logo
Czwartek, 02 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Staczam się. Kto mnie wyciągnie za łeb?
Autor: Mateusz (---.156.180.141.dynamic.ip.euron.pl)
Data:   2014-01-13 21:14

Wielu ludzi mówi, że wierzy w Boga i słusznie bo na świecie jest więcej racjonalnych dowodów opowiadających się za Jego istnieniem, niż za Jego brakiem. W moim życiu pojawia się za to inny problem. Jak uwierzyć Bogu? Wiecie piszę tak naprawdę znając odpowiedź -> trwając przy Nim na dobre i złe w codziennej modlitwie, sakramentach, walcząc o relację. Znacie jednak dobrze rzeczywistość i internetowi naiwniacy liczą na metodę fix "jak uwierzyć Bogu". Dzisiaj powróciłem do grzechu, z którym nie miałem do czynienia dość długo. Znowu przyszedł czas załamania swoim życiem. Załamania tym, że nie robię tego co kocham pomimo, że Jezus chce podarować prawdziwe życie i to w obfitości.
Wielu kaznodziejów jak ojciec Adam Szustak, czy Fabian Błaszkiewicz głosi(ło), że jeżeli zechcę to Bóg w moim życiu się pojawi. Że będę wieżył.
A tutaj co? Niedzielna Msza bez kompletnego serca, modlitwa na półśniąco jako ochłap resztek mojego czasu, który zmarnotrawiłem siedząc w domu, albo wychodząc ze znajomymi i żrąc pizze. Modlitwa jako w strachu przed tym, że kompletnie stracę Boga. Brak jakiegokolwiek zaufania Mu, wiary, że przebacza, wiary że cokolwiek jeszcze ze mnie będzie. Rozpacz nad sobą, że nie potrafię się cieszyć z rzeczy małych, że mamona "spełniania się" i moich "wyższych celów" całkowicie przesłania mi prawdziwe życie. Ciągle szukam tego "prawdziwego życia" i ciągle patrzę i widzę "ja" ciągle niedoskonałe, ciągle zawiedzone sobą. Wiecie mam czasem ochotę rzucić to wszystko i uciec, ale dokąd? Tutaj moje pytanie dochodzi do sedna.
Czy ktokolwiek mógłby mi powiedzieć z wiarą, że Pan i tak mnie za łeb wyciągnie z tego w co się staczam? Czy ktoś tutaj żyje Duchem? Czy ktoś z wiarą mógłby się za mną pomodlić? Tak naprawdę, a nie jak ja innym modlitwę obiecują, a potem mówię tylko imie i obraz w głowie przywołuje. Czy zdażają się cuda jakie czynił Piotr z Janem uzdrawiając chromego?

Proszę powiedzcie jak Maryja to robiła, że nie grzeszyła. Jak ufała Bogu, jak to się stało? Czy to coś na kształt legendy, byśmy mieli punkt do którego zmierzać tylko?
Przepraszam, zapewne moderator tego nie wstawi bo to kolejny post bez ładu i składu.

 Re: Staczam się. Kto mnie wyciągnie za łeb?
Autor: matka44 (78.10.73.---)
Data:   2014-01-14 09:13

nie wiem ja Maryja to robiła. odziennie Jej dziękuję, że jest. Mam problem z trwaniem tak mocnym, niepodwarzalnym. Gdyby to wszystko nie miało sensu to Ich by nie było. A porównywanie się do Maryi? Nikt Jej nie dorówna choćby w połowie, Ona była wybrana i naznaczona przez Boga od urodzenia. Czasem się zastanawiam o dźwiganiu krzyża-naśladować Jezusa. Mam się do Niego porównywać? Co ja mogę? Jaka jestem żeby dac radę jak On? chyba po prostu trzeba przestać to wszystko rozważać i żyć bez szkody dla innych i dla Boga. Nie wiem jak to jest, że wiara jest czasem tak słaba. Czy dlatego, że nie dostajemy o co prosimy? św. Augustyn powiedział, że każdemu będzie dane o co prosi tylko ma to swój czas. A może Ty mi powiesz jak to jest, bo modliłam się żeby mi dziecko nie umarło kiedy sie urodzi (tak mi powiedzieli lekarze) płakałam codziennie i błagałam Maryję. Spełniła moją prośbę, mała żyje. Ale w ciąży mąż mnie zdradzał i zostawił. I w co mam wierzyć? Jak? Tłumaczę to sobie tak, zło czasem zwycięża ale tylko nasza rozpacz jest jego koroną.
Powiem Ci tak - nie rozpaczaj chłopie tylko pomyśl o tym co jeszcze dobrego możesz zrobić a nie o tym co dobrego Cie nie spotkało. A grzech jest ludzką wadą - żałuj szczerze a Bóg na pewno Ci odpuści. trzym się :)

 Re: Staczam się. Kto mnie wyciągnie za łeb?
Autor: Jerzy50 (---.kamiennagora.vectranet.pl)
Data:   2014-01-14 09:49

Człowiek jest bezsilny wobec zła, które jest w nim tylko wtedy, gdy próbuje walczyć z nim w pojedynkę. Kiedy o sobie chcesz decydować sam, wtedy odsuwasz na bok Chrystusa, do którego winieneś przylgnąć całym sobą. Nie masz innych wyborów: albo będziesz z Jezusem, albo będziesz przeciwko Niemu. Te słowa może brzmią bluźnierczo, ale przestudiuj dokładnie Ewangelię wg św. Jana, a tam znajdziesz potwierdzenie radykalizmu, przed obrazem którego stawia nas Jezus: kto nie jest ze Mną, ten jest przeciwko Mnie, kto nie gromadzi ze Mną, ten rozprasza. Musimy mieć nieustannie tę świadomość, że sami niczego nie jesteśmy w stanie osiągnąć, że do wszelkiego naszego działania, nawet najdrobniejszego, musimy zapraszać Boga. ZAPRASZAĆ a nie zmuszać - i to jest właśnie ta różnica, której nie wszyscy rozumieją, traktując Boga jak skrzynkę życzeń, a nie jak przyjaciela, do którego zwraca się o pomoc.
Popadasz w depresję na własne życzenie, lecz nie masz innego wyjścia, jak nieustannie szukać drogi do Jezusa. Na chwilę obecną narzuć sobie ostry post, ofiaruj go Jezusowi, prosząc o wybaczenie niewierności. Po spowiedzi ofiaruj całe swoje życie Bogu. Proś Go, aby prowadził Cię "po swojemu", ku sprawom, które są wyrażeniem nie Twojej, ale Jego woli. Szczęść Boże.

 Re: Staczam się. Kto mnie wyciągnie za łeb?
Autor: Izabella (---.dip0.t-ipconnect.de)
Data:   2014-01-14 11:14

Jezus nie przychodzi na gotowe.
Czasem mylnie interpretuje sie sie wymóg łaski uświęcającej koniecznej do przyjmowania Najświetszego Sakramentu. Sprzątamy dom i odnawiamy go a potem zapraszamy Jezusa żeby przyszedł i zamieszkał. To bład, bo Jezus jest z Toba na każdym etapie Twego nawrócenia, każdym etapie Twego zycia.
Ale mało tego - Jezusa zaprasza sie do sprzatania chlewu, bałaganu swego życia. On z Toba sprzata dusze, jesli w duszy mieszkaja demony to Jezus razem z Toba wiąże je i wygania. I bardzo wazne, jesli znowu w twej duszy pojawi sie bałagan to Jezus znowu pomaga Ci uporządkowac albo życ ze skutkami nieodwracalnymi, bedac szczęsliwy.

I najwazniejsze. Jezus pokonał śmierć-Zmartwychwstał z grobu. Diabeł wmawia człowiekowi, że jesli nie zgrzeszy to umrze, będzie ograniczony, ale tak nie jest. Jesli np. ktos przestanie sie masturbować choc bedzie go skrecac na poczatku to nie umrze, ale tu na ziemi dojdzie do sedna swoich problemów. Dowie sie co robic by pokusa tak łatwo go nie atakowała i moze pokonywała.

 Re: Staczam się. Kto mnie wyciągnie za łeb?
Autor: K (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2014-01-14 11:33

Też tak mam. Działa jak po grzechu pójdziesz od razu do spowiedzi. Post jest bardzo dobry, jakoś oczyszcza i wycisza człowieka, no i kopytny go nie lubi. Z wszystkich informacji, jakie wyczytałam o wierze, to że dla Boga bardzo cenna, jak nie najcenniejsza, jest modlitwa, do której się zmuszasz, kiedy zapierasz się siebie, która przychodzi z wysiłkiem, ale po prostu jest szczera. Augustyn Pelanowski ciekawie mówi o relacji z Bogiem. Pomocne są: Pismo Święte, adoracja, msza z modlitwą o uwolnienie, Komunia Święta. Nie myśl, że od razu musi to być w dużych dawkach i ładnie podane. Zrób tak i tyle, jak potrafisz. Perfekcjonizm to zabawa typowo szatańska, pochodna pychy. Może po prostu powiedz Bogu to wszystko, co napisałeś w poście. Albo wykrzycz. No i jak przychodzi pokusa, to Ty od razu zapodajesz modlitwę. Bardzo pomaga.

 Re: Staczam się. Kto mnie wyciągnie za łeb?
Autor: Zofia (---.mielec.mm.pl)
Data:   2014-01-14 11:56

Mateusz, nim przeczytałam twój post odsłuchiwałam (kolejny raz) fragment nagrania spotkania w ramach Szkoły Biblijnej w krakowskim CFD Salwatorianów "Osobiste spotkanie z Chrystusem", które prowadził ks. Edward Staniek na podstawie Listu do Rzymian.
Dziś na nowo dotarły do mnie słowa o mocy jakie posiada słowo Boga- to zapisane na kartach Pisma Świętego. Bóg mówi i to się dzieje. Że nie od razu to widzimy to oczywiste. Bóg działa poza czasem, my żyjemy w czasie.

Stać cię na taką wiarę by znaleźć odpowiedni fragment i wierzyć ,że to co czytasz właśnie się dzieje w twoim życiu? Jeżeli ci się wydaje, że nie wierzysz, to módl się słowami z Biblii: "Panie, przymnóż mi wiary".
Do tego spowiedź, Eucharystia w czasie której przyjmiesz Jezusa, który uczyni to, do czego sam nie jesteś zdolny.
Czego ci jeszcze trzeba?

Zamiast się zadręczać, tracić czas na jakieś skomplikowane rozpamiętywania, po prostu ŻYJ! W Bogu...

Bardzo mi pomogło też nauczanie ks. Edwarda Stańka, w którym porównuje nasz rozum (myślę, że i możliwości) z rozumem Boga. Nasz rozum to zawartość naparstka. Rozum Boga jest nieograniczony ale dla naszego ograniczonego umysłu można go porównać z oceanem. I co możemy zrobić? Zmieścisz swój rozum, zdolność myślenia, z możliwościami Boga? Żadną miarą, jakby to powiedział św. Paweł. Ale jedno możesz, zanurzyć ten swój naparstek w oceanie. I to nazywa się zawierzeniem-wciąż idąc za nauczaniem ks. Edwarda :)

Pokój z Tobą :)

 Re: Staczam się. Kto mnie wyciągnie za łeb?
Autor: bergamotka (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2014-01-14 16:44

"Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga. Działaj tak, jakby wszystko zależało od Ciebie."
"Kto mnie wyciągnie za łeb?".
Gdzieś tak rok temu, może trochę wcześniej (sama nie wiem za bardzo od kiedy to liczyć:) zaczęło się moje nawrócenie i przez długi czas (w zasadzie nadal jeszcze się łapię) myślałam że cała ta moja sytuacja religijno - duchowa, wysoce nie satysfakcjonująca, wygląda tak jak wygląda dlatego że się jeszcze nie nawróciłam a kiedy się w końcu nawrócę, wszystko będzie dobrze. O ile z początku takie łudzenie może miało jeszcze jakiś sens to jednak powinnam była wcześniej stawić czoła temu że jest to co jest. A to co jest ujął św. Paweł - a jemu zarzucić nie mogę że wówczas nie do końca był nawrócony - w słowach 'Nie czynię dobra, którego pragnę, ale popełniam zło, którego nie chcę!' (Rz. 7, 19)
A piszę to dlatego że Twój wywód jak to nie satysfakcjonuje Cię aktualny stan rzeczy wydał mi się bardzo znajomy. Nie szukaj "prawdziwego życia" bo to które masz jest jak najbardziej prawdziwe i zamiast przed nim uciekać (sam zauważasz w sobie tą chętkę) musisz się z nim zmierzyć aby żyć w Prawdzie. A to że "ciągle patrzę i widzę "ja" ciągle niedoskonałe, ciągle zawiedzione sobą." to może punkt wyjścia żeby zacząć sobie uświadamiać że „Beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15, 5)

 Re: Staczam się. Kto mnie wyciągnie za łeb?
Autor: new (---.ip.netia.com.pl)
Data:   2014-01-14 22:45

"A to co jest ujął św. Paweł - a jemu zarzucić nie mogę że wówczas nie do końca był nawrócony - w słowach 'Nie czynię dobra, którego pragnę, ale popełniam zło, którego nie chcę!' (Rz. 7, 19)"

Paweł nie pisze o sobie samym, ale używa pierwszej osoby w znaczeniu ogólnoludzkiego doświadczenia (jak kilka razy w tym liście, to taka retoryka). To zdanie nic nie mówi o tym, czy i jak Paweł grzeszył.

 Re: Staczam się. Kto mnie wyciągnie za łeb?
Autor: bergamotka (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2014-01-15 09:05

A gdzie pisałam o tym czy i jak św. Paweł grzeszył? W tym poście nie pisałam nawet o swoich grzechach. Niegrzeszenie to za mało bo jesteśmy powołani do świętości - "Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty" - jeśli już to osiem błogosławieństw jest bardziej aktualne.

 Re: Staczam się. Kto mnie wyciągnie za łeb?
Autor: Frodo (---.eimperium.pl)
Data:   2014-01-15 12:01

Nie po to Bóg dał człowiekowi rozum, żeby wszystko robić za niego. Zastanów się, jak sam możesz się wyciągnąć z tych problemów.

 Re: Staczam się. Kto mnie wyciągnie za łeb?
Autor: Jan (---.161.63.75.static.lyse.net)
Data:   2014-01-15 21:45

"Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną. [...]" PS 23, 4
Czy naprawdę myślisz ze jesteś na dnie, tak naprawdę co to jest dno, bieda - nie, samotność - boli i przytłacza, nałogi - owszem jest to niewolnictwo, czy może wszystko to razem. Powiem tak dnem - są myśli, po prostu przestań myśleć choć na chwilę, zrób sobie choć jeden dzień przerwy w myśleniu, zapomnij, pomyśl za chwile wstanie słońce, budząc nowy dzień, niosący nadzieje miliardom stworzeń, które nie mają pieniędzy, ubrań a żyją, walczą o każdy nowy świt. Pomyśl co ma myśleć osoba całkowicie sparaliżowana, każdego dnia czeka na cud, co ma w sercu osoba niewidoma - nadzieje na światło.
Pomyśl co czuł Jezus o poranku dnia swojej śmierci, wiedząc ze czas się wypełnia, w sercu miał nadzieje - iskrę - która do dziś sprawia ze ślepi widzą, umierający zostają uzdrowieni, to co działo się teraz dzieje się, lecz człowiek musi tylko uwierzyć w nadzieje, przebaczenie, lecz również musi dać od serca choć iskierkę miłości bliźniemu. Wstań godzinę przed wschodem słońca, wyjdź na zewnątrz i udaj się wolnym krokiem w stronę wschodzącego słońca, rozejrzyj się dookoła, zobacz jak budzi się dzień, w tym dniu nie oglądaj telewizji, nie słuchaj radia, nie włączaj komputera nawet ni włączaj telefonu, to jest dzień ciszy, jak masz możliwość to wykonaj jakieś proste prace. Zjedz również proste posiłki, na koniec dnia zmów modlitwę. Spróbuj się wyciszyć.
Pozdrawiam

 Re: Staczam się. Kto mnie wyciągnie za łeb?
Autor: iness (---.dip0.t-ipconnect.de)
Data:   2014-01-15 23:30

Polecam Kurs "Filip" , wygoogluj i jedź. Wiele parafii organizuje taki weekend nawrocenia i odnowy wiary. Potem juz nigdy nie bedziesz taki sam...

 Re: Staczam się. Kto mnie wyciągnie za łeb?
Autor: Mateusz (---.156.180.141.dynamic.ip.euron.pl)
Data:   2014-01-16 00:53

Dziękuję ,że odpisaliście.

Janie pracując na trzy zmiany i robiąc nadgodziny ponad miarę nie ma się tej możliwości (może jest ,ale ja fizycznie trochę nie ogarniam). Całe szczęście jak pracuję na ranki to czasem stojąc na rampie widzę budzący się świat. Wiem ,że inni mają o wiele gorzej Janie ,ale ja nie potrafię wykrzesać z siebie więcej. Może ciężko to zrozumieć ,ale po prostu nie potrafię, rozumiesz Frodo?
Wiecie miałem marzenia ,że będę jeździł stopem i miał życie z przygodami - widać to podrzucał zły ,albo ja źle interpretowałem. Muszę się pogodzić z szarą rzeczywistością.

Może kiedyś Jezus do mnie przyjdzie ,narazie leże pod sadzawką Siloe i nie mam nikogo. Może kiedyś nauczę się cieszyć z rzeczy małych

Dziękuję kochani, dziękuję Ci moderatorze. Mateusz

 Re: Staczam się. Kto mnie wyciągnie za łeb?
Autor: Iks (---.dynamic.mm.pl)
Data:   2014-01-16 15:43

Mateusz nie ma co się roztkliwiać nad swoimi grzechami. Jesli się zdarzą trzeba przeprosić Jezusa, przyjąc przebaczenie i pogodnie iśc dalej. Jesli zdarzą sie znowu postępowanie powtórzyć. A wiadomo, że grzechy zdarzac się będą bo z natury jesteśmy słabi. Nie pławić się w niszczącym poczuciu winy. Raduj się, bo jest Jezus, który Ci przebacza i idź naprzód. Jezus nie chce twojego smutku. On chce dać Ci życie w radości i pokoju.
Dlaczego masz nie spełnić swojego marzenia o podróżach? Jestes chyba człowiekiem młodym i jeszcze wolnym? Podróż stopem nie jest marzeniem nieosiągalnym. Wiem, bo jeździłam po Europie.
Pracujesz dużo. Co prawda to Twoja sprawa, ale może warto się zastanowić, czy naprawdę musisz tyle pracować, czy to warto, kosztem wolnego czasu.
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.

 Re: Staczam się. Kto mnie wyciągnie za łeb?
Autor: Basia (83.238.218.---)
Data:   2014-01-16 20:02

Witaj,
znakomicie rozumiem jak się czujesz, kiedyś marzyłam o wolności, o życiu w zgodzie z naturą i podróżach z odrobiną szaleństwa... skończyło się na tym, że pracuję w miejscu którego nie lubię, z bagażem doświadczeń o które się nie prosiłam, i są dni w których marzę o ucieczce w siną dal... Mam wrażenie, że moje demony nigdy nie odejdą, że zawsze będę nosiła w sobie piętno, że z pewnymi sprawami nigdy się nie uporam. Jedyne co mi przynosi ulgę to modlitwa... a właściwie zwyczajna rozmowa z Bogiem, mówię o tym jak jestem niedoskonała i dziękuję, że mimo mojej ułomności udało mi się przeżyć kolejny dzień. Dziękuję za to, że nie jest ze mną gorzej, dziękuję za to że mam jeszcze siły oddychać. Nauczyłam się również, że w chwilach słabości, w chwilach kiedy cierpimy najlepiej jest wyciągnąć rękę do bliźniego, pomaganie, dawanie siebie jest dla nas najlepszym lekarstwem. "Martwiłam się, że nie mam butów dopóki nie zauważyłam kogoś, kto nie ma stóp". Znajdź kogoś, kim możesz się zaopiekować, nic tak nie leczy jak pomaganie.

 Re: Staczam się. Kto mnie wyciągnie za łeb?
Autor: B. (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-01-17 18:31

A może nie możesz się pogodzić z tym, że tak naprawdę jesteś po prostu słabym człowiekiem, jak my wszyscy? :)
A może taki powrót do pokory?... :)
Nasza siła tylko w Bogu i Jego Prawach.
Silni i mądrzy jesteśmy tylko z Nim. Wiedział, że będziemy upadać i dał nam stałe liny ratunkowe.
"miałem marzenia ,że będę jeździł stopem i miał życie z przygodami" - stopem możesz pojeździć w czasie urlopu. Chociaż teraz kierowcy mogą bać się zatrzymywać, ale są tacy co zabierają.
Tęsknisz za przygodami? Zobacz np. tu: http://www.misje.salezjanie.pl/
Niektóre koszty trzeba pokryć, ale inne nie. Młodzi chłopcy i dziewczyny wyjeżdżają do Afryki i w inne miejsca, na rok lub na miesiąc. Czytałam książkę jednej z wolontariuszek. Jej koleżanka pod prysznicem dostrzegła w łazience kobrę. Zdrętwiała, ale przytomnie zarzuciła na nią ścierkę i uciekła. Ekipa mężczyzn upolowała potem i zabiła tę kobrę. Bledli nawet miejscowi Afrykańczycy. A dziewczyny zaczęły na wzór tubylców starannie pastować i froterować podłogę (węże mają trudności z poruszaniem się po takiej błyszczącej powierzchni). Przygody połączone z pożyteczną pracą wśród dzieci są na wyciągnięcie ręki :) Nie trzeba od razu podejmować decyzji, na razie wystarczy poprzyglądać się :)

 Re: Staczam się. Kto mnie wyciągnie za łeb?
Autor: Mateusz (---.156.180.141.dynamic.ip.euron.pl)
Data:   2014-01-18 14:37

Tak z tym ,że gdy już wyjadę na misję raczej nie będę miał gdzie wracać. Moja rodzina jest cięta na Kościół ,ja nie potrafię dokonać żadnej zmiany bo ich stracę. Zawsze robiłem to co chcieli dla mnie bliscy nigdy nic dla siebie. Począwszy od wyboru studiów na których utrzymałem się tylko rok, do pracy w której jestem obecnie. Nie wierzę ,że byłbym w stanie robić coś czego sam chcę bo słabizna ze mnie. Tutaj masz rację "B." jest we mnie wiele pychy.

Owszem myślałem o misjach ,o wielu rzeczach tylko myślałem - dlatego jestem też tchórzem bo niczego nie potrafię zmienić.

 Re: Staczam się. Kto mnie wyciągnie za łeb?
Autor: Anna 23 (---.wroclaw.mm.pl)
Data:   2014-02-14 01:11

>" Jak uwierzyć Bogu?" - Myślę, że ważne jest, bys oddał Mu swoje życie i całego siebie. Oraz z Nim rozmawiał. Sami z siebie nie umiemy idealnie wierzyć w Boga tak jak powinniśmy. Wiadomo, ze się musisz starać, ale To jest jakiegoś rodzaju Łaska i Dar dlatego o to proś Jezusa i Maryję. Możliwe, że to bedzie przychodziła stopniowo z czasem poprzez różne doswiadczenia.


>" Czy ktokolwiek mógłby mi powiedzieć z wiarą, że Pan i tak mnie za łeb wyciągnie z tego w co się staczam?"
Myślę, że jak nie będziesz chciał, to cię nie wyciągnie, ponieważ masz wolną wolę. (no ale to Bóg tylko wie).

Wiesz, miałam wiele cudów w swoim życiu. I Uzdrowienia z grzechów również.

Ale Ty musisz tego chcieć i o To prosić i robić ze wszystkich sił (nawet jeśli masz ich mało i niewiele mogą zdziałać ) tak,by wykonywać wolę Bożą w każdej sekundzie swojego życia. Musisz szczerze i prawdziwie chcieć. Również nawet już wtedy, gdy nie masz naprawdę siły nic robić w tym kierunku. Bóg Ojciec/Jezus/Duch Święty namacalnie i realnie uzdrawia. Wiesz każdy przykład jest indywidualny.

No ale jeśli np. jestes od czegos uzalezniony i ciagle robisz ten grzech nie robiac nic w tym kierunku by się od niego uwolnic i tylko i wyłącznie liczysz na cudowne uzdrowienie to w sumie na masz silnej woli walki.
Ale jeśli starasz sie ze wszystkich sił i błagasz Boga z ufnościa o uzdrowienie......... :)

>"prawdziwe życie" - prawdziwe życie to zycie w Bogu :)

>"Jeżeli zechcę to Bóg w moim życiu się pojawi. Że będę wierzył. "
- Bóg nam mówi gdzie mamy iść i co robić, ale gdy szczerze chcemy wykonywac Jego wolę (tak mi wie wydaje).

>"ja" -polecam przeczytanie" Rozmowy Miłosiernego Boga z duszą dążącą do doskonałości". Oraz proszenie Jezusa o to, by twoja miłość własna została zastąpiona miłosćią Jezusa.

> "Maryja to robiła, że nie grzeszyła." Jest święta. Każdy z nas jest powołany do świętości. Ale sami nie mamy mocy by zrobic z siebie świętych. To Bóg nas uświęca. Ale trzeba starać sie ze wszystkich się być przede wszystkim posłusznym Bogu, wykonywać Jego wolę, to Bóg musi być dla nas najważniejszy w życiu, ważniejszy od czekogolwiek i kogoolwiek. Trzeba wierzyć i ufać Bogu, kochać, byc oddamym i poddanym Bogu. Pokornym.

Ja np. moge powiedziec z doswiadczenia, ze kiedys nie rozumialam, ze rzucenie palenia tez jest dąeniem do świętości. Ale to jeden ze schodków. I gdy starasz sie ze wszystkich sił rzucić i błagasz o pomoc Boga, to nie jestes w tym sam. :)

Pozdrawiam serdecznie

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: