Autor: Katriel (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2018-09-02 22:11
"Mam dwójkę małych dzieci, jedno nie ma jeszcze dwóch miesięcy."
No to w zasadzie w połogu jesteś. To dosyć kiepski moment na rozwiązywanie problemów małżeńskich i pracę nad rozwojem relacji seksualnej. Powinniście to mieć przepracowane przed dzieckiem, teraz jest czas by czerpać z tego, co się wczesniej zainwestowało w związek.
No ale stało się jak stało, trzeba żyć z tym co się ma.
"mąż przez cały ten czas sięgał po pornografię i masturbację, a seksu ze mną nie inicjował wcale. Tłumaczy, że "nie potrafi inicjować", ale to mnie nie przekonuje"
Może tak być, że nie potrafi. Co nie znaczy, że nie może się nauczyć: jeśli tylko chce, to się nauczy, ale to się nie stanie w jeden dzień. No i póki się nie nauczy, to nie umie, więc mówi prawdę. A powiedz, co ty w tej sytuacji robiłaś? Sama inicjowałaś, czy całkiem rezygnowałaś z seksu?
Poza tym... piszesz, że mierzyłaś temperaturę i zapisywałaś, kiedy można współżyć. Tak sama sobie gdzieś zapisywałaś, mąż nie brał w tym udziału? Jeśli oczekiwałaś od niego, że będzie regularnie inicjował seks, a ty sobie wtedy zajrzysz w notatki i zaordynujesz: tak czy nie - no to sorry, faceci tak nie działają. Odrzucenie ich boli; jeśli wiedzą, że mają 50% szans usłyszeć "nie, bo miesiączka/faza płodna" to na wszelki wypadek w ogóle nie pytają. Ja nawet rozumiem, że chcesz być zdobywana, adorowana, chcesz żeby to on wychodził z inicjatywą seksu, ale może jednak jesteś w stanie dawać dyskretny sygnał "chciałabym, żebyś mnie dziś lub jutro zaciągnął do łóżka"?
"Czuję ciągłą potrzebę rozmawiania o tym, często przy użyciu ostrych słów z mojej strony, ale mąż już nie chce tych rozmów, czuje się atakowany."
No nic dziwnego, skoro sama przyznajesz, że używasz ostrych słów. Z drugiej strony, rozmawiać trzeba. Jeśli cię ponosi i nie jesteś w stanie się upilnować, żeby rozmawiać spokojnie i życzliwie, to może napisz list?
"Jak mam całe życie żyć z człowiekiem, który mi nie ufa, nie dąży do seksu i tym samym prawdopodobnie nie kocha?"
Na razie skup się na tym, żeby z nim przeżyć najbliższy rok. Jeśli i to wydaje się przytłaczające - miesiąc. Albo tydzień. Albo dzień.
Jeśli wspólne życie okaże się nie do zniesienia, możecie żyć osobno. Ale dopiero wtedy, na razie dajcie jeszcze szansę sobie i Duchowi Świętemu. Rozstać się zawsze zdążycie, nie ma się z czym śpieszyć. (Jedyny logiczny argument, żeby się śpieszyć z zakończeniem trudnego związku jest taki, żeby jak najszybciej znaleźć sobie kogoś innego. Ale tego jako katoliczka w sakramentalnym małżeństwie i tak nie zrobisz, więc równie dobrze możesz walczyć o swoje małżeństwo do upadłego - dzień po dniu.)
|
|