Autor: orelka (---.merinet.pl)
Data: 2019-11-21 21:25
Ja chyba w takim razie wyszłam za mąż z rozsądku... ;)
Myślę, że kwestia odczuwania tych przysłowiowych "motylków w brzuchu", "wielkości" zakochania i tak dalej jest tak bardzo indywidualna, że trudno tu ustalać jakieś normy. Jedni zakochują się na zabój, a inni przeżywają to inaczej. W każdym przypadku miłość małżeńska może być silna.
U mnie nie było wcale tych słynnych "motylków" (nawet nie bardzo wiem, co miałabym wtedy czuć), było za to przekonanie, że na człowieku, z którym właśnie zaczęłam się spotykać można polegać i można z nim coś budować. Na przykład rodzinę.
Miłość przyszła później.
W ogóle miłość małżeńska to jest coś, co tak bardzo się zmienia w miarę upływu czasu - zupełnie inna była, gdy braliśmy ślub, jeszcze inna była, gdy urodził się nasz synek, i teraz też jest inna.
I - mam wrażenie - może mieć naprawdę niewiele wspólnego z uczuciem zakochania.
I podejmując decyzję o małżeństwie warto, naprawdę warto kierować się też rozsądkiem. To jest w końcu decyzja do końca życia.
|
|