leżałam w szpitalu. Dzieci urodziły się w 28 tygodniu (3 miesiące za wcześnie). Córeczka zmarła po 7 godzinach. Sepsa ogarnęła całe maluteńkie 36-centymetrowe ciałko. Synek leżał miesiąc pod respiratorem, a potem jeszcze miesiąc w inkubatorze oddychając już samodzielnie. Przeszedł operację serca i oczu. Ogólnie teraz, po godzinach modlitw rodziny i przyjaciół oraz po odprawionych mszach świętych jest zdrowym 16-miesięczniakiem.

Przed pogrzebem córeczki napisałam do teścia maila, że nie życzę sobie jego obecności na pogrzebie mojego dziecka, którego istnienie w tak chamski sposób negował. Chciałam, żeby pogrzeb był uroczystością tylko dla najbliższych, tych którzy nas wspierali w całym tym dramacie - moich rodziców i siostry.
Napisałam też w złości, że nigdy nie będzie dziadkiem dla moich maluchów (starszym nie chciałam odbierać dziadka, którego przecież uwielbiali, bo kupował im prezenty z zaznaczeniem, że to "za 500złotych"). Teść odpowiedział mi jednym słowem "Przemilczę". Nie ukrywam, że liczyłam na "Przepraszam". Na zrozumienie naszych uczuć po śmierci dziecka. Na zrozumienie jak nietaktowne w kontekście całej zaistniałej sytuacji okazało się jego zachowanie wtedy u nas w domu. Przeliczyłam się.

Kilka dni po wyjściu mojego małego synka ze szpitala odbyła się w domu moich rodziców uroczystość z okazji Pierwszej Komunii najstarszego syna. Teściów oczywiście zaprosiliśmy. Normalnie się z nimi przywitałam przed kościołem, ale nie czułam się w stanie zabawiać ich jakoś szczególnie. Czekałam na przeprosiny ze strony teścia, albo chociaż na chęć rozmowy, wyjaśnienia całej sytuacji. Zamiast tego doczekałam się tylko odwrócenia się do mnie tyłem i wyjścia z imprezy bez "do widzenia". Kilka dni później zadzwonił ze skargą do mojej mamy, że to ja powinnam przeprosić jego. Mojej mamie opadła szczęka. Powiedziała, że jej córka jest dorosła i sama załatwia swoje sprawy, a ona się nie będzie w to mieszała.

I przez 3 miesiące była cisza, aż tu nagle dostaję długiego maila od teścia, w którym wylewa swoje żale jaka to ja jestem niewychowana, niewdzięczna, chamska. Jak mogłam zabronić im przyjazdu na pogrzeb. Straszył mnie, że powie mojemu pracodawcy jaka to ja jestem, i że założy mi sprawę w sądzie... Całą siłą woli powstrzymałam się przed odpisaniem, ale na pewno potraficie sobie wyobrazić jaki mną targnął gniew. Szaleństwo po prostu. Zwymyślałam go nie tylko w myślach. Zawzięłam się i pomyślałam: jak tak to zobaczysz! Zmieniłam starszemu synowi nr telefonu, żeby nie miał z nim kontaktu. Zwymyślałam teścia do męża, który znosił to z ogromną cierpliwością. Stał i nadal stoi po mojej stronie, ale cała ta sytuacja niszczy naszą rodzinę. Mąż nie chce z rozmawiać ze swoimi rodzicami. Do niedawna w ogóle nie odbierał od nich telefonu. Ale widziałam jak w święta ukradkiem płacze i przyznał, że to z powodu tej sytuacji. Nie wiem co robić. Chciałabym, żeby mąż i starsze dzieci miały kontakty z teściami, ale sama nie chcę już ich więcej widzieć. Unikam kontaktów. Nie zaprosiłam ich też na chrzciny naszego maluszka.
Ta największa wściekłość i chęć "dowalenia" im już minęły, choć miewam jeszcze ochotę żeby się z teściem spotkać (przy świadkach) i wykrzyczeć mu wszystkie krzywdy i przykrości, jakich doznałam od niego przez 11 lat małżeństwa. Modlę się o to, żeby Pan Bóg powiedział mi jak rozwiązać tę sytuację, ale na razie bezskutecznie.
Byłam już kilkakrotnie u spowiedzi opowiadając o uczuciach, jakie budzą we mnie kontakty z teściami. Dwóch księży bezproblemowo udzieliło mi rozgrzeszenia, ale jeden powiedział, że właściwie to nie powinien mi dawać rozgrzeszenia, bo ja im nie wybaczyłam, nie odbierałam telefonów od teściowej.
I już sama nie wiem. Czy to, że nie chcę mieć z nimi kontaktu oznacza, że nie powinnam przystępować do Komunii? Ja to sobie tłumaczę tak, że jest to sposób na ochronę mojego zdrowia psychicznego. Cała ta sytuacja bardzo mnie poraniła i długo nie mogłam dojść do siebie. To, że nie chcę ich widzieć nie oznacza, że życzę im źle. Już nie. Modlę się codziennie o nich, o ich dobre zdrowie i szczęśliwe życie.

Podpowiedzcie proszę co mogę zrobić, żeby mój mąż odzyskał radość i moja rodzina znów zaczęła funkcjonować w miarę normalnie.

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: Mateusz (31.42.16.---)
Data:   2015-07-18 16:17

Moja podpowiedź będzie krótka: nie widzę tutaj innego rozwiązania jak mimo wszystko doprowadzić do pojednania między Tobą i teściami. A następnie modlić się za Twoją córeczkę.

Podtrzymywanie trwającego obecnie stanu ostrego konfliktu na pewno nie jest rozwiązaniem. W żadnym wypadku nie pomoże ono również Twojemu mężowi. Jakby nie było, tutaj chodzi o jego rodziców, którzy od chwili Waszego ślubu stali się również Twoją rodziną. Nierozsądnie byłoby więc uważać, że mąż przystanie na rozwiązanie "od dziś żyjemy, jakby twoich rodziców wcale nie było", bo jest to wręcz niemożliwe. Jemu, Tobie i teściom potrzeba raczej uzdrowienia wzajemnych relacji, co jest trudne, ale wykonalne.

Teściowi możesz zaś zaproponować, osobiście lub poprzez męża, aby przynajmniej spróbował pomodlić się za dziecko, które straciłaś.

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: htfyu (109.206.193.---)
Data:   2015-07-18 17:54

Żal mi Cię. Jednak...
Źle robisz. Pewnie tak tego nie postrzegasz, ale zachowujesz się egoistycznie. Wybacz, ale nie masz prawa zabierać mężowi rodziców, dzieciom dziadków. Mścisz się na teściu, obwiniasz go o śmierć córki. Najgorsze, że liczysz na coś. Na przepraszam, na zmianę. Nie wiem skąd Ci przyszło do głowy, że to teściowie się zmienią. Trochę szacunku. Może Ty się zmień. Belka w oku, a tu drzazgi próbujesz wyciągać. Pewnie ktoś mnie zaraz potępi bo sporo wycierpiałaś. Niestety sporo z własnej winy.
Rada: jesteś w nienormalny sposób uwikłana w relację z teściami. Za bardzo wnikasz, za bardzo się angażujesz. To są rodzice Twojego męża - nie Twoi. To są obcy, dorośli ludzie. Ich sposób życia to ich wybór. Modlisz się - dobrze. Ale skoro to nie pomaga, to może przestań o tym wciąż myśleć, wciąż rozpamiętywać. Jesteś w żałobie po dziecku, jest Ci ciężko. Ofiaruj to Bogu za swoje winy, przepraszaj Boga. Nie módl się za "tych złych teściów", tylko proś o wybaczenie dla siebie.
Zrób porządny rachunek sumienia. Przestań pomniejszać swoją winę zachowaniem teścia, przestań oceniać (były ubek, filozofia pieniądza), przestań usprawiedliwiać swoje zachowania tym, że są reakcją na coś. Zrób rachunek sumienia z własnych czynów, z własnych słów. Przestań liczyć na cokolwiek. Nie licz na nic, a dostaniesz wszystko, co Ci potrzebne. Kto niczego nie żąda, ten jest panem wszystkiego.
Przeszłaś sporo. Warto może pomyśleć o psychologu. Pomoże Ci spojrzeć z dystansem i wyciszyć emocje, które Tobą targają.
Modlę się za Ciebie.

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: Zuzanna (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2015-07-19 02:51

Św. Julianna stwierdziła, że jeżeli wykluczymy kogoś z naszej miłości, wykluczymy siebie z Królestwa Bożego. Pozdrawiam.

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: AsiaBB (79.139.65.---)
Data:   2015-07-19 13:22

Nie chciałabym mieć kontaktu z teściem, który życzyłby śmierci mojemu dziecku. Na twoim miejscu cieszyłabym się, że on mieszka 300 km od ciebie, bo to w naturalny sposób ogranicza kontakty. Natomiast nie ograniczałabym mu kontaktów z dziećmi, bo relacje i problemy dorosłych nie są problemami dzieci - one mają prawo kochać dziadka i się z nim spotykać. A ty masz prawo wymagać szacunku do siebie i jak teść przyjedzie, w porządku będzie mu zakomunikować, że sobie nie życzysz żadnych uwag pod twoim adresem. Nie musicie mieć przyjaznych relacji, ale możecie mieć tzw. poprawne. Dla dobra dzieci. To samo tyczy się odbierania telefonów od teściowej - jak będzie chciała złożyć wam życzenia świąteczne, podziękuj. Jak zacznie cię obrażać przez telefon, odłóż słuchawkę. I tak za każdym razem. A wybaczenie nie oznacza zapomnienia krzywdy, nie polega na rzucaniu się krzywdzicielowi na szyję. Za to sprawia, że ciebie (a nie teściów) przestaje niszczyć takie okropne poczucie nienawiści. Skoro minęła ci chęć "dowalenia" teściowi, to z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że właśnie wybaczyłaś. Bo przebaczenie poznaje się także po tym, że znika potrzeba zemsty i życzenie jak najgorzej krzywdzicielowi. Choć sama krzywda, poczucie zranienia może jeszcze długo bolec, goić się powoli. Ale to już co innego.

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: dominik (---.multi.internet.cyfrowypolsat.pl)
Data:   2015-07-19 13:39

Niech poszuka Pani kapłana, który będzie w stanie pomóc poza konfesjonałem.
Z Bogiem i wielu sił.

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: kaya (---.multi.internet.cyfrowypolsat.pl)
Data:   2015-07-19 20:24

To bolesna historia, to co przeszliście a w tym okrutne zachowanie rodziców męża.
Też uważam, że trzeba wybaczyć i pewnie to zrobiłaś, skoro umiesz się za nich modlić, ale pamiętasz i to Cię boli nadal - to zrozumiałe. Ja nie widzę w tym wszystkim Twojej winy. Też mi się wydaje, że relacje, które nas niszczą, powinniśmy ograniczać.
Teście są dorośli. Jeżeli nie umieją zachowywać się odpowiednio i z szacunkiem u Ciebie w domu, to nie musisz tego tolerować. Powiedz mężowi, że mogą przyjeżdżać, ale warunkiem jest wzajemny szacunek, a jak nie umieją tego spełnić, to niech on jeździ z dziećmi do nich. W ten sposób nie ograniczasz żadnych kontaktów mężowi i dzieciom z jego rodzicami. Początkowo to robiłaś, ale to już przeszłość, wyspowiadałaś się, modlisz się za nich, wylałaś swoją złość - zamknięty temat. Nie ma co się zadręczać. Wyciągnij rękę, a co oni zrobią to Ty już za to nie odpowiadasz. Jeżeli zmienią zachowanie, to super, a jak nie, to mąż zawsze może ich odwiedzać. Z czasem rany się zagoją i będziecie mogli wspólnie zasiadać do stołu.
Tego Wam życzę.

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: Ya (78.10.92.---)
Data:   2015-07-20 14:13

Niezbyt często wypowiadam się na forum, ale opisana przez Panią sytuacja nie daje mi spokoju. A właściwie reakcja wszystkich oburzonych, że jest Pani egoistką, że nie można zabraniać kontaktu dzieciom itd.
Można! A nawet trzeba. Jest Pani dorosła i odpowiedzialna za swoje dzieci. Jeżeli uznaje Pani, że ktoś ma destrukcyjny wpływ na Pani rodzinę, to jest to Pani obowiązkiem zrobić wszystko, aby chronić rodzinę. Nie wierzę w wersję, że teść złorzeczy nienarodzonemu dziecku, a z drugiej strony jest gotowy do pełnego miłości kontaktu z dziećmi, które już są. Czasami izolacja od osób, które nas niszczą jest najlepszą rzeczą jaką możemy zrobić. Najlepszą i konieczną. I nie jest wyrazem egoizmu, a miłości wobec tych, którzy są pod Pani opieką.
Głęboko współczuję utraty dziecka i całego dramatu, który się rozegrał. Obwinianie siebie, albo popadanie w skrupuły w stosunku do tego jak Pani reaguje na teścia uważam, że jest zadawaniem sobie gwałtu na psychice i emocjach po tym, co się stało. Trzeba też być miłosiernym dla siebie i pozwolić się zagoić ranom. Nie namawiam do pielęgnowania urazy i agresji, ale nie zachęcam do kontaktu.

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: G_JP (---.nycmny.fios.verizon.net)
Data:   2015-07-20 16:37

Jestem zaskoczona tym, że pamiętasz wszystkie szczegóły związane ze smutnymi doświadczeniami, które spotkały Twoją rodzinę. Myślę, że mnie nie byłoby na to stać. Trudno jest Ci coś radzić. Może jedynie Łk 6, 27-38 pod rozwagę. Z drugiej strony, trudno powiedzieć mi, jak ja bym zachowała się w Twojej sytuacji, skoro nie byłam w niej postawiona. Napiszę Ci natomiast, co mnie spotkało. Parę lat temu, znana mi kobieta zaszła w kolejną ciążę. Wszyscy jej gratulowali, a ona była wściekła. Nie chciała dziecka i miała nadzieję, że ciąży nie donosi. Raz pokłóciłam się z nią, starając się na niej wymóc zachowane, które byłoby adekwatne do jej stanu (chodziło o oszczędzanie się jeśli chodzi o wysiłek fizyczny). My, ludzie wokół niej, zaczęliśmy się za nią modlić i wspierać, chociaż, gdyby nie była w ciąży, należałyby się jej porządne 'baty'. Z czasem jej stosunek do dziecka zmienił się, a teraz jest pewnie dla niego lepszą matką, niż była dla poprzednich dzieci. Może Twój teść również zacząłby się zachowywać inaczej, gdyby wszyscy pokazali mu, że wszystkie Twoje dzieci są kochane, a on został otoczony modlitwą. Ale każdy przypadek jest indywidualny. Można tylko mieć nadzieję.

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: htfyu (109.206.193.---)
Data:   2015-07-20 18:32

Do Ya: Jakoś sobie nie wyobrażam, żeby Pan Jezus wykluczył kogokolwiek ze swojej rodziny i uważał, że to jest ok. A mamy Go naśladować.
I jakoś nie mam problemu z wyobrażeniem sobie teścia, który nie chce kolejnego wnuka, ale będące na świecie kocha. Tacy jesteśmy, niestety.
Nie namawiam do serdeczności z teściami, do kontaktowania się z nimi itd., tylko do stanięcia w prawdzie. A prawda wyzwoli. I już.

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: Kasia (---.warszawa.vectranet.pl)
Data:   2015-07-20 22:07

Dziękuję za wszystkie wypowiedzi. Na ich podstawie jeszcze raz przewinęłam sobie jak na filmie całą tę sytuację. Może jest trochę racji w tym, co napisał htfyu, może postępuję/postępowałam egoistycznie. Jednak teraz sama namawiam męża i najstarszego syna, żeby zadzwonili do dziadków, a oni nie chcą. Wcześniej synowi mówiłam, żeby nie dzwonił, ale mężowi zawsze mówiłam, że to są jego rodzice i powinien z nimi utrzymywać kontakt. Twierdził, że nie potrzebuje, że stoi po mojej stronie, a z ojcem zawsze miał kiepski kontakt. Zawsze był to schemat: rozkaz ojca - wykonanie syna (bez żadnych dyskusji, próby wyrażenia swojego zdania).

Mój teść zawsze był nastawiony, że wszyscy zgadzają się z nim bez dyskusji, a jak się nie zgadzają to milczą.
Podczas mojego małżeństwa było wiele sytuacji, kiedy płakałam z powodu jego zachowania, np. dzień po naszym ślubie podeszli do nas z teściową i teść powiedział: "Nie wiem jak będziesz się teraz do nas zwracać. Zwracaj się jak chcesz, może teściu, teściowo, albo pan, pani, no bo przecież synowa i teściowie nie są rodziną".

A jak zmieniłam kolor włosów to nie wystarczyło mu, żeby mi powiedzieć: "Nie podoba mi się, w poprzednim wyglądałaś lepiej", musiał 15 minut mówić jaki to mam beznadziejny kolor, jak mogłam sobie coś takiego zrobić, żebym poszła to szybko jakoś usunąć, itp.

Jak przyjeżdżali do nas to zawsze słyszałam, że a to mam w złym miejscu deskę do prasowania, a to że powinnam wycierać krany po każdym umyciu rąk, itp.

Każda taka sytuacją była dla mnie przykra, ale byłam nauczona, że starszym należy okazywać szacunek. Nie to, żebym nie wyrażała swojego zdania. Ale to powodowało tylko, że jeszcze boleśniej wbijał szpilę.
Ale tamta sytuacja z dziećmi przeszła możliwości mojego pojmowania!!! No i stało się...


Cóż, z Waszych rad postanowiłam skorzystać. Ponieważ męczy mnie to każdego dnia, postanowiłam zadziałać szybko.
Uznałam, że największa moja wina jest w tym, że pozostawiłam tę sytuację jakby zawieszoną. Zżerało mnie to każdego dnia od środka, mimo że (jak napisałam wcześniej) wydaje mi się, że im wybaczyłam. W związku z tym napisałam do teścia SMS, że im wybaczyłam i że nigdy nie zabraniałam mężowi kontaktu z nimi, bo mąż jest dorosły i nie mogę mu niczego zabraniać. Życzyłam miłego dnia. Poczułam się od tego lżej. Poczułam, że otworzyłam furtkę do pojednania, a teraz od nich zależy kolejny ruch.

No i zrobili kolejny ruch... Teść napisał, że od mojego "Wybaczyłam Wam" dostali "niemal szału". Że liczyli, że to ja ich poproszę o wybaczenie, i że są pewni, że nastawiłam męża przeciwko nim...

Ale i tak mi teraz lżej. Przynajmniej wiem, że to oni powinni zrobić teraz kolejny ruch.

Bóg Wam zapłać za wszelkie opinie.

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: rewrwer (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2015-07-21 08:52

Ciekawe co byś zrobiła gdyby Ci teść odpisał, że również Ci wybacza :)

To było dobre, pod przykrywką wyciągniętej ręki rozwścieczyć teścia do białości. Musisz go bardzo dobrze znać, że zdecydowałaś się na taki krok. Wiedziałaś, że go szlag trafi.
Inaczej byś tego nie zrobiła, prawda? :)

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-07-21 09:56

Tesc jest Twoim wrogiem. A Ty chrzescijanka. Wiec musisz zrobic mu to, co Jezus kazal robic wrogom. Masz zdjecie tescia? Wez je codziennie rano i wieczorem, i patrzac w jego oczy blogoslaw go tymi slowami:
"Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie swoje oblicze i niech cię obdarzy pokojem" (Lb 6, 22-27)

Blogoslawienstwo nie jest magicznym obrzedem przynoszacym pomyslnosc. Blogoslawienstwo jest modlitwa, ktora zmienia modlacego sie i omadlanego.
Zobaczysz, co sie stanie - najpierw z Toba, a potem z nim.

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: Kasia (---.146.99.83.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2015-07-21 16:59

Mam chyba zdecydowanie prostszą konstrukcję niż sądzi rewrwer. Cały czas to ja miałam poczucie krzywdy i nie widzę jak ja im uchybilam w całym tym zajściu, a więc powiedziałam ze szczerego serca, że im przebaczam. Nie spodziewałam się, że takim dictum spowoduję taka reakcję. Wychowano mnie inaczej. W opisanej sytuacji i podejściu do niej mojego teścia widziałam, że w jego mniemaniu nastąpiło odwrócenie ról przysłowiowego kata i ofiary. On ma się za ofiarę, bo chyba pierwszy raz w życiu odczuł na własnej skórze, że słowa mogą ranić (jak mu napisałam, że nie chce go widzieć na pogrzebie swojego dziecka). Do tamtej sytuacji to on miał monopol na ranienie innych.

A gdyby mi odpisał, że też mi wybacza to wzięłabym męża i dwóch świadków i umówiłabym się z nim na rozmowę, żeby mu wyjaśnić w spokojny sposób, że jego zachowanie rani innych. Może odmieniloby to życie wielu ludzi, którzy jak ja cierpieli przez jego zachowanie.

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: htfyu (109.206.193.---)
Data:   2015-07-21 19:06

"No i zrobili kolejny ruch... Teść napisał, że od mojego "Wybaczyłam Wam" dostali "niemal szału". Że liczyli, że to ja ich poproszę o wybaczenie, i że są pewni, że nastawiłam męża przeciwko nim..."
Wcale mnie ta reakcja nie dziwi. Dlaczego wciąż liczysz, że teść się zmieni? Dlaczego nie próbujesz przyjąć postawy "potrzebuję żeby mi wybaczono" zamiast "potrzebuję wybaczyć"? Niekoniecznie musisz wychodzić z taką inicjatywą do teściów, ale to ma być Twoja postawa wewnętrzna. Wydaje się, że Twoja sztywność zaognia konflikt. Dalej nie rozumiesz, że ktoś może myśleć, odczuwać, oceniać inaczej niż Ty. Przestań żyć tym, czego - jak twierdzisz - Cię nauczono, bo masz nierealne oczekiwania. Coraz jaśniej widać, że masz spory wkład w tę sytuację i chyba zaczynam rozumieć nieco teścia - oczywiście nie nazywając jego poczynań i słów dobrymi. Mało w Tobie pokory. Myślę, że głównie ta pycha tak teścia w Tobie bodzie.

"A gdyby mi odpisał, że też mi wybacza to wzięłabym męża i dwóch świadków i umówiłabym się z nim na rozmowę, żeby mu wyjaśnić w spokojny sposób, że jego zachowanie rani innych. Może odmieniloby to życie wielu ludzi, którzy jak ja cierpieli przez jego zachowanie."
Niestety nie rozumiesz o co chodzi. Jeśli nie wyjdziesz z roli ofiary nic się nie zmieni. Opuść swoje stanowisko, swój punkt widzenia. Jak przyjęłabyś fakt, gdyby to teść wziął dwóch świadków i tłumaczył Ci, że źle robisz chcąc mieć więcej dzieci? On ma swoje motywy, swoje ograniczenia, Ty masz swoje - i tylko ze swoimi możesz coś zrobić. Jeszcze raz - zmień siebie, nie świat.
Usprawiedliwiasz konieczność takiej rozmowy rzekomym cierpieniem innych ludzi. Spójrz jakie to zakłamane. To szukanie usprawiedliwienia dla wybielenia siebie, obwinienia teścia. Wprawdzie słusznie odczuwasz - w sensie emocjonalnym - wrogość w stosunku do niego, ale motywy są faktem i jaskrawo je rysujesz przed pobocznym obserwatorem.
Przestań oceniać: winny, niewinny, ofiara, kat. Role się zmieniają, nie są przypisane na zawsze. Sama w tej historii umiejętnie je zmieniasz. Bardzo, bardzo czujesz się zraniona. Poczucie zranienia ogromnie zaciemnia prawdę. Przyjmij cierpienie, zgódź się na ból - a zyskasz.

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: pomi (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-07-21 21:54

Niezbyt rozsądnie napisałaś sms-a. Bo takie sprawy załatwia się osobiście. Może nawet w cztery oczy. Ogłaszając przebaczenie, trochę postawiłaś się wyżej od teścia. On nie czekał na te słowa.
Ludzie często głupio gadają. Nie ma sensu łapać za słowa kogoś, kto nie przykłada wagi do tego co mówi.
Ja bym przeprosiła za to co było niestosowne z mojej strony w tej sytuacji.

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: Kasia (---.warszawa.vectranet.pl)
Data:   2015-07-22 09:18

Wiecie co, doszłam po tym wszystkim do wniosku, że jestem dużo za głupia na to wszystko. Wasze ostatnie wpisy wprawiły mnie w SZCZERE osłupienie i zdziwienie.
No cóż, każdy jest inny. Ja naprawdę napisałam o przebaczeniu ZE SZCZEREGO SERCA. W życiu bym nie przypuszczała, że można odczytać słowa o przebaczeniu jako oznakę wyższości czy pychy...
A że SMSem - taki jest przyjęty sposób komunikowania w tej rodzinie, więc nie chciałam pchać się innym kanałem komunikacji, właśnie żeby nie zostało to odczytane źle...

Czyniąc ten krok byłam głęboko przekonana, że robię dobrze. Bez cienia złośliwości czy złych zamiarów. Wydawało mi się, że otwieram tak furtkę porozumienia i zamykam, ucinam epokę chowania urazy, zacietrzewienia.
Widać moje serce się myliło. Z Waszych wpisów odnoszę więc wrażenie, że powiedzenie "Dobrymi intencjami jest piekło wybrukowane" ma głęboki sens.

Dziękuję

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: Ya (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2015-07-22 09:36

(...)
Odpowiedzcie sobie szczerze, czy gdybyście spotkali na ulicy człowieka który wykrzykuje za Wami, że tylko jedno twoje dziecko przeżyje, to co byście zrobili?
(...)

---
Do odpowiedzi na postawione wyżej pytanie (i jemu podobne) oraz dalszej dyskusji zapraszam na sąsiednie forum (klik). Natomiast w tym wątku proszę odnosić się wyłącznie do zdarzeń opisanych przez jego założycielkę.

z-ca moderatora

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: G_JP (---.nycmny.fios.verizon.net)
Data:   2015-07-22 15:13

Kasiu,

Czy pomiędzy Twoim teściem i Tobą jest zrozumienie, co do tego, co Ty mu masz za złe, i za co mu wybaczyłaś? Ja z Twoich wpisów zrozumiałam, że wyraźnie mu zarzuciłaś, że wyraził swoją opinię, iż uważa, że sonogram mogą się mylić w przypadku ciąż bliźniaczych i bywa, że nawet jeśli tak początkowo wskazują, to potem jeden z zarodków obumiera. Uważałaś to za wielce niestosowne.

Wśród ludzi, których ja spotkałam, większość kobiet, które zaszły w ciążę, nie chwaliły się tym do upływu trzeciego miesiąca ciąży, gdyż obawiały się, że ciąża może obumrzeć, i nie chciały „chwalić dnia przed zachodem słońca”. Nie wiem, dlaczego tak jest, ale tak jest. Parę znanych mi kobiet faktycznie poroniło i dowiedziałam się o tym już po wszystkim, nie wiedząc, że nawet były w ciąży. Może twój teść też ma takie doświadczenia, a przy tym nie krępuje się z wyrażaniem swojej opinii i nie jest osobą delikatną czy wrażliwą.

Czy Twój teść kiedykolwiek miał jakikolwiek udział w finansowaniu Was? Jeśli tak, to mogłoby to pomóc tłumaczyć jego obcesowość w wyrażaniu jego opinii, co do sposobu Waszego życia.

Czasami bywa, że niektóre osoby mają pewne uwarunkowania umysłowe, które decydują o tym, iż starają się wymóc na innych swoją opinię na jakieś tematy. Spotkałam kiedyś obcą mi osobę, która chciała zdecydować, jak będę ubrana na ważnej dla mnie uroczystości. Zbyłam to milczeniem, tzn. starałam się. Po czasie dowiedziałam się, że ta osoba była leczona pod kątem pewnej choroby, która przejawiała się w narzucaniu innym swojej opinii. Po prostu uważała, że świat musi funkcjonować, tak jak ona myśli. Czy sądzisz, że znasz teścia od podszewki?

Szukałabym pomocy u osoby, którą teść zna i poważa; może u innego członka jego rodziny. Skupiłabym się na relacji z Twoim mężem. Może on zaczyna Cię postrzegać tak, jak jego matka postrzega Twego teścia.

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: kan (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2015-07-22 22:14

Kasiu,
współczuję przeżyć związanych z zagrożoną ciążą, śmiercią córeczki i problemami zdrowotnymi synka.
A teraz do rzeczy.
Jeśli mówi się komuś "wybaczam", to jednocześnie informuje się go "skrzywdziłeś mnie". Czy miło jest coś takiego usłyszeć? Nie, więc się nie dziw reakcji.
Bardzo wiele silnych emocji w Tobie i za dużo w nich wylewasz na zewnątrz w niekontrolowany sposób. Naucz się jak wyrażać złość w sensowny sposób, bo krzyk, trzaskanie drzwiami to nie tak.

Piszesz: "Napisałam też w złości, że nigdy nie będzie dziadkiem dla moich maluchów". Teść odpowiedział mi jednym słowem "Przemilczę". Nie ukrywam, że liczyłam na "Przepraszam".
Na miejscu teścia liczyłabym na Twoje "przepraszam". Teść przemilczał, Ty byś pewnie wykrzyczała swoje emocje? Odrzuciłaś człowieka i czekasz na przeprosiny?

Nie bierz żadnych świadków (oprócz męża) na ewentualną rozmowę. Wyglądałoby to na sąd. Jak Ty byś się czuła, gdyby teść do Ciebie z jakimiś ludźmi na tak poważną i bolesną rozmowę przyszedł? Zgoda, że jego wypowiedzi były raniące, ale zło mamy dobrem zwyciężać. Co nie znaczy, że pozwalaniem na dalsze krzywdzenie.

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: pomi (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-07-22 23:43

Próbowałam Ci tylko pokazać jak to może wyglądać od strony teścia.

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: Anna (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2015-07-23 08:39

Gdy Pan Jezus wisiał na krzyżu, to nie mówił do swoich oprawców, że im wybacza. On to powiedział do swojego Ojca - "wybacz im, bo nie wiedzą, co czynią" (Łk 23, 43). Widzisz różnicę?

Próbowałaś kiedyś powiedzieć alkoholikowi, że ma problem? Ja próbowałam. Tylko ja byłam wtedy dzieckiem...

Sprawę Waszego konfliktu znamy z relacji tylko jednej strony - Twojej. Gdy się chce jakąś sprawę dobrze rozsądzić, trzeba poznać relacje obu stron. Chyba nie chciałabyś, abyśmy poznali tę sprawę ze relacji tylko Twojego teścia, bo według Ciebie byłaby to relacja nieobiektywna, jednostronna. Prawda? Jednak i tak widać, że to nie jest sprawa czarno-biała.

Zostałam kiedyś skrzywdzona bardzo mocno przez kogoś. Nie przyszło mi jednak do głowy mówić temu komuś, że mu wybaczam. Bo nic by to nie dało. Bo ten ktoś wcale nie uważał, że mnie skrzywdził. Starałam się jednak prosić Boga o to, bym umiała mu w sercu wybaczyć. I choć momentami szarpało mną strasznie, po latach udało mi się nawiązać z tą osobą w miarę normalne relacje towarzyskie. Mimo że ten ktoś nigdy nie uznał, że mnie skrzywdził. Da się? Da się. Tylko nie sami. Trzeba prosić Boga o pomoc. Ciągle i ciągle. Bez Boga ani do proga.

