Autor: Karol (---.waw.cdp.pl)
Data: 2003-12-02 01:08
Witaj bracie w Chrystusie, Panu Naszym. Mam 16 lat, jeszcze rok temu miałem taki sam problem. Nie wiem, czy ci to w czymś pomoże, ale postaram opisać ci moją historię zerwania z tym świństwem, oraz moje przemyślenia na ten temat.
Robiłem ekhm. to nie pamiętam od kiedy, ale napewno od podstawówki, wtedy jeszcze nie świadomy, co właściwie robię. Gdy poszedłem do gimnazium, wzrosła moja świadomość o tym, lecz nie było to pozytywnym wydarzeniem. Na domiar złego wtedy rodzice kupili pierwszy komputer, i zaczęłem oglądać zdięcia. Robiłem to, choć wiedziałem, że jest to złe, z czasem (około roku) zaczęła we mnie dojżewać chęć zerwania z tym. Sam wiesz, jak to jest trudne, czasem człowiekowi wydaje się, że wręcz nie możliwe. Przez ten rok zbliżyłem się bardzo do Pana, można powiedzieć, że dopiero wtedy zaczęłem go naprawdę poznawać. Wraz z ciągłym poznawaniem Pana wiele żeczy w moich myślach i życiu zaczęło się pomyślnie układać, choć jeszcze nie to. Wtedy zaczęłem się lepiej uczyć, wtedy odkryłem też wielką łaskę, jaką są trud i cierpienie. To było pod koniec drugiej klasy gimnazjum. W wakacje pojawiło się w moim życiu jedno z głębszych przeżyć religijnych, mianowicie wizyta Ojca Świętego w Polsce. Przez ten czas naprawdę pogłębiłem swoją wiarę, i przez ten tydzień, czy dwa udało mi się tego nie robić, był to do tamtej pory jeden z dłuższych okresów, jakie udało mi się wytrzymać bez tego. Lecz potem znów upadłem. Ale był to dla mnie już tylko swego rodzaju nałóg, którego za prawie każdą cenę pragnąłem się pozbyć. Mimo częstego grzechu ciągle bardzo intensywnie odkrywałem Pana, bardzo dużo czasu spędzałem w kościele na rozmowie z Nim, zacząłem Go odnajdywać w mojej walce z szatanem, z nieczystością jako mojego Największego sprzymierzeńca. Zaczął się nowy rok szkolny w dla mnie trzeciej klasie gimnazium i zapragnąłem zostać lektorem, upatrywałem w tym moją ostatnią deskę ratunku. Kurs na lektora zaczął się w październiku, bardzo poruszającą mszą. Bardzo szybko, bo w przeciągu może dwu tygodni okazało się, że kurs dla mnie nie był jakąś deską ratuknu, ale wielką łodzią, w której znalazłem ukojenie. Potem sprawy zaczęły się coraz lepiej układać, coraz mniej grzeszyłem, coraz rzadziej to robiłem. Lektorstwo było dla mnie wybawieniem. W wakacje już nigdy świadomie tego nie robiłem ( co znaczy dla mnie świadomie powiem za chwileczkę). pod koniec wakacji, w sierpniu pojechałem na rekolekcje oazowe, one były dla mnie ostatecznym "oczyszczeniem".Teraz jestem w pierwszej klasie liceum. W pierwszej klasie gimnazium miałem średnią około 3,2; w drugiej 3,8; a w trzeciej 5,1 miałem w sumie 171 pkt. i dostałem się do bardzo dobrej szkoły. Myślę, że osiągi w nauce są dobrym wykładnikiem przemian, które we mnie zaszły. To tyle z mojej historii. Teraz małe wyjaśnienie i jakby ciąg dalszy.
Nie robię już tego świadomie, to znaczy, że nie usiądę i zacznę to robić, już jestem na tyle wolny, że z niewielkim tylko trudem udaje mi się oddalić tą grzeszną myśl. Ale jednak czasem, żadko zdaża mi się robić to w nocy, przez sen, nie jest to całkiem nieświadome, ale wydaje mi się, że ( to głupie i nie wiem, czy mnie zrozumiesz) np. są tramwaje, którymi mogę niejako sterować, a podczas takiej ja to nazywam wizualizacją, robię to, wcale o tym nie wiedząc, a z wizualizacją jest powiązane uczuciem, jakie odczuwam robiąc to. Świadomość odsyskuję dopiero po jakimś czasie, czasem jest już za późno, a czasem jeszcze nie. Wtedy oczywiście przestaję to robić. Modlę się do Pana o czystość snów, myśli i czynów, aby nie pozwolił mi, abym to robił podczas snu.
A teraz kilka rad:
1. Nigdy, choć może się wydawać, że to już koniec, że porażka, nie przestawaj się modlić, spróbuj wieczorem poświęcać dla Pana nawet pół godziny, ale nie tylko na wyklepywanie wyuczonych formułek modlitewnych. Staraj się raczej rozmawiać z Panem jak z kimś, kto rzeczywiście stoi o krok od ciebie, ogromnie cię kocha i pragnie dla ciebie jak najlepiej. Chwal Pana wszędzie, a szczególnie tam, gdzie mogą cię wyśmiać.
2. Nigdy nie zamykaj się w sobie, ale trzymaj się razem z przyjaciółmi. Jeżeli masz kolegów, którzy powodują, że twoje myśli przybliżają się do grzechu, bezwarunkowo odetnij się od nich, chociażby miały cię spotykać za to nieprzyjemności (ja tak zrobiłem, nie zawsze było miło). Raczej przybliż się do parafii, zapisz się do Oazy, sprubój zostać lektorem.
3. Nie przeklinaj, nie złorzecz rodzicom, choćby nawet nie wiem jak wydawało by ci się, że nie mają racji (może i nie mają), ale są twoimi rodzicami. Staraj się nie grzeszyć niczym innym, bo inaczej twoje próby będą wyglądać jak wyprawy z motyką na słońce, będą skazane na niepowodzenie.
4. Sprubój, zwłaszcza, że zaczą się Adwent, podjąć jakieś wyżeczenie (np. słodycze, mniej komputera), postaraj się być choć czasem na roratach.
5. Módl się zawsze i wszędzie, nawet w autobusie, przecież ani nikt, ani pani z psem, ani babcia z kulami, anie kierowca autobusu nie uderzy cię za to, że się przerzegnasz.
Narazie nic więcej do głowy mi nie przychodzi.
Nieśpisz jeszcze? Jak cię nie uśpiłem, to bardzo się cieszę. :)
Acha, nie wiem, czy takie nieświadome robienie tego jest grzechem, czy nie, więc postaraj się tego dowiedzieć (i napisz mi też o tym :-) ).
Proś o modlitwę w różnych kołach modlitwy w internecie (jeśli nie chcesz konkretnie mówić o co, napisz, że w Bogu wiadomej intencji).
Nie bój się księdza w konfesjonale, może ob być nawet znajomym twoich rodziców, możesz się z nim znać osobiście, w żadnym wypadku nie powie o tym co usłyszał nikomu. Nie będzie cię też ani ganić, ani źle na ciebie patrzeć, jedyne co może ci zrobić, to zapytać, czy chcesz przyjąć jego pomoc, albo nawet zam go poproś o pomoc.
Gorąco Cię pozdrawiam, Ufaj Panu.
Postaram się za Ciebie modlić do Pana, naszego Dobrego Pasterza.
Staraj się dużo rozmyślać o Panu, na tematy związane z wiarą.
"...Wiara, Nadzieja i Miłość; te trzy, z nich zaś największa jest Miłość"
P.S. przepraszam za błędy, ale z gramatyki nie jestem orłem :-)
|
|