Autor: m. (---.adsl.inetia.pl)
Data: 2012-02-10 18:54
Przyznam, że mam pewne wątpliwości czy radzenie człowiekowi z takimi lękami, aby poszedł do egzorcysty, to dobra taktyka. Sama chyba przestraszyłabym się jeszcze bardziej, a czy o to chodzi? Myślę, że nawet doświadczony w takich sprawach ksiądz powstrzymywałby się od takich opinii bez bezpośredniej rozmowy z człowiekiem w 4 oczy, a co dopiero przez internet i - z całym szacunkiem - chyba nie wszyscy są tu specjalistami od chorób psychicznych, ani duchownymi psychologami. Oczywiście nie mówię, że wizyta u egzorcysty to na pewno zły pomysł - po prostu nikt z nas tego nie wie. Jeśli to zwykłe zaburzenia, które przecież zdarzają się wielu ludziom (mnie także), taka wizyta mogłaby wyrządzić krzywdę, na szczęście egzorcyści są na pewno wyczuleni i delikatni, jeśli chodzi o rozeznanie "kandydatów".
Podobnie się ma do powtarzania, że człowiek bliżej Boga jest częściej kuszony. Nawet jeśli jest w tym prawda, nie jest to na pewno stwierdzanie, które wprowadzi pokój w serce osoby przepełnionej lękiem. Wydaje mi się, że trzeba dostosować wiedzę, którą się posiada do osoby, z którą rozmawiamy. Niestety mam obawy, że po takim straszeniu szatanem, autor pytania raczej poczuje jeszcze większy niepokój, pomimo dobrych zamiarów odpisujących mu ludzi.
Ostatnio byłam na Mszy, gdzie ksiądz tak bardzo przejrzyście mówił o łasce i złych duchach. Ubolewam, że nie potrafię tego przekazać tak jak on, ale chodziło o to, że człowiek, który uczęszcza na Eucharystię, spowiada się regularnie nie powinien obawiać się złych duchów, ponieważ poprzez Eucharystię pozostaje otwarty na działanie łaski Bożej, a ta chroni go od ulegania złym duchom, może nie od samego kuszenia, bo nawet Jezus był kuszony.
Ale wydaje mi się (może się mylę), że to całe zło, kuszenie, złe duchy, trzeba trochę "odczarować" z tej przerażającej wizji, że biedny, posłuszny, Bogobojny człowiek gdy stara się być jeszcze bliżej Boga, to nagle otaczają go wielkie potwory, które czyhają tylko na jego duszę. Żyjąc w stanie łaski, starając się na swoje możliwości, które mamy myślę, że różne, trwać mimo wszystko przy Bogu - wypełniamy się Bogiem, On żyje w Nas - "wszystko mogę w tym, który mnie umacnia". A jeśli Chrystus żyje w nas, to co tak naprawdę złe duchy mogą? Dlatego uważam, że nie rezygnując z różnych form leczenia, wsparcia itp, naprawdę wielkim lekarstwem na to całe zło jest pozostawanie w stanie łaski. I mówi Ci to osoba, która również ma pewne problemy psychosomatyczne, chodziła na terapię, a więc nie mogę powiedzieć, że nie wiem co to lęki i to różnego rodzaju, choć oczywiście nie udaję, że wiem jak się czujesz.
Czasem też mi się zdarzają lęki przed szatanem, ale warto sobie zapamiętać, o ileż większy od złych duchów jest Bóg. Mam wrażenie, że często o tym zapominamy popadając w jakieś nieuzasadnione lęki. Jezus uzdrawiał ludzi z opętań, wyrzucał złe duchy, uzdrawiał z chorób, a przecież sam mówił, że wszystkie te działania pochodzą z woli Ojca, czy to nie jest wystarczający dowód na to, że Bóg się o nas troszczy? Oczywiście działanie Boga w naszym życiu wymaga od nas zgody. A czy można inaczej ją wyrazić jak przez staranie się pozostawania w stanie łaski uświęcającej? Przepraszam, jeśli zeszłam z tematu, ale gdy ktoś zaczyna pisać o kuszeniu przez szatana, złych duchach itp, uważam, że nie należy zapominać także o tym, że w walce z nimi człowiek nie jest sam.
Proponuję, jak wyżej, zacząć od poszukania kierownika duchowego, i to nie pierwszego lepszego, ale takiego przy którym poczujesz się bezpiecznie i który okaże zrozumienie Twojego problemu i może nieco "odczaruje" Twoje lęki. Dopiero dziś czytałam praktyczne wskazówki ojca Morgalli, które można znaleźć tutaj:
http://www.rozmawiamy.jezuici.pl/rozmawiamy/forum/81/n/5093 - Swoją drogą może warto poszukać katolickiego psychologa?
Ciekawi mnie jeszcze jedna rzecz dotycząca Pisma Świętego. Czy ogólnie sama idea czytania wywołuje Twoje lęki? A może jest tak, że trafiasz na fragmenty, które również u zwykłego człowieka wywołują lęk, a co dopiero u wrażliwego.
Przecież w Piśmie Świętym, szczególnie w ST Bóg jest przedstawiany jako dość surowy i zdziwiłabym się, jakby ktoś nie poczuł dyskomfortu, zważywszy, że każdy z nas jest grzesznikiem. Może więc warto nie czytać mniej lub bardziej przypadkowych fragmentów, ale zacząć od czegoś co daje siłę i radość, czytać o uzdrowieniach Jezusa, o jego cudach, które przecież uchylają nam tajemnice Królestwa Bożego już tu na Ziemi? Są też piękne psalmy wychwalające dobroć, miłosierdzie i piękno Boga i Jego stworzeń.
|
|