Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2015-07-22 23:32
"Oczywiście, że pytałam od strony moralnej, nie prawnej".
Masz rację, że odróżniasz te dwie sprawy. Przecież fakt, że prawo zezwala na aborcję nie oznacza, że zniesiono przykazanie "nie zabijaj". Musimy oceniać czy prawo jest słuszne, czasem sami nie potrafimy bo się na tym nie znamy, więc kierujemy się oceną Kościoła, hierarchii.
Są jednak sprawy drobniejszej natury i to z taką ogromną liczbą różnych przypadków, że każdy może się w tym pogubić. Odsyłamy do konfesjonału, i dobrze. Ale przecież ksiądz w konfesjonale - o ile przykazania doskonale zna i uczy się o ciężarze grzechów - nie jest w stanie znać się na wszystkim i ma prawo nie znać oceny w tak szczegółowych sytuacjach. Możemy wtedy spokojnie odnieść się do prawa, bo wiele mądrych głów roztrząsało ten problem. Dopiero gdy wielokrotnie usłyszymy, że konkretne prawo nie jest sprawiedliwe, wtedy trzeba ocenę swojego sumienia uaktualniać. Katolik ma prawo odnieść się do prawa także po to, żeby w sprawach na których się nie zna nie zdziwaczeć, nie ośmieszyć przykazań (czyli Kościoła), także żeby się nie stać skrupulatem i po prostu nie zwariować. Dzielenie włosa na czworo może doprowadzić do absurdu. Jeśli zaproszę Cię na herbatę i dobre ciacho, to jest to Twój zysk, dochód, wzbogacenie się. Teoretycznie więc powinnaś Urzędowi Skarbowemu zapłacić od tego podatek. :)))) A skoro nie wolno piracić i płyta jest tylko dla Ciebie, to każdy członek rodziny powinien kupić CD dla siebie i słuchać ze słuchawkami, bo słuchanie płyty dodatkowo przez mamę może być potraktowane jak puszczanie płyty u fryzjera i trzeba za to dodatkowo zapłacić. Czujesz absurd tego co piszę, prawda?
Jeśli prawnicy mówią o dozwolonym użytku to dopóki nie uznają, że to jednak jest krzywda (albo że wolno więcej) można ze spokojnym sumieniem temu się podporządkowywać. Możemy w sumieniu przyjąć to za słuszne i nie mieć skrupułów. Jeśli potrzebujesz jeszcze dodatkowego uspokojenia, to o dozwolonym użytku uczyli mnie na katolickiej uczelni, podając to jako prawo obowiązujące także katolika. W Polsce, bo faktycznie nie wiem jak jest za granicą. Trzeba też pamiętać, że na przestrzeni wieków zmieniał się problem prawa autorskiego, a nasze sumienie opieramy na tym co jest aktualnie. Teraz przywłaszczenie sobie cudzej pracy, cudzej myśli jest karalne, ale przecież nie zawsze tak było. Nawet autorem niektórych ksiąg biblijnych niekoniecznie był ten, kto jest podpisany. Ocenę czy coś jest grzechem czy nie dostosowujemy do epoki, do tego czego ludzie oczekują, co ludzie wiedzą, jakie są wymagania właśnie prawa. Oczywiście, że same przykazania Boże się nie zmieniają, zawsze będzie przykazanie "nie kradnij". Ale w ogromnym tempie narastają wciąż nowe sytuacje, przypadki, okoliczności, w których ocena "czy to jest kradzież" nie jest jednoznaczna. Trzeba podejść do tego zdroworozsądkowo. Szczególnie, gdy chodzi o kopie dla siebie samej. Jeśli przegrasz piosenkę z płyty także na komputer, mp3, GPS czy smartfona, to przecież NARAZ zawsze będziesz słuchać tylko jednego nagrania, prawda? A do słuchania masz prawo. Ale jeśli rozdasz kopię dwudziestu osobom, nawet za darmo (czyli bez zarobku), to już warto się zastanowić czy to jest w porządku. Już się czuje że coś nie jest tak. Tylu osób nie nazwiesz kimś najbliższym. Jeśli natomiast sprzedasz choćby tylko dwie kopie i na tym zarobisz, to nie masz wątpliwości, że nie tobie te pieniądze się należą. Że to jest piractwo.
W grzechu bardzo ważna jest intencja. Tam, gdzie materia jest ciężka (czyli może być grzech ciężki) lepiej sto razy "obejrzeć" to co mam zrobić. W drobiazgach nie musimy aż tak roztrząsać tematu. Dopóki nie dowiemy się z całą pewnością, że ocena czynu powinna być inna, mamy prawo do błędu. Uwaga: mamy prawo do błędu, a nie do grzechu. Mamy prawo się mylić w ocenie, bo jesteśmy ludźmi, którzy nie znają się na wszystkim jednakowo dobrze. A już szczególnie mamy prawo mylić się tam, gdzie nawet specjaliści mają różne zdania. W miłości do Boga nie chodzi o naszą idealność (absolutną doskonałość) i wszechwiedzę, tylko o to, by mieć dobrą wolę niegrzeszenia. Dopóki Kościół wyraźnie i jednoznacznie czegoś nie oceni, mam prawo kierować się własną wrażliwością sumienia i być spokojną. Tam, gdzie materia jest ciężka, Kościół mówi jednoznacznie i wyraźnie. W drobnych sprawach sam przez jakiś czas szuka odpowiedzi.
|
|