logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bogny, Walerii, Witalisa, Piotra, Ludwika – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Augustyn Pelanowski OSPPE
Wolni od niemocy
Wydawnictwo Pomoc
 


Ilość stron: 288
Oprawa: Miękka
Wymiary i waga: (SxW) 135x195; 350g
ISBN 83-7256-854-5
Wydawnictwo Pomoc, 2004

 
Pochylone życie - cz.VII
 
Po pierwsze, jeśli jest to grzech ciężki, pozbawia człowieka komunii z Bogiem i w konsekwencji wyklucza go z udziału w życiu wiecznym. Jednakże skruszonemu grzesznikowi Bóg w swoim miłosierdziu wybacza ciężki grzech i daruje mu «karę wieczną», którą musiałby ponieść. Po drugie, «każdy grzech, nawet powszedni, powoduje (...) nieuporządkowane przywiązanie do stworzeń, które wymaga oczyszczenia albo na ziemi albo po śmierci, w stanie nazywanym czyśćcem. Takie oczyszczenie uwalnia od tego, co nazywamy “karą doczesną” za grzech: gdy człowiek ją poniesie, zostaje usunięte to, co stanowi przeszkodę dla jego pełnej komunii z Bogiem i braćmi. Objawienie poucza zarazem, że chrześcijanin nie idzie samotnie drogą nawrócenia. W Chrystusie i przez Chrystusa jego życie zostaje złączone tajemniczą więzią z życiem wszystkich innych chrześcijan w nadprzyrodzonej jedności Mistycznego Ciała. Dzięki temu między wiernymi dokonuje się przedziwna wymiana darów duchowych, która sprawia, że świętość jednego wspomaga innych w znacznie większej mierze niż grzech jednego może zaszkodzić innym. Niektórzy ludzie pozostawiają po sobie jak gdyby nadmiar miłości, poniesionych cierpień, czystości i prawdy, który ogarnia i wspiera innych. Na tym właśnie polega rzeczywistość zastępstwa (vicarietas), na której opiera się cała tajemnica Chrystusa. Jego przeobfita miłość zbawia nas wszystkich. O ogromie miłości Chrystusa świadczy również to, że On nie pozostawia nas w kondycji biernych odbiorców, ale włącza nas w swoje dzieło zbawcze, a zwłaszcza w swoją mękę. Mówi o tym znany werset z Listu do Kolosan: “w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół”. (Kol 1, 24) (Incarnationis Misterium 10).. I jeszcze o odpuście... Znowu Katechizm Kościoła Katolickiego, 1478 punkt: Odpust jest darowaniem kary doczesnej należącej się za grzech. W ten sposób Kościół nie tylko chce przyjść z pomocą chrześcijaninowi, lecz także pobudzić go do czynów pobożności, pokuty, miłości.
 
Kara doczesna nie jest przejawem mściwości Pana Boga, jakoby Pan Bóg mówił: “A wy dranie, tak zgrzeszyliście, to teraz zemszczę się na was!”. To nie jest tak! Kara doczesna jest konsekwencją grzechu, mojego grzechu, ale po nawróceniu, oczyszczenie, rodzaj czyśćca przydarza się nam po to, by całkowicie wyeliminować skutki grzechu. W duchowości Izraela dowodem prawdziwej skruchy było właściwe przeżycia jeszcze raz pokusy, która wcześniej doprowadzała do grzechu: Skruchę można uznać za autentyczną, jeżeli grzesznik oprze się tej samej pokusie w podobnych okolicznościach…  Inaczej mówiąc powtarzają się sytuacje w naszym życiu, które wcześniej doprowadziły nas do zła, po to, by teraz – po odpuszczaniu grzechu – były dowodem zwycięstwa łaski i rodzajem pokuty, bo zapewne takie same okoliczności albo podobne, które wcześniej doprowadziły nas do zła, będą trochę bolały.
 
Przede wszystkim weźmy pod uwagę grzechy, które wprowadziły nas w nałóg, czyli w stały, mechaniczny prawie sposób popadania w zło. Powtarzający się grzech “pochyla” człowieka do jakiegoś rodzaju zła, mamy wtedy skłonność do ciągłego wchodzenia w to samo! Gdyby to było widoczne gołym okiem, to ludzkie ciało byłoby skrzywione w jakąś stronę tak, jak ciało tej kobiety, która od 18 lat była spętana jakimiś nieznanymi dla nas więzami demonicznymi.
 
Przypomina mi się w tym miejscu mężczyzna, który był spętany alkoholem. Mimo prób wydobycia się z tych więzów, powracał do nałogu i nie mógł sobie poradzić z uwolnieniem. Jego pijaństwo było jednak swoista pokutą, ponieważ ukrył przed sobą i Bogiem zupełnie inny problem, nigdy się na niego nie otworzył i nie zdobył na głębszą refleksję nad sobą – nie mówiąc już o autentycznej skrusze. Demon na powierzchni jego egzystencji “walił" go w alkohol, a przy tym był zmuszony ciągle przeżywać ogromne upokorzenie z powodu swych upadków. Dlaczego pił? Czy dlatego, że chemicznie jego organizm był uzależniony od pewnej substancji? Czy dlatego, że nie zgadzał się zupełnie z czymś innym, niż własnym alkoholizmem? Czy wyspowiadał się ze wszystkich grzechów z przeszłości? Czy niczego nie ukrył przed Bogiem? Czy jego spowiedź była skruchą”? Czy zapłakał nas swoimi winami? Wielu ludzi oddaje Bogu grzech, ale nie wydobywa żalu ze swego serca – nie daje upustu uczuciom, które są spętane wewnątrz, dlatego musi je dosłownie “topić". Tam gnieżdżą się demony – w tych dennych, głębokich otchłaniach naszego ducha, w którym “wyłączyliśmy światło” (por. Judy 0,6).
 
Brak efektów w wydobyciu się ze zniewolenia jest wcale nierzadko związane też z niepogodzeniem lub nieprzebaczeniem: Ewangelia wg św. Mateusza 5,21-26 wyraźnie sugeruje trwałe zniewolenia: dozorca (demon), sędzia (poczucie winy, wewnętrzne samopotępienia w zastępstwie wyrzutów sumienia), więzienie (zniewolenie) aż do ostatniego grosza (niektórzy alkoholicy piją aż do dosłownego ostatniego grosza, sprzedają rzeczy z domu, jakby mieli dług do spłacenia, przy czym nie czują się winni, choć powinni się czuć; ma to związek z winą, którą wyparli z powodu jakiegoś innego grzechu, którego nie uznali w sobie). Kto amputuje winę i ukrywa grzech, może pokutować na innym poziomie własnej egzystencji: per quae quis peccat, per haec et torquetur! Przez co, kto zgrzeszył, przez to samo musi odpokutować!
 
Izrael wyszedł z Egiptu dokładnie tego samego dnia, którego wszedł po 430 latach zniewolenia! (zob. Wj 12, 40-41). Mojżesz wyprowadził Izrael z niewoli w tym miejscu, w którym sam został porzucony przez matkę – przez sitowie! (zob. Wj 2,3). Może to być pokuta, jaką on sam sobie wymierza poza polem świadomości – gatunek autoagresji za jakiś rodzaj nieprzebaczenia sobie lub nieprzebaczenia innym: na przykład rodzicom za odrzucenie w dzieciństwie, za to, że kochali inne dziecko bardziej, a jego pomijali w miłości lub wprost odrzucali, obwiniali. Nie może im tego przebaczyć i jednocześnie uwierzył w to, że ich odrzucenie było słuszne, bo jest kimś nędznym... Jednocześnie nie może przebaczyć i sobie, że był kimś tak żałosnym, kogo nie mogli kochać. Albo gardzi sobą za to, że nie jest takim człowiekiem, jakim chciałby być, że nie jest tak doskonały, idealny, wyjątkowy, zwycięski... I skoro nie może być kimś wspaniałym, więc “rzuca" się na dno... (pycha). Może to być wyparte ze świadomości. Skoro jednak nic nie skutkuje, to znaczy, że przyczyna jest głębiej niż ktokolwiek myśli, w samym sumieniu. Nerki i wątroba to organy zwykle atakowane przez alkohol. W języku hebrajskim nerki to sumienie, a wątroba ma związek z chwałą (to samo słowo: KAWOD!), czyli nieodpartą potrzebą doznawania chwały, podziwu, uznania, pochwały. Chora potrzeba chwały u niektórych ludzi jest tak ogromna, że ich nędzna rzeczywistość musi być “zalana" jakimś rodzajem odurzenia.
 
Tyle zobaczyłem u tych ludzi osobiście. Prawie zawsze jednak u tych “niepoprawnych” jest ukryte niepogodzenie ze sobą, ze swoim wewnętrznym przeciwnikiem, czyli z tym, z czym się w sobie nie zgadzają – z nędzą charakteru, osobowości, której nie mogą w sobie znieść i potrzebują alkoholowego patosu, by przez chwilę poczuć się tak wspaniałymi i silnymi, jakimi chcieliby być za wszelką cenę. Pan nawraca fatalnymi pomyłkami tych, którzy chcą zawsze uchodzić za bezbłędnych. Warto spytać takiego człowieka, o czym udaje mu się zapomnieć, gdy się upija. To może być klucz! Jeśli po alkoholu udaje mu się być silnym, to sądzę, że głęboko ukrywa swoje przekonanie, że jest tchórzem i nie może się na to zgodzić. Jeśli po alkoholu rozpacza i rozżala się nad sobą, to może ukrywać potrzebę ulitowania się nad nim. Jeśli śpi, to daje wyraz swemu wycofaniu się z życia i może to mieć związek z wieloletnim spychaniem go na margines lub wstydem, którego doznał w jakimś etapie życia – wstydem, na który nigdy się nie zdobył, by go poczuć. Jeśli się awanturuje, to możliwe, że chce za wszelka cenę się zamanifestować, czyli wydobyć się z przeżycia, w którym przeżywał strach i był poniżany. Cokolwiek to jednak jest, zawsze potrzebna jest pełna skruchy postawa wobec Boga, po prostu prawdziwy płacz i wypowiedzenie przed Nim wszystkiego. Wszystko to, co niewyjaśnione w ludzkim wnętrzu, co jest zaciemnione wyparciem lub zepchnięciem w mrok zapomnienia, staje się domeną demonów. Są one bowiem tam, gdzie nie dochodzi światło, są w naszych ciemnościach. Dopóki ktoś taki nie zdecyduje się na wydobycie na jaw czegoś, co ukrywa nawet przed sobą i Bogiem, będzie zniewolony, a nie chodzi tylko psychologiczne wytłumaczenie tego, co w nim jest spętane w mroku, ale o odbycie pokuty przed z Bogiem. Kto bowiem nie odbywa pokuty przed Bogiem, odbywa ją przed demonami, ludźmi… i sobą!
 
Prawdziwa spowiedź to naprawdę początek, potem potrzebna jest jednak ta droga do wspólnoty, może być to powrót do osób, którym nie przebaczyliśmy albo do siebie samego, by wreszcie z czymś się w sobie pogodzić, ale ostatecznie powrót do wspólnoty Kościoła. Taka droga jest pokutą i na tym etapie Kościół przewiduje odpust jako szczególny wyraz zgody na siebie i innych oraz pewien gatunek czyśćca – oczyszczenia.
 
Zarówno osobisty grzech jak i krzywda, czyli czyjś grzech, który doprowadził do jakiejś wykrzywionej postawy, budzą nie tylko smutek w duszy, ale też mogą doprowadzić do pochylenia postawy duchowej. Powiedzmy, że nie jest to bez związku z depresją, bowiem człowiek może być skłonny do interpretowania wszystkiego w sposób bardzo negatywny. Nie dostrzega dobra, jest ciągle niezadowolony, ma czarne przewidywania, uważa się za “zero”. Życie ze swoimi wydarzeniami nie musi być ani zupełnie złe, ani jedynie dobre, ale na wszystko można tak spoglądać na wskutek jakiegoś nieprzebaczenia – sobie lub komuś! Dodajmy, że za taki stan psychiczny coraz większej liczby ludzi, trzeba także obwinić naszą kulturę, która pokazuje jedynie pięknych, zgrabnych, inteligentnych, silnych, bezbłędnych, muskularnych, szczupłych, posiadających pełne uzębienie, nie cierpiących klęski bohaterów filmów, reklam, programów telewizyjnych. W tym momencie dokonuje się ubóstwienie “gwiazd” filmowych, idoli muzyki rozrywkowej, autorytetów życia publicznego. Szary człowiek porównując się z takimi wzorcami ma tylko jedno wyjście – załamać się swoją rzeczywistością.
 
Jan Paweł II 14 listopada 2003 roku powiedział, że w depresję człowieka wpędzić mogą również media, lansujące konsumpcjonizm, natychmiastowe zaspokojenie pragnień i pościg za coraz większym dobrobytem materialnym. Zauważył też, że depresja prowadzi często do kryzysu egzystencjalnego i duchowego, który wyraża się utratą sensu życia i obnaża kruchość człowieka, psychologiczną i duchową, którą w części wywołuje społeczeństwo. Nazwał jednak depresję próbą duchową, dlatego należy wyciągnąć rękę do chorych, dać im odczuć czułość Boga, włączyć ich do wspólnoty wiernych. Jako drogę modlitewną powrotu do Boga i wspólnoty wskazał psalmy i różaniec, który pozwala odnaleźć w Maryi kochającą Matkę uczącą, jak żyć w Chrystusie oraz udział w Eucharystii stanowiącej źródło wewnętrznego pokoju.
 
Gdy sumienie staje się oskarżycielem, gdy stajemy się wrogami samych siebie, to jakim cudem możemy być przyjaciółmi Boga lub innych ludzi? Wtedy wzrasta w nas skłonność do spodziewania się tylko zła i tylko przegranych. Czujemy, że nie zasługujemy na dobro, nie wierzymy w to, żeby nam coś w życiu wyszło, wszędzie węszymy spisek, podejrzewamy innych, bo sami nie jesteśmy do końca ze sobą uczciwi. Jesteśmy totalnie niezadowoleni i to nas jeszcze bardziej pochyla do ziemi. Po drugie, możemy rzeczywiście ciągle doznawać samych nieszczęść, przekleństw na drodze naszego losu. O tym właśnie mówi Księga Powtórzonego Prawa, rozdział 28. Ten tekst wyraźnie wskazuje, że źródłem wszystkich nieszczęść jest brak posłuszeństwa Słowu Bożemu, czyli również brak Jego znajomości. Odcięci od Biblii nie potrafimy na obrzezanie krzywdami spojrzeć ewangelicznie, nie wiemy, że błogosławieni są ci, którzy są ubodzy i że szczęśliwi są ci, którzy płaczą i nie wiemy, że prześladowanie jest początkiem uszczęśliwienia w Królestwie.
 
Kiedy w Lourdes toczy się kolumna bohaterów na wózkach inwalidzkich o powykrzywianych kończynach, kalek, których ręce i twarze są tak uhonorowane bólem jak orderami, wszyscy ustępują z drogi tworząc korytarz szacunku. Bóg obiecał bowiem najwięcej tym, którym najmniej na tym świecie ofiarował.
 
Cóż wtedy pozostaje, gdy spotka nas któreś z błogosławieństw, które zwykle w swej początkowej fazie zadaje nam cięcie nożem nieszczęścia, obrzezując nasze serce? Pozostaje nam wtedy zbuntować się i pogrążyć się w niepogodzeniu, w złości, nawet w nienawiści. Podobnie jest, gdy sami popełniamy grzech – nie znając Słowa Bożego, nie wiemy nawet, jaka jest prawdziwa waga grzechu, a z wielu nie zdajemy sobie sprawy. Kiedy ktoś do mnie przychodzi do spowiedzi i mówi, że “nie był w niedzielę w kościołku i nie zmówił paciorka, czasem przeklinał i jest nerwowy”, to już wiem, że ten człowiek zupełnie nie wie, o co chodzi. Nie tylko nie wie gdzie jest grzech, ale też nie będzie wiedział, co to jest łaska! Ponieważ wielu ludzi czyni Bogu łaskę, gdy się modli, dlatego życie jest dla nich niełaskawe.
 
Najczęściej, gdy wypowiadamy słowo “grzech”, to mamy na myśli czyn przeciwny piątemu i szóstemu przykazaniu. Tak jest w Polsce. “Grzech? No tak, zgrzeszyłem: cudzołóstwo albo zabójstwo, nic więcej.” Tymczasem Biblia zupełnie inaczej to pokazuje! Piąte czy szóste przykazanie to nie jest pierwsze! Natomiast grzech, to jest przede wszystkim pierwsze przykazanie! Następne też są grzechami, ale one wynikają z pierwszego. Jeśli Bóg przestaje być Bogiem w jakimś środowisku, w rodzinie, w narodzie, to pojawiają się również inne grzechy. Ale jeśli Bóg jest naprawdę Bogiem, inne grzechy nie mają szans!
 
Może zauważyłeś, że w Piśmie Świętym – w Księdze Wyjścia – tam, gdzie jest Dekalog, Dziesięć Słów wypowiedzianych przez Boga, tylko z pierwszym i drugim przykazaniem jest związane pojęcie kary, z innymi nie. Otwórz tę Księgę na 20 rozdziale i sam zobacz: Wtedy Bóg mówił wszystkie te słowa: «Ja jestem Pan, twój Bóg, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli. Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie. Nie będziesz czynił żadnej rzeźby, ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko ani tego, co jest na ziemi nisko ani tego, co jest w wodach pod ziemią. Nie będziesz oddawał im pokłonu, nie będziesz im służył, ponieważ Ja, Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który każe występek ojca na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą». Co to znaczy “nienawidzą”? Że wystarczy już mieć coś innego, ważniejszego niż Bóg, i to już jest nienawiść Boga! Okazuję zaś łaskę aż do tysięcznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań. Nie będziesz wzywał imienia Pana, Boga twego do czczych rzeczy, gdyż Pan nie pozostawi bezkarnie tego, który wzywa Jego imienia do czczych rzeczy. Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić.. Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan Bóg twój dał tobie. Tu o karach nie ma mowy... Nie będziesz zabijał – też ani słowa o karze. Nie będziesz cudzołożył – tu też. Nie będziesz kradł – podobnie. Nie będziesz mówił przeciw bliźniemu swemu kłamstwa jako świadek – również nie ma mowy o żadnej karze.
 
Ale pierwsze przykazanie jest obdarzone obfitym komentarzem o tym, że On do trzeciego i czwartego pokolenia karze tych, którzy Go nienawidzą, ponieważ coś jeszcze innego ubóstwiają oprócz Boga. I do tysięcznego pokolenia okazuje łaskę tym, którzy Go kochają, czyli nikogo tak nie kochają jak Jego! I to jest światło. Wystarczy, że po prostu z Bogiem nie liczymy się tak, jak z Bogiem, tylko jak z “bozią”, a zaczyna się życie w kłopotach, życie w przekleństwie. Wystarczy, że ktoś lub coś stało się ważniejsze dla nas niż Bóg i wtedy popadamy w pewne kłopoty życiowe, które wzrastają w lawinowym tempie.
 
W moim przypadku tak na pewno było, ponieważ ubóstwiałem siebie, kochałem siebie i to było numer jeden – Augustyn był numer jeden. I dlatego popadłem w życiu w depresję, która była dla mnie łaską, bo mi “wyświetliła”, że wcale nie jestem taki wspaniały, jak sobie wyobrażałem czy żądałem od siebie.
 
Czytając te słowa, nie możemy ich oczywiście rozumieć jako planowaną zemstę zimnokrwistego Boga, lecz jako ostrzeżenie dobrego Ojca, który nie chce, aby człowiek był zniewolony i nieszczęśliwy na ziemi. On chce pomóc człowiekowi, ale Bóg ma swoją boską wizję na naszą sytuację, a my mamy swoją ludzką. Która z nich jest prawdziwsza?
 
W Księdze Powtórzonego Prawa, w 28 rozdziale mamy słowa, które nawiązują do DEKALOGU. Są w nim dwa tytuły: “Błogosławieństwo za wierność” i “Przekleństwo za występki”: Jeśli więc pilnie będziesz słuchał głosu Pana, Boga swego, wiernie wypełniając wszystkie Jego polecenia, które ci dziś daje, wywyższy cię Pan, Bóg twój, ponad wszystkie narody ziemi. Spłyną na ciebie i spoczną wszystkie te błogosławieństwa, jeśli będziesz słuchał głosu Pana, Boga swego. Będziesz błogosławiony w mieście, błogosławiony na polu. Błogosławiony będzie owoc twego łona – i jest tam cała seria błogosławieństw. Za wszystko będziesz błogosławiony, we wszystkim będziesz błogosławiony, wszystko, co będziesz przeżywać będzie błogosławieństwem. Będzie ci ciężko, może trudno, ale też będzie to błogosławieństwem dla ciebie. Wszystko będzie pracowało na twoją korzyść. Dlaczego? Bo będziesz słuchał pilnie głosu Pana, Boga swojego, czyli Bóg będzie dla ciebie Bogiem! I następny tytuł: “Przekleństwa za występki”. Posłuchaj, jak się to zaczyna: Jeśli nie usłuchasz głosu Pana, Boga swego... Nie jest napisane: “jeśli zabijesz Kowalskiego, okradniesz Nowakową albo jeśli coś tam jeszcze zrobisz”, tylko: Jeśli nie usłuchasz głosu Pana, Boga swego i nie wykonasz pilnie wszystkich poleceń i praw, które ja dzisiaj tobie daję, spadną na ciebie wszystkie te przekleństwa i dotkną cię... Czyli nawet, gdyby ci się dobrze układało w życiu, wszystko i tak będzie przeklęte. Dlaczego? Bo nie słuchasz głosu Pana Boga i to Jego Słowo nie ma dla ciebie wielkiego znaczenia. Tak szanujemy kogoś jak liczymy się z jego słowami. Dlatego wszystko będziesz przeżywał jako trudności życiowe. Na co spojrzysz – nawet, jeśli to będzie dobre dla ciebie – ty będziesz to źle interpretował. Przyjdzie do ciebie łaska, a ty powiesz: “Znowu przyszła katastrofa”.. Przyjdzie do ciebie Anioł, a ty powiesz: “demon”. Na wszystko źle spojrzysz… Dlaczego? Bo nie masz Słowa i nie umiesz interpretować rzeczywistości. Jak górnik, który schodzi bardzo nisko do kopalni, zapomniał latarki, natrafił na żyłę złota, ale myślał, że to kolega zostawił wynik swego trawienia i cofnął rękę ze wstrętem. Nie miał światła i źle zinterpretował rzeczywistość. Jeśli nie masz Słowa Bożego, wszystko źle odczytujesz. W 31 wierszu tego rozdziału czytamy: Twój wół na oczach twych zostanie zabity, a nie będziesz go jadł... Na twoich oczach sąsiad zabije ci woła, a ty otworzysz usta i nawet nie zareagujesz, bo ci ktoś to zrobi na twoich oczach i nawet nie zdążysz się zorientować, że straciłeś wołu, czy krowę. Twój osioł zostanie ci zrabowany i nie wróci do ciebie; twoje owce zostaną wydane twym wrogom, a nie będzie komu cię wspomóc. Postawisz auto przed Tesco i ktoś ci je ukradnie, kupisz nowe na drugi dzień i w drodze do domu ci się zepsuje. A dalej jeszcze gorsze rzeczy czekają człowieka: Przeklęty będziesz w mieście, przeklęty na polu. Przeklęty twój kosz i twoja dzieża.

Zobacz także
ks. Przemysław Bukowski SCJ
Być może czas na nie się skończył? Czy w dobie stawiania na indywidualizm potrzebujemy jeszcze osobowych wzorców? Czy nie są one barierami dla naszego osobistego rozwoju, a tym samym ograniczeniami w eksponowaniu prywatnej niepowtarzalności? Czy naprawdę mają moc wpływania na życie innych ludzi, a nie tylko wzbudzają ich podziw?
 
Ignacy Kosmana OFMConv.

Rzecz ciekawa, św. Mikołaj nie skomercjalizował się na Wschodzie, pozostaje tam wciąż dobrym biskupem, mającym staranie o swych czcicieli; będącym dla nich światłem, które nadal rozprasza mroki współczesnego egoizmu. Nie sposób wyobrazić sobie prawosławnego domu bez jego ikony. Biskup ze Wschodu czerpał swą moc z serca. Współcześni Mikołajowie robią po prostu biznes; są do wynajęcia za pieniądze. Tak naprawdę niczego nie dają od siebie. Ich dobroczynność to po prostu show, za który płacą rodzice.

 
s. Damaris
Mam dziś tylko 27 lat, ale w życiu doświadczyłam wiele zła i sama zadałam wiele bólu. Wiem, co to samotność, agresja, brak miłości, przytulenia. Jako młoda dziewczyna przeżyłam bunt. Spędzałam czas w "knajpach", barach, na dyskotekach. Kłamałam, kradłam i piłam alkohol. Później wpadłam w sferę grzechów nieczystych. Nie chodziłam nawet na niedzielną Mszę św...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS