Autor: dsrs (---.toya.net.pl)
Data: 2015-01-26 18:32
Od lat mialem duze problemy, zamiast znikac tylko rosły i pojawialy sie nowe. W Boga wierzyłem, ogromna nadzieje dawalo mi czytanie swiadectw w ktorych Bóg wyciągał na wyżyny szczęśliwego życia nawet wieloletnich alkoholikow, narkomanow i innych ludzi zlamanych przez życie. Nadzieję tą również dawały mi opisy uzdrowien w ewangelii. Ta nadzieja dawala siłę by godzinami prosić Boga o odmianę, wierzylem, że On jest w stanie zmienic ten koszmar. Problemy jednak nie znikały, przychodziły tylko nowe. Mówiłem sobie wtedy że w miejscu beznadziejnym tak czesto rodzi się przecież nadzieja. I minęło kilka lat, jestem teraz wrakiem czlowieka, po tym co stało się dzisiaj, wczoraj, przedwczoraj i po kolei wcześniejszych dniach tego miesiaca i wcześniejszych, cała nadzieja we mnie zgasła. Te swiadectwa jak i ewangelia sa teraz postrzegane przezemnie jako puste slowa. A z dawnych długich modlitw pełnych nadziei i ufności, dziś pozostał mi problem z odmowieniem jednego "Ojcze Nasz". Nadzieja przepadla, nie wiem co będzie dalej i jaki to ma sens. Nie potrafie już uwierzyć, że Bóg może coś odmienić w moim życiu.
|
|