logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bogny, Walerii, Witalisa, Piotra, Ludwika – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Egon Kapellari
Sztuka umierania
Wydawnictwo M
 


Tytuł: Sztuka umierania
Autor: Kapellari Egon
Przekład Jacek Jurczyski SDB
Wydawca: Wydawnictwo M; Kraków 2006
Tytul oryginalu: Und dann der Tod...
ISBN 83-7221-686-X
Okładka: Oprawa miękka
Wymiary: 140x202 mm
Kup tą książkę

 
FRANCISZEK - Umierać, śpiewając
 
Franciszek zmarł 3 października 1226 roku w Asyżu, tam gdzie w 1180 roku przyszedł na świat. Ostatnie lata jego życia zdominowane były przez cierpienia cielesne i duchowe. Znany teolog franciszkański, kardynał Bonawentura, napisał wkrótce o tym w biografii Franciszka: "Niczym kamień, który miał zostać użyty do wzniesienia niebieskiego Jeruzalem, obrabiały go ciosy chorób, i podobnie jak dziełu złotników nadały mu doskonałość uderzenia młotów wielorakich udręczeń".
 
Na kilka dni przed śmiercią święty wyraził życzenie, aby przeniesiono go z położonego na wzniesieniu Asyżu na nizinę, do sanktuarium Matki Bożej w Porcjunkuli. Tam, gdzie dwadzieścia lat wcześniej otrzymał łaskę nawrócenia ku radykalnemu chrześcijaństwu, chciał również umrzeć.
 
Tomasz z Celano, któremu zawdzięczamy nieco starszy opis życia Franciszka, relacjonuje o chwili jego śmierci: "Kiedy Franciszek poznał, że zbliżyła się godzina odejścia z tego świata, zawołał dwóch spośród swoich braci i z powodu zbliżającej się śmierci, lub raczej tak bliskiego już życia, nakazał im gromkim głosem wyśpiewywać hymny na cześć Pana. I jak tylko potrafił, śpiewał sam Psalm Dawidowy:
«Wołam do Ciebie, Panie...». Następnie kazał nałożyć sobie wór pokutny i posypać się popiołem, ponieważ wkrótce miał się obrócić w proch i pył. Podczas gdy zebrało się wielu braci i wszyscy oczekiwali jego błogosławionego odejścia i szczęśliwego końca, jego święta dusza wyzwoliła się z ciała i została objęta w nieogarnionym morzu światła; zaś ciało zasnęło w Panu
".
 
Franciszek umarł, śpiewając, podobnie jak i śpiewając żył. Jego matka, z pochodzenia Francuzka, śpiewała synowi Giovanniemu Bernardone pieśni francuskich trubadurów. Stąd też w jego ojczystym mieście nie nazywano go wkrótce Giovanni, lecz Francesco - mały Francuz. Po nawróceniu żebrał jako śpiewak uliczny na ulicach Asyżu o datki na odbudowę zrujnowanego kościółka San Damiano. "Radował się - pisze Bonawentura - wszystkimi dziełami, które Pan stworzył, i od tych obrazów Jego piękna wznosił się w swojej chwalbie ku Bogu, źródłu dającemu życie".
 
Najbardziej znanym tekstem autorstwa Franciszka, trubadura Bożego, jest jego Pieśń słoneczna. W imieniu wszystkich stworzeń wyśpiewuje się w niej chwałę Bogu Stworzycielowi. Jednoznacznie składa się dziękczynienie za słońce, księżyc, gwiazdy, wiatr, wodę, ogień i ziemię, a także za ludzi, których Jezus nazwał błogosławionymi. Już śmiertelnie chory Franciszek dodał do swojego hymnu dziękczynienie za śmierć, "za naszą siostrę śmierć" - jak sformułowano to we włoskiej, oryginalnej wersji tekstu: "Błogosławiony jesteś, mój Boże, za naszą siostrę cielesną śmierć, której nie może ujść żaden żyjący człowiek".
 
Umierając, Franciszek nosił na swoim ciele stygmaty, Chrystusowe rany, które dwa lata wcześniej otrzymał podczas mistycznego widzenia na górze Alwernia w pobliżu Arezzo. We wzruszającej, starej modlitwie liturgicznej wspomina się o tym wydarzeniu: "Boże, kiedy świat zaczął pogrążać się w chłodzie, Ty odnowiłeś na ciele swojego sługi Franciszka rany Twojego Syna, aby rozpalić nasze serca ogniem Twojej miłości".

Zobacz także
o. Błażej Strzechmiński OFMCap
Osobiste doświadczenie bólu spowodowane licznymi chorobami i nieustanny kontakt z ludzkim cierpieniem, połączone z rozmyślaniem męki Chrystusa na krzyżu, doprowadziły Ojca Pio do praktycznego wniosku: wybudowania szpitala w San Giovanni Rotondo. Dodatkowym argumentem za realizacją tego przedsięwzięcia był brak miejscowych lekarzy i ośrodków zdrowia w regionie. Tak powstał Dom Ulgi w Cierpieniu, który w tym roku obchodzi swoje 50-lecie...
 
Piotr Jordan Śliwiński OFMCap
Dzisiejsza pop-kultura rozwija się w cywilizacji nazywanej przez niektórych filozofów „cywilizacją guzika”. Wszystko jest poddane naszej woli, każda maszyna ma ten jeden ważny wyłącznik albo sterowana jest za pomocą pilota, który obsługujemy, który stanowi o naszej władzy. Guziko-władcy! Naciskamy guzik i maszyny od razu realizują naszą wolę.
 
Marta Wielek
Niedzielna Msza Święta w przyklasztornym kościele na wsi. Pozornie niczym nie różni się od tych w innych kościołach, może tylko tym, że co jakiś czas rozbrzmiewa chorał gregoriański. Śpiew inicjują mnisi, ale włączyć może się każdy – nuty leżą na wszystkich ławkach. Sporo osób próbuje. Słychać mocne, donośne, zaskakująco melodyjne męskie głosy. Pierwszych kilka rzędów ławek zajmują niemal wyłącznie mężczyźni – w różnym wieku, z obrączkami na palcach i bez nich. Nie ma ani jednej starszej pani. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS