logo
Wtorek, 30 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Balladyny, Lilli, Mariana, Piusa, Donata – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Jacek Olczyk SJ
Przyjaźń. Jeden dodać jeden większe od dwóch!
Szum z Nieba
 
fot. Sam McNamara | Unsplash (cc)


Kiedy dwie osoby zaczynają się przyjaźnić, to pojawia się pewna wartość dodana. Mamy do czynienia z czymś większym od sumy tego, co w tę relację wnoszą jej uczestnicy. Chodzi o przyjaźń rozumianą jako podstawa wszelkich bliskich relacji – np. mąż i żona mogą być przyjaciółmi i piękniejsze jest ich małżeństwo, jeśli nimi są. Gdy siostra i brat są przyjaciółmi, to ich relacja jest bogatsza. Podobnie dzieje się w naszych relacjach w miejscu pracy, w zakonie, ale także z Panem Bogiem…

 

Wsłuchując się w brzmienie słowa przyjaźń (biorąc w nawias ścisłe refleksje etymologiczne), zauważamy, że składa się ono z dwóch słówek – jest przy i jaźń. Przy oznacza bliskość, a jaźń to jakaś bardzo istotna część człowieka. A zatem przyjaźń to „jaźń przy jaźni”, bycie blisko siebie w tym, co istotne. Słowo przyjaciel brzmi jeszcze ciekawiej – jest przy, jestem ja i jest ciel, które sugeruje cielesność. Warto sobie uświadomić, że cała nasza komunikacja z drugim człowiekiem dokonuje się właśnie poprzez ciało. Nie ma innej opcji – człowiek może się spotkać i komunikować z drugim człowiekiem tylko i wyłącznie przez ciało: patrzymy oczami, słyszymy uszami, mamy zmysł dotyku w całym ciele. Dlatego nie ma innej możliwości niż zaprzyjaźnić się z kimś właśnie poprzez ciało. Mama, gdy karmi piersią, przez dotyk komunikuje dziecku miłość. Przyjaciele, którzy nie widzieli się kilka miesięcy, na przywitanie wymieniają uścisk. To gesty, które komunikują: jesteś dla mnie ważny. Są też gesty zarezerwowane dla małżonków – ile one komunikują miłości i przyjaźni!

 

W-cielenie

 

Różni przywódcy, mistrzowie, pustelnicy, guru, prorocy itd. – niezależnie od tego, czy rzeczywiście posiadali pewne nadprzyrodzone zdolności, czy też jedynie im je przypisywano – bywali uważani za bogów. Myślenie, że człowiek może stać się bogiem, od zawsze było obecne w różnych społeczeństwach i systemach religijnych. Ale żeby Bóg stał się człowiekiem – to było nie do pomyślenia. Wcielenie jest więc wielką nowością chrześcijaństwa, w którym ciało ma swoje niezastąpione miejsce. Istniała bariera pomiędzy nami – całkowicie zanurzonymi w czasie i materii (cielesności) – i tym, co wieczne i niematerialne, czyli poza czasem i poza ciałem. Z inicjatywy Boga, przez wcielenie, ta bariera została nieodwracalnie zniszczona. Od wcielenia, w osobie Jezusa Chrystusa, możemy z Panem Bogiem na siebie nawzajem popatrzeć, wzajemnie się posłuchać, dotknąć… Tylko wcielony Bóg mógł splunąć na ziemię, zrobić błoto, pomazać oczy niewidomemu i go uzdrowić (J 9). Wcielenie, które rozumiemy jako zejście Boga z wieczności i niematerialności w czas i cielesność, jest Jego maksymalnym przybliżeniem się do człowieka, właśnie po to, aby stać się naszym przy-ja-cielem. Ta boża oferta przyjaźni i bliskości jest silniejsza od wszelkiego odrzucenia. Ukrzyżowany w swoim ciele Jezus modli się: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią!”. Taka miłość zwycięża śmierć.

 

Największa bliskość

 

To wszystko jest dla nas dostępne w Eucharystii, gdzie chleb jest ciałem Chrystusa, a gdy spożywamy Jego ciało, to stajemy się z Nim jedno. Prawo kanoniczne mówi o małżeństwie, że jest ono dopełnione dopiero wtedy, kiedy jest skonsumowane, czyli gdy mąż i żona cieleśnie zbliżą się ze sobą. Konsumowanie w ich przypadku jest metaforą – przecież małżonkowie nie jedzą się nawzajem. A podczas Eucharystii my naprawdę spożywamy ciało Chrystusa. To jest bliskość jeszcze większa niż ta, która jest między małżonkami. I jest nam ona podarowana zupełnie za darmo! „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11,28). Św. Paweł mówi, przyglądając się małżeństwu, że to wielka tajemnica, którą odnosi do Chrystusa i Kościoła (por. Ef 5,21-33). Patrząc na święte, dobre małżeństwa – możemy zobaczyć, jak Chrystus kocha Kościół, a Kościół kocha Chrystusa. Małżeństwo to sakrament, który ma nam pokazać tę tajemnicę miłości. Zauważmy, że nasze ciała powstały z przyjaźni i miłości naszych rodziców. Patrząc na mnie, widzicie także mojego tatę i moją mamę. Ale nie tylko ich, widzicie też wielu ludzi, którzy są dla mnie ważni i stali się częścią mnie. Wpłynęli na mnie tak bardzo, że to dzięki nim jestem właśnie taki, a nie inny. Byli tacy, którzy mnie zgorszyli, i tacy, którzy mnie zainspirowali do bardziej świętego życia. Oprócz rodziny „noszę w sobie” przyjaciół, wychowawców, moich współbraci, a nawet postacie z książek i filmów… No i przede wszystkim Pana Jezusa – mam nadzieję, że choć trochę widać po mnie, że to właśnie Jezus jest moim najbliższym przyjacielem.

 

Potrzeba bycia blisko

 

Nasza potrzeba kogoś bliskiego wynika nie tylko z tego, że pojawiliśmy się na tym świecie, ponieważ nasi rodzice się do siebie zbliżyli. Ona ma jeszcze głębsze korzenie. Każdy z nas jest stworzony na obraz i podobieństwo Pana Boga, który jest Trójcą. A to podobieństwo sprawia, że jest w nas taka „dziura”, którą da się zapełnić tylko innymi osobami. Bez tych bliskich osób wciąż będziemy niepełni – „głodni”. Kiedy zaczynamy doświadczać tych przyjacielskich więzi, dostrzegamy też, jak bardzo są one życiodajne. Gdybyśmy potraktowali Ewangelię jako opowiadanie o przyjaźni Jezusa z ludźmi, to łatwo zauważymy, że jedna z nich jest opisana bardzo szczegółowo. Chodzi o przyjaźń Jezusa ze św. Piotrem. Jest to relacja, która ma wiele barw. Były w niej chwile pełne radości, np. gdy apostołowie pomagali przy rozmnożeniu chleba albo gdy Jezus uzdrowił teściową Piotra. Były piękne momenty, gdy Piotr został obdarzony ogromnym zaufaniem – usłyszał słowa: „Ty jesteś skałą, na której zbuduję mój kościół”. Były też trudne chwile: „Czemu zwątpiłeś, małej wiary?” lub: „Zejdź mi z oczu, szatanie!” – usłyszeć takie słowa od Jezusa – to musiało boleć. Zauważmy jednak, że ani jeden, ani drugi w tej przygodzie przyjaźni nie zrezygnowali z siebie nawzajem. I Jezus „sprawiał kłopoty” św. Piotrowi, i odwrotnie. Ale przeszli przez tę próbę ognia.

 

Podróż w głąb przyjaźni

 

Zaprzyjaźnienie się z Jezusem nie oznacza łatwiejszego życia. Mogą zdarzyć się takie momenty, jakie Marta i Maria przeżyły przy śmierci ich brata Łazarza. Ale zaprzyjaźnienie się z Jezusem to zaprzyjaźnienie się z Kimś, kto przeszedł przez śmierć. Jeśli masz w sobie Jezusa, jeśli pozwoliłeś Mu wejść, stać się twoim Przyjacielem i ty też odważyłeś się wejść do serca Jezusa, żeby zamieszkać u Niego i być Jego przyjacielem – wtedy przyjaźnisz się z wiecznością. Wtedy zamieszkujesz w wieczności, a wieczność zamieszkuje w tobie. Gdy to się dzieje – powoli jesteśmy uwalniani od lęku przed śmiercią. Przestajemy się bać i przestajemy trzymać się kurczowo naszego życia. Zaczynamy mieć odwagę, żeby zacząć swoje życie rozdawać, tak jak Jezus rozdawał swoje. I zaczynamy rozumieć, co znaczą słowa: „Kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa…” (Łk 9,24). Zatem zapraszam w podróż w głąb przyjaźni, którą będą kolejne odcinki tego artykułu.

 

Jacek Olczyk SJ
Szum z Nieba nr 141/2017

 
Zobacz także
Marie Mazurek
„Pasja miłości” to stan, w którym dusza do tego stopnia daje się ogarnąć płomieniem Bożej miłości, że przenika on ludzką istotę do głębi, na co człowiek daje pełne zezwolenie. Św. Jan pisze przy tym o „Bożym dotknięciu”, które może temu doświadczeniu towarzyszyć. Nie wszystkie „Boże dotknięcia” są takie same...
 
ks. Bogdan Ferdek
Tak jak ze stołu Eucharystii przyjmuje się Komunię Świętą, czyli Ciało i Krew Chrystusa, tak można mówić o Komunii Słowa Bożego, która wprowadza we wspólnotę z Bogiem, człowiekiem i stworzeniami. Słowo Boże jest "pokarmem duszy mej" jak głosi Aklamacja po czytaniu Słowa Bożego z nabożeństwa w Kościele luterańskim...
 
o. Rufus
W obliczu śmierci doświadczamy jakiegoś niebywałego wręcz przywiązania do życia. Nieswojo się czujemy, kiedy stojąc nad grobem innego człowieka, uzmysłowimy sobie, że mógł przestać istnieć, że go już po prostu nie ma. Z głębi człowieka wyrywa się krzyk, jakiś egzystencjalny ból, domagający się prawa do dalszego istnienia. Człowiek wije sobie na tym świecie gniazdko - nawet jeśli to gniazdko życia na ziemi jest nędzne i prześwituje od dziur, to kiedy pomyśli o śmierci - czuje się nieprzyjemnie...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS