Autor: Tadeusz (213.25.39.---)
Data: 2002-05-31 10:02
Teoretycznie bardzo prosto: przez ćwiczenie się w posłuszeństwie i w cnocie pokory. Przez przyjmowanie doświadczeń, jakie przynosi każdy dzień w duchu uległości. Przyjmowanie upokorzeń od innych – nawet, a ja bym dodał: szczególnie tych niesłusznych – w milczeniu i bez wewnętrznego buntu jest najbardziej niezwykłym, choć zwykłym i skutecznym środkiem do walki z pychą. Bóg sam oczyści, gdy uzna, że już czas po temu. W praktyce to wywołuje niemałe cierpienie, ale też owoc zwycięstwa jest wielki.
Świętemu Makaremu Wielkiemu, jednemu z Ojców pustyni – niewielu za życia tak zostało nazwanych – w początkowym okresie niedoszła matka dziecka uczyniła zarzut, że jest ojcem dziecka jej dziecka. Ten młody wówczas człowiek, zamiast się zbuntować przeciw oszczerstwu, przyjął je w milczeniu i dobrej wierze, że Bóg to naprawi i przez cały rok zarobione oszczędności przekazywał dziewczynie. Podczas porodu sam Bóg wkroczył do akcji. Dziewczyna w straszliwych bólach, nie mogąc urodzić, przyznała się do winy i oczyściła z zarzutów Makarego. W tym momencie urodziła dziecko szczęśliwie i bez większego problemu, a Makary przez całą wieś został okrzyknięty świętym, chociaż wcale nim jeszcze nie był. Odtąd otaczano go szacunkiem większym, niż na to zasłużył swym czynem. Tak oto Bóg wynagradza małe zwycięstwa wielką nagrodą.
To nie walka wprost z samą pychą skutecznie ją niszczy, ale ćwiczenie się w cnocie przeciwnej – tej, która z samej natury sprowadza Boga samego. Bóg sam wtedy wyniszcza korzeń pychy. Codzienne życie sakramentalne dopełnia miary tej skuteczności.
Pozdrawiam.
|
|