logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Tomasz (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2021-05-21 19:07

W hotelu, była możliwość wyboru śniadania bezmięsnego. Wystarczyło poprosić na recepcji. Kolega był w tym czasie ze mną, słyszał, że zamówiłem wersję "piątkową", a mimo tego on zamówił normalne śniadanie, z wędliną. Takie śniadania dostaliśmy - ja bezmięsne, on - mięsne. Problem w tym, że oprócz tego, co dostaliśmy można było samemu wziąć pojemnik na ciepło zawierający jajecznicę i parówkę. Ja z tego zjadłem tylko jajecznicę, a parówkę mogłem zostawić (wtedy pewnie zostałaby wyrzucona), ale zamiast tego oddałem koledze. W związku z tym, że mogę znowu pojechać na taką delegację chciałem zaczerpnąć porady, czy lepiej oddać, żeby nie marnować jedzenia, czy też wyrzucić, aby nie narażać się na współudział w jego grzechu.

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2021-05-22 00:13

"Problem w tym, że oprócz tego, co dostaliśmy można było samemu wziąć pojemnik na ciepło zawierający jajecznicę i parówkę."

Lepiej nie brać kontrowersyjnego dodatku i po bólu.
Nikt Cię nie zmuszał do brania pojemnika, w którym jest parówka. Nie musiałeś i nie musisz. Miałeś wybór. Nie musiałbyś się gryźć marnowaniem żywności (to jest owszem, złe) i rozmyślaniem nad sumieniem kolegi, który być może jest niewierzący itd., a prawie na pewno jest dorosły i ma władzę samodzielnych decyzji.
Dostałeś elementarne śniadanie, mogłeś poprzestać na wersji bez dodatkowego pojemnika. Zapewne nie umrzesz, nie jedząc jajecznicy na śniadanie. Zgadza się?
O chlebie z dżemem (albo i bez) też przeżyjesz sporo czasu, więc bez przesady!

Proszę nie kombinować z wyrzucaniem czy oddawaniem. Nie chcesz posiłku z mięsem, to nie bierzesz go wcale, skoro jest inne jedzenie. Proste. Do wdrożenia.
Takie kombinacje, o jakich piszesz, grożą obłędem lub skrupulantyzmem. Nie będziemy też odcedzać włókien mięska z rosołu, dzielić bigosu na mięso i kapustę itp.

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Magda (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2021-05-22 00:14

Na przyszłość zjedz z nim tę parówkę i nawiąż serdeczną relację dzięki której opowiesz koledze o Bogu. Pamiętaj, że masz przede wszystkim ewangelizować, głosić Chrystusa, a nie skupiać się na literze prawa. Ludzie nie rozumieją naszych postów i obrzędów bo nie znają Boga. Dla większości to puste rytuały. Tylko żywa relacja z Jezusem doprowadzi nas do dobrych praktyk religijnych z miłości do Boga, a nie że strachu przed Nim.

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Tomasz (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2021-05-22 11:38

Dziękuję za odpowiedzi.
Kolega jest katolikiem, ale nie praktykuje postu piątkowego (w każdym razie nie na delegacjach). Gdyby nie był katolikiem to nie miałbym dylematu - ponieważ jego post by nie obowiązywał, to mógłbym mu bezproblemowo oddać parówkę.

@Hanna: Rzeczywiście, mogłem nie brać w ogóle tego pojemnika z jajecznicą i parówką. W zasadzie można w ogóle nie jeść przez kilka - kilkanaście dni i nic się nie stanie. Ale lubię zjeść coś na ciepło i prawdę mówiąc wolę już wziąć ten pojemnik i co najwyżej zmarnować parówkę, niż w ogóle go nie brać. I chyba tak będę robić. Może po kilku takich sytuacjach hotel się nauczy, żeby dawać jajecznicę i parówki w oddzielnych pojemnikach?

@Magda: Żona tego kolegi jest szkolną katechetką i pewnie nie mogę mu nic nowego o Bogu powiedzieć, czego by nie powiedziała żona... A odnośnie tego, co piszesz o pustych rytuałach - dla mnie tak właśnie jest. Nie potrafię zrozumieć idei postu. Ja go przestrzegam literalnie, bo jest taki nakaz. Ale nie potrafię tego przeżywać jakoś głębiej. Nie jem potraw mięsnych w piątki tylko dlatego, że tak jest wymagane - nie potrafię tego w żaden sposób połączyć z jakąkolwiek duchowością.

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2021-05-22 14:01

Przyznaję, Tomaszu, że nie do końca Cię rozumiem. Z jednej strony o Twoim zachowaniu decyduje zwyczajnie Twoje "lubię", a nie moralność (wybór bez względu na negatywne skutku, typu marnowanie żywności, które nie jest czymś dobrym). Z drugiej w inicjalnym poście troszczysz się o "współudział w grzechu kolegi". Widzę tu niekonsekwencję.

Wybierasz, co Ci wygodne i przyjemne. Po prostu. I uciekasz w przesadę z cyklu: można kilkanaście dni nie jeść. To się nazywa hiperbola, inaczej przesadnia, ale na elementarne zabiegi retoryczne jestem raczej odporna, więc na mnie nie zadziałało.

Zasadniczy problem jest - tak sądzę - gdzie indziej, i bardzo, bardzo dobrze, że go sobie uświadomiłeś. To ważne, cenne odkrycie. Oby się nie zmarnowało. Historia z parówkami to tylko drobny objaw. Do przepracowania jest w Tobie obszar związany z podstawami duchowości. Na przykład ze zrozumieniem, o co chodzi katolikom w poście, wstrzemięźliwości, ascezie.
Masz zatem przed sobą wyzwanie, które sam odkryłeś. Powodzenia!

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Tomasz (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2021-05-22 18:16

Hanno. Chyba uważasz, że stoimy "po dwóch stronach barykady" i że celem rozmowy jest jakaś wygrana w dyskusji. Nie o to chodzi. Ja nie bawię się w erystykę. Na temat dłuższego niejedzenia piszę z własnego doświadczenia (zresztą właśnie pod wpływem tego właśnie forum zrobiłem sobie 13-dniową głodówkę, wątek to:
www.katolik.pl/forum/read.php?f=1&i=403054&t=403054).

Obecnie normalnie (gdy nie jestem na delegacji) w ogóle nie jem śniadań, pierwszym moim posiłkiem w ciągu dnia jest obiad około godziny 16-tej. Natomiast na delegacji staram się zjeść duże śniadanie, a kolejnym posiłkiem jest jest kolacja w hotelu (wieczorem). Wiem, że byłbym w stanie dłużej nie jeść i dobrze funkcjonować, ale nie robię tego, bo mi zabroniła moja diabetolog (chociaż obecnie coraz bardziej się zastanawiam, czy nie złamać jej zakazu).

Odnośnie wybierania tego, co wygodnie i przyjemne - owszem, tak wybieram. Jeśli to nie jest grzech to nie widzę powodu, dla którego miałbym sobie czegoś odmawiać.

Tak samo nie widzę potrzeby szukania głębszych podtekstów. Post piątkowy jest dla mnie tylko tylko (i aż) przepisem, którego należy przestrzegać. Są kraje, w których on nie obowiązuje i to jest dla mnie wystarczającym argumentem za tym, żeby uznać, że nie muszę się w nim doszukiwać drugiego dna. Gdyby ono było to ten post powinien obowiązywać na całym świecie, a nie tylko w wybranych krajach.

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2021-05-22 19:39

Rozumiem, że dla Ciebie, Tomaszu, to tylko przepis.
W tych innych krajach - gdzie nie obowiązuje piątkowa wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych - są inne sugestie co do ascezy i dostrzeżenia piątkowej pamięci ofiary Chrystusa. Jego męki i śmierci. I znalezienia formy ofiarowania czegoś od siebie.
Nie jest w moich zamiarach sprawdzenie wszystkich // przynajmniej wielu takich zapisanych propozycji. To pozostawię bardziej dociekliwym.

Myślę, że nie chodzi o formalne tropienie i realizację religijnych przepisów. I o samo życie w ramach przepisów.
Rzecz w tym, takiego jestem zdania, by odkryć coś więcej niż sam przepis. Więcej niż wymóg, obowiązek czy prikaz. To może nas wybić z ryzyka automatyzmu: kazali - respektuję - więc to wszystko.
Wydaje mi się mocno, że chrześcijaństwo nie ogranicza się do przestrzegania przepisów. Nie polega na tym. Dlatego - moim zdaniem - warto byłoby szukać sensu. Tak, głębi.

No i tu się w tej chwili różnimy, bo deklarujesz, że nie widzisz potrzeby szukania tego, co pod spodem ("głębszych podtekstów"). I to jest zapewne nasz mały protokół rozbieżności. Szanuję.

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Tomasz (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2021-05-22 23:34

Ja nie potrafię jakoś specjalnie przeżywać żadnych rocznic, uroczystości, świąt. Nie potrafię bawić się na weselach, urodzinach itp. Może inni ludzie potrafią. Ja - nie. Podobnie nie potrafię np. cieszyć się w określone dni z narodzenia czy też zmartwychwstania Chrystusa ani przeżywać śmierci Chrystusa. Dla mnie to wydarzyło się raz i nie potrafię cyklicznie co rok czy co tydzień tego rozpamiętywać. Dla mnie wszystkie rocznice i inne okresowe są czymś niezrozumiałym. Święta lubię, ale dlatego, że mogę dłużej pospać i nie muszę wcześnie wstawać do pracy. Natomiast żeby je jakoś głębiej przeżywać - nic z tego. Nie potrafię przeżywać ani świąt kościelnych ani państwowych.

Jednak brak zdolności cotygodniowego przeżywania śmierci Chrystusa mnie nie zwalnia od obowiązku piątkowego postu. Muszę go przestrzegać. I tak robię. Po prostu dlatego, żeby nie mieć grzechu. Natomiast w opisanej sytuacji z oddaniem parówki koledze nie wiem, czy nie miałem współudziału w jego grzechu. Zrobiłem to nie chcąc, aby jedzenie się zmarnowało, ale w zasadzie teraz myślę, że lepiej byłoby je zmarnować. Zmarnowanie, chociaż nie jest godne pochwały, to jednak nie jest grzechem. I chyba tak będę robić w razie ponownego wystąpienia takiej sytuacji.

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Jo (---.f-net.pl)
Data:   2021-05-23 11:00

Tomaszu a ja proponuje nie dzielić włosa na czworo. Piątkowy post przestrzegasz tylko dlatego, bo takie jest prawo? I dobrze. Nie ma obowiązku przeżywania tego jakoś emocjonalnie, uczuciowo. Bo to jest prawo i tyle.

Kolega jak się domyślam jest dorosłym człowiekiem. I to czy on tego prawa przestrzega czy nie jest jego decyzja, jego wybór, jego sumienie. Proste pytanie w tego kierunku "chcesz parówkę?" nie czyni Cię współodpowiedzialnym za jego potencjalny grzech. Bo kolega też może albo te parówkę przyjąć albo odmówić.

Nie raz na spotkaniu z przyjaciółkami oddawałam innym szynkę, która była na pizzy. One wiedzą, że przestrzegam postu. Ale nie wymagam, że każde menu będzie dostosowane do mnie (choć najczęściej przygotowują coś niemiesnego). I nie mam wyrzutów sumienia, że im oddaje ten kawałek szynki. Miałabym wyrzucić? Nonsens. Każdy sam wybiera. Mówimy o ludziach dorosłych

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Mateusz (---.dynamic.mm.pl)
Data:   2021-05-23 12:07

"Jednak brak zdolności cotygodniowego przeżywania śmierci Chrystusa mnie nie zwalnia od obowiązku piątkowego postu".

Współczuję tej spirali obłędu, w którą wpadłeś, Tomaszu. Powiedz w takim razie, jaką wartość ma Twój cotygodniowy, wymuszony post. Niewielką, w porywach żadną. Każde wyrzeczenie się czegoś powinno wynikać z miłości. Pan Jezus pościł na pustyni przez czterdzieści dni, a ja Go kocham, więc raz w tygodniu odmawiam sobie mięsnego posiłku - tak mniej więcej powinna wyglądać Twoja motywacja. Zaraz, tylko czy ja użyłem właśnie słowa "powinna"? Teraz odczytasz moją wypowiedź jako kolejny przymus wynikający z praktykowania wiary.

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Tomasz (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2021-05-23 15:04

"Powiedz w takim razie, jaką wartość ma Twój cotygodniowy, wymuszony post" - może nie ma żadnej wartości. Ale czy to ma jakieś znaczenie praktyczne? W praktyce poszczę dlatego, żeby uniknąć grzechu. To mi wystarczy za motywację.

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2021-05-23 17:41

«żywność, którą się wyrzuca, jest niejako żywnością k r a d z i o n ą ze stołu ubogich»
Franciszek, Katecheza (5 czerwca 2013): Insegnamenti 1/1 (2013), 280; L'Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 8-9/2013, s. 49.

Nie chodzi absolutnie o przeżywanie i emocje, ale o rozum.
Czy marnowanie żywności nie jest grzechem? Warto się poważnie zastanowić. I poczytać np. papieża Franciszka. Na przykład encyklikę "Laudato si". Poczytaj sobie, Tomaszu, o grzechu ekologicznym. Na poważnie.

To jest zło i to wielorakie:

1) są na świecie ludzie, którzy nie mają co jeść, a kto inny - i to jest skandaliczne! - marnuje w tym samym czasie żywność, bo uważa, że to w sumie OK. Co tam. To jest więc grzech przeciw cnocie sprawiedliwości.
Żadna to nowinka, całe pokolenia naszych matek i babć uczyły szanować jedzenie. Polska tradycja wymaga(ła) ucałowania chleba, który upadł.
No a teraz niektórzy mówią, że marnować jedzenie to nie grzech.

2) zasoby ma tej ziemi są ograniczone i wszystkie są darem od Boga. Marnowanie darów Bozych (czas, jedzenie, zdrowie, przyroda, w tym energia, woda, czyste powietrze itd). jest głupotą i ewidentnym złem, niszczy nam świat.

3) marnując żywność itd., dajemy innym fatalny przykład. To też jest zło.

"Trzeba spojrzeć od strony krzywdy tych, którzy cierpią z powodu głodu, braku pitnej wody, erozji gleb, smogu, trucizn w produktach spożywczych. Jeśli jest krzywda, ktoś jest winien. Ktoś postąpił niemoralnie i nie czuje, że potrzebuje przebaczenia i nawrócenia."
https://www.swietostworzenia.pl/2-aktualne/667-niemoralnosc-ekologiczna-i-grzech-ekologiczny

"Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi
p r z e z u s z a n o w a n i e d l a d a r ó w N i e b a
Tęskno mi, Panie"
(Norwid).

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Tomasz (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2021-05-23 18:35

Właśnie przyszło mi do głowy dobre rozwiązanie. Mogę tę parówkę zabrać ze sobą i zjeść następnego dnia. W ten sposób ani nie zmarnuję jedzenia ani nie będę miał udziału w grzechu kolegi.

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Magdalena (---.centertel.pl)
Data:   2021-05-23 22:55

Nie wiem czy do głowy przyszło Ci dobre rozwiązanie.
A jak się w międzyczasie zepsuje, dajmy na to, zeschnie lub skwaśnieje, to co z nią zrobisz? Przemyśl sprawę od nowa...

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Marta (---.vm31.cable.virginm.)
Data:   2021-05-24 00:49

Nie bierz dodatkowego pojemnika. Po prostu. Zjedz tylko to bezmięsne śniadanie w hotelu. I tak już jesteś za gruby i masz cukrzycę (tak pisałeś w tym poprzednim wątku). Osoby z cukrzycą powinny jeść małe posiłki, ale częściej.

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Parówka (---.29.117.102.ipv4.supernova.orange.pl)
Data:   2021-05-24 01:40

Tomaszu, to jest naprawdę dobry pomysł. Duch Święty działa :))
W zimie wystarczy wystawić parówkę w siatce za okno (nie zapomnij zabrać). W upały możesz zabrać ze sobą termos, kawałek folii spożywczej (włożyć dopiero jak parówka wystygnie). Jeśli wracasz tego samego dnia do domu, to nic jej się nie stanie nawet bez termosu. A w domu do lodówki. Na wycieczki zabieramy kanapki na cały dzień, nawet w lecie i nie zdążą się zepsuć.

Natomiast na pewno złym pomysłem jest rada, żeby jedząc z kolegą parówkę rozmawiać o Bogu. Ewangelizować łamiąc równocześnie przykazania? To antyświadectwo.

"W praktyce poszczę dlatego, żeby uniknąć grzechu. To mi wystarczy za motywację."

Masz rację. Nie rozumiem dlaczego to wzbudza opory w innych. Unikanie grzechu jest jednym ze sposobów kochania Boga. Jest dowodem na kochanie Boga. Nie opowiadajmy, że my zawsze fruwamy w chmurach z miłości. Mnóstwo razy zmuszamy siebie do niegrzeszenia, i jakoś czujemy się w porządku. Zmuszamy się często do modlitwy i też jest w porządku. A nie możemy się zmuszać do postu? Ileż to razy nam coś nie pasuje w wierze. Ktoś nie rozumie dlaczego nie może iść z dziewczyną do łóżka, ale nie idzie bo grzech. Każdy powie, że to dobrze. A przy parówce jest źle?
Dobrze, Tomaszu. Nie zawsze czujemy uniesienia, czasem jest cisza, pustka. Niegrzeszenie jest bardzo dobrą motywacją. To jest zaufanie Kościołowi.

Nie wiem czy dobrze rozumiem tę "parówkę", bo chyba inaczej niż wyżej piszący. Dostajesz śniadanie wybrane. A jeśli dla kogoś to za mało, może jeszcze dobrać tę jajecznicę z parówką na ciepło. Co w tym dziwnego, że mężczyzna potrzebuje zjeść więcej? Masz prawo do tego "dodatku" w ramach delegacji. Nie musisz być głodny. I masz prawo lubić ciepłą jajecznicę. Znów nie rozumiem dlaczego ktoś widzi problem. Ja też jem na śniadanie to co lubię. Czy inni na piątek kupują rzeczy, których nie lubią? A na delegacji i tak jest mały wybór, nie żałujmy chłopakowi ciepłego posiłku. Rozdmuchujemy sprawę, dziwimy się potem, że ludzie mają skrupulatne sumienia.

Trzymaj się swojego pomysłu. W praktyce zobaczysz jak najlepiej tę parówkę przechować do następnego dnia. W domu parówkę najlepiej odgotować, a nie podgrzewać tylko w mikrofali. Smacznego.

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2021-05-24 07:44

"Ja nie potrafię jakoś specjalnie przeżywać ... np. cieszyć się w określone dni z narodzenia czy też zmartwychwstania Chrystusa ani przeżywać śmierci Chrystusa. Dla mnie to wydarzyło się raz i nie potrafię cyklicznie co rok czy co tydzień tego rozpamiętywać."

Tomaszu, odłóż na moment kwestię parówki i odpowiedz sobie na pytanie, czy wiesz co dokonuje się na ołtarzu podczas KAŻDEJ Mszy świętej? Nie tylko co rok czy co tydzień.
I nie chodzi w tym przeżywaniu ani o radosne fajerwerki ani łzy smutku. Chodzi o świadomość tego czym jest Msza święta. Jeżeli sobie to uświadomisz (posiądziesz wiedzę z dostępnych źródeł), przyjmiesz w sercu z miłością do Chrystusa, o czym napisał Mateusz, to pozbędziesz się problemu parówki, skrawka szynki w sosie, zjedzenia posiłku mięsnego będąc w gościnie gdzie nie ma żadnej innej potrawy, zjedzenie mięsa przez zapomnienie itp. Przemyśl też czy najadanie się "po korek" służy Twojemu zdrowiu. Czy pierwszy posiłek ok. 16 to racjonalne żywienie.

"Post piątkowy jest dla mnie tylko tylko (i aż) przepisem, którego należy przestrzegać" Szkoda, że tylko. Ale wiedzę można nadrobić a serce to żywy organ, zdolny do miłości. Sumienie kształtuje się przez całe życie. Tomaszu daj sobie szansę na rozwój duchowy.

http://www.gloswspolnoty.katowice.opoka.org.pl/index1.html?http%3A%2F%2Fwww.gloswspolnoty.katowice.opoka.org.pl%2Fczym.html

http://mateusz.pl/pow/020213.htm

Może te materiały będą pomocne.

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Tomasz (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2021-05-24 22:57

@Kalina: Wiem, co to jest Msza, ale nie potrafię tego w żaden sposób przeżywać. Kiedyś był czas, że codziennie uczestniczyłem w Eucharystii. Jednak teraz uczestniczę tylko gdy jest obowiązek. Spowszedniało mi to. Do Komunii przystępuje regularnie, podczas każdej Mszy (chociaż do spowiedzi przystępuję raz na kilka miesięcy). Generalnie żyję w zgodzie z własnym sumieniem i bardzo rzadko zdarza się, że mi coś wyrzuca. Jednak przepisów kościelnych (jak ten o wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych) przestrzegam skrupulatnie - jak np. jem kolację w nocy z czwartku na piątek, a to mi się czasami zdarza, to patrzę na dokładny zegarek z sekundnikiem, żeby przed północą skończyć jedzenie wędlin, a po północy jeść już tylko produkty bezmięsne.
Nie jestem w stanie medytować, rozważać Pisma Świętego, chociaż kiedyś byłem w stanie. Teraz nic z tego nie zostało. Kocham Boga, ale po swojemu. Nie zależy mi na własnym zbawieniu - bardziej mi zależy na wierności mojemu Bogu (z akcentem na "mojemu"). W zasadzie nie wiem, czy mogę się nazywać pełnoprawnym katolikiem, ale dopóki mi tego nie zabroni spowiednik to do Komunii przystępuję zawsze, jak tylko mam okazję.

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: yeah (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2021-05-25 22:08

Tomaszu, oddaj swoje życie pod panowanie Jezusa, a wszystko stanie się prostsze. Poszukaj może jakiejś wspólnoty, pojedź na "Strefę mocy", czy na kurs "Nowe Życie", żebyś mógł poukładać sobie na nowo relację, podkreślam: RELACJĘ z Panem Bogiem. Bo On jest Osobą, jest blisko i chce tej relacji, a nie tylko wypełniania prawa....

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2021-05-26 15:00

Tomasz, to, co mi się rzuca w oczy w Twoich postach, to odmieniane przez wszelkie formy gramatyczne "ja", "moje" itp. Nawet Boga nazywasz swoim. Tymczasem nawrócenie polega na tym, że na tronie mojego życia stoję nie ja, ale Bóg, Stwórca, nie stworzenie, Dawca Życia, nie biorca. Pomyśl o tym.

Co do tej nieszczęsnej parówki... Wyrzucenie jej nie zmusi hotelu do robienia dań bezmięsnych w piątek, bo za przygotowanie jedzenia i sprzątanie odpowiedzialne są inne osoby. Ale prośba w recepcji w czasie meldowania o przygotowanie ciepłego dania bez mięsa może pomóc. BTW: w dzisiejszych czasach, kiedy podgrzewane kanapki, w tym bezmięsne, są na każdej stacji paliw i w każdej Żabce, zjedzenie ciepłego posiłku nie jest problemem. Jak już wyżej napisano, jedzenie mniej, ale częściej, wyjdzie Ci na zdrowie.

A dlaczego warto przestrzegać przykazań? Z miłości i posłuszeństwa. Zwłaszcza posłuszeństwo jest dziś passe. Przypominam, że grzechem pierwszych ludzi był brak posłuszeństwa Bogu. A tymczasem Jezus
"uniżył samego siebie,
stawszy się posłusznym aż do śmierci -
i to śmierci krzyżowej.
Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył
i darował Mu imię
ponad wszelkie imię,
aby na imię Jezusa
zgięło się każde kolano6
istot niebieskich i ziemskich i podziemnych.
I aby wszelki język wyznał,
że Jezus Chrystus jest PANEM -
ku chwale Boga Ojca." (Flp 2, 8-11)

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Joanna (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2021-05-27 21:43

"Twój" Bóg - ten, którego obraz nosisz w sobie - i ten "drugi", którego z jakiegoś powodu odsuwasz od siebie, to cały czas ten sam Bóg. Ten, któremu chcesz i starasz się być wierny, którego przyjmujesz w Komunii św., to jest ten sam, który "rozlicza" Cię z przestrzegania przykazań i który chyba wydaje Ci się strasznie surowy, bezwzględny i niemiłosiernie "urzędowy", skoro pilnujesz się co do sekundy. Naprawdę myślisz, że On taki jest? Że stoi nad Tobą z zegarkiem w ręku i tylko patrzy, żeby Cię na czymś złapać i od razu za to ukarać? Takim Go widzisz? Dla Niego to nie grzechy, nie złamane przepisy są ważne, tylko Ty. Twoja osoba. To wszystko, co jest w Tobie, a z czym chyba nie umiesz sobie poradzić. Co gdzieś tam w Tobie jest. I o co być może masz do Niego żal. Co Cię boli. Spróbuj to wypowiedzieć przed Nim. Coś się kiedyś musiało stać, że Twój obraz Boga w Tobie się zachwiał. I On o tym wie. I nawet jeśli ktoś inny tego nie rozumie, to On rozumie. I wie również, że Go kochasz. Tak właśnie po swojemu. Bo jeśli zależy Ci na przyjmowaniu Komunii św, to myślę, że tak jest, że Go kochasz. Napisałeś, że nie potrafisz medytować. Już nie potrafisz. Trochę jakbyś bał się podejść bliżej. Bojąc się zranienia? Czy może raczej przytulenia przez Niego? Dotyku Jego miłości? Wolisz stać w bezpiecznej odległości. Tak trochę na dystans. Ale jednak Komunię św. przyjmujesz jak tylko masz okazję. A więc wtedy pozwalasz Mu podejść bardzo blisko. Do samego serca. Są w Tobie jakby dwa obrazy tego samego Boga. Z jakiegoś powodu rozdzielone. Albo jeden pęknięty. Spróbuj je połączyć. Nie sam. Razem z Nim. On Ci w tym pomoże. Spróbuj z Nim o tym porozmawiać. Albo po prostu zaproś Go do swoich myśli. Poproś Go, żeby je zobaczył, poczytał, poprzechadzał się po nich. Żeby je w Tobie dotknął. Pozwól Mu na to.

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Tomasz (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2021-06-03 11:19

Dziękuje za odpowiedzi. Co prawda już wiem, jak najlepiej postąpić w tej sytuacji (zabrać ze sobą i zjeść mięso następnego dnia), ale odniosę się jeszcze do Waszych innych wypowiedzi.
@yeah: Jestem we wspólnocie (neokatechumenat), chociaż wciąż nie wiem, czy to odpowiednia droga dla mnie. Zastanawiam się, czy nie zrezygnować. Odnośnie relacji z Bogiem - mam jakąś trochę głębszą relację, ale z moim Bogiem, co do którego nie wiem, czy nie jest tylko moim wymysłem.
@Estera: Akcentuję to, że to jest *mój* Bóg dlatego, że ja tego Boga wybrałem dla siebie. Odkryłem Go w Chrystusie, ale obserwując to, jak działa świat mam wrażenie, że ten świat został zaprojektowany przez jakiegoś innego Boga, nie przez mojego. A tego innego nie akceptuję, choćby był prawdziwy, a mój był tylko moim wymysłem. Nawet obietnica zbawienia mnie nie przekonuje do odwrócenia się od mojego Boga. Gdybym mógł o sekundę dłużej być wierny mojemu Bogu, ale za to miałbym na całą wieczność iść do piekła to wybieram tę sekundę wierności. Odnośnie przestrzegania przykazań kościelnych z posłuszeństwa - właśnie tak to postrzegam. Przestrzegam nakazu wstrzemięźliwości właśnie z posłuszeństwa przykazaniom kościelnym.
@Joanna: Problem może leżeć w tym, że kiedyś, wiele lat temu zgodziłem się przyjąć na siebie to, co innym ludziom przeszkadza w drodze do Boga. Od tego czasu wciąż narastają we mnie różne wątpliwości, oskarżenia pod adresem Boga, to rozdwojenie pojęć Boga (mój Bóg kontra ten prawdziwy). Odnośnie patrzenia z sekundnikiem - ja robię tak dlatego, że chcę przestrzegać przykazania kościelnego mówiącego o postach. Nie wiążę tego bezpośrednio karą boską za to postępowanie. Po prostu: Póki jestem katolikiem, muszę przestrzegać zasad. Odnośnie braku możliwości medytacji: Nie chodzi o to, że się boję. Po prostu nie potrafię. Mogę np. przeczytać dowolny fragment Pisma Świętego, ale nie potrafię nad nim rozmyślać. Po prostu przeczytam i już. Co najwyżej jakieś myśli się pojawiają, jeśli ten fragment być on podstawą do oskarżenia Boga o coś.

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2021-06-03 16:37

Tomaszu, liturgicznie w ostatnią niedzielę 30 maja przeżywaliśmy Uroczystość Trójcy Świętej. Dziś 3 czerwca przeżywamy Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa.
To Uroczystości, które poprzedził okres wielkopostny z Liturgią Wielkiego Tygodnia.

- Czy wiesz dlaczego Pan Jezus cierpiał mękę i umarł na Krzyżu?

- Czy próbujesz zgłębić i przyjąć Tajemnicę Trójcy Świętej? Na początek proponuję:
https://kosciol.wiara.pl/doc/489482.Tajemnica-Trojcy-Swietej/10
Ewangelia św. Jana 14; 15

- Czy rozumiesz czym jest łaska przyjmowania z wiarą Ciała i Krwi Pańskiej?
Do rozważenia J 6 (22-69)

- "Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne." J3,16
Czy w to wierzysz?

"Akcentuję to, że to jest *mój* Bóg dlatego, że ja tego Boga wybrałem dla siebie. Odkryłem Go w Chrystusie, ale obserwując to, jak działa świat mam wrażenie, że ten świat został zaprojektowany przez jakiegoś innego Boga, nie przez mojego. A tego innego nie akceptuję, choćby był prawdziwy, a mój był tylko moim wymysłem. Nawet obietnica zbawienia mnie nie przekonuje do odwrócenia się od mojego Boga. Gdybym mógł o sekundę dłużej być wierny mojemu Bogu, ale za to miałbym na całą wieczność iść do piekła to wybieram tę sekundę wierności."

Tomaszu, jaki Bóg/bóg jest w Twojej wierze w świetle zacytowanego fragmentu Twojej wypowiedzi, w szczególności dwa ostatnie zdania. Może zamiast wspólnoty, w której się nie rozwijasz, pomyśl o kierownictwie duchowym. Zostaw parówki, zajmij się podstawami wiary prosząc Ducha Świętego o prowadzenie.

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2021-06-03 22:18

Tomaszu, czy jesteś pod stałą opieką psychiatry? Stosujesz się do jego zaleceń? Czy jest może podobnie jak z zaleceniami diabetologa?

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Tomasz (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2021-06-05 11:34

@Kalina:
1. Jezus cierpiał mękę i umarł na krzyżu przede wszystkim dlatego, że Go ludzie ukrzyżowali. To, co Bóg z tym zrobił to inna sprawa, ale gdyby ludzie w swojej wolności nie ukrzyżowali Jezusa to nie cierpiałby męki i nie umarłby na krzyżu.
2. Tajemnicę Trójcy Świętej już kiedyś rozważałem. Jakoś ją rozumiem i to mi wystarcza. A jak pisałem utraciłem zdolność medytacji i nie jestem w stanie już praktycznie niczego rozważać.
3. Jakoś to rozumiem. A jak pisałem - nie potrafię rozważać.
4. Z wiarą jest u mnie krucho. Mam czasami wrażenie, że świat został zaprojektowany przez jakiegoś innego Boga - innego zarówno od mojego, jak i od tego, o którym napisano w Biblii.
5. Miałem kiedyś jakby kierownika duchowego, ale został przeniesiony do innego domu zakonnego i w tej chwili nikogo odpowiedniego nie znalazłem. A odnośnie porzucenia neokatechumenatu z powodu, że się w nim nie rozwijam: Idąc tym tropem powinienem porzucić w ogóle wiarę katolicką... Nie rozumiem też Twoich słów: "zostaw parówki" - przecież to konkretna rzecz, która mi się zdarzyła w życiu. Co masz na myśli pisząc, żebym to zostawił: Mam łamać przykazanie kościelne i po prostu jeść je w piątek? A odnośnie zajęcia się podstawami wiary prosząc Ducha Świętego o prowadzenie - nie wiem, jak miałbym się tym zająć...
@J: Od psychiatry nie mam żadnych zaleceń. Mam tylko tabletki, które biorę. Zresztą lekarstwa od diabetologa też biorę, jedynie nie potrafię przestrzegać zaleceń dietetycznych.

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2021-06-05 20:07

Tomaszu, nie wiem czy jesteś w przyjaźni ze Słowem Bożym, na jakiej podstawie budujesz swoją wiarę/niewiarę, ale właściwą drogą jest szukanie u źródła, w Piśmie Świętym. Czy nie czytałeś, nie słyszałeś o proroctwach Starego Testamentu zapowiadających mękę i śmierć Chrystusa? Sięgnij choćby do: Iz 53, Psalmu 22, a jak zechcesz się zagłębić to znajdziesz więcej.

Dlaczego "zostaw parówki". Bo istotą postu jest wypełnienie go z miłości do Boga w kontekście męki Pańskiej, która dokonała się w Wielki Piątek. Bez miłości jest to pusty gest. Tomaszu, nie namawiam Cię do porzucenia postu, tylko do wniknięcia w głębię istoty jego przestrzegania. Nie potrafisz podejść do wiary medytacyjnie, to próbuj rozumowym poszerzaniem wiedzy o Bogu. Kochasz, to unikasz okazji do pokus, stać Cię z miłości na pewne wyrzeczenia - ta nieszczęsna parówka, której sobie odmawiasz, nie biorąc jej z podanego asortymentu potraw. Jeżeli się zapomnisz, nie masz zupełnie innego wyboru a Twój stan zdrowia nie pozwala na to, żeby nie zjeść posiłku o danej porze, to z miłości do Boga podejmujesz inne wyrzeczenie, ale nie ochłap przyjemności, który Ci zbywa, tylko coś co jest hojnym postem.

"A odnośnie porzucenia neokatechumenatu z powodu, że się w nim nie rozwijam: Idąc tym tropem powinienem porzucić w ogóle wiarę katolicką..."
Słabe to. Fatalne porównanie wspólnoty do wiary.

Twój obraz Boga budujesz na szeroko pojętym złu tego świata.
Bóg jest jeden, ten z Biblii, miłujący, miłosierny, cierpliwy, inni bożkowie z wyobrażeń to fałszywki, podszepty złego.
"Nowina, którą usłyszeliśmy od Niego
i którą wam głosimy, jest taka:
Bóg jest światłością,
a nie ma w Nim żadnej ciemności.
Jeżeli mówimy, że mamy z Nim współuczestnictwo,
a chodzimy w ciemności, kłamiemy
i nie postępujemy zgodnie z prawdą." (1J 1,5-6)

Tomaszu, może ten tekst choć trochę Cię wyprowadzi z błędu postrzegania Boga:
http://mateusz.pl/ksiazki/js-pn/js-pn_07.htm

"A odnośnie zajęcia się podstawami wiary prosząc Ducha Świętego o prowadzenie - nie wiem, jak miałbym się tym zająć.."
Od czegoś trzeba zacząć. Spróbuj znaleźć w ciągu dnia przestrzeń ciszy, godne, uporządkowane miejsce na spotkanie z Bogiem, gdzie nie będzie rozpraszającego chaosu telewizji czy komputera, wycisz komórkę. Czas, kiedy nie jesteś jeszcze zmęczony, tak żeby ze zrozumieniem czytać, kiedy nie zamykają się oczy z senności. Czas codzienny, krótszy czy dłuższy ale systematyczny. Bardzo dobrym miejscem jest kościół gdzie Pan Jezus czeka na spotkanie w tabernakulum czy podczas wystawienia. Może to też być własny pokój, gdzie możesz wejść w ciszę, z Pismem Świętym. Trudno mi radzić jak masz się tym zająć, bo modlitwa to Twoje spotkanie z Bogiem, Twoja duchowość. Nie musi być przegadane. Proś Ducha Świętego o łaskę wiary, łaskę pojmowania tego czego pojąc nie potrafisz. Najważniejsze jest pragnienie nawracania. Rozważ w sobie, czy to będzie krótkie westchnienie z prośbą czy dłuższa modlitwa np. Hymnem do Ducha Świętego czy Sekwencja. Swoją drogą, czy znasz przesłania płynące z tych modlitw? Wczytaj się z uwagą jaką moc ma Duch Święty. Podczas modlitwy, rozmyślania, zadawaj pytania, które Cię nurtują. W ciszy spotkania z Bogiem będziesz też poznawał siebie. Proś o uwolnienie ze słabości objadania się, które nie służy zdrowiu. Pamiętaj jednak o tym, że Pan Bóg to nie koncert życzeń do wypełnienia Twojej woli, nie próbuj przynaglać. Szczerość, pragnienie, otwarte serce, to Cię otworzy na Boże działanie.

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Tomasz (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2021-06-06 20:18

@Kalina: Wiem, że są w Biblii słowa zapowiadające śmierć Jezusa. Nie tylko w ST, również w NT sam Jezus zapowiada swoje ukrzyżowanie. Ale to jest raczej skutek tego, że ludzie ukrzyżowali Jezusa, chociaż chronologicznie słowa te są wcześniejsze od wydarzenia, które zapowiadają. Jednak Bóg jest ponad czasem i może być tak, że zapowie coś, co stanie się w wyniku wolnej decyzji ludzi. W dużym uproszczeniu można to porównać do podróży w czasie: Bóg naprzód jakby "zobaczył", że ludzie ukrzyżowali Chrystusa, a potem "cofnął się w czasie" i natchnął proroków do napisania określonych słów. Oczywiście to uproszczenie, Bóg nie musi "podróżować w czasie". On po prostu jakby "widzi" jednocześnie to, co było, to, co jest obecnie i to, co będzie.
Odnośnie "zostaw parówki": Owszem, dla mnie to pusty gest. Ale jest nakazany przykazaniem kościelnym, więc go wypełniam. Bez głębszych podtekstów.
Odnośnie porzucenia wiary katolickiej z powodu tego, że się w niej duchowo nie rozwijam: Na razie nie porzucam ani wiary katolickiej, ani neokatechumenatu. Chociaż co jakiś czas mam myśli, czy Pismo Święte jest na pewno natchnione przez Boga. Czy nie są to tylko wyselekcjonowane przez Kościół zebrane i pomieszane myśli różnych ludzi, wśród których są zarówno rzeczy mówiące o Bogu prawdę jak i inne, które tylko sieją zamęt. Zastanawiam się, czy nie potraktować Kościoła jak kolebkę, w której kształtowała się moja relacja z Bogiem, ale z której w końcu trzeba wyjść, żeby dalej się rozwijać. Może w innych religiach też są pierwiastki prawdy? Czasem myślę, że może powinienem szukać prawdy bardziej w świecie, niż w Biblii. Ponieważ Biblia nie musi być prawdziwa, a świat jeśli jest stworzony przez Boga to przez analizowanie świata możemy w sposób bardziej pewny dojść do tego, jaki jest Bóg.
Chodzi mi po głowie zrobienie eksperymentu: Poproszę Boga (tego mojego Boga, który naprawdę jest miłością) o znak, czy powinienem wyjść ze swoją wiarą poza Kościół (katolicki). Poproszę, aby do końca czerwca bieżącego roku ustała pandemia koronawirusa. Jeśli ustanie to uznam to za znak, że powinienem wyjść poza Kościół.

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2021-06-06 22:00

Bóg, Kościół katolicki i FPK nie zajmują się wróżbiarstwem.
"...Poproszę, aby do końca czerwca..." Nie skomentuję.

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2021-06-07 13:51

Tomasz, są 2 rodzaje posłuszeństwa: to z prawa i to z miłości.
To z prawa, które Ty stosujesz, mówi: będę posłuszny i dlatego odliczam te 5 minut do północy.
To drugie, do którego mamy dążyć, to: kocham Boga i Kościół i dlatego będę przestrzegać nakazów.
Nie ma Boga Twojego i innego. Jeśli tak twierdzisz, to nie znasz Boga, nie nawróciłeś się i najważniejsze dla Ciebie jest Twoje "ja", a Bóg ma się do Ciebie dostosować. Stop. Nie tędy droga. To On jest Stwórcą, a Ty stworzeniem, nie na odwrót.
Mam też wrażenie, że Jezusa nie uznajesz za Boga. Jezus cierpiał nie dlatego, że ludzie tak chcieli i zrobili, tylko dlatego, żeby nas zbawić. Mógł powiedzieć "nie" i ponieważ jest Bogiem, zrobić tak, żeby ludzie Go nie skrzywdzili. Ale wybrał posłuszeństwo - z miłości, nie z prawa - bo chciał nam, mnie i Tobie, dać życie wieczne. Chciał, nie musiał. Tak zdecydował.
Tomasz, nie znasz Boga, nie znasz Kościoła, a właściwie jedno i drugie chcesz rzucić. Może zacznij od poznania Katechizmu Kościoła Katolickiego, dowiesz się, o co w tym Kościele chodzi. Dobrą pomocą w poznawaniu KKK jest pozycja "Katechizm dla (nie)śmiertelników" Magdaleny Plucner. Dodatkowo ta książka uczy pracy z Pismem Świętym, pokazuje związek Biblii z Kościołem, mówi też o proroctwach ST.
W ogóle mam wrażenie, że ze wszystkiego w życiu bierzesz tylko to, co jest dla Ciebie wygodne i nie wymaga wysiłku. W kwestii zdrowia bierzesz tabletki, ale dietę olewasz, chociaż w cukrzycy jest co najmniej równie ważna jak leki. Boga dostosowujesz do siebie i "bierzesz" z Niego to, co Tobie się podoba i to, co Ci odpowiada. Nawet w kwestii tej parówki: mogłeś jej nie brać, ale wygodniejsze dla Ciebie było wziąć. Myślę, że to wielkie pole do pracy nad sobą.
I jeszcze jedno: czy korzystasz z pomocy psychologa?

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Tomasz (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2021-06-07 20:38

Estero: Czy uznaję Jezusa za Boga: I tak, i nie. Mojego Boga odkryłem właśnie w Jezusie. Jednak refleksje na temat tego, jak zbudowany jest świat budzą we mnie myśli, że autorem świata (czyli jego stworzycielem) jest jakiś inny Bóg, a nie ten, którego odkryłem w Jezusie Chrystusie.
Piszesz, że ja muszę się do Boga dostosować, a nie Bóg do mnie. Bo Bóg jest Stworzycielem, a ja - stworzeniem. Rozumiem. Też tak kiedyś myślałem. Że cokolwiek Bóg dla mnie wymyśli, ja muszę się dostosować. Jednak wskutek pewnych zdarzeń zmieniłem stanowisko. Zgadzam się, że Bóg ma prawo żądać od swojego stworzenia, aby było mu posłuszne. Ale ponieważ mam wolność to mogę odmówić. Przykładowo jeśli realnie istniejący Bóg wzorem jakiegoś wypaczonego Allaha wymagałby ode mnie zabijania niewiernych to ja odmówię. Bo będzie to sprzeczne z tym Bogiem, którego pokochałem. I wtedy wybieram wierność mojemu Bogu, który istnieje tylko w moim umyśle, a nie temu realnie istniejącemu krwiożerczemu Allahowi. I nie ma znaczenia, że ten Allah nagrodziłby mnie za jakimś tam rajem. Rozumiesz, o co mi chodzi?
Zaznaczam: Nie twierdzę, że realnie istnieje krwiożerczy Allah. Nie chcę też obrażać przyzwoitych muzułmanów, który odżegnują się od takiej interpretacji dżihadu. Chcę tylko na przykładzie pokazać, że sam fakt, że jestem stworzeniem nie jest dla mnie wystarczający do bezkrytycznego wypełniania wszystkiego, co Bóg mógłby teoretycznie zażądać.
Bóg (realnie istniejący) oczywiście mógł spowodować, że ludzie nie ukrzyżowaliby Jezusa (niezależnie od tego, czy Jezus jest tożsamy z realnie istniejącym Bogiem). Jednak według mnie jest wielkim błędem (i oskarżeniem Boga o jakiś sadomasochizm) twierdzenie, że Bóg spowodował ukrzyżowanie, bo było mu potrzebne do zbawienia człowieka. Do zbawienia prawdopodobnie wystarczyłoby, gdyby np. Jezus ofiarował za ludzi godzinę swojej pracy jako cieśla. Ale stało się tak, że ludzie ukrzyżowali Jezusa, co było oczywiście wielkim grzechem. W tej sytuacji Bóg z tego grzechu wyprowadził zbawienie. Bóg potrafi wyprowadzać dobro nawet ze zła, ale to nie znaczy, że w jakikolwiek sposób prowokuje wystąpienie zła, z którego później wyprowadza dobro!
Zasadniczo nie chcę rzucić ani Boga ani Kościoła, ale po sugestii Kaliny odnośnie neokatechumenatu odżyły we mnie pewne stare refleksje, że może jednak powinienem szukać prawdy o Bogu bez ograniczania się do ram nakreślonych przez Kościół. A przed napisaniem ostatniego posta akurat uczestniczyłem we Mszy Świętej sprawowanej w intencji ustania pandemii koronawirusa. Podczas tej Mszy powstała we mnie myśl, żeby dołączyć się do intencji (czyli poprosić mojego Boga o ustanie tej pandemii), a jednocześnie poprosić Go o to, aby był to znak dla mnie: Jeśli pandemia ustąpi przed końcem czerwca tego roku, to będzie dla mnie znak, że mam szukać prawdy o Bogu wychodząc z ram katolicyzmu. I tak poprosiłem. Czy otrzymam ten znak - Bóg jeden wie. Po ludzku to mało prawdopodobne, żeby pandemia tak szybko ustąpiła, ale po Bożemu jest to możliwe.
Odnośnie tego, że wybieram to, co wygodne i nie wymaga wysiłku: Owszem. Nie widzę potrzeby szukania wysiłku dla samego wysiłku. Jeśli widzę sens - mogę podjąć próbę (np. swego czasu pod wpływem tego właśnie forum katolika, na którym obecnie piszę, zrobiłem dwutygodniową głodówkę, która dała pozytywne skutki, ale diabetolog mi w końcu zabroniła kontynuacji - był to bez wątpienia podjęty przeze mnie wysiłek). Co do diety cukrzycowej - po prostu nie jestem w stanie jej utrzymać. Poza tym po tym, co przeczytałem o głodówce nie wierzę już w to, że standardowa dieta cukrzycowa z redukcją kalorii jest dobra. Zestawu "jajecznica + parówka" owszem - mogę nie brać, ale nie widzę dobrego powodu, dla którego nie miałbym jej brać. Chciałem zjeść jajecznicę i tak zrobiłem. Nie widzę potrzeby pracy nad sobą w zakresie bezcelowego umartwiania się.
Odnośnie psychologa: Kiedyś chodziłem do psychologa, ale potem jak się zaczęła pandemia to wizyty zostały najpierw odkładane na późniejszy termin, a potem całkowicie odwołane i teraz nie mam żadnego terminu. Będę musiał pójść ustalić nowy termin. Może już to będzie możliwe. Chociaż prawdę mówiąc nie bardzo wiem, po co. Z tych rozmów jak na razie nic nie wynika.

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2021-06-09 14:48

Tomasz, masz poważne braki w podstawach wiary. Dobrze, że jesteś w neokatechumenacie, bo tam masz szanse je odrobić.
Z wizyt u psychologa wynika tyle, ile chcesz, żeby wynikało. Jeśli nie chcesz, to nie wynika. Czyli jak z innymi sprawami w Twoim życiu. Masz swoją wizję i innej nie przyjmujesz. Szkoda.

 Re: Wyrzucić mięso czy oddać koledze?
Autor: Tomasz (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2021-06-13 00:00

Estero: Odniosę się jeszcze do jednej rzeczy. Napisałaś: "Masz swoją wizję i innej nie przyjmujesz". Nie jest to prawda. Jestem w stanie przyjąć inną wizję, ale dopiero wtedy, gdy coś mnie do niej naprawdę przekona. Przykładem może być to, że zdecydowałem się na głodówkę pod wpływem poleconego mi na tutejszym forum filmiku na Youtube i książek, które przy tej okazji kupiłem. Zawarte tam argumenty przekonały mnie na tyle, że zdecydowałem się spróbować. W tej chwili bardziej wierzę w to, co czytam w zakupionych książkach (bo to jak to się mówi "ma ręce i nogi") niż w oficjalne zalecenia diabetologiczne, i gdybym tylko znalazł lekarza, który zgodziłby się mnie poprowadzić to chętnie stosowałbym ten model żywienia dalej. Jednak fakt, że w ogóle się na to zdecydowałem chyba dowodzi, że pod wpływem wystarczająco mocnych argumentów jestem w stanie zmienić swoje nastawienie w jakiejś kwestii.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: