Autor: Julia (---.adsl.inetia.pl)
Data: 2018-09-14 19:48
Hanno, bardzo Ci dziękuję za wiadomość. Mogłabyś jeszcze coś napisać ze swojego punktu widzenia?
Właśnie moja przyjaźń z nią nie zdała egzaminu, kolokwialnie mówiąc.. Niestety, gdy choroba nowotworowa "wkracza" do więzi wiele tych więzi albo się umacnia albo rozpada...
Nie każdy jest w stanie to udźwignąć.
Obie stałyśmy się egoistkami dlatego przyjaźń nie przetrwała.
Dochodzi do nadinterpretacji z Waszej strony dlatego nie wiem jak mam jeszcze to wytłumaczyć ale tak, relacja z przejrzystej i jasnej stała się skomplikowana. Tym bardziej, że zaczęła się do tego mieszać osoba trzecia, która nie wiem czy pomagała czy na odwrót i tego się nie dowiem.
Sprostowanie: "Właśnie paradoksalnie te głupoty to były kłótnie o to, że nic mi nie mówi co u niej tylko nie odzywa się tygodniami. " - chodziło mi o to, że odzywałam się do niej np. pisałam sms, dzwoniłam ale to pozostawało bez odzewu co jakiś czas (było parę takich sytuacji). Nikt na nikim nic nie wymuszał i nie robił kłótni o to, że nie chce czegoś powiedzieć, więc to duża nadinterpretacja z Twojej strony.
Gdy ktoś się do mnie odzywa a ja nie mam czasu, ochoty na kontakt po prostu piszę, że potrzebuję czasu dla siebie czy, że jestem zajęta i że odezwę się za jakiś czas (taki sms zajmuje mi minutę). Nie ignoruję nikogo, nie odpisuję na wiadomości po paru dniach tylko jak tylko mogę to staram się do dwóch dni odpowiedzieć. Dla mnie to jest poniżające, piszę do kogoś (przyjaciółki), próbuję złapać kontakt a ta osoba to olewa. Może powinnam się takimi rzeczami nie denerwować ale dla mnie to jest brak szacunku do mojej osoby... Pracuję nad tym, żeby tego nie brać do siebie, nie przejmować się tym. No i o to między innymi doszło do kłótni...
Cierpię z powodu utraty przyjaciółki mimo, że ta relacja była nieproporcjonalna - mnie na tej znajomości po prostu (widocznie) bardziej zależało.
Hanno, napisałaś, że przyjaciel się nie narzuca. Wiesz dlaczego moja samotność była tak duża? Właśnie dlatego, że przyjaciółka postanowiła się nie narzucać. Nie dzwoniła zapytać jak się czuję, czy daję radę. To ja dzwoniłam zapytać co u niej za każdym razem i wtedy mogłam porozmawiać też o sobie. Nie wiem, czy to takie dziwne, że było mi źle i po prostu zadzwoniłam do bliskiej mi osoby? Tutaj można się przyczepić do tego, że nie biorę pod uwagę, że ta osoba nie będzie chciała rozmawiać tylko liczę na to, że mnie wesprze. Ale jak człowiek jest na dnie rozpaczy myśli tylko o tym, żeby się "wyrwać" z tego na chwilę i z kimś porozmawiać - by na chwilę nie myśleć o problemach. No tak to już jest, że jak ktoś woła o pomoc po cichu liczy, że ta pomoc nadejdzie.. Może i egoistyczne ale chyba ludzkie...
Zrozumiałam moją przyjaciółkę, zerwałam kontakt z nią i go nie szukam po nieudanych próbach poskładania relacji. Uszanowałam jej decyzję, mimo, że to jest jej decyzja, nie moja ale jak to mówią: do tanga trzeba dwojga.
Tak jak byłam w szoku po śmierci taty, gdzie człowiek długo zaprzecza i nie wierzy, że ta osoba odeszła na zawsze tak przyszedł następny cios, ale w końcu zrozumiałam, że nie walczy się o osoby, które nie chcą pozostać w naszym życiu. Mój tata walczył do końca by wygrać z rakiem mimo, że lekarze nie dawali mu najmniejszych szans. Zrobił to dla Rodziny, dla mnie i to on na zawsze pozostanie przy mnie, w moim sercu i Ci, którzy mnie nie opuścili i są ze mną nadal.
|
|