logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Zmierzam do piekła.
Autor: Pesymista (30 l.) (---.213.216.91.ip4.netico.pl)
Data:   2021-11-14 14:36

Cześć, od dłuższego czasu chciałem napisać na FPK, ale mam problem z napisaniem tego co jest we mnie a im dłużej z tym zwlekam tym trudniej, coś mnie męczy w środku. Napiszę tak jak mi umysł teraz pozwala.

Cały mój problem mógłbym streścić w pytaniu, czy jest sens iść do spowiedzi, w której Bóg przebacza, otrzymuję rozgrzeszenie ale ja nie potrafię tego przebaczenia przyjąć, nie potrafię sobie wybaczyć., zaakceptować siebie, swojego życia, sam siebie skreślam. Właściwie, Bóg mi przebaczy ale co dalej? To i tak nic nie zmieni, przegrałem i zniszczyłem swoje życie.

Mam 30 lat ale wewnętrznie czuję się na 10, moje życie to jeden wielki chaos i pomieszanie z poplątaniem. Jestem lękowcem, nałogowcem uzależnionym od sieci, ekranów, seksoholizmu. Wychowywałem się w dysfunkcyjnej rodzinie (rodzice emocjonalnie rozwiedzeni, rozwód w wieku 20 lat). Od małego nie akceptuję, odrzucam, neguję, samego siebie, nie wierzę w siebie, uważam że jestem do niczego. Odczuwam wrogość i obcość do samego siebie. Towarzyszy mi silne wyparcie samego siebie, autoagresja. Miało na to wpływ dzieciństwo w którym już próbowałem skończyć ze sobą. Sytuacja w domu, w szkołach, relacje z rówieśnikami. Nie potrafiłem sobie z tym poradzić i ciągle uciekałem, uciekam od życia, od siebie, od ludzi w nałogowe patrzenie w ekran, telewizor,komputer,komórka, gry pornografia, onanizm.
Nadal mieszkam w domu rodzinnym. Pracuję od skończenia szkoły, utrzymuję się sam. Moje życie towarzyskie społeczne nie istnieje. Praca-dom-izolacja-jedzenie-komputer-spanie-praca-dom-izolacja-jedzenie... I tak w kółko. Od małego czuję się niegodny miłości, żyję w przekonaniu, że nigdy się z nikim nie zwiążę, ożenię bo się boję tego. Boję się otworzyć na miłość. Nie wierzę w siebie, nie ufam nawet w dobre intencje ludzi. Mam przekonanie, że ludzie są zagrażający, nie można im ufać. W pracy jestem zamknięty, niedostępny dla ludzi. Jestem sztywny, nie odzywam się, nie umiem wyrażać tego co jest we mnie dlatego ukrywam to co jest we mnie, nie umiem wyrażać uczuć, śmiać się, rozmawiać, maskuję się przed ludźmi. Mam lęki wizerunkowe, wstydzę się siebie, swojego dotychczasowego życia, uzależnień. Zawsze w grupie mam pustkę w głowie, jestem małomówny, nie umiem się uśmiechnąć, uważa że tam nie pasuje. Trudno ze mną wytrzymać, i mi trudno wytrzymać z ludźmi i samym sobą. Odrzucam wszystko, palę za sobą mosty. Mam bardzo niskie umiejętności społeczne, interpersonalne nawiązywania kontaktów, rozmów.

Na dzień dzisiejszy nie wiem co ze sobą zrobić, towarzyszy mi silne poczucie braku sensu życia, przegrania swojego życia, wyizolowania, nie mam pasji, hobby zainteresowań. Sam sobie na to “ciężko” zapracowałem przez te 30 lat mojego nędznego życia. Moim jedynym przyjacielem od dziecka jest ekran, sieć komputer/komórka. Całe moje życie się wokół tego kręci, wokół nałogu. Jest dla mnie wszystkim. Cały wolny czas, większość swojego życia spędzam w domu, pokoju, ukryciu. Nie mam przyjaciół, znajomych. Wszyscy pozakładali rodziny, żyją swoim życiem. W wirtualnym świecie, izolacji czuje się jak ryba w wodzie, ale w rzeczywistym świecie wśród ludzi nie potrafię się odnaleźć, czuję się jak ryba bez wody, nie pasuję, czuję lęk i wstyd, szybko wracam do starego. Nie potrafię, żyć inaczej.

Od 4 lat, pracuję nad sobą na terapiach indywidualnej i grupowych, próbowałem farmakoterapii i psychiatry, ale dopiero teraz zacznę terapię grupową od uzależnień. Chodzę na mitingi.

Co do mojej wiary. Jestem ochrzczony, przyjąłem pierwszą Komunię świętą, bierzmowanie. Ale na dzień dzisiejszy chyba niewiele różnię się od ateisty. Nie przyjmuję sakramentów od około 7 lat. Właśnie wtedy jak zacząłem terapię byłem w takim stanie wyizolowania i wyobcowania, zdziczenia, że sam już nie wiedziałem kim jestem, i co jest ze mną, po co żyję, co ja tutaj robię.

Niby wychowywałem się w rodzinie katolickiej ale tylko z nazwy bo to nie miało z tym nic wspólnego. Do kościoła chodziłem bo rodzice kazywali, bo “tak trzeba” nigdy nie miałem żywej, prawdziwej relacji z Bogiem tak jak i nie mam z drugim człowiekiem, samym sobą. Od małego miałem do niego żal że mnie stworzył, dał mi taką rodzinę, taką osobowość,... itd. Dzisiaj wiem, że to ja jestem głównie odpowiedzialny za to, dlaczego i w jakim dzisiaj miejscu i stanie psychicznym jestem. Bierzmowanie było moim odejściem od kościoła. Pogrążałem się w nałogach, moje życie było podporządkowane grom, nałogom, rozpuście i przyjemności zatraciłem w tym się prawie całkowicie. Wróciłem po kilku latach do wiary, sakramentów bo miałem ważna sprawę na uwadze, walczyłem ze sobą, nałogami chodziłem do spowiedzi po kilka razy w tygodniu, spowiadałem się ciągle z tego samego. Po ponad roku czasu i nie spełnieniu mojej prośby poddałem się. Nic się we mnie nie zmieniło.
Po spowiedzi czułem się jeszcze gorzej niż przed, towarzyszyły mi natrętne myśli podczas mszy, spowiedzi, ogromne napięcie. Porzuciłem znowu wiarę, chodzenie do kościoła, wróciłem do starego.

Ja sobie nie daję rozgrzeszenia, nie potrafię sobie przebaczyć. Ja jestem swoim sędzią, celnikiem. Czyli nie przyjmuję, nie liczę się z tym co mówi, myśli o mnie Bóg. Ważniejsze jest to co ja o sobie myślę (czyli negatywizm, pesymizm, czarnowidztwo, agresja, sabotowanie siebie), a to leci z automatu i jeszcze w to wierzę. Ja bym sobie nie dał rozgrzeszenia, nie potrafię sobie okazać miłosierdzia. Nie potrafię stanąć w prawdzie przed Bogiem, samym sobą. Jestem zakłamany, całe życie się oszukuję.
Mam przekonanie, że idąc do spowiedzi powinienem mieć jakiś wgląd w siebie (w głowie), rachunek sumienia, a ja już nawet nie potrafię rozeznać co jest co.

Rozpisałem się chaotycznie, pewnie o czymś zapomniałem, jeśli znalazłaby się jakaś dobra dusza i napisała informację zwrotną, wyłożyła kawę na ławę. To będę wdzięczny. Pozdrawiam.

 Tematy Autor  Data
 Zmierzam do piekła. nowy Pesymista (30 l.) 
  Re: Zmierzam do piekła. nowy nowy 
  Re: Zmierzam do piekła. nowy kobiecymokiem 
  Re: Zmierzam do piekła. nowy Ona 
  Re: Zmierzam do piekła. nowy Estera 
  Re: Zmierzam do piekła. nowy Danusia 
  Re: Zmierzam do piekła. nowy Pax 
  Re: Zmierzam do piekła. nowy Małgosia 
  Re: Zmierzam do piekła. nowy Justyna 
  Re: Zmierzam do piekła. nowy Marek 
  Re: Zmierzam do piekła. nowy Pesymista 
  Re: Zmierzam do piekła. nowy Pesymista 
  Re: Zmierzam do piekła. nowy Alina 
  Re: Zmierzam do piekła. nowy Jola 
  Re: Zmierzam do piekła. nowy Brygida 
  Re: Zmierzam do piekła. nowy Pesymista 
 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: