Autor: Ananke (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2009-09-12 00:15
To po kolei: najlepiej zrozumiał mnie Michał. I stąd próba zmiany nicka.
Do Ja - nie zeszłam literalnie z drogi dobra. Raczej miałam na myśli pewne epizody, których wolałabym, aby nie nastąpiły. To gwoli wyjaśnienia. Ale właśnie: potrzebuję Boga nie tylko, żeby mi podpowiadał, co robić. Chcę/potrzebuję, żeby reagował w bardziej zauważalny sposób. I to nie zawsze, a czasami. Wtedy, gdy coś bardzo ważnego się dzieje. Nie wiem, jak ma to wyglądać. Może jak mały cud. Chociaż o cudzie nie można chyba powiedzieć, że "mały". A ta pustka jest próżnią, w której przecież nie da się oddychać. Póki co jestem człowiekiem, muszę Go mieć, aby oddychać.
Margola, owszem Bóg mi obiecał. Obiecał, bo moje narodzenie jest świadectwem tego, że On mnie chciał. To, jak wyglądam, czuję i reaguję, jest zgodne z Jego zamysłem. Obiecał, że wywiedzie mnie na pustynię i będzie do mnie mówił. Powiedział, że będzie ze mną na krańcu ziemi. Że położy na mnie swoją rękę. Ja nie oczekuję, że Bóg powie mi, to co bym chciała usłyszeć. Ale chciałabym usłyszeć cokolwiek, na temat tego, co się w moim życiu dzieje. Cokolwiek. To nie prawda, że nie chcę dialogu. Mówię i nawet na chwilę przerywam, żeby usłyszeć odpowiedź. Wtedy pojawia się pustka, cisza. I dlatego znowu mówię. i pomyślałam, że może On powie coś przez Was.
Do B. - przyznaję, że chciałabym, tak jak piszesz - usłyszeć Go tak, jak słyszeli święci. Naprawdę. Jednak to nie znaczy, że czuję się im równa. Albo, że na to zasługuję. Ale tego chcę i wiem, że Bóg może taką prośbę spełnić. Jednak w moim poscie mówiłam raczej o mówieniu Boga do mojego serca. I o słyszeniu Jego "słów." O powracaniu ze "złej" drogi myślałam raczej w kategoriach kontrastu. I bardziej chodziło mi o zapobieganie, niż o właściwe powracanie. Znam radość powracania do Ojca, ale tez znam radość "nieodchodzenia". Dlatego chciałabym jak najczęściej i najdłużej pozostawać w takim stanie "nieodejścia". Do takiego życia potrzebuję Boga.
Jasne, Ag, ze emocje. Jednak to Bóg jest Panem moich emocji. I do tego, też Go potrzebowałam, ale nie usłyszałam, czy mam prawo czuć coś takiego. Złość się rodzi z rozczarowania, z poczucia opuszczenia. Nic na to się nie poradzi. Mogę tylko próbować, żeby mną nie kierowała.
Aniu18, emocje to prawda. A słuchanie i obserwowanie? Problem w tym, jak sobie czasem wytłumaczyć to, co od Niego przynoszą inni ludzie. Czy interpretacja zdarzenia jest podszyta moją sugestią, czy rzeczywiście Go zrozumiałam?
W międzyczasie byłam w kościele, to przynosi spokój. Fakt. Masz rację.
Marku, rozumiem, o czym piszesz. Wiem, że Bóg jest, bezustannie jest przy mnie. Jednak On wie, że potrzebuję też odpowiedzi-znaku, że robię coś dobrze albo, że to coś robię źle. Czasem jest mi konieczna Jego obecność taka bardziej odczuwalna. To, że Bóg mnie prowadzi, w to wierzę. Ale czasem szukam Go, żeby bardziej wiedzieć, niż wierzyć. Kiedy dzieje się coś krytycznego, to potrzebna jest tez szybka, krótka, zwrotna odpowiedź. Coś w rodzaju zrozumienia w sercu. Boga odbiera się wszystkimi zmysłami. Milczenie? Lubię swoje milczenie, ale lubię też gadatliwość Boga.
Pozdrawiam Was wszystkich :)
|
|