Autor: #%@&* (---.17-3.cable.virginm.net)
Data: 2021-02-12 15:57
Małe sprostowanie dla purystów. Potwierdzam, że bezpośrednią przyczyną śmierci Marcina Lutra było przejedzenie i przepicie któremu folgował (to znaczy lista jest dłuższa oprócz nieumiarkowanego obżarstwa i pijaństwa oraz ekscesów seksualnych [pamiętajmy, że te były obecne przez całą historię ludzkości i Kościoła katolickiego także, na wszystkich szczeblach hierarchii, co nie oznacza bynajmniej, że taka był norma społeczna, czy kościelna z jaką mamy do czynienia dzisiaj] (ekscesy zawsze były ekscesami, a nie normą), była to nękająca go całe życie depresja i myśli samobójcze, kamica nerkowa, cukrzyca, otyłość, nie gojące się rany, wreszcie niewydolność krążenia - trudno to wszystko zdiagnozować po wiekach na podstawie samych objawów. Natomiast szczegóły samej śmierci są owiane tajemnicą (nie wiadomo, czy sam się powiesił, czy ktoś mu pomógł).
Oczywiście, pomijając próbę w miarę obiektywnego opisu rzeczywistości mamy liczne współczesne opisy hagiograficzne, tak katolickie, jak i protestanckie. Nie trzeba dodawać, że różnią się od siebie zasadniczo i zaliczyć je trzeba do hagiograficznego bajkopisarstwa.
To oczywiście nieistotne, ale życiorys Abrahama jest uczciwie opisany w Biblii, dzięki czemu możemy się czegoś z niego nauczyć. Natomiast Marcin Luter "oparł swoje życie na Biblii i na wierze". I lepiej się od niego niczego nie uczyć (zgodnie [chyba] z jego wiarą, żył i umarł z niej, hm...). Piszę to jako człowiek, przez długi czas zaangażowany w rzeczywisty, a nie pozorny, dialog "ekumeniczny". Budowałem dosłownie i kościoły katolickie i zbory protestanckie. I znam wiele protestanckich wyznań od środka, w przeciwieństwie do tzw. "ekumenistów". Inna rzecz, ze dzisiaj, w dobie całkowitego zaniku katolicyzmu, czy też upadku doktryny katolickiej, nie spotykanego w dziejach (nawet kryzys ariański przy tym, to "pryszcz"), już bym się na to nie poważył. Co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze: Ja nie wiem co to znaczy dzisiaj być katolikiem, zwłaszcza przy obecnym nauczaniu hierarchicznym - mamy zupełnie innych katolików w różnych miejscach w Niemczech, w Anglii, w Austrii, czy w Polsce. I to wygląda tak, że ja w jednym mieście w Polsce mogę czuć się w rożnych Kościołach katolickich albo ciągle jeszcze katolikiem, albo zupełnie się nie odnajdywać i są to rzeczy skandaliczne, a dotyczy to zwykłego duszpasterstwa parafialnego. A to samo obserwowałem np. 30 lat temu w Austrii, czy Szwajcarii, gdzie nie widziałem różnicy pomiędzy Mszą niedzielną w Austrii i w Polsce, a po kilku latach w tym samym Kościele w Austrii nie miałem pojęcia co to za przedstawienie w którym uczestniczę, do tego "odprawiane" przy biernym uczestnictwie "księdza" siedzącego "po cywilu" podczas "Mszy" w ławce z "wiernymi" (liturgię niedzielną sprawowała osoba świecka, lub pastor, a była to jedyna liturgia "katolicka" w promieniu 30 km...
Wygląda na to, że Kościół hierarchiczny w obecnej Polsce próbuje zafundować dokładnie to samo swoim wiernym.
40 lat temu żył jeszcze kard. Wyszyński, a 16 lat temu Jan Paweł II.
I wygląda na to, że z tamtego Kościoła katolickiego NIC nie zostało. To znaczy mamy dalej "kościół katolicki", tyle, że INNY.
To się nazywa postęp!
Po drugie: Nie znam innych przypadków (no może Taize) ekumenizmu protestanckiego, jak tylko ten polegający na prozelityzmie. Inaczej protestanci nie spoczną aż nie przerobią katolików na protestantów (najlepiej swojego wyznania, bo innych nie uznają, ledwie je tolerują, ale nie jako coś własnego), na tym polega protestantyzm - na nieustannym dzieleniu, protest przeciwko jedności wiary oznacza jej podział, aż nie wiemy w co wierzymy, jak większość protestantów i od niedawna, niestety także katolików, katolickich teologów. (40 lat temu katolicki teolog mógł podważać jakieś prawdy katolickie, ale nie twierdził że to co robi jest katolickie, bo znał katolickie nauczanie).
Żeby to było jasne - piszę jako katolik i historyk Kościoła katolickiego. Bergoglio JEST papieżem Kościoła katolickiego - to nie podlega dyskusji. (Tak samo jak np. Joe Biden JEST prezydentem USA) (Nie dyskutuję o tym, czy był to wybór godny i ważny) Nie mamy żadnych narzędzi by móc twierdzić coś przeciwnego. Wg mnie - nie jest katolikiem, przynajmniej w takim sensie w jakim Kościół katolicki był rozumiany przez 2 tysiące lat. Świadczy o tym tak jego nauczanie jak i postępowanie. Podobnie jest z wieloma biskupami i kardynałami Kościoła katolickiego. Są nimi - ale nie są katolikami. Tak było także w czasach Lutra i dlatego wielu biskupów katolickich stawało się wtedy protestanckim książętami. Tak np. powstały Prusy.
To jest istotne rozróżnienie jeśli chcemy rozumieć rzeczywistość. Nie żyjemy w próżni. Uczestniczymy (MY UCZESTNICZYMY, nikt nie jest wyłączony, nie da się nie opowiedzieć po którejś stronie) w zmaganiu sił zła i dobra.
Trzeba pamiętać, że w czasach (mniej więcej dla purystów) Zygmunta Augusta i tryumfu kontrreformacji nie bez przyczyny i prymas Polski i największy herezjarcha nosili to samo imię i nazwisko - Jan Łaski - resztę dociekliwym podpowie ciocia Wikipedia. A ja dodam od siebie - jeśli nie wiadomo o co chodzi, to (oprócz tzw. chuci) chodzi zawsze o to samo - o kasę i o władzę. A wiara, cóż wiara? Łk 18, 7-8
|
|