logo
Środa, 01 maja 2024 r.
imieniny:
Józefa, Lubomira, Ramony – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Wakacyjne spotkania z Bogiem A.D. 2002
materiał własny
 


Regulamin Konkursu
Konkurs trwał w miesiącach sierpień-wrzesień 2002 r. 
Tematem były opowieści o wakacyjnych spotkaniach z Bogiem. (np. na Mszy Świętej na krakowskich Błoniach podczas wizyty Ojca Świętego, ale także podczas różnych wycieczek, na rekolekcjach, wędrówkach po górach, pieszych pielgrzymkach lub zwyczajnie pośród codziennych zajęć...)

 

Konkurs - Wakacyjne spotkania z Bogiem - wyróżnienie

Adoracja

Liście zaczynają już spadać, rozglądam się za różnymi ciepłymi ubraniami, zamykam szczelniej okna, a jednak mimo upływu czasu uśmiecham się do tego wspomnienia, bo było jednym z tych najważniejszych spotkań w życiu. Przyznaję, że wątpiłam troszeczkę w intensywną pamięć o tym zdarzeniu, ale uczę się powoli, iż akurat nie "moja, ale Twoja wola Panie".
A tak co do konkretów.

Żyję na tej planecie już ponad 20 lat. Myślę, że mój życiorys przyzwyczajony już do zapełniania go przedziwnymi historiami, myślę, że wiele z nich spotyka wszystkich, którzy nie zamykają się z książką w pokoju. Szkoła - pierwsze wielkie przyjaźnie, pierwsze imprezy, pierwszy alkohol, krótkie wypady do "dorosłości". Studia, jeszcze fajniej, jeszcze głębiej, jeszcze częstsze spotkania z zakazanym, jeszcze większa pewność, że tak naprawdę mogę wszystko, że mam rację. I przekonanie że, nikt mi nie będzie mówił, że jest w życiu coś ważniejszego, że jest ktoś kto mnie kocha bardziej, że ktoś za mnie cierpiał.

Moja abstynencja kościelna była najzwyczajniejszym skutkiem takiej opcji życia. Zawsze dziwiło mnie, jak ludzie mogą poświęcać tak dużo czasu na religię, jak mogą rozmawiać z kimś kogo nie widzą, jak mogą twierdzić, że Bóg pomaga rozwiązywać problemy. Posiadałam naprawdę sporo problemów, ale bardzo mocno ufałam swojemu rozumowi, któremu pod opiekę oddawałam wszelkie sprawy. (Rozum mój nie zawsze był w dobrej kondycji, choćby nawet z powodu zamęczania go różnymi napojami, więc wychodziły z tego powodu przezabawne life stories.)

Te wakacje to zupełnie przypadkowa podróż do jednego z miejsc szczególnie oddanych Matce Bożej i przy okazji zupełnie przypadkowa retrospekcja mego życia.
Nie wiem, co sądzicie o miejscach, do których co 10 minut przyjeżdża nowy autokar z kupą turystów i kieszonkowym odłożonym na wszelkie dostępne dewocjonalia. Na mnie zrobiło to przygnębiające wrażenie i straciłam na moment serce do tego miejsca.

Spomiędzy przeróżnych straganików wyłonił się kościół, z którego dobiegało zaproszenie na adorację Najświętszego Sakramentu. Nie miałam szczególnie wyrazistego skojarzenia z taką formą modlitwy, ale z czystej ciekawości wstąpiłam. Ludzie musieli mieć o wiele większe pojęcie o adorowaniu, gdyż ku memu przerażeniu zaczęli tłumnie napływać do kościoła. Zamierzałam wyjść, ale pomyślałam, że spróbuję opowiedzieć Jezusowi, o tym, że mam właściwie fajne życie i tylko czasami brakuje mi jego sensu i zaczęłam opowiadać... Opowieść musiała być długa, bo ocknęłam się z modlitwy pod koniec adoracji; szczęśliwa, tak bardzo szczęśliwa, bo nie byłam w tej adoracji sama, bo był Ktoś, kto to słyszał, bo był Ktoś, kto dodał mi odwagi, bo spotkałam Jezusa.

Byłam niejednokrotnie w życiu szczęśliwa, ale to co czułam nie równało się żadnemu z moich wcześniejszych odczuć, bo było tak lekkie, tak piękne i dobre.
Cieszyłam się tym niesamowicie, bo przecież czułam się odnaleziona, czułam, że coś wielkiego stało się w moim życiu, ale w tym wszystkim mój stary przyjaciel rozum podpowiadał mi "Wyluzuj, to tylko klimat tego miejsca, to tylko twoja wyobraźnia stawia domki z emocji" i czekałam... wcale nie na spowiedź, z której zrezygnowałam wieki temu, ale na to, że minie mi ufność, że przejdzie mi myślenie o Jezusie, jak o przyjacielu. Nie minęło, więc logiczną konsekwencją stał się akt żalu przy konfesjonale - trudna sprawa po tak długim czasie...Jednak udała się.

Nie będę snuć tutaj patetycznych deklaracji dotyczących przyszłości, pewnie czekają mnie różne góry, doliny, zakręty, jak to w życiu, ale wiem teraz, że przejdę je razem z Jezusem, bo razem łatwiej, prawda?

Barbara


Zobacz także

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS