Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data: 2019-10-04 15:04
Współczuję. Zdaje sobie sprawę, że niedobre wzorce rodzinne Wam nie pomagają, ale nie musicie ich przecież powielać.
Można było oczywiście - i masz prawo - spokojnie zwrócić siostrze uwagę, zaczynając od tego, że się o nią martwisz, że to troska (nie zaczynamy od oskarżeń i wymówek). Potem można powiedzieć, że wybiera nie po Bożemu.
Nie bardzo rozumiem, dlaczego nie powiedziałaś tego spokojnie przy wcześniejszych jej romansach. Tolerowałaś je, przyzwyczaiłaś może do tego siostrę, a teraz opowiadasz o przekleństwie. To jest dziwne.
Nie ma sensu wymawianie komuś jego dawnych modlitw i ocenianie z cyklu "śmie mi twierdzić", to nic nie daje. Waszych relacji nie poprawi. Ty się oburzasz. Siostra odbiera to jako atak. To nie pomaga. Nakręcacie się. Dzieciom, które nosicie pod sercem, te połajanki i stresy też nie pomagają na pewno w spokojnym rozwoju.
Ty wygarniasz siostrze jedno, ona Ci w rewanżu drugie (pomysł aborcji). Co Wam dają te ostre rozgrywki? Przetargi?
Straszyć przekleństwem też nie należy. Co to w ogóle Twoim zdaniem znaczy, że ktoś ściąga na siebie przekleństwo?
Czego się boisz? kary boskiej? jakiej, za co? Skąd ten obraz Boga, który za karę da Ci chore dziecko? Myślisz, że choroba dzieci jest z automatu "za karę", żeby ukkarac matki i ojców? To nie jest prawda.
Jeśli wiesz, że zrobiłaś coś złego (no bo kara nie jest za dobro, no nie?), to droga jest prosta: sakramentalna spowiedź.
Wiesz co, piszesz o niechęci. Ale w Twoim poście jest ocean niechęci, także do siostry. Rozliczasz ją. Dopóki Ty się nie wyrzekniesz niechęci, rozliczeń, wytykania i niedobrego tonu - nie zrobicie kroku do przodu.
Przyznajesz też, że między Tobą a mężem jest niedobrze. Ty masz do niego niechęć. To też jest sprawa do wyprostowania, małymi krokami. Samo się nie rozwiąże.
Trzeba siebie samą uporządkować. Siostry czy męża szybko ani ostrym działaniem nie zmienisz. Masz natomiast wpływ na swoje działanie. Na swoją postawę. Na swoj sposób wyrażania się.
Zaczynamy, z Boża pomocą, od siebie. Co nie znaczy, że druga strona jest bez winy.
|
|