Autor: ktosia-samosia (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2007-05-09 15:48
Witajcie, jestem osobą wierzacą eh chyba tak tylko mi się zdaje, czesto uczestnicze w Eucharystii w dni powszednie, choc w ostanim czasie już nie. Uczeszczam na apele maryjne. Eh i od pewnego czasu jakos wiara w Boga nie wiem zobojętniała mi. Pragnęłam jakos to ratować. Znalazłam stałego spowiednika. lecz i tak nic w dobrym kierunku nie idzie. Teraz jestem blisko Boga fizycznie przez nabożenstwa majowe itd ale daleka duchowo. Przeżyłam ostanio lekki kryzys związany z tym że pewien chlopak zrobil mi duzo nadziei a potem powiedział ze ma inną. Nie wiem czego od zycia chcę. Studiuje lecz tak aby studiować. nie mam konkretnych zainteresowań. Jakis taki bezsens życia mnie dotyka. Nic mi się nie chce. Z Bogiem nie potrafie rozmawiać. Wydaje mi sie że rozmawiam z nim tylko wtedy gdy mam jakąś intencje. Jak On wogle może mnie słuchać. bezsens. czasem Mu podziekuje, pomodle sie za kogos. Eh nie użalam się nad soba bo tego nie lubie ale mówie jak jest. Obecny czas to jakś pustka albo faarsa nie wiem. mam zamiar za niedlugo isc do spowiedzi. co temu kaplanowi powiem nic od życia nie chce? nie mam żadnego planu na życie. jestem nikim?Czuje wielką samotnośc pomimo, że mam wszystkich wokoł, Boga w ogole nie odczuwam, choc w wierze nie chodzi o to by czuc, ale nie ma dla mnie wiara jakigos wielkiego znaczenia. Choć mam twarde zasady ktorych sie trzymam.
|
|