logo
Sobota, 27 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 On musi chcieć i podjąć działanie. Godzę sie na grzech.
Autor: anonimowa (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-04-13 18:38

Byłam u spowiedzi i nie dostałam rozgrzeszenia. Bardzo źle się się tym czuję. Najgorsze w tej sytuacji jest to ze nie ode mnie zależy to wszystko. Od roku Mieszkamy razem z chłopakiem, nie mamy ślubu. Niejednokrotnie był temat ślubu jednak on nie podejmuje choćby tego pierwszego kroku.. Jestem osobą wierzacą i jak każdy człowiek popełniał błędy i grzesze, jednak jest mi Bardzo źle z tym że żyjąc w ten sposób tak naprawdę oddalam się od Boga. Co ja mam robić? Jak mam zmienić tą sytuację? Moim marzeniem jest abyśmy wzięli ślub, byli małżeństwem, ale to przecież facet musi podjąć pierwsze działania i on też musi tego chcieć.

 Re: On musi chcieć i podjąć działanie. Godzę sie na grzech.
Autor: M (---.centertel.pl)
Data:   2017-04-13 19:36

Przez krótki okres czasu też mieszkałam z chłopakiem, poszłam do spowiedzi (do stałego spowiednika) i byłam pewna że dostanę rozgrzeszenie. Nie spaliśmy nawet razem, ale ksiądz nie mógł mnie rozgrzeszyc. Powiedział, że jak się wyprowadze to zaprasza do konfesjonału. Powiedział też, ze jeśli jestem pewna tego chłopaka to żebyśmy szybko wzięli ślub, on pomoże nam. Miłość się skończyła tak szybko jak się zaczęła, wyprowadziłam się. Dostałam rozgrzeszenie.
Także teraz musisz się wyprowadzić, żeby żyć w zgodzie z Bogiem. Albo wziąć ślub.

 Re: On musi chcieć i podjąć działanie. Godzę sie na grzech.
Autor: Mateusz (31.42.19.---)
Data:   2017-04-13 21:24

"Byłam u spowiedzi i nie dostałam rozgrzeszenia. Bardzo źle się się tym czuję. Najgorsze w tej sytuacji jest to ze nie ode mnie zależy to wszystko. Od roku Mieszkamy razem z chłopakiem, nie mamy ślubu".

Przecież wiesz, że takie są zasady. Jest wspólne mieszkanie bez ślubu - nie ma rozgrzeszenia z uwagi na stałe okoliczności skłaniające do grzechu. Nie pisz tylko proszę, że nic od Ciebie nie zależy. Możesz (a nawet powinnaś) w dowolnym momencie postawić sprawę jasno - albo ślub, albo rozstanie. Jeśli Twój chłopak się nie zgodzi, nie uszanuje Twojego punktu widzenia, to znak, że tak czy owak trzeba "pakować manatki" i zakończyć tę relację. Małżeństwo, jeśli ma być szczęśliwe, musi się opierać na wzajemnym szacunku i zrozumieniu.

"Niejednokrotnie był temat ślubu jednak on nie podejmuje choćby tego pierwszego kroku..".

I naprawdę nie wiesz, dlaczego tak jest? Jego już to nie interesuje, bo w każdym związku powinna być zachowana kolejność - najpierw ślub, potem wspólne zamieszkanie. Skoro on już dostał (za wcześnie) to, na czym mu zależało, to raczej wątpliwe jest, aby chciał przejmować się zawarciem sakramentalnego małżeństwa. Po co macie zostać mężem i żoną, skoro (w jego mniemaniu) już nimi jesteście, mieszkając wspólnie?

"Co ja mam zrobić? Jak zmienić tą sytuację?"

Przywrócić relację na dystansie narzeczeńskim, czyli wyprowadzić się z powrotem do swojego domu, a następnie kontynuować rozmowy na temat ewentualnego ślubu. Jeśli on się nie zgodzi, zakończy temat - trudno, widocznie nie miał być Twoim mężem. Są ważniejsze sprawy - zobacz, za chwilę Wielkanoc, najważniejsze święto naszej wiary. Czy warto je zmarnować, czekając na coś, co być może wcale się nie spełni? Chyba nie.

 Re: On musi chcieć i podjąć działanie. Godzę sie na grzech.
Autor: orelka (---.merinet.pl)
Data:   2017-04-13 21:48

Jak masz zmienić tę sytuację? Bardzo prosto - po pierwsze uprzytomnić sobie na czym zależy Ci bardziej - na związku z tym człowiekiem bez względu na to, jak on wygląda, czy na związku, który doprowadzi Cię do małżeństwa (ale moze niekoniecznie z tym właśnie człowiekiem).

Bo jeśli zależy Ci, żeby było po Bożemu, z Jego błogosławieństwem sakramentalnym, to trzeba chłopakowi powiedzieć wprost:
- Słuchaj XXX, jesteśmy razem tyle czasu, najwyższa pora żeby ustalić, co dalej. Ja chcę małżeństwa, nie chcę żyć bez ślubu, chcę wziąć ten ślub z tobą. Jeśli jednak ty tego nie chcesz, to moje sumienie nie pozwala mi dłużej być w takim związku i dlatego musimy się rozstać.

 Re: On musi chcieć i podjąć działanie. Godzę sie na grzech.
Autor: ana (---.205.245.159.dsl.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2017-04-14 13:54

Jak to nie od Ciebie zależy to wszystko? Tylko od Ciebie zależy, czy postanowisz poprawę i odejdziesz od grzechu - a wtedy dostaniesz rozgrzeszenie. Jeśli pomimo kilkakrotnych rozmów twój chłopak (konkubent) nie chce podjąć tematu waszego ślubu, to znaczy, że nie zależy mu ani na Tobie, ani na ślubie. Chce być wolny i przypuszczam, że przy pierwszej okazji porzuci Cię dla innej. Gdyby Cię kochał, to już dawno by się zdeklarował. On Cię wykorzystuje, a Ty naiwnie czekasz nie wiadomo na co i żyjesz w grzechu. zastanów się, czy warto poświęcać swoje życie i swoje zbawienie dla tego człowieka?

 Re: On musi chcieć i podjąć działanie. Godzę sie na grzech.
Autor: Maja (---.awacom.net)
Data:   2017-04-14 15:57

Jestem w podobnej sytuacj. Poznałam mojego obecnego męża cywilnego pół roku po złożeniu dokumentów w Sądzie Biskupim (w sprawie stwierdzenia nieważności małżeństwa). Nie planowałam, byłam tak zraniona przez poprzedniego męża, że byłam wręcz pewna, ze już nigdy nie zaufam. Modliłam się Nowenna Pompejańską o znalezienie pracy, ale w podświadomości czułam się samotna i prosiłam Maryje, żeby mnie ktoś pokochał. I poznałam mojego obecnego męża cywilnego- rozumieliśmy się bez słów. Wiedział, ze kocham Jezusa. Sam powiedział, ze tęskni za nim i chce do niego powrócić. chodziliśmy razem na Msze sw. czułam się w końcu kochana i akceptowana. Czułam, ze podążamy w tym samym kierunku. Pokochał mojego syna. wiedział, ze jestem w trakcie stwierdzenia nieważności i powiedział, ze będzie czekać i damy radę. Jak tylko dostanę stwierdzenie, to pobierzemy się. w międzyczasie urodziła nam się córka. Od stwierdzenia nieważności minęło 1,5 roku. ślubu nie było. ilekroć chce porozmawiać z moim mężem cywilnym na ten temat jest złość, ze się czepiam, ze on nie wie, ze on nie czuje się gotowy, ze on w sumie nie wie co jest przyczyna niechęci. potem stwierdza jeden już miałaś i co z tego wyszło. Nawet nie wiecie jak ja cierpię niemiłosiernie. po prostu czuje się oszukana. bezsilna. Brak Komunii sprawia mi ogromny ból. gdyby nie córka, to odeszłabym, ponieważ Jezus jest dla mnie ważniejszy od męża (mąż jest dobrym człowiekiem i kochającym tata dla córki, jednak czas zweryfikował jego podejście do syna z poprzedniego małżeństwa-nie potrafią ze sobą rozmawiać - co mnie również bardzo boli i doprowadza do łez). co ja mam zrobić TATO??

 Re: On musi chcieć i podjąć działanie. Godzę sie na grzech.
Autor: Martha78 (185.107.143.---)
Data:   2017-04-15 07:28

Jeśli czekasz na deklaracje ślubne to zaryzykuję stwierdzenie, że się nie doczekasz. Nie wiem, skąd Ci przyszło do głowy, że nic od Ciebie nie zależy. Wprost przeciwnie. Zależy od Ciebie wszystko. Wyprowadzasz się i możesz ewentualnie obserwować rozwój wypadków - czy jemu na Tobie zależy. Decyzja daje kobiecie siłę - co innego czekanie i bycie potraktowaną jak niepotrzebny mebel. Kiedyś zazdrościłam moim koleżankom, ja nawet nie miałam kandydata na narzeczonego, one już miały partnerów, z którymi mieszkały. Teraz, po latach widzę, że żaden z tych związków (w najbliższym otoczeniu) nie przetrwał, a schemat wyglądał zawsze tak samo. Na horyzoncie pojawiała się "ta" i dotychczasowa panna zabierała walizki sprzed drzwi. Z panną "właściwą" nie trzeba było mieszkać a i temat ślubu pojawiał się dość szybko. Pozdrawiam serdecznie.

 Re: On musi chcieć i podjąć działanie. Godzę sie na grzech.
Autor: iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2017-04-15 15:53

Dam taki przykład z najbliższej rodziny. Chłopak mieszkał z dziewczyną kilka lat i nie chcial słyszeć o ślubie. Poznał inną i w niecały rok byli po ślubie. Są szczęśliwym małżeństwem kilkanaście lat mają czwórkę chłopaków. Jaki z tego wniosek? Pomimo tego, że mieszkał z dziewczyną nie żenił się bo jej nie kochał. Poznał odpowiednią i się ożenił. Przepraszam, że to napiszę: chłopcy żenili by się, gdyby dziewczyny nie były takie łatwe i nie godziły się tak szybko na seks i wspólne mieszkanie. Po co mają się żenić jak to wszystko co w małżeństwie mają bez ślubu?

 Re: On musi chcieć i podjąć działanie. Godzę sie na grzech.
Autor: Maggy (---.centertel.pl)
Data:   2017-04-17 09:44

Co za podejście nieodpowiedzialne za swoje życie? Ty nie masz wyboru? To co się dzieje nie zależy od Ciebie? Ty sobie robisz żarty czy masz gorączkę? Facet Cię trzyma na łańcuchu przy sobie? Siedzisz z nim w tym mieszkaniu na siłę tam? Jeśli tak to to jest przestępstwo i daj namiary to zgłosimy to i służby specjalne Cię uwolnią. Ale jeśli jednak nikt Cię do kaloryfera nie przywiązał to to co się dzieje jest TWOIM WYBOREM i TYLKO TWOIM. I jeśli masz taką postawę życiową "to wszystko nie ode mnie zależy" to daleko nie zajdziesz w życiu. A już na pewno będziesz miała duże kłopoty żeby dojść tam gdzie powinnaś. Napisałaś, że czujesz się źle, że oddalasz się od Boga i warunek poczucia się lepiej dla Ciebie jest tylko jeden "ślub sakramentalny". A jeśli jednak tego ślubu nie będzie to nadal chcesz "czuć się źle?". A wiesz, że Bóg jest osobą? Wiesz o tym? Nie ma ciała ale jest osobą. Czuje. Kocha. Ukochał aż po krzyż. Ciebie z imienia. Mnie. Nas. Każdego ukochał "szaleńczą" miłością. Chce dla Ciebie jak najlepiej. Wie, że grzesząc ciężko zrywasz z nim relację. Zrywasz dostęp do jego łask, które dają Ci życie, dają pokój serca. Ty rezygnujesz z tej miłości. Rezygnujesz z realnej miłości i wybierasz zło ŚWIADOMIE i DOBROWOLNIE. NIKT Ci wybierać zła nie karze. NIKT. Nawet ten chłopak. TY i TYLKO TY wybierasz zło. Mówisz Bogu, który Cię kocha "Wiesz Boże, fatalnie się czuję, naprawdę mój komfort psychiczny jest lichy ale wiesz, chłopak nie chce się żenić więc to jego wina, że tak się czuję. Gdyby się chciał ożenić to bym do Ciebie wróciła ale na razie nie mogę bo, wiesz...muszę". Nie musisz więc nie kłam Boga. Niczego nie musisz. Zapamiętaj to sobie do końca życia. Nawet kochać nie musisz bo masz wolna wolę, masz wybór. Póki co stawiasz chłopaka nad Boga. stawiasz kogoś kto o ślubie nic nie wspomina, kogoś kto z Tobą grzeszy ciężko, kogoś z kim wybierasz zło nad Boga, który Cię tak ukochał, że wykupił Cię z rąk szatana i zapłacił za to swoją męką i śmiercią. Powiedz, gdzie tu logika, co? Tylko, że logika zacznie działać jak zaczniesz Boga traktować traktować jak OSOBĘ, którą chyba dobrze by było traktować poważnie, a nie podchodzić do Niej i mówić "Sorry, że Cię biczuję, źle się z tym czuję i to nawet bardzo źle, ale muszę. Chłopak mi każe. Źle mi, że tak robię ale wina chłopaka, że Cię uderzam po plecach. Źle mi z tym ale tak będę robić bo muszę aż się ze mną nie ożeni. Poczekaj. "Ty dokładnie tak robisz. Poważne to jest? Chciałabyś tak żeby Ciebie ktoś tak traktował? Kochasz kogoś a ktoś Ci tak robi? Nie mogłaś dostać rozgrzeszenia w takim stanie nie tyle swojego złego samopoczucia psychicznego co stanu ducha, gotowości stanięcia w prawdzie o sobie samej. Stań w prawdzie a dopiero będziesz wolna. Stań w prawdzie i przestań zrzucać winę na kolegę jak na prawdziwego przedszkolaka przystało. Warto by było dojrzeć. Już czas. Radosnego świętowania Zmartwychwstania w wolności Ci życzę.

 Re: On musi chcieć i podjąć działanie. Godzę sie na grzech.
Autor: B. (---.ipv4.supernova.orange.pl)
Data:   2017-04-18 12:33

Co masz zrobić Maju? Ależ to proste. Wrócić do życia zgodnego z Bożymi Przykazaniami.
A więc wyprowadzić się z dziećmi, wystąpić do sądu o rozwód cywilny i o alimenty (myślę że o alimenty na dwoje dzieci, bo chyba wobec syna cywilny mąż też ma obowiązek alimentacyjny?), a może i alimenty na Ciebie? Dobrze byłoby poradzić się prawnika. Potem można występować o podnoszenie kwoty alimentów w razie potrzeby, sąd oceni te potrzeby i jego możliwości. Jednocześnie powiedzieć mu prawdę, że powodem jest to, że chcesz żyć zgodnie z Bożymi Przykazaniami. Będzie miał okazję do podjęcia decyzji. Albo wybierze wolność na której mu teraz zależy i płacenie alimentów, albo będzie to okazją do ewentualnego powrotu do Boga przez niego i zaproponowania ślubu kościelnego.
W waszym obecnym układzie nie tylko Ty grzeszysz, ale także umożliwiasz jemu grzeszenie. Ponadto gorszone są dzieci, które mają zły przykład i jest prawdopodobne, że będą powielać wasz grzech w następnych pokoleniach.
Dla dobra wszystkich powinnaś radykalnie wybrać Boga i życie według Jego Praw.
Życzę Ci Bożej opieki i pomocy i serdecznie pozdrawiam.

 Re: On musi chcieć i podjąć działanie. Godzę sie na grzech.
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2017-04-18 18:41

Maju, powrót to Bożych Przykazań bynajmniej nie polega na zachowaniu wstrzemięźliwości seksualnej kosztem dziecka (rujnowaniem mu rodziny, odcinaniem go od kochającego ojca).

Przeczytaj ten wątek: (klik). Tam znajdziesz rady dla siebie oraz rozwinięcie tego, co napisałam w pierwszym zdaniu.

 Re: On musi chcieć i podjąć działanie. Godzę sie na grzech.
Autor: ana (---.205.243.182.dsl.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2017-04-19 20:54

Do Mai - posłuchaj rady "B" - czyli wyprowadzić się. Nie wikłaj się w żadne związki niesakramentalne, bo taki związek jest grzechem ciężkim. A być może gdy się wyprowadzisz, to twój partner wtedy dopiero zrozumie co stracił i podejmie decyzję o ślubie?

 Re: On musi chcieć i podjąć działanie. Godzę sie na grzech.
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2017-04-19 21:33

Maju - możesz iść do spowiedzi i Komunii pod warunkiem, że zdecydujesz się na wstrzemięźliwość seksualną. Jeśli, jak twierdzisz, Bóg jest dla Ciebie ważniejszy niż mąż, nie powinno to stanowić dla Ciebie problemu.

 Re: On musi chcieć i podjąć działanie. Godzę sie na grzech.
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2017-04-19 23:07

Związek niesakramentalny nie jest grzechem ciężkim. Grzechem ciężkim jest cudzołóstwo. Grzechem ciężkim może też być odebranie dziecku kochającego ojca, zniszczenie mu rodziny. I ten drugi grzech też trzeba mieć na uwadze.

Prostą (w sensie oczywistą) decyzję do podjęcia ma założycielka wątku (ona powinna odejść jak najszybciej). Ale nie Maja, bo jej odejście wiąże się z ogromną krzywdą dla dziecka. Dziecko patrzy inaczej na świat niż dorośli. Dziecko, które zostanie pozbawione kochającego ojca "ze względu na Boga", może mieć bardzo poważne trudności, żeby kiedykolwiek Boga pokochać. Dziecko poranione rozejściem się rodziców może też na zawsze zerwać z Kościołem, "który zniszczył mu dzieciństwo" (pewne zwroty celowo ujęłam w cudzysłów).

Wyprowadzka, wszczęcie procedury rozwodowej, pozew o alimenty to wielkie ryzyko. Takie drastyczne kroki prędzej nieodwracalnie zniszczą to cywilne małżeństwo, najwyraźniej przeżywające kryzys, niż doprowadzą je do sakramentalnego ślubu.

Miłość stawia czasem twarde wymagania, ale miłość nigdy nie posługuje się szantażem.

 Re: On musi chcieć i podjąć działanie. Godzę sie na grzech.
Autor: B. (---.ipv4.supernova.orange.pl)
Data:   2017-04-20 01:58

"Dziecko, które zostanie pozbawione kochającego ojca "ze względu na Boga", może mieć bardzo poważne trudności, żeby kiedykolwiek Boga pokochać."
Nie trzeba się lękać, należy Bogu zaufać :)

Trzeba na pierwszym miejscu postawić Boga, a dzieci na drugim. Nie lękajmy się, lecz zaufajmy Bogu gdy czytamy:
"I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien" (z Ew. Mateusza 10,37)
Najpierw zatem miłość do Boga (i do Bożego Prawa, w tym Przykazania nie cudzołóż 1 J 5,3) Na tej podstawie wszytko będzie budowane właściwie. Jeżeli Bóg jest na miejscu pierwszym, wszystko inne jest na właściwym. To jest punkt wyjścia do ustalania dobra dziecka.
Najpierwszym dobrem dziecka jest nauczenie dziecka wierności Bogu (słowem i przykładem).

"drogi kręte niech się staną prostymi" z Ew. Łukasza 3,5

Co jest dobrem dziecka? Dobrem dziecka jest zawsze najpierw Bóg i Jego nauka.
Gdy fundamentem życia jest Bóg i Jego nauka, możemy być spokojni, że postępujemy właściwie, możemy być pewni, że postępujemy właściwie. Ojciec ateista lub ojciec niepraktykujący powinien się nawracać. Dobrem dla dziecka będzie nawrócenie takiego ojca. Ojciec grzeszący powinien iść do spowiedzi i Komunii Świętej, to jest dobrem dziecka.
Sytuacja jest już skomplikowana. Co jest dobrem dla dziecka pierwszego, a co dla drugiego? Pewni możemy być, że dla synka z małżeństwa uznanego przez Kościół za nieważnie zawarte i dla córeczki z małżeństwa niesakramentalnego Mai dobrem będzie, dla obu dzieci, dobrem będzie gdy drogi kręte staną się prostymi (Łk 3,5). Gdy wreszcie Bóg i Jego prawa staną na miejscu pierwszym, a ludzie (Maja, niesakramentalny mąż) zaczną dostosowywać swoje postępowanie do tych Bożych Praw. Wtedy wszystko zacznie być na miejscu właściwym.
Synek Mai jest w szczególnie trudnej sytuacji. Dziecko ma ojca rodzonego, z którym powinno utrzymywać kontakty, ale w życiu codziennym poddane jest władzy ojczyma, który nie potrafi z nim rozmawiać, co Maję doprowadza do łez.
W wieku późniejszym synek będzie się też zmagał ze zrozumieniem sytuacji swojej i rodziców rodzonych. Tę skomplikowaną sytuację obu dzieci i dorosłych uleczyć można i zyskać pokój serc, gdy Boga i Jego Prawa postawimy na miejscu pierwszym, gdy Bóg stanie się opoką, na której będą budować. Dom zbudowany na takiej Opoce będzie trwały. Wszystko inne jest piaskiem, a dom będzie się walić. Fundamentem z "piasku" może być też np. dobro dziecka oparte na związku niesakramentalnym rodziców.
Nie trzeba się bać zaufać Bogu. Gdy oprzemy się na Nim, On pomoże wszystko poukładać, a i serca potrafi przemienić na lepsze.

 Re: On musi chcieć i podjąć działanie. Godzę sie na grzech.
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2017-04-20 07:00

B., zagmatwanych ludzkich dróg nie prostuje się tak łatwo, jak to przedstawiłaś w swoich pobożnych życzeniach. Prawdziwe życie jest o wiele bardziej skomplikowane. Doskonale to rozumiał Jan Paweł II, wskazując w adhortacji Familiaris Consortio na istnienie ważnych powodów ("jak na przykład wychowanie dzieci"), dla których mężczyzna i kobieta niezwiązani sakramentalnym węzłem nie mogą uczynić zadość obowiązkowi rozstania się. Wielka szkoda, że dla Ciebie słowa Człowieka ogłoszonego przez Kościół świętym, Człowieka, który przyprowadził do Boga rzesze ludzi, Człowieka, który prawdziwie miłował dzieci, nie mają żadnego znaczenia. I wielka szkoda, że nie rozumiesz więzów miłości między dzieckiem a rodzicem ani dziecięcego postrzegania świata. Gdybyś to rozumiała, nie "obierałabyś" dzieciom rodziców tylko dlatego, że są "niesakramentalni".

 Re: On musi chcieć i podjąć działanie. Godzę sie na grzech.
Autor: antonima (---.acnielsen.pl)
Data:   2017-04-20 09:47

B., zazrdoszczę Ci tak prostego i czarno-białego spojrzenia na świat i sytuacje życiowe innych ludzi. Byc może w Twoim zyciu takie podejście się sprawdza, ale zastanów się czasem, czy nie robisz niechcący dużej krzywdy komuś, kogo zycie jest bardziej skomplikowane niż Twoje. Vide wypowiedź J., która dobrze opisuje tę sytuację.

 Re: On musi chcieć i podjąć działanie. Godzę sie na grzech.
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2017-04-20 13:20

Chciałabym zaprotestować przeciwko autorytatywnemu zrywaniu więzi rodzinnych dlatego, że np. jedno z rodziców jest nienawrócone. Otóż jako wcale nie młoda (pięćdziesiątka za mną) córka ojca niepraktykującego przez całe moje życie nie wierzę, że byłabym szczęśliwsza, gdyby mama postawiła jakieś ultimatum i odeszła z nami, np. na prawach separacji, od naszego kochanego i kochającego, dobrego taty. Owszem, bardzo bym chciała życia sakramentalnego taty, ale rozrywanie rodzin, jakichkolwiek, bo Bóg ważniejszy, budzi we mnie najżywszy sprzeciw. Najżywszy mozliwy, nieteoretyczny.
Jestem na tyle dorosła, i na tyle (boleśnie i nigdy do końca) przepracowałam problem, że taka wypowiedź JUŻ mnie nie krzywdzi. Ale wiem, jak ranią podobne pobożne tyrady. I ile starań i łaski trzeba, żeby się wylizać ze skutków podobnych "świetnych rad", nawet niezrealizowanych. Proszę więc miłosiernie uważać na słowa.
Co prawda małżeństwo moich rodziców jest sakramentalne, więc analogia nieco ułomna, zdaję sobie z tego sprawę, ale naprawdę, nie wierzcie tym, którzy nie znając tajemnic serca ludzi (ja nie znam przyczyn decyzji o ojca i nie muszę) chcą uszczęśliwiać rodziny, rozrywając je brutalnie w imię szacunku dla Boga i zaufania Mu.
W imię Boga i jego nauki odbierać dziecku ojca? Ojcu dziecko? Dla zasady?
Ludzie, litości, sądzicie, że to jest naprawdę po Bożej myśli?

 Re: On musi chcieć i podjąć działanie. Godzę sie na grzech.
Autor: Estera (31.25.249.---)
Data:   2017-04-20 14:06

B- miłość do Boga wyraża się poprzez miłość bliźniego. Jezus przykazanie miłości Boga i bliźnich traktuje jako jedno. Grzech jest wystąpieniem przeciwko miłości. Pozbawienie dziecka rodzica (pomijając sytuacje kiedy rodzic krzywdzi dziecko i rodzinę, np. stosując przemoc), a tym samym poczucia bezpieczeństwa, nie będzie wyrazem miłości w stosunku do tego dziecka. "Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili" (Mt 25,40).

 Re: On musi chcieć i podjąć działanie. Godzę sie na grzech.
Autor: wyszywaczek wredny (---.net.pulawy.pl)
Data:   2017-04-20 14:17

No ale dlaczego zakładacie, ze najwyższą wartością w życiu jest szczęście ojca/dzieci?

 Re: On musi chcieć i podjąć działanie. Godzę sie na grzech.
Autor: antonima (---.acnielsen.pl)
Data:   2017-04-20 15:04

Nikt nie powiedział, że szczęście ojca/dzieci jest najwyższą wartością. Natomiast zostało trafnie wskazane, że zniszczenie tego szczęścia może stanowić bezpośrednią przyczynę odwrócenia się od Boga - a to może prowadzić do utraty szans na zbawienie. Czy wtedy osoba, która się do tego przyczynia, nie jest przynajmniej współodpowiedzialna za taki obrót spraw, zwłaszcza jesli mówimy o relacji rodzic-dziecko?

 Re: On musi chcieć i podjąć działanie. Godzę sie na grzech.
Autor: wyszywaczek wredny (---.net.pulawy.pl)
Data:   2017-04-20 15:22

A nasze własne potępienie wieczne? Choćby za zgadzanie się na grzech? Czy nie jest pewniejsze niż potencjalne potępienie wieczne kogoś, kto może strzelić focha, bo okropny katolik nie pozwala mu być szczęśliwym?

Z mojej strony koniec dyskusji, pytanie wybrzmiało.

 Re: On musi chcieć i podjąć działanie. Godzę sie na grzech.
Autor: Estera (31.25.249.---)
Data:   2017-04-20 16:08

Wyszywaczku - w linku podanym przez J jest post Bogumiły z 2011-10-11 00:33 z cytatami z adhortacji Familiaris Consortio Jana Pawła II. Poczytaj.

 Re: On musi chcieć i podjąć działanie. Godzę sie na grzech.
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2017-04-20 17:02

Niepokoją mnie słowa, z których przebija ludzka pewność co do tego, kto i za co zostanie potępiony na wieki.
Gdyby Kościół miał taką pewność wyrokowania co do rodzin niesakramentalnych, to zdaje się nie powinien nigdy podejmować posługi wśród par, ba, małżeństw niesakramentalnych. Nie powinien był tworzyć ani nawet dopuszczać myśli o tworzeniu duszpasterstw małżeństw niesakramentalnych.
Szczęśliwie Kościół, o ile mi wiadomo, nie zaczyna od ferowania potępień i troszczy się o takie małżeństwa i rodziny. Od lat. I nie zaczyna od stawiania pod ścianą, od roszczenia: pani się dla zasady rozwiedzie natychmiast, wyprowadzi z dziećmi, pozbawi je na zawsze poczucia bezpieczeństwa i bycia kochanymi, rozbije ich świat, a pan niesakramentalny niech spada w kosmos, a skoro nie da się go szantażem rozstania z dziećmi nawrócić, niech będzie potępiony na wieki.

Cała nadzieja w tym, że Pan Bóg jest większy od ludzkiego rygoryzmu.

 Re: On musi chcieć i podjąć działanie. Godzę sie na grzech.
Autor: G_JP (---.nycmny.fios.verizon.net)
Data:   2017-04-20 18:19

Maju,
Przeczytaj wypowiedź o. prof. Kazimierza Lubowickiego OMI (klik), i zastanów się, jak to się może odnosić do Twojej sytuacji. Porozmawiaj ze swoim duszpasterzem, jaką pomoc/poradę może zaoferować Twojej rodzinie, i jak dobrze postąpić. Staraj się włączać w życie Kościoła na tyle, na ile to możliwe.

 Re: On musi chcieć i podjąć działanie. Godzę sie na grzech.
Autor: Maggy (77.252.11.---)
Data:   2017-04-20 18:49

Hanno, w pełni się zgadzam. Zburzyć świat dziecku, które niczemu niewinne będą doświadczały konsekwencji grzechów swoich rodziców jeszcze bardziej? Ktoś tu napisał, że dzieci się gorszą, parafrazując słowa, widząc, że rodzice nie żyją "po bożemu". Naprawdę ktoś myśli, że dziecko ma takie rozważania wzniosłe? Naprawdę ktoś uważa, że dziecko cudownie świadome wszystkiego będzie szczęśliwe żyjąc pod jednym dachem albo z tatą albo z mamą tylko, którzy dla swojego i ich dobra się rozeszli byleby tylko, między innymi, nie byli zgorszeniem, nie dawali im złego przykładu? No, proszę..Tego chciałby Bóg? Gdybym miała wybrać wolałabym być dzieckiem w pełnej rodzinie niesakramentalnego małżeństwa niż żyć z jednym tylko z rodziców, którzy się rozeszli w imię Boże. Nie jeden mąż sakramentalny powinien się uczyć od nie jednego "męża" niesakramentalnego jak kochać żonę. Nie widzę w nie jednym małżeństwie sakramentalnym tę łaskę, która połączyła ich aż po grób. Czasem aż trudno uwierzyć, że między nimi Bóg żyje. Za to też nie raz widać gołym okiem Boga w niesakramentalnym "małżeństwie". Wierzę, że Bóg jest bardziej ludzki niż my wszyscy razem wzięci.

 Re: On musi chcieć i podjąć działanie. Godzę sie na grzech.
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2017-04-20 20:12

Maju, zakładam, że Twój syn wkroczył w trudny wiek i stąd biorą się kłopoty z komunikacją. Jest to problem wielu biologicznych rodziców, którzy wcześniej dobrze dogadywali się z dziećmi. Podsyłam Ci parę linków ze wskazówkami, jak rozmawiać z nastolatkiem: (klik); (klik); (klik).

Jeśli syn nie jest jeszcze nastolatkiem, a relacje z przybranym (?) ojcem są bardzo napięte, dobrze byłoby zasięgnąć porady u psychologa dziecięcego.

Nie wiem, do jakich rodziców należysz. Są tacy, którzy miłość do dzieci błędnie utożsamiają z zaspokajaniem wszystkich ich zachcianek, nie odróżniając ich od prawdziwych dziecięcych potrzeb.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: