Autor: Michał (213.5.202.---)
Data: 2010-10-25 17:45
Zacznijmy od tego, że pojęcie "stygmatów" jest bardzo szerokie i rozciągliwe. Kościół katolicki (urząd nauczycielski), zasadniczo ich nie uznaje (są one bardziej przeszkodą, niż pomocą w procesie kanonizacyjnym, można powiedzieć, że w momencie, gdy Kościół uzna czyjąś świętość, stygmaty przestają być w niej czynnikiem przeszkadzającym (zawsze można potencjalnego stygmatyka podejrzewać o egzaltacje religijną, lub oszustwo)). Temat jest tak rozległy, ze nie sposób odpowiedzieć jednoznacznie i precyzyjnie. W islamie jest to problem raczej marginalny, natomiast w rozmaitych odmianach hinduizmu jest tego dosyć sporo. Z pewnością nie są to stygmaty w takim znaczeniu w jakim je rozumie Kościół katolicki. Zresztą stygmaty, niezależnie od religii, to w 95% przypadków pospolite oszustwa i zawsze tak było w historii. (To ta sama parafia z której wywodzą się kopytka osiołka na którym Pan Jezus uciekał do Egiptu (nie mylić z tymi na których wjeżdżał do Jerozolimy), szczeble z drabiny jakubowej i czaszka Jana Chrzciciela, 12-to letniego, 30-to letniego i z tej głowy podanej na misie.) Jednak było trochę prawdziwych stygmatyków, nie ma co do tego wątpliwości. Ze współczesnych, najbardziej znanym był O. Pio. Pewnie, gdyby nie jego stygmaty, proces kanonizacyjny przebiegłby szybciej. Opis tego w jaki sposób stygmaty są "wytwarzane" w innych religiach, można znaleźć w wielu książkach. Ale to sprawa z punktu widzenia prawd wiary zupełnie nieistotna.
|
|