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: htfyu (109.206.193.---)
Data:   2015-07-23 09:02

Myślę, że skoro masz otwarte serce i pragniesz przebaczenia to tu znajdziesz pomoc i wskazówki:
https://www.youtube.com/watch?v=685WUemiEwM

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: Kasia (---.warszawa.vectranet.pl)
Data:   2015-07-23 21:36

Wszystkim serdecznie dziękuję na otwarcie mi oczu głównie na to jak inaczej mogą różne osoby postrzegać tę samą sytuację. Niby banał, a jednak... Wszyscy moi znajomi, rodzina, rodzina mojego męża, którym opowiadaliśmy o sytuacji, która nas spotkała patrzyła na to podobnie jak my - stawali osłupiali wobec tego, że ktoś mógł powiedzieć ciężarnej kobiecie spodziewającej się dwojga dzieci, żeby się nie martwiła, bo i tak urodzi tylko jedno. Brak taktu, delikatności, a nawet jakichkolwiek ludzkich odruchów serca od razu powalał każdego, kto został wtajemniczony.
Powiecie: nic dziwnego, bo wszyscy poznali tę historię z naszej/mojej perspektywy. Pewnie tak, ale wszyscy ci ludzie, o których wspomniałam lepiej lub gorzej znają mojego teścia i wiedzą jak się zachowuje (w większości rani ludzi), ale ta sytuacja i tak każdego zwaliła z nóg. To był szczyt szczytów chamstwa.

Jednak co ważniejsze, cała ta dyskusja zrodziła we mnie pewne pytania i wątpliwości i mam nadzieję, że pomożecie mi je wyjaśnić, mimo że na pewno z Waszego punktu widzenia będą bardzo naiwne.

Po pierwsze: (klik)
Po drugie: (klik)
Po trzecie: (klik)

Po czwarte
(...)

Z góry dziękuję

---
Warunkiem przyjmowania Komunii św. jest stan łaski uświęcającej, nie zaś wynik internetowego sondażu.

z-ca moderatora

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-07-24 00:11

Kasiu, przede wszystkim bardzo Ci współczuję śmierci dziecka. Wiem, że to ogromny dramat, i oczywiście ogromny ból. Spróbuj jednak w tym bólu nie utopić całego życia. Wiem, że przez wielki ból spojrzenie jest trochę zafałszowane, ale jeśli chcesz porządkować swoje życie, to musisz podjąć wysiłek realnego spojrzenia na wszystko, nie tylko poprzez złe uczucia.

Widzę tutaj (co najmniej) dwie sprawy, które w Tobie się zlewają w jedno, a trzeba je rozdzielić. Jedno to Twoje stosunki z teściem od dnia ślubu, druga sprawa - to zmarłe dziecko. Musisz to oddzielić od siebie, choć wiem, że uczuciom będzie to bardzo trudno zrobić. Ale jeśli tego nie zrobisz, to nie rozwiążesz konfliktu.

Rozumiem, że mogą być trwałe, zadawnione konflikty z teściem, że może on być człowiekiem, z którym ciężko jest utrzymywać dobre stosunki, że może sprawiać ból postawą, słowami. Znałam takich ludzi i wiem jak ciężko z nimi żyć, spotykać się. Wprawdzie szczegóły, które podajesz (zaraz po ślubie i później) tak naprawdę nie mówią mi nic, bo takie rzeczy przydarzają się w każdej rodzinie, zawsze ktoś coś komuś nie tak jak trzeba. I w obie strony. Wiem jednak, że trudno jest opisać takie zadawnione urazy, że szczegóły nie oddają całego konfliktu. Musi być w tym Twoja racja, skoro mąż staje nie po stronie ojca, a po Twojej stronie.
Wydaje mi się jednak, że każdą świeżą rzecz za bardzo wiążesz z tą ogólną sytuacją i przetwarzasz ją przez pryzmat innych bolesnych wspomnień. A to może spowodować duże nieporozumienia.

Odnoszę wrażenie, że oskarżasz teścia o śmierć dziecka, a już na pewno - że tej śmierci jednemu dziecku życzył. Widzę, że myśl tę niektórzy odpowiadający podchwycili i z teścia wyszedł prawie morderca. Natomiast ja tego nie widzę. Jeśli wszystko napisałaś, to dla mnie to oskarżenie jest bezpodstawne i nie dziwię się, że teść chce być za to przeproszony. Wydaje mi się, że to Twój ból szuka przyczyny tej śmierci u kogoś, kto Cię nie lubi. Potrzebujesz kogoś oskarżyć. To jest ludzkie, zawsze chcemy mieć kogo oskarżyć. Nawet jak zrzuciliśmy ze stołu szklankę to wrzeszczymy, że ktoś ją tu postawił. Ale jeszcze raz prześledź w czym widzisz jego lub czyjąś winę. Nie kieruj się tym, że się nawzajem nie znosicie, szukaj konkretów. Napiszę Ci jak ja to odbieram na podstawie tego, co Ty sama napisałaś. Gdybym pogadała z teściem, zapewne wszystko by inaczej przedstawił, ale ja opieram się jedynie na tym co Ty sama napisałaś. Prosisz o spojrzenie całościowe, więc chyba liczysz się, że odpowiedź będzie dłuższa.

Odkładam na bok wcześniejszy konflikt, choć będę pamiętać, że cały czas między wami jest wojna i przez "negatywne" (przykre) uczucia wszystkie słowa mogą być inaczej odbierane. Jesteś znów ciąży i martwisz się jak sobie dacie radę. Zwierzasz się z tego także teściom, którzy może mało serdecznie, jednak pocieszają Cię, że pomogą ("nie jesteście sami"). Czyli nie wściekają się na ciążę, teść nie proponuje aborcji, wszystko jest w porządku. Potem lekarz mówi, że to bliźniaki. Dostajesz też pierwszą złą wiadomość (nie od teścia tylko od lekarza): że może się urodzić tylko jedno dziecko, a drugie może (wcześniej czy później) umrzeć. Na lekarza się o to nie złościsz, prawda? Przyjmujesz, że tak może być, choć już zaczynasz kochać dwójkę dzieci.

Potem spotkanie z teściem w realu. Przy opisanym problemie nie interesuje mnie że to były ubek i że wyśmiewa Kościół, bo to się zdarza w wielu rodzinach i jakoś trzeba z tym żyć. Opisujesz jego wściekłość na Twoją ciążę, ale nie przyjmuję Twojego tłumaczenia. Sama piszesz "Nie wiem dokładnie, ale wydaje mi się". Nie widzę powodu do wściekłości tylko z powodu ciąży, skoro wcześniej teściowie obiecywali pomóc, a nie wściekali się. Powód musiał być inny. Albo to "normalne" zachowanie teścia, które teraz inaczej odbierałaś. Mógł się też w drodze pokłócić z żoną. Cokolwiek. Ale założę, że jest tak jak sugerujesz: chodzi o pieniądze ("wydaje mi się, że przestraszył się, że kolejne dziecko to kolejne prezenty"). Gdyby jednak był skąpy, to nie dawałby drogich prezentów. Rozumiem, gdyby powiedział: "no to teraz prezenty będą o połowę mniejsze, bo dwa razy tyle dzieci". Ja nie czuję tego strachu o pieniądze, ale jeśli Wy o tym wiecie, to nie rozumiem, dlaczego wielokrotnie w ciągu dnia napomykaliście przy nim o dodatkowych wydatkach? Przecież każde słowa: trzeba kupić podwójny wózek, dwa łóżeczka - mógł traktować jako aluzję, żeby wam coś dał. Tym bardziej, że jeszcze nie wiedząc o bliźniakach, już się martwiliście czy dacie sobie finansowo radę. Nie przyszło Ci do głowy, że powtarzanie "będzie tylko jedno dziecko" mogło być specyficzną formą uspokajania was, że dacie radę? To nie żart. Ktoś gburowaty i jeszcze ogólnie wściekły na wszystko może w ten sposób - nielitościwie - pocieszać. Po prostu nie umie być miły, ale wydaje mu się, że to szczyty dobroci. Baliście się jednego dziecka, teraz bez przerwy gadacie o pieniądzach i dwójce dzieci - mogło go to złościć. Przecież ciąża to nie jego wina. Przecież Ty go dobrze znałaś, byłaś z nim w konflikcie, warto wtedy mówić jak najmniej. A czy starczyło wam czasu i serca, żeby porozmawiać o ich problemach?

Dalej napisałaś: "Ale dramat (jak to teraz postrzegam) rozegrał się wieczorem". Jaki dramat się wtedy rozegrał? Nie czuję tego. Cytujesz słowa, które powiedział już trzeci raz w ciągu dnia, więc to nie jest ten dramat. Na jakiej podstawie uważasz, że chciał śmierci Twojego dziecka? Przecież ani raz nie powiedział: "urodzisz jedno, bo drugie umrze" (to raczej lekarz tak ostrzegał, a jego nie oskarżasz o pragnienie śmierci). Teść, jak uparty kozioł, usłyszał coś w TV i uczepił się tego. Są ludzie, którzy czasem przeczytali tylko jeden artykuł, ale uważają się za mądrzejszych od całego świata, skoro inni tego samego nie przeczytali. Nie zmyślam, tylko cytuję Ciebie "bo widział program w TV, że usg się myli". To jest Twoja podstawa oskarżenia o pragnienie śmierci dziecka? Oczywiście, że USG czasem się myli, czy raczej lekarz odczytujący USG. Moja koleżanka wiedziała NA PEWNO że będzie córeczka, wszystko zakupili dla córeczki na parę następnych lat, a urodził się chłopiec. To oczywiście nie znaczy, że każdy wynik jest źle odczytany, ale jak się ktoś zafiksuje na takiej informacji to go to trzyma. Teść właśnie się zafiksował. O co teścia oskarżasz? Piszesz "dziecka, którego istnienie w tak chamski sposób negował". Na czym to chamstwo polegało? No i "negował istnienie" nie oznacza przecież że życzył śmierci. Nie wierzył w bliźnięta. Co w tym takiego chamskiego? Rozumiem jeszcze, gdyby gadał: "jesteś chuda szczapa i nie potrafisz urodzisz bliźniaków", albo "jesteś jędza to ci jedno umrze". To byłoby chamstwo. Widzę, że niektórzy odpowiadający podchwycili myśl, że teść pragnął śmierci dziecka, ale ja tego nie widzę. I Ty sama tego nie piszesz, choć mam wrażenie, że o tę śmierć dziecka teścia świadomie czy podświadomie oskarżasz. Bo inaczej, dlaczego zabroniłaś teściowi przyjeżdżać na pogrzeb?

Jeszcze raz pytam: na czym polegał ów wieczorny dramat? Nie widzę dramatu. Po prostu skumulowały się w Tobie uczucia z kilkunastu lat. Nienawidzisz teścia i każde jego słowo oceniasz przez pryzmat nienawiści. A teść pewnie jest gburem i pewnie każde zdanie mówi w taki sposób, że może maksymalnie wkurzyć. Ale to nie jest dramat. I nie ma powodu, żeby z tym łączyć śmierć dziecka. Nie ma żadnego powodu, żeby teścia o to oskarżać. Przecież zawsze taki był, prawda?

Bardzo przepraszam za to co teraz napiszę, ale jak masz nad sobą pomyśleć, to rozważ wszystko. Twoje zachowanie świadczy, że winisz teścia, że chciał śmierci dziecka. A co Ty zrobiłaś tamtego wieczoru? W tak ogromnym wzburzeniu wsiadłaś do samochodu i pojechałaś. Wiesz jakie to głupie? Nawet nie głupie, ale karygodne. Mogłaś zabić nie jedno, ale oboje dzieci. Mogłaś zabić siebie i osierocić tamtych dwoje starszych. Mogłaś zabić na drodze kobietę w ciąży. Mogłaś zabić inne dziecko przebiegające przez ulicę, albo staruszkę, albo osobę, która z powodu bólu nóg nie mogłaby szybciutko uciec przed Tobą. W tak wielkim wzburzeniu, o jakim piszesz (a które się wzięło ze skumulowania wieloletnich uczuć) i we łzach, które zasłaniają drogę NIGDY ŻADEN KIEROWCA nie ma prawa wsiąść do samochodu. Bo jest zagrożeniem dla wszystkich. I nie mów mi, że gdyby coś się stało, to byłaby wina teścia. Jak pojedziesz do koleżanki i ona poczęstuje Cię alkoholem, a Ty za chwilę spowodujesz wypadek, to będzie wina koleżanki, że podała alkohol? Czy Twoja, że siadłaś za kierownicą?
A teraz pomyśl, jak Ty byś się czuła, gdyby ktoś Ci powiedział, że (skoro pojechałaś tym samochodem w takim stanie) to znaczy, że sama chciałaś śmierci swoich dzieci? Zagotowałoby się w Tobie, prawda? Oczekiwałabyś na przeproszenie, prawda? A gdyby Ci ktoś zabronił przyjść na pogrzeb?

No straszny przykład, ale piszesz o dramacie, a dramat to dopiero mógł się rozegrać, ale przez Ciebie. Oczywiście śmierć dziecka jest ogromnym dramatem, ale to się stało później i nie przez teścia. A tutaj czuję jedynie wzajemną nienawiść, którą trzeba powoli porządkować, ale najpierw w sobie, a potem w innych. Ja wcale nie czuję, że wybaczyłaś. Ty chcesz spotkać się i jeszcze raz udowodnić teściowi winę. Ty nie widzisz żadnej swojej winy, tylko jego i to w sprawie, która może być zwykłym nieporozumieniem i nie prowadziłaby do takiej eskalacji nienawiści, gdyby tej nienawiści wcześniej nie było. Jak wielka była mądrość biskupów polskich, którzy w liście do niemieckich biskupów napisali "wybaczamy i prosimy o wybaczenie". W wielu ludziach wywołało to oburzenie. Ale tu nie chodzi o to kto konflikt rozpoczął, tylko o to, że kiedy konflikt trwa, to krzywdy są zawsze po obu stronach. W nienawiści krzywdzimy siebie nawzajem. Zresztą sama przyznajesz się ile Ty złych słów powiedziałaś w tej nienawiści. Tej nienawiści nauczyłaś też swoje starsze dzieci. Wplątałaś w to całą rodzinę. Już nie powiem jak bardzo nieszczęśliwy musi być mąż. Naprawdę nie czujesz, za ile rzeczy powinnaś teścia przeprosić? Czujesz tylko własny ból, a teść też jest człowiekiem i też ma swoje uczucia. Nawet jeśli jest złym człowiekiem, to przecież nie znaczy, że nie czuje własnej krzywdy.

Widzę, że chcesz to wszystko uporządkować, i to jest naprawdę dobre. Naprawdę doceniam, że chcesz jakoś tę nienawiść zahamować, przerwać. Ale musisz przy tym pamiętać, że teraz ta nienawiść jest już po obu stronach i obie strony są winne. Nie wiem jak było na początku, być może wojnę rozpoczął teść i WTEDY wina była tylko po jego stronie. Być może. Ale nie teraz. Teraz ofiary są po obu stronach. Dopóki tego nie zrozumiesz - nie będzie pojednania. Wybaczenie trzeba przepracować. Najpierw trzeba to zrobić w sobie. Bez świadków. Przed Bogiem. Do ludzi wychodzimy dopiero wtedy, kiedy jesteśmy pewni, że wybaczamy. Jeśli chcemy udowodnić po raz kolejny cudzą winę, to lepiej się nie odzywać, bo sprawę tylko zaognimy. To będą puste słowa.

Zauważ co napisałaś:
"nie widzę jak ja im uchybilam w całym tym zajściu," a potem:
"On ma się za ofiarę, bo chyba pierwszy raz w życiu odczuł na własnej skórze, że słowa mogą ranić (jak mu napisałam, że nie chce go widzieć na pogrzebie swojego dziecka). Do tamtej sytuacji to on miał monopol na ranienie innych."

Czyli jednak widzisz, że go zraniłaś? Dlaczego więc piszesz, że nie widzisz? Jakie miałaś prawo zabronić mu być na pogrzebie dziecka? Ja takiego prawa nie widzę. Ani dziecka nie zabił ani nie życzył mu śmierci.
"Napisałam też w złości, że nigdy nie będzie dziadkiem dla moich maluchów "
"Zwymyślałam go nie tylko w myślach"
"Zmieniłam starszemu synowi nr telefonu, żeby nie miał z nim kontaktu."
Naprawdę uważasz, że nie masz za co przepraszać? O niezaproszeniu na chrzest nie piszę, bo nie ma takiego obowiązku, choć też może boleć.

Wszystko można streścić w Twoim zdaniu: "żeby się z teściem spotkać (przy świadkach) i wykrzyczeć mu wszystkie krzywdy i przykrości, jakich doznałam od niego przez 11 lat małżeństwa."
Tu nie chodzi o jedną rzecz, z której zrobiłaś tak straszną aferę. Śmierć dziecka jest oczywiście Twoim ogromnym dramatem (nie tylko Twoim bo przecież całej rodziny). Ale za żadne skarby nie widzę, byś w tym właśnie była ofiarą teścia. W tamten wieczór nie stało się nic takiego strasznego, co pozwoliłoby ci rozpętać taką nienawiść. To był dalszy ciąg tego, co zaczęło się wcześniej. To było naraz całe 11 lat nienawiści. Ty z tego zrobiłaś kulę armatnią i wystrzeliłaś. Poraniłaś wszystkich, którzy obok Ciebie żyją. Męża, dzieci, teściową, rodziców. Nie wymienię teścia tylko dlatego, że o tym już pisałam, a poza tym sądzę, to Ciebie mniej przekona o złu, jakie się stało. Złu, które się stało OBOK śmierci dziecka, która przecież sama w sobie także poraniła wszystkich. To nie teść, ale Twój ból rozpętał taką nienawiść, a stało się tak dlatego, że ona wcześniej już była. Być może z winy teścia, ale nie w jednej chwili, tego wieczoru, tylko przez ciągle trwające inne konflikty.

Gdy przeżywamy dramaty, nie możemy za wszelką cenę szukać w innych ich przyczyny. Nie zawsze za dramat winien jest drugi człowiek. Tym bardziej za śmierć dziecka. Czy nie wystarczy już tej tragedii, żeby szukać jeszcze większego bólu i ranić wszystkich dokoła? Tego bólu naprawdę wystarczy dla wszystkich. Wszystkich trzeba by za to poprzepraszać, ale nie słowa są najważniejsze. Ważne, żeby teraz siebie i swoją rodzinę na nowo uczyć miłości a nie nienawiści. Nie wiem, jak to zrobisz wobec starszego syna, który kiedyś kochał dziadka, a potem zrozumiał, że nie wolno go kochać. Co zrobisz, żeby mąż uwierzył, że wreszcie może zaprosić rodziców i mocno ich uściskać, bo są jego kochanymi rodzicami. Nie wiem jak to wszystko ponaprawiać po tylu latach nienawiści i tym, co się zdarzyło ostatnio. To bardzo ciężka praca. tym bardziej, że nie służyło to zmianie teścia na lepsze. Nasza nienawiść nigdy nie zmienia innych na lepsze. Nasza nienawiść, nawet jeśli ma swoje obiektywne przyczyny, zawsze innych zmienia na gorsze. Niszczy. Jeśli wydaje Ci się, że Twoje dzieci nie nauczyły się nienawiści, to się mylisz. Dzieci bardzo szybko się uczą. Twoim zadaniem jest teraz znów nauczyć ich wszystkich miłości. Zacznij od siebie. Musisz zacząć od siebie.

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-07-24 00:20

Dość długo pisałam swój poprzedni post, bo chciałam poważnie do tego podejść. A gdy zaczynałam pisać, nie było jeszcze Twojego Kasiu podsumowania wątku. Teraz więc pewne rzeczy mogą się wydawać zbędne, no ale trudno. Wiele z tych zdań, a raczej większość myśli, jest jednak nadal aktualnych.

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: Kasia (---.warszawa.vectranet.pl)
Data:   2015-07-24 01:39

Bogusiu,

to co napisałaś to jest właśnie ten konkret, którego było mi potrzeba. Nie umiałam tego bałaganu rozwikłać, a Ty, patrząc z boku, trafiłaś w sedno. Dotarło to do mnie właśnie po lekturze Twojego wpisu.

Tak, właśnie uświadomiłam sobie, że w zasadzie podświadomie obwiniałam go o śmierć córeczki. Choć oczywiście opisywałam to tak jak opisywałam.
Chciałabym wyjaśnić co miałam na myśli pisząc o dramacie, jaki rozegrał się wieczorem: po prostu wstąpiła we mnie wściekłość (myślę, że w dużej mierze pod wpływem hormonów), gdy powiedział o tym, że urodzę tylko jedno dziecko, a na moją GRZECZNĄ acz stanowczą uwagę, że ciężarnej nie mówi się takich rzeczy, odparł, że może się do mnie w ogóle nie odzywać. To uruchomiło lawinę. Według mnie jego zachowanie było jednoznacznie chamskie (tzn. opryskliwe, prostackie, ordynarne, nastawione na zrobienie przykrości)

Co do 11-letniej nienawiści: nie nazwałabym tego nienawiścią. Ja go po prostu nie lubiłam od początku. Chyba nawet zanim go jeszcze zobaczyłam na oczy, gdyż mój przyszły mąż opowiadając mi o swojej rodzinie powiedział, że jego ojciec jest tyranem, nie dopuszcza odmiennego zdania i nie lubi ludzi. Długo by opowiadać i podawać przykłady. Moim/naszym błogosławieństwem było to, że mieszkamy 300km od nich i widywaliśmy się rzadko, 2-3 razy do roku.
Nazwałaś tego typu zachowania "normalnymi" dla tego człowieka. Chyba tak to można określić. On inaczej nie potrafi. Ale mimo to przez te wszystkie lata podchodziłam do niego z szacunkiem. Przedstawiałam swoje odmienne zdanie na różne tematy, ale ucinałam dyskusję, gdy robiło się gorąco. Tutaj jednak tematem rozmowy nie była polityka czy podejście obecnych matek do wychowania dzieci. Tutaj chodziło o ŻYCIE MOICH DZIECI. Dla mnie to świętość. Niezależnie od okoliczności. Ale okazało się, że w mojej nie-rodzinie (no bo przecież synowa i teściowie to nie jest rodzina) myśli się inaczej.
Myślę, że właśnie kluczem do tego wybuchu jest podejście teścia do sprawy dla mnie fundamentalnej.

No i chyba rzeczywiście nawarzyłam piwa, głównie ze starszymi dziećmi. One widziały, że jestem na dziadka wściekła. I jak pytały dlaczego, to odpowiadałam im w taki "dorosły" sposób, że w końcu młodszy powiedział: czyli dziadek chciał, żeby dzidziusie umarły. Dopiero teraz to sobie uświadamiam!

Z mężem rozmawiałam dziś o tej sytuacji (po raz n-ty). Zachęcałam, żeby zadzwonił do rodziców. Mówi, że nie chce, bo boi się (od dzieciństwa) konfrontacji z ojcem. Boi się jego agresji. Boi się, co usłyszy na mój temat.

I tyle jeśli chodzi o zrozumienie sytuacji od podszewki - dziękuję Ci Bogusiu.

Ale jak to teraz wszystko wyprostować?
Mąż nie rwie się do kontaktu z rodzicami. Starsi synowie, jak im mówię, żeby zadzwonili do dziadków (zresztą co jakiś czas ich o to proszę) to nie chcą.
Sama też nie mam teraz siły, żeby zadzwonić.
Poza tym, teść oficjalnie ogłosił mojej mamie przez telefon, że nie jestem już jego synową (tak naprawdę nigdy nie byłam). Jak do mnie pisał maila, zwracał się do mnie "pani".
Wyciągnę rękę na zgodę i co?
Przecież zdaję sobie sprawę, że już nigdy nie będzie jak dawniej. To jest pewnik. Po takich burzach nie da się wszystkiego odbudować tak samo.
Jak już gdzieś wyżej pisałam - wybaczyłam mu, naprawdę. Życzę mu jak najlepiej, ale czuję, że nie chcę go widzieć, nie chcę słuchać jego mądrości. Czy to grzech, że chcę chronić swoją kruchą jeszcze bardzo równowagę psychiczną?
A jak zadzwonię i nie odbierze? Albo rzuci słuchawką?
Napisać SMSa albo maila? Napisał mi, że gromadzi wszystkie moje wiadomości, bo to da mu podstawę do założenia mi sprawy w sądzie...
Mam mętlik w głowie :(

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: htfyu (109.206.193.---)
Data:   2015-07-24 10:04

"Co do 11-letniej nienawiści: nie nazwałabym tego nienawiścią. Ja go po prostu nie lubiłam od początku. Chyba nawet zanim go jeszcze zobaczyłam na oczy, gdyż mój przyszły mąż opowiadając mi o swojej rodzinie powiedział, że jego ojciec jest tyranem, nie dopuszcza odmiennego zdania i nie lubi ludzi".
Spróbuj sobie wyobrazić jak nieszczęśliwy musi być ktoś taki, jak bardzo musi cierpieć. jestem pewna, że on czuje, ze inni go unikają i cieszą się - jak Wy - z tego, że nie muszą się z nim często widywać. I on nie potrafi, nie ma siły w sobie albo obiektywizmu, żeby coś zmienić. Choćby litość wyzwala ten fakt - bo to spokojnie można przyjąć jako fakt. Człowiek z dala od Boga to najnieszczęśliwszy człowiek. Godny litości, godny miłosierdzia i modlitwy.

"Przecież zdaję sobie sprawę, że już nigdy nie będzie jak dawniej. To jest pewnik. Po takich burzach nie da się wszystkiego odbudować tak samo".
No cóż, skoro jesteś osobą, która jako jedyna na świecie zna przyszłość, to trudno doradzić. A tak na serio - nie widzisz w tej postawie braku wiary (w modlitwę, w moc Boga), braku chrześcijańskiej nadziei? A może jest Ci to jednak na rękę - pozorny spokój poprzez zerwane relacje, wyniszczający Twoją rodzinę od rdzenia?
Jeśli teść grozi Ci sprawą w sądzie, to raczej unikałabym kontaktowania się mailowo czy poprzez sms. Najlepsza jest rozmowa - jeśli już w ogóle chcesz się kontaktować - i to tylko wtedy, gdy będziesz mogła przyjąć postawę, o której pisze Bogumiła. A jeszcze Ci do takiej postawy brakuje. Jeśli się odezwać - to żeby przeprosić.
Nie wiem w jakim wieku są Twoje dzieci, ale skoro rozumieją, że dziadek chciał żeby umarły, to chyba wprowadziłaś dzieci w błąd. Najpierw należy wszystkim powiedzieć, że dziadek jest w porządku - mężowi osobno, i dzieciom osobno. Że się pomyliłaś, że byłaś zła, zmartwiona, hormony itd. Że teraz widzisz, że źle się stało. I przestać w końcu zadręczać ich tym tematem - bo odnoszę wrażenie, że wciąż o tym z ze wszystkimi rozmawiasz, a może oni chcieliby odpocząć o tego, poukładać sobie. Sama też trochę pomilcz, wycisz się, zajrzyj w głąb siebie. Daj sobie kilka dni bez wspominania o tym rodzinie czy znajomym. Nie utwierdzaj się na nowo w swoich bolączkach, nie dysputuj. Tu są tylko fakty do analizowania, tu już się nic nowego nie zadzieje póki co.
Dzieciom powiedz: Wasz dziadek Was kocha. I nowo narodzonego dzidziusia też i tego, który umarł też. Byłam zła na dziadka i on na mnie, dlatego tak o nim mówiłam. Może pomyśl o tym, żeby dzieci narysowały obrazki dla dziadków, jakieś laurki i wyślij to teściom. Jeśli obawiasz się, że teściowie pomyślą, że to pod Twoją namową i nie docenią gestu - wyprzedź taką sytuację i zaangażuj męża - niech on z dziećmi usiądzie i niech narysują. Niech sam zaadresuje kopertę, swoim charakterem pisma, niech podpisze laurki. Jeśli zechce, może coś napisać do rodziców. I mu nie podpowiadaj, nie sugeruj co ma robić. Odsuń się w końcu. Nie załączaj nic od siebie. To nie za Tobą teściowie tęsknią. Pogódź się z tym, że zapracowałaś teraz już na to, żeby tak Cię postrzegali.
Pamiętaj też, że dzieci bardzo przeżyły zarówno konflikt z teściami jak narodziny rodzeństwa i śmierć. Jeśli nie są pod opieką psychologa to obserwuj je uważnie. Czy występują objawy stresu dziecięcego? Moczenie u dzieci, które już wyrosły z pieluszek? Lęk przed rzeczami, które do tej pory nie budziły lęku, np. ciemność? Agresja? Wymioty, bóle brzucha, głowy? Jeśli coś się w związku z tą sytuacją pojawiło to należy przeciwdziałać. Dobra terapią dla dzieci jest rysowanie, wyklejanie, zabawa symboliczna. Jeśli dzieci w zabawach odtwarzają to, co się zadziało - np. jak kłócisz się z teściem, albo pogrzeb dziecka - nie panikuj. To jest dziecięcy sposób na odreagowanie, naturalna terapia. Nie włączaj się. Ale możesz pomóc dzieciom wyrazić emocje ostatniego czasu, żeby nie tłumiły. Rysunek pod tytułem np. co mnie ostatnio ucieszyło, albo co mnie zmartwiło. I nie podpowiadaj, nie komentuj obrazka. Jeśli dziecko zechce rozmawiać, to podejmij temat. Tylko z głową...
Do męża powiedz: zagalopowałam się. Myliłam się w wielu sprawach. Teraz, gdy nasza rodzina cierpi, widzę, że mogłam temu zapobiec. Żałuję, że tak postępowałam. Teraz nie wiem co zrobić, może jak opadną emocje to uda się to powoli naprawić. To Twoi rodzice, kochają Cię, jakkolwiek popełniali błędy w przeszłości. Ty za nimi tęsknisz i oni za Tobą. Nie mam nic przeciwko, żebyście utrzymywali relacje. Może zrób z dziećmi laurki dla dziadków? Ucieszą się... itd. itp.

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: orelka (---.merinet.pl)
Data:   2015-07-24 11:22

Jak rozplątać tę sytuację - nie poradzę, bo za mało mam doświadczenia, żeby ośmielać się radzić w takiej kwestii.
Ale mogę coś jednak poradzić.

Módl się. Módl się codziennie dziesiątką różańca w intencji teścia, rodziny i rozwiązania tej całej sytuacji. Albo jakąkolwiek inną modlitwą, ale - przy całej mojej niechęci do odmawiania różańca, mam wrażenie, że ta jego monotonia i nuda przemienia człowieka.
Pan Bóg podpowiada wtedy, co robić, dodaje sił i odwagi - bo czasem Jego podpowiedzi wymagają i sił i odwagi.
Nie ma takiej skomplikowanej sprawy, której On nie mógłby naprostować - i to tak, że jeszcze się oczy przeciera ze zdumienia, że tak można.

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: rewrwer (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2015-07-24 20:37

Co do wątku, który poruszyła htfyu w drugim akapicie, to jednak przyznam Kasi rację ("No cóż, skoro jesteś osobą, która jako jedyna na świecie zna przyszłość [...]").
To jest jak ze stłuczonym dzbanem - można go posklejać i nadal z sukcesem używać jednak nigdy już nie będzie to nowy dzban. Brzydszy, posklejany, może nawet gdzieś czasem przeciekać ale nadal będzie nam służył.
Tak samo jest z relacjami. Relacje z teściem już nigdy nie będą dobre (jak pisze Kasia nigdy dobre nie były) ale mogą być poprawne, bez złości i nienawiści.

 Re: Konflikt z teściami rujnuje moją rodzinę.
Autor: htfyu (109.206.193.---)
Data:   2015-07-24 21:30

"To jest jak ze stłuczonym dzbanem - można go posklejać i nadal z sukcesem używać jednak nigdy już nie będzie to nowy dzban. Brzydszy, posklejany, może nawet gdzieś czasem przeciekać ale nadal będzie nam służył".

Po ludzku można w najlepszym razie posklejać dzban. Po Bożemu wodę zamienia się w wino - czyli coś marnego w coś stokroć lepszego. I to jest wiara. Z czegoś, co jest wstrętne, wykrzesać piękno. Z krwi, ran, bólu i krzyża - zbawienie.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: