Autor: orelka (---.merinet.pl)
Data: 2013-09-01 22:10
Póki życia, póty nadziei.
Ale mam wrażenie, że aby znaleźć, trzeba najpierw zaliczyć wcześniejszą lekcję - nauczyć się żyć samej, znaleźć w tym sens i - trudne - piękno.
Miałam zawsze takie poczucie, że osoby samotne są w pewnym sensie dyskryminowane. Nawet w kościele. Rekolekcje parafialne - dla młodzieży, dla rodzin... Gdzie ma przyjść trzydziestoletnia kobieta, która młodzieżą już jednak nie jest, a problemy małżeńskie są jej całkowicie obce?
I miałam takie poczucie, że może takie właśnie jest moje zadanie - pokazać sobie samej i światu, że można. Że można przejść przez życie samotnie, z uśmiechem, z radością i poczuciem spełnienia. Że to, że nie każde pragnienie jest spełniane, nie oznacza, że życie jest nieszczęśliwe i pełne frustracji.
Trudne to było. Nie raz dochodziłam do wniosku, że to jednak nie ma sensu i wypłakiwałam się Panu Bogu, że taką bezsensowną drogę mi wyznaczył.
Ale szłam. Bo - szczerze mówiąc - innej drogi nie było. Mogłam być albo sfrustrowaną starą panną, albo starą panną pełną życia. To jasne, że wolałam to drugie.
I właśnie. Piszę w czasie przeszłym. Bo już tu wiele razy pisałam, że jednak okazało się, że Pan Bóg miał inne plany. Więc - nie trzeba tracić nadziei.
Ale nie wolno tylko nią żyć. Bo to marnowanie życia.
|
|