Autor: Bogumiła (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2009-04-16 14:55
Też bym wzięła tę drogą drobnostkę, no ale m. była pierwsza ;)))
Czy chodzi ci o sens zawarty w tym fragmencie Pisma Świętego: "Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną" (Mk 10,21)? (Ewentualnie o Ananiasza i Safirę - Dz 5?). No bo jeśli chodziłoby o zwykłą ("nieewangeliczną") sprzedaż, no to nie widzę w ogóle problemu. Sprzedajemy swój "majątek" aby mieć pieniądze na co innego, wybór, co jest dla nas ważniejsze, należy do nas, czasem to nie wybór ale konieczność. Problem moralny byłby tylko w ewentualnym złym wyborze (stawianie swoich zachcianek i przyjemności przed prawdziwymi potrzebami własnymi czy rodziny).
Natomiast Pismo święte mówi o sprzedaży majątku w inny sposób. Nie chodzi o zamianę jednego dobra na drugie, ale o zamianę dobra materialnego na niematerialne. Nie ma więc znaczenia czy rozdajesz majątek, czy sprzedajesz go za pieniądze i rozdajesz pieniądze. Bo widzę tutaj jakieś oburzenie: "a w dodatku biorę za to może jeszcze pieniądze?". Biblia mówi o rozdaniu majątku ubogim lub Kościołowi. Dzielenie się z uboższymi od nas jest naszym obowiązkiem. Ale "rozdawanie majątku" obowiązkiem już nie jest. To jest dla tych, którzy chcą dać coś więcej ludziom i Bogu.
Nie będę powtarzać tego co pisze IKS, tylko dodam. "Majątek" jest czymś, co wymaga twojego zachodu, twojego czasu, jest także przyczyną pewnego lęku przed jego utratą oraz rozmyślań jak go powiększyć czy lepiej wykorzystać. Im większy majątek, tym bardziej cię pochłania. Ważne jest, na ile to staranie i lęk angażuje twoje wnętrze i na ile chcesz być wolna dla spraw ważniejszych. Jeśli "majątek" staje się centrum wszystkiego w twoim życiu, to wtedy MUSISZ się wyzwolić, choć najczęściej nie o pozbywanie się domu chodzi, tylko o przemianę serca. Jeśli jednak chcesz być jakoś szczególniej wolna dla Boga, to ta troska o majątek, nawet gdy jest dobra, zaczyna ciążyć.
Czy jest to zrzucanie ciężaru na innych?
Może tak się zdarzyć, ale ty nie jesteś w stanie przewidzieć. Wszystko można wykorzystać do złego. Nie można jednak żyć w stanie ciągłego podejrzewania innych. Chyba że coś wiesz.
Masz dwa domy, jeden ci niepotrzebny, bo nim tylko zarabiasz pieniądze. Zarabianie pieniędzy, jeśli je wykorzystujesz na coś dobrego, nie jest złem. Możesz wynajmować dom i dawać pieniądze na misje. Ale kiedy wolisz ten czas troski poświęcić Bogu czy potrzebującym ludziom, to możesz drugi dom sprzedać. Komuś kto chce założyć agencję towarzyską po prostu nie sprzedaj, żebyś nie czuła się że masz współudział. Ale ludzie potrzebują domu, by założyć rodzinę. Ciągle są nowi, którzy domu nie mają. To nie będzie przerzucanie ciężaru. To dawanie szansy. Troska o dom dla swojej żony i dziecka - nie jest zła, jest dobra i piękna. Flakonik drogich perfum ktoś może ofiarować kochanej dziewczynie czy matce. Komputer może służyć człowiekowi, który nie może chodzić. Dla jednych "mieć" to niewola, ale dla innych to podstawa egzystencji. Ty nie obciążasz innych, to oni sami mogą się zniewolić, ale nie bierzesz za to odpowiedzialności. Ty jesteś odpowiedzialna za to, żeby pieniędzy ze sprzedaży nie ciułać w strachu, że zginą. Jeśli chcesz sprzedać, żeby być wolną, to niech te pieniądze służą innym ku dobremu. Chyba, że nie chodzi ci o wolność, tylko o lenistwo, wygodę. Z pieniędzmi zawsze mniejszy kłopot niż z domem. Nie ma to jednak nic wspólnego z Jezusowym wezwaniem.
|
|