logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Małżeństwo z niewierzącym.
Autor: kropka (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2014-05-15 18:58

Dzień dobry,

Rozważam ślub kościelny z osobą niewierzącą. Dużo rozmawiamy o wychowaniu dzieci. Chciałabym (a przede wszystkim to on chciałby) się dowiedzieć, co dokładnie oznacza wymagane od współmałżonka "nieprzeszkadzanie w wychowaniu dzieci w duchu wiary katolickiej"
Oto kilka kwestii, które się nam nasunęły:
-należy ochrzcić dzieci
-należy zapoznawać je z wiarą, proponować wspólne uczestnictwo we Mszy świętej itp.
-narzeczony nie chodziłby do kościoła (a przynajmniej nie zawsze, wybiera się posłuchać, ale czyni to bardziej z naukowej ciekawości), kiedyś pewnie dzieci zapytają, dlaczego nie chodzi, dlaczego jest ateistą agnostykiem. Wtedy pewnie zgodnie ze swoimi przekonaniami odpowiedziałby, że uważa to za bezsensowne. Gdzie istnieje granica pomiędzy uzasadnianiem swoich poglądów i nieukrywaniem ich przed dziećmi a "przeszkadzaniem w wychowaniu w wierze"?
-dorosłe bądź podrośnięte dziecko może samo decydować, o tym, czy chodzi, czy nie chodzi do kościoła, precyzyjniej: można namawiać, ale nie rozkazywać. Jednak małe dzieci są prowadzone przez rodziców. Co jeśli dziecko stwierdziłoby, że woli iść w daną niedzielę na plac zabaw, albo że w kościele ksiądz mówi straszne rzeczy o Sądzie Ostatecznym? Albo że jest tam nudno? Jak w takiej sytuacji powinien się zachować niewierzący ojciec? Przecież nie powie, że należy chodzić do kościoła.
-jak postępować, gdy latorośl określi się jako ateista agnostyk? Narzeczony chciałby, abym "nie przesadziła" i nie wpędziła dziecka w związku z tym w poczucie winy.
-jak ma postępować taki ojciec/tacy rodzice wobec dorastających dzieci? Jak wiadomo wtedy pojawia się najwięcej problemów.

Proszę o odpowiedzi, najlepiej z przykładami konkretnych sytuacji.
Proszę również o niezakładanie, że on się nawróci.

 Re: Małżeństwo z niewierzącym.
Autor: daisy (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-05-15 20:41

Z pewnością odpowiedzą Ci zaraz mądrzejsi ode mnie. Ja, człowiek z dużym doświadczeniem życiowym, radzę Ci odstapić od tego narzeczeństwa. Wiem, jakim trudem jest wychowanie dzieci w wierzacej rodzinie, z niewierzącym w ogóle sobie tego nie wyobrażam. Bo dzieli wszystko, dosłownie WSZYSTKO. I to jest straszne.
Pozdrawiam
życzę mądrej decyzji

 Re: Małżeństwo z niewierzącym.
Autor: B. (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-05-15 22:53

Kropko, może od innej strony. Czy kochasz Jezusa i wierzysz Mu? Myślę że tak, że wierzysz że On jest fundamentem życia i tylko budowle życia zbudowane na Nim ostaną się. Bez tego fundamentu (Jezusa i Praw Bożych) dobro i zło staje się pojęciem względnym (za dozwolonę uznaje się np. eutanazję, czyli zabijanie, o ile odpowiednio wzruszająco się ją uzasadni). Myślę, że wierząc w Jezusa i kochając Go uważasz ten Fundament za podstawę życia swojego i dzieci i za wszelką cenę, bez względu na wszystko, będziesz chciała to dzieciom przekazać. Ateizm nie jest stanem stałym, nieodwołalnie nieodwracalnym. Każdy może nawrócić się (wielu tego doświadczyło).
Niewątpliwie - lata ateizmu taty będą dla wychowywania dzieci dużym utrudnieniem. Jeżeli pobierzecie się, to trzeba będzie dużo dobrej woli ze strony męża, aby naprawdę poważnie uszanować wychowywanie dzieci w wierze katolickiej. Czy to jest w ogóle możliwe? Nie wiem. Znam przykład, kiedy ateizm ojca sprzyjał zostaniu przez dziecko ateistą, ale potem nawrócone dziecko dopingowało tatę do nawrócenia się - przed śmiercią ojciec przyjął księdza i wyspowiadał się.
Myślę, że już teraz przyszły małżonek mógłby spróbować zrozumieć wiarę przyszłej żony - np. czy człowiek potrafi wytłumaczyć "racjonalnie" niewytłumaczalne medycznie cuda uzdrowień dokumentowanych w procesach kanonizacyjnych?
Pytasz "Gdzie istnieje granica pomiędzy uzasadnianiem swoich poglądów i nieukrywaniem ich przed dziećmi a "przeszkadzaniem w wychowaniu w wierze"?"
Twoje pytanie dotyka istoty problemu. Dobrze że o tym myślisz. Czy jakikolwiek człowiek potrafi odpowiedzieć na to pytanie, wiedząc że zaiteresowane osoby są aktualnie zakochane w sobie? Twoja codzienna modlitwa z Bożą pomocą może góry przenieść, ale może nie być lekko i łatwo. Życzę Ci Bożej pomocy i serdecznie pozdrawiam.

 Re: Małżeństwo z niewierzącym.
Autor: MM (---.play-internet.pl)
Data:   2014-05-15 23:58

"ak w takiej sytuacji powinien się zachować niewierzący ojciec? Przecież nie powie, że należy chodzić do kościoła."

Nie powie, ale on ma nie przeszkadzać, a nie wychowywać dziecko w wierze. Rola ich wychowania w duchu wiary przypada Tobie, i Ty musisz dziecku tłumaczyć czemu ma chodzić do Kościoła i borykać się z tym, że będzie się buntować. A małe dziecko często wolałoby iść na plac zabaw zamiast do Kościoła :-) i niestety zdarzają się awantury nawet w domach gdzie rodzice razem uczęszczają na mszę. I mówię tutaj o mszy niedzielnej, bo jeszcze trudniej zmotywować dziecko np. do mszy roratniej czy drogi krzyżowej. Łatwiej jest, gdy dziecko nie ma z kim zostać, bo rodzice idą razem do Kościoła, ale wtedy i tak w Kościele jest marudzenie i rozrabianie.

"-jak postępować, gdy latorośl określi się jako ateista agnostyk?"
Kropka, czy Ty nie wybiegasz za bardzo w przyszłość? :-) Nie jesteś w stanie rozważyć wszystkich sytuacji jakie zdarzą Ci się w życiu.

Nieprzeszkadzanie oznacza, że dzieci będą mogły chodzić na lekcje religii i do Kościoła, że w domu będzie wisiał krzyż i będzie można się modlić nawet na głos i nawet NP, że przyjmiecie księdza po kolędzie. Dzieci będą brały udział w takich obrzędach w jakich Ty uczestniczysz, a mąż musi sobie zdawać sprawę, że w święta czy niedziele może część czasu spędzać sam, bo Ty z dziećmi będziesz na mszy. Czy on wie np. że w Wigilię chodzi się na Pasterkę? Dziecko może pytać czemu tata nie chodzi z Wami, ale do tego czasu ustalicie co mu odpowiedzieć. Nie będzie tak, że wszystkie koleżanki i koledzy dziecka na mszę będą chodziły z dwojgiem rodziców a Ty będziesz taka wyjątkowa - bo sama. Dużo dzieci przychodzi z dziadkami, dużo z jednym z rodziców a część wcale.

 Re: Małżeństwo z niewierzącym.
Autor: Joanna (---.dyn.optonline.net)
Data:   2014-05-16 01:03

Ojciec jest wzorem dla dziecka.

 Re: Małżeństwo z niewierzącym.
Autor: Maria (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2014-05-16 10:13

Droga kropko, już widzę, że wybierasz bardzo trudna drogę życiową i dobrze, że zadajesz te pytania przed a nie po. Na pewno w życiu wyjdą jeszcze inne sprawy, bo życie nie jest szablonowe i potrafi zaskakiwać. ja nie potrafię odpowiedzieć na żadne z Twoich pytań. Życzę Ci tylko tego aby Twój ewentualny związek małżeński cechowała wzajemna miłość, szacunek i troska o dobro Waszych ewentualnych dzieci, aby dzieci miały poczucie bezpieczeństwa, czuły się kochane i kochały rodziców. Tutaj bardzo pomaga spójna postawa rodziców. Jak to zrobić- nie wiem. Mam w dalszej rodzinie taki związek od 15 lat. Dzieci otrzymały Chrzest św. w kościele katolickim, przystąpiły też do I Komunii św. Niewierząca matka nie przeszkadzała w tym. Nie potrafię powiedzieć, czy pomagała. Na pewno zadbała o przygotowanie uroczystości dla rodziny i gości w domu. Ok 10 lat temu, będąc u nich w gościnie wspólnie z ojcem i dzieci i dziećmi poszliśmy w niedzielę na mszę św. do kościoła. Matka nie, ale bez żadnych uwag. Teraz dzieci są w wieku dorastania, stawiają trudne pytania w na lekcjach religii, doszło do spięć pomiędzy katechetką i matką. (ojciec nie angażuje się w szkołę). Po tylu latach minęło zauroczenie matką ze strony ojca i od kilku lat sygnalizuje, że chce się rozwieźć. On też już nie chodzi na msze św. i chyba jest niewierzący, w domu są ciągłe spory. Dzieci wydają się być bardziej dojrzałe od rodziców i próbują być mediatorami. Pomimo tego, że to matka nie jest związana żadnym sakramentem to ona zabiega o jedność rodziny i względy męża a on dąży do rozwodu. Na pewno cała rodzina kwalifikuje się do terapii. ojciec stawia opór. problemy, które tam się nawarstwiły mają różne przyczyny, min. autystyczne dziecko. Niestety brakuje tam współpracy z opatrznością bożą. Wszyscy są na nie. Niedawno rozmawialiśmy z tatusiem w rodzinnym gronie o tym, że to co u nich się dzieje bardzo rani dzieci i jeszcze bardziej zrani je rozstanie rodziców. Chyba zaczął mnie unikać od tego czasu. Boli mnie bardzo ich sytuacja, modlę się za nich. Lubię i doceniam matkę dzieci. To ona tak naprawdę zarządza całym domem a tatuś ogranicza się do przynoszenia pieniędzy. Nie wiem jak potoczą się ich losy. Modlę się za nich. Postrzegam ich jako rodzinę niepełnosprawną, pozbawioną współpracy z Duchem Świętym. Obym się myliła.
Mam nadzieję kropko, że Duch Święty pokieruje właściwie Twoim życiem.
Z Bogiem.

 Re: Małżeństwo z niewierzącym.
Autor: życzliwa (---.noc.fibertech.net.pl)
Data:   2014-05-16 10:36

Witam Cię,
Odpowiem Ci tak: Jeśli kochasz Boga i jeśli Bóg jest dla Ciebie ważny, to nie wychodź za kogoś, kto nie jest w Bogu. Małzeństwo w Kościele katolickim to nie związek dwojga ludzi, ale trójkąt: małżonkowie i Jezus. To jest miłość obojgu ludzi do Jezusa, a przez to miłość do drugiej osoby, małżonka. Wiara w Jezus polega na ciągłym pogłebianiu miłości do Niego. Pomyśl co bedzie, jeśli Ty pogłębisz swoją wiarę? Zwiększy się rozłam w waszym potencjalnym małżenstwie. Nie zakladam, ze narzeczony sie nawróci, wręcz przeciwnie. Ucierpicie na tym wszyscy, a najbardziej dzieci. One potrzebują zgodnych rodziców, przede wszystkim w najwazniejszej sprawie - w sprawach wiary. Wtedy tylko ich rozwój będzie właściwy.
Pisze na podstawie własnego doświadczenia, gdzie biorąc ślub, oboje byliśmy "wierzącymi" katolikami chodzącymi w niedzielę do kościoła.

Polecam Ci Psalm 127:
Jesli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą...
O małżeństwie wspaniale pisze też św Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian, rozdział 7. Przeczytaj. A jak chcesz więcej odpowiedzi, to idź na mszę św, przyjmij Eucharystie, pomódl się od serca, zapytaj, a wkrótce znajdziesz odpowiedź.
Pozdrawiam Cię serdecznie

życzliwa

 Re: Małżeństwo z niewierzącym.
Autor: bergamotka (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2014-05-16 12:22

Nie można być równocześnie ateistą i agnostykiem stąd Twój narzeczony może powinien się określić jakie jest jego podejście do wiary - w praktyce agnostyk powinien z reguły być bardziej przychylny wierze czy praktykom religijnym innych niż ateista.

"Przecież nie powie, że należy chodzić do kościoła."
A to czemu? Ze słyszenia znam przypadek rodziny w której to niewierzący mąż goni żonę i małoletnie dzieci do kościoła. Tu przecież nie chodzi nawet o przeszkadzanie czy nie w wychowaniu w wierze ale pewna spójność i konsekwencję w zachowaniu rodziców - skoro ustalili że dziecko chodzić ma z wierzącym rodzicem do kościoła niewierzący powinien zasadniczo wspierać realizacje tego a w każdym razie nie podważać autorytetu drugiego. A gdybyście ustalili że dziecko będzie chodzić na na zajęcia np. z tańca które Twój narzeczony osobiście uważałby za bezsens to w sytuacji gdyby dziecko na nie nie chciało iść twierdząc że woli pograć sobie na komputerze to wzbraniałby się przez powiedzeniem że na zajęcia ma chodzić?

"jak postępować, gdy latorośl określi się jako ateista agnostyk? Narzeczony chciałby, abym "nie przesadziła" i nie wpędziła dziecka w związku z tym w poczucie winy." A powiedział jakie Twoje zachowania uważałby za zbyt daleko idące czy tak naprawdę jeszcze sam nie wie. Bo jeśli to ostatnie to niewiele można doradzić.

"Gdzie istnieje granica pomiędzy uzasadnianiem swoich poglądów i nieukrywaniem ich przed dziećmi a "przeszkadzaniem w wychowaniu w wierze"?"
Myślę że przede wszystkim wyznacza ją szacunek dla poglądów innych niż własne. Przykładowo moim zdaniem określaniu praktyk religijnych i to podejmowanych również przez osoby najbliższe jako "bezsensownych" bliżej do wyśmiewania a zatem przeszkadzania w wychowaniu w wierze niż do uzasadniania swoich poglądów.

 Re: Małżeństwo z niewierzącym.
Autor: Monika (---.dynamic.dsl.as9105.com)
Data:   2014-05-16 12:59

Kropko pomódl się do św Rity. Miała męża niewierzącego.
Mam tatę niewierzącego, który śmieje się z mojej wiary. Pamiętam moja mama w prezencie ślubnym dostała obraz Matki Bożej Częstochowskiej. Ten obraz jest u nas w domu. Pamiętam słowa mamy jak jechałam na studia "Tylko pamiętaj o niedzielnej Mszy św." Jak przychodziła niedziela zawsze słyszałam ten głos i byłam posłuszna. Szczerze powiem autorytet moralny w domu rodzinnym ma zawsze mama.

 Re: Małżeństwo z niewierzącym.
Autor: Franciszka (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2014-05-16 13:12

"Proszę również o niezakładanie, że on się nawróci"

- Tego nikt nigdy nie może zakładać, bo "Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża" (J 3, 8). Dołączam do opinii negatywnych na temat małżeństwa z niewierzącym, ale jednocześnie myślę o tych wszystkich znanych mi małżeństwach, gdzie katolik bardzo gorąco pragnie szczęścia swojego współmałżonka. A nie ma prawdziwego szczęścia bez Pana Boga. Dlatego nie można zakładać, że ktoś nie nawróci się, ale trzeba modlić się o jego nawrócenie. To tak zupełnie niezależnie, czy ta osoba jest narzeczonym, czy obcą osobą. Zobacz świadectwa www.nawracajciesie.xaa.pl

 Re: Małżeństwo z niewierzącym.
Autor: dd (---.30.90.158.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2014-05-17 18:27

a skąd wiesz ze będziecie mieli dzieci?

 Re: Małżeństwo z niewierzącym.
Autor: hanna (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-05-18 00:48

Jestem córką wierzącej mamy i niewierzącego taty. Nie wiem, kiedy stracił wiarę. Wiem, że są dobrym małżeństwem, sakramentalnym, wiernym, są w małżeństwie ponad 50 lat. Tato po prostu nie chodził z nami do kościoła i nie modlił się z nami.
Nie jest prawdą, że wszystko, wszystko dzieli takie małżeństwa. Nieprawda. Zostałam wychowana w wierze, podobnie jak brat, oboje praktykujemy, uczęszczaliśmy na katechezę (jeszcze w salkach, więc to nie było automatyczne między fizyką a wuefem), należałam do oazy w czasach, gdy uchodziła za instytucję antypaństwową, byłam w duszpasterstwie akademickim itp. Nauczyłam się wybierać, moja wiara nie jest automatyczną tradycją, musiałam dorosnąć do bardziej świadomych wyborów, ojciec nigdy nie powiedział mi:
nie idź do kościoła. Małżeństwo moich rodziców jest dobre i kochające, nie jest idealne, ani superłatwe, ale miłość okazała się silniejsza od różnic. I każdemu życzę, by patrząc na rodziców w podeszłym wieku, także podzielonych wyznaniowo, mógł pomyśleć: popatrzcie, jak oni się kochają.
Po co o tym piszę? Bo to jest konkret. Da się wychować dzieci na wierzące także w takim układzie. Moi rodzice czasem się kłócili o różne rzeczy, ale nie pamiętam, by się kłócili o to, co wiąże się z Kościołem. Widać się w tym względzie dobrze dogadali na początku albo umieli załatwiać sprawy na bieżąco. Można? Można. Czasem boli? Tak, boli. Odwagi.

 Re: Małżeństwo z niewierzącym.
Autor: Monika (---.dynamic.dsl.as9105.com)
Data:   2014-05-18 12:36

Hanno bardzo dziekuje. Potrzebuje wokól siebie takich ludzi jak Ty.
Zapisze Twoje zdanie "miłość silniejsza od różnic". dlaczego w Polsce nie jest dobrze skoro mamy tak myślących ludzi?

 Re: Małżeństwo z niewierzącym.
Autor: Batatas (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2014-05-18 21:26

Kropko mogę powiedzieć Ci to co mi powiedziała znajoma. Byli ze sobą wiele lat, ona w pewnym czasie się nawróciła - on nie. Powiedział jej, że w uczciwości do siebie nie może jej proponować małżeństwa skoro nie wierzy. Dziś są małżeństwem, spytałem jak to się stało? W szczerości powiedziała, że prosiła Boga o łaskę wiary dla chłopaka, trochę to trwało i tyle.

Jeśli narzeczony jest odważny można jeszcze poprosić go by pojechał na jakieś rekolekcje "charyzmatyczne" i dał szanse rozumowi na nowe doświadczenia.

Pozdrawiam z modlitwą.

 Re: Małżeństwo z niewierzącym.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2014-05-19 12:24

...a potem żyli długo i szczęśliwie. Przynajmniej do momentu, kiedy zaczęły się prześladowania chrześcijan. Bo że się zaczną także w Europie, to chyba nie masz wątpliwości?

Jezus sam powiedział, że stanie się kością niezgody pomiędzy najbliższymi:
"Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. 35 Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową 36 [JK] i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy." (Mt 10, 34-36).

Większość katolików na hasło "prześladowania chrześcijan" myśli: "Tak, tak, byłem na tym w kinie .... na tym eeeee.... "Quo vadis"?" Albo "A tak, coś było o tym w Apokalipsie, no ale bez jaj, co dwa lata koniec świata i ciągle żyjemy."

http://www.wykop.pl/ramka/1113539/islam-nie-jest-ani-religia-ani-kultem-jest-pelnym-kompletnym-ustrojem/

http://infografika.wp.pl/title,Dzieci-w-rodzinach-muzulmanskich,wid,15394177,wiadomosc.html?ticaid=112c0c&_ticrsn=5

Jeśli to człowiek, który jest gotowy oddać życie za Ciebie bez chwili wahania, to wyjdź za niego. Ale jego obawa przed tym, "żebyś nie przesadziła" z poglądami, rokuje średnio, nawet w czasach pokoju.

 Re: Małżeństwo z niewierzącym.
Autor: aga (---.146.191.191.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2014-05-20 00:09

W mojej rodzinie była podobna sytuacja. Dopóki chłopakowi zależało na dziewczynie i małżeństwie - chadzał razem z nią do kościoła, wzięli również ślub kościelny. Nie na długo jednak wystarczyło mu tolerancji dla katolicyzmu. W bardzo krótkim czasie nasiliła się niechęć do wiary i nastroje antyklerykalne. Obecnie ich dzieci są w gimnazjum i stawiają pytania dotyczące wiary. Pięciominutowy monolog ojca nt. bezsensu wiary, sakramentów i pasożytnictwa "czarnej mafii" potrafi zniszczyć miesiące wytężonej pracy matki, babci i katechetów. Jak do tego dołożyć jeszcze wszechobecną nagonkę w mediach na wartości chrześcijańskie, to można sobie wyobrazić zamęt w sumieniach dzieci. Chcesz tego w swojej rodzinie? Obecnie nawet w bardzo religijnych rodzinach jest trudno przekazać żywą wiarę dzieciom, a co dopiero, jak będą miały na co dzień przykład, że bez wiary też żyje się wygodnie.

 Re: Małżeństwo z niewierzącym.
Autor: Xxx (---.10.11.univie.teleweb.at)
Data:   2014-05-20 10:27

Stosunek do kościoła jest bardzo ważny, ale nie jedyny. Porozmawiajcie raczej na temat co narzeczony myśli na temat miłości siebie i bliźniego: np. konkretnie o wybaczeniu - np. ile razy należy wybaczyć, czy warto nie odpowiadać złam na zło, czy kieruje się zasadą "jeden drugiego brzemiona noście". Ustalcie czy będziecie mieli tzw. "wspólną kasę" i ile swoich dochodów on przeznaczyłby na jałmużnę, co myśli o rozwodach, eutanazji i aborcji itd. itp.
Uważam, że jeśli w tych sprawach się zgadzacie, to macie szanse. Wtedy dzieci nie będą rozerwane pomiędzy miłością do ojca, a zasadami mamy. