logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Dążyć do szczęścia? Żeby mi było dobrze?
Autor: Piotr (---.eltronik.net.pl)
Data:   2008-06-10 23:20

Nie mam pojęcia do czego dążyć. Do szczęścia? Żeby mi było dobrze? Czy dobre jest myślenie: co ja mogę zrobić dobrego dla siebie? Czy raczej powinienem myśleć: co ja mogę zrobić dobrego dla innych?

Prof. Kielar-Turska tak powiedziała: że prawidłowością rozwojową w sferze społecznej jest przejście: od postawy biorcy, poprzez etap samodzielnego zaspokajania potrzeb do postawy dawcy. Mówiła że przyjęcie postawy dawcy jest dowodem wyższego poziomu rozwojowego.

Człowiek bardziej rozwinięty więcej wie, lepiej myśli, ma lepsze przekonania, jest w miarę stały. A więc postawa dawcy jest najlepsza. Z tego wychodziło by na to że lepsze dla mnie jest myślenie: co dobrego mogę zrobić dla innych niż "co mogę dobrego zrobić dla siebie", i że chodząc tą drogą będę szczęśliwszy.

Przepraszam, to może głupie pytanie i oczywiste ale bardzo proszę o pomoc. Bardzo proszę o wytłumaczenie jak dziecku, najchętniej z przykładami abym raz na zawsze mógł to dobrze zrozumieć i zastosować w życiu. Z góry dziękuję.

 Re: Dążyć do szczęścia? Żeby mi było dobrze?
Autor: Asia (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2008-06-11 07:50

Witaj. Etyka chrześcijańska jest oparta na równowadze między miłością siebie i innych. Zbytnie skupianie sie na sobie, albo na innych zawsze spowoduje dyskomfort w jakiejś nieoczekiwanej sytuacji. W pewnym sensie życie wymusza tę równowagę, tyle, że w róznych okresach życia jesteśmy bardziej nastawieni na branie z życia lub dawanie siebie innym. Jako dzieci zazwyczaj jesteśmy biorcami, otoczenie dba o nasze zdrowie, bezpieczeństwo, radość i szczęście. I tak jest dobrze, gdyż wtedy poznajemy, co znaczy bezwarunkowa miłość rodziców i ładujemy akumulatory na dalsze lata. Spotykamy sie czasem z zaburzonymi relacjami między rodzicami i dziecmi w tej sferze i często prowadzi to do wieloletnich problemów. Kiedy dorastamy, zakładamy rodzinę, żyjemy dla innych. Chyba nie masz jeszcze dzieci, bo bys wiedział, jaką radość sprawia rodzicom, kiedy dziecko jest szczęśliwe. Własne zycie staje sie mniej wazne niz zycie i zdrowie dziecka. Wczesniej nie przyszłoby nam nawet do głowy, żeby siedziec całe noce przy chorej babci czy koledze, a w stosunku do dzieci przychodzi to bez wahania. Tak w naturalny sposób przez wiele lat uczymy się dawania, poznając, że nie jest to tylko obowiazek, ale źródło wielkiej radości i satysfakcji. Część ludzi rozsmakowuje się w tym dawaniu na większa skalę, czasem dla własnego dobrego samopoczucia, więc dla własnego egoistycznego szczęścia, inni z poczucia solidarności, inni z wdzięczności Bogu i miłości bliźniego. Uważa się, że ta ostatnia postawa jest najbardziej cenna. Prawdą też jest, że niewiele osób ten poziom altruizmu osiaga. Wydaje mi sie, że szczęście jest produktem ubocznym działania zgodnego z sumieniem i wywazonego, ciagłego badania, czy w danej decyzji wazniejsze jest dobro bliźniego czy moje. I wybór taki, zeby dawał poczucie sensu działania, radość i spokój wewnętrzny. Przynajmniej u mnie to się sprawdza.

 Re: Dążyć do szczęścia? Żeby mi było dobrze?
Autor: tess (87.105.15.---)
Data:   2008-06-11 09:14

"Nie mam pojęcia do czego dążyć. Do szczęścia? Żeby mi było dobrze? Czy dobre jest myślenie: co ja mogę zrobić dobrego dla siebie? Czy raczej powinienem myśleć: co ja mogę zrobić dobrego dla innych?"
Myślę, że zadając tak pytanie znasz odpowiedź. Może tylko, że do końca nie chcesz jej przyjąć.
Każdy człowiek jest istotą społeczną i żyjąc wśród innych ludzi powinien być otwarty na dawanie i branie. Nie powinno być tak, że tylko bierze ani tak, że tylko daje. Umiejętne przyjmowanie pomocy jest równocześnie dawaniem radości ofiarodawcy. Konkret: Twój kolega stracił pracę. Jest załamany. Ty pomagasz mu przetrwać trudny okres. Wspomagasz go finansowo i duchowo. Jesteś przy nim. Czy to nie radość? Dla niego, że nie został sam i dla Ciebie gdy widzisz, że dzięki Twojej pomocy kolega wraca do zycia. A szczęście? Czy to może być celem? Jak dla mnie to owoc bliskości Boga i dobrego zycia. Ale cel?

"IdŸcie i głoœcie: Bliskie już jest królestwo niebieskie. Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy! Darmo otrzymaliœcie, darmo dawajcie!" Mt 10,7-8
A to tak jeszcze na zachętę z dzisiejszej ewangelii :))))

 Re: Dążyć do szczęścia? Żeby mi było dobrze?
Autor: salamanka (194.32.215.---)
Data:   2008-06-11 09:42

Mój przykład nie będzie natury religijnej, ale może mimo to się przyda. Ostatnio odbyłam kilka kursów pierwszej pomocy i na każdym z nich niemal na samym początku, jako jedna z głównych zasad, padało następujące zalecenie: zanim zaczniesz udzielać pomocy poszkodowanym, jakkolwiek ciężko ranni by nie byli, BEZWZGLĘDNIE ZADBAJ O SWOJE WŁASNE BEZPIECZEŃSTWO. Dłuzszą chwilę zajęło mi "emocjonalne" przyswojenie tego stwierdzenia (bez wątpienia logicznego i racjonalnego) - no bo jak to, dookoła umierają ludzie, a ja mam troszczyć się o siebie? Egoizm. A jednak ma to sens. Nie będę mogła pomóc innym, jeśli najpierw nie zadbam o siebie. W przełożeniu na problem "dawcy-biorcy" - jeśli Ty sam nie będziesz człowiekiem w jakiś sposób spełnionym, zadowolonym, pogodzonym ze sobą, to nie będziesz dobrym dawcą, bo z czego niby masz ludziom rozdawać? I co rozdawać - swoje frustracje, złości, rozczarowania? To juz chyba lepiej najpierw troche "brać" (oczywiście bez przesady) tego dobrego, co dają inni, a potem przekazywac dalej. Przynajmniej ja staram się tak robić i wydaje mi się, że działa to nienajgorzej :)

 Re: Dążyć do szczęścia? Żeby mi było dobrze?
Autor: małpiszonek (---.siec.alfa.pl)
Data:   2008-06-11 09:51

Trochę niekonsekwencji widzę w Twoim myśleniu, zakładając, że teoria, którą przedstawiłeś jest dobra, to owszem, najlepsza jest postawa: co dobrego mogę zrobić dla innych. Ale zauważ, że zanim to się stanie musisz przejść dwa wcześniejsze etapy: etap biorcy i etap samodzielności. Jeśli tych dwóch prawidłowo nie przeżyjesz to wejście w etap trzeci będzie fikcją. Albo oszukujesz sam siebie albo udajesz.

A swoją drogą, nie da się robić coś dobrego dla innych nie umiejąc najpierw przyjmować dobroci i być dobrym dla siebie. Tego się nie da rozdzielić i powiedzieć to jest lepsze a to gorsze. Przykazanie miłości: będziesz miłował bliźniego jak siebie samego, jeśli siebie nie pokochasz to i innych nie pokochasz. Czynienie dobra wypływa z tego, że samemu jest się dobrym i że umie się to dobro przyjmować, by je mnożyć i dzielić :) w sensie przekazywać dalej.
tyle moich filozoficznych wywodów :)

 Re: Dążyć do szczęścia? Żeby mi było dobrze?
Autor: Piotr (---.net.pl)
Data:   2008-06-11 10:27

Łopatologicznie? Proste. przestrzegaj dokladnie tego, co napisane w Ewangelii. Niezależnie od tego, czy Ci się chce, czy nie. Wtedy dotrzesz do szczęścia. I pozbądź się złudzeń, ze już tu, na ziemi, możesz być szczęśliwy. Owszem, przydarzą się różne rzeczy, przyjemne i nieprzyjemne, ale jeśli dopuścisz do tego, żeby "weszły" one w Ciebie - będziesz miał kłopoty. Pragnij jedynie szczęścia wiecznego, zbawienia duszy i zmartwychwstania ciała.
Szczęście na tej ziemi to rzecz ulotna, niepewna, nietrwała i przemijająca. Cokolwiek, ktokolwiek z ludzi zyjących na tym świecie przyniesie Ci zadowolenie - będzie ono chwilowe. Prędzej czy później pojawi się powszedniość, znudzenie, zwyczajna szarość dnia, odreagowanie i to, co sprawiało, ze było "fajnie" będzie za chwilę uwierało jak kamień w bucie.
Nie pytaj, "dlaczego", nie zastanawiaj się "po co" - po prostu wierz Ewangelii. Bądź jak drzewo, stojące niewzruszenie wobec wichrów, burzy, spiekoty, nocą i dniem az przyjdzie na nie czas.
Tu, na ziemi nie ma szczęścia. Są tylko chwilowe przyjemności, ktore w przypadku zwierząt sterują instynktami i pozwalają przeżyc jednostkom i gatunkom. Na ten przykład kot robi tylko to, co mu się chce. Jak ma ochotę, łowi myszy, jak ma ochotę - odwiedza kocicę, jak ma ochotę - śpi. Robi tylko to, co dla niego jest "z gorki" w danej chwili.
Człowiek (klasyfikowany jako gatunek "homo sapiens") nie jest zwierzęciem. To Adam w raju nazywał rośliny i zwierzęta a nie one - jego. Dlatego człowiek nie musi walczy o przetrwanie swoje, czy gatunku. Pierwszym i naczelnym celem człowieka jest żyć dla Boga. I tylko w Bogu jest szczęście prawdziwe. Nie w rodzinie, w powołaniu, udanym życiu osobistym, czy zawodowym, nie w dzieciach, ani nawet nie w pomaganiu bliźnim. Owszem, te sprawy się pojawią jako płynące z nakazów Ewangelii, zwłaszcza z przykazania miłości bliźniego, ale one przeminą. Traktuj je jako "nabijanie sobie konta" w Banku Niebieskim, gdzie ani mól, ani zlodziej go nie naruszy, ani Komisja Europejska go nie zarekwiruje. Wieczny jest tylko Bog a prawdziwe szczęście jest tylko w Niebie, w Domu Ojca. Tylko ono nie przemija i tylko ono nie wymaga poświecania się, jedynie ono jest bezwarunkowe i nie powoduje żadnych efektów "odbicia", znudzenia.
Tu, na ziemi, trzeba po prostu "odsiedzieć" swoje dozywocie za grzech pierworodny. Te kilkadziesiąt lat. Szczęście ziemskie to największe oszustwo na jakim mozna się pośliznąć. Zaraz po oszustwie, że diabla ani piekła nie ma.

 Re: Dążyć do szczęścia? Żeby mi było dobrze?
Autor: marta-maria (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2008-06-11 10:53

Piotrze:

1. Troska o dobro wspólne

Przykład: Polacy w czasie zaborów walczyli pod hasłem "W imię Boga za wolność naszą i waszą" ("W trakcie powstania listopadowego wypisywano je na sztandarach w języku polskim i rosyjskim, dwustronnie, ze znakiem czerwonego krzyża na białym tle. Miały pokazywać cel powstania, które skierowane było w zamierzeniu powstańców nie przeciwko Rosjanom a przeciw carskiemu despotyzmowi. W wersji polskiej i węgierskiej używał go oddział Bema na Węgrzech w 1848 roku." - cytat za wikipedią).

Czyli: walcząc "o swoje" mogę równocześnie powiększać dobro innego człowieka (powstanie listopadowe), albo pomagając innemu osiągnąć dobro, walczę "o swoje" (powstanie węgierskie).

2. Kochać bliźniego jak siebie samego

A więc: muszę zacząć od siebie, muszę w siebie duchowo zainwestować, aby w przyszłości móc z siebie dawać innym. Muszę naprzód nauczyć się kochać człowieka, który jest najbliżej mnie, a więc siebie samego, bo tylko w ten sposób mogę nauczyć się kochać innych. Muszę najpierw uporządkować własne życie, aby potem móc innym pomagać dochodzić do ładu z ich życiem. Muszę sam nauczyć się być dobrym człowiekiem, żeby innym pomagać stawać się lepszymi.

3. Miłosierdzie zaczyna się w domu

Istnieją pewne naturalne kregi naszej troski: ja, moi najbliżsi, przyjaciele, sąsiedzi, inni ludzie. Nie można zakółcać tej hierarchii i kosztem zaniedbywania własnego domu pomagać jakimś odległym ludziom.

4. Szczęście jest owocem dobra

Szczęścia nie da się osiągnąć wprost. Ono jest darem - owocem dobrze przeżywanego życia. Należałoby więc myśleć o tym, jak być dobrym człowiekiem (dla siebie oraz innych ludzi), a szczęście przyjdzie samo.

 Re: Dążyć do szczęścia? Żeby mi było dobrze?
Autor: I. (---.4.15.vie.surfer.at)
Data:   2008-06-11 11:50

"Starajcie się najprzód o królestwo Boga i jego sprawiedliwość" Mt 6,33
Chrześcijaństwo nie polega na dążeniu do doskonałości i przechodzeniu z jednego szczebla rozwoju społecznego na drugi, wyższy.
Dwie drogi, o których piszesz, są w zasadzie jedną - mieszczą się przecież w jednym przykazaniu miłośći - "kochaj bliźniego jak siebie samego".
Tylko w Bogu pęka wrogość między ludzmi i możliwe jest prawdziwe pojednanie. Człowiek, który nie pełni Bożej woli nie potafi dawać dobrych darów innym. Sam też nie czuje się szczęśliwy. Poznanie Boga i poddanie się jego woli to prawdziwy klucz do szczęścia. Być narzędziem w jego ręku to cudowna przygoda prowadząca do życia wiecznego.
Na przykład ja stale przeżywałam wahania, kiedy daję moim dzieciom dobre dary, a kiedy nie. Wiadomo, że jeśli pozwolę im na wszystko, to nie będzie to dla nich dobre, ale też nie chcę być zbyt surowa. Ja sama działam pod wpływem emocji, albo kolejnych intelektualnych teorii jakiegoś profesora, który nie ma o moich dzieciach zielonego pojęcia. Tylko z Bogiem potrafię jakoś to rozstrzygać, bo on zna nas wszystkich lepiej my sami siebie. Daje mi to spokój i radość.
Przecież Bóg nie chce, żebyśmy cierpieli, szukaj go, chodź jego drogami, a będziesz szczęśliwszy.

 Re: Dążyć do szczęścia? Żeby mi było dobrze?
Autor: andy pandy (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2008-06-11 14:13

Każdy pragnie szczęścia. Tylko jak je osiągnąć?
Tajemnica polega na tym, że do szczęścia nie należy dążyć, bo się go nie osiągnie.
Samo więc Twoje pytanie posiada błąd strukturalny - do szczęścia nie wolno dążyć czyli nie należy o nie zabiegać własnymi siłami, bo się zbłądzi. To tak jakby ślepiec miał bez pomocy dotrzeć z Warszawy do Nowego Jorku. Musi poprosić o przewodnika, nie ma innej możliwości, nawet jak dobrze zacznie, zawsze coś lub ktoś pomiesza mu drogę. Trudno nam zrozumieć, ale o nasze szczęście zabiega kto inny - Bóg Ojciec w Jezusie Chrystusie poprzez Ducha Świętego.
Jedyną drogą do szczęścia nawet tu na ziemi jest postawa określona przez Jezusa

"Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je" Mk 8, 34-35
To pójście za Nim jest właśnie drogą do szczęścia, pomimo że na początku wydaje się odwrotnie.

 Re: Dążyć do szczęścia? Żeby mi było dobrze?
Autor: Inka (---.kalisz.mm.pl)
Data:   2008-06-11 15:49

Pytanie wcale nie jest głupie :)) A naljepsza jest postawa biorącego dawcy.

 Re: Dążyć do szczęścia? Żeby mi było dobrze?
Autor: Marzena (78.8.105.---)
Data:   2008-06-11 15:57

Najpierw trzeba zacząć od siebie - siebie pokochać, zaakceptować i siebie szanować. Jeżeli tego nie będzie to nie będziesz w stanie pokochać, zaakceptować i szanować innych. A jeżeli będziesz próbował - to biorca wyczuje nienatrualność Twojego zachowania. Chrześcijaństwo potrzebuje autentycznych świadków, z których miłość wypływa naturalnie z serca. Żeby jednak wypłynęła, to musi wpierw tam być. Stąd napierw zadbaj o właściwą relację z Bogiem.

Piękni są ludzie, u których miłość i troska o innych wydaje się być czymś naturalnym i spontanicznie z nich wypływa. To są ludzie o pięknych, zdrowych (Bożych) sercach.

 Re: Dążyć do szczęścia? Żeby mi było dobrze?
Autor: ag (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2008-06-11 17:09

Tak, dąż do szczęścia. Dążąc do nie-szczęścia negujesz plan Boży wobec Ciebie.
Dając otrzymujesz - nie możesz być dawcą nie będąc biorcą.

"miłości jest częścią tej wspólnoty, w której nikt nie jest aż tak ubogi by nie mógł nic dać i nikt nie jest aż tak bogaty, by nie chcieć niczego przyjąć" /JPII Kenia/

Szukaj miłości na wzór Trójcy Świętej - w Niej nieustannie następuje wymiana DARU OSÓB

 Re: Dążyć do szczęścia? Żeby mi było dobrze?
Autor: woyciech (---.eranet.pl)
Data:   2008-06-16 21:58

a co złego w dążeniu do szczęścia?
nie masz poważniejszych problemów?
juz jesteś szczęśliwcem.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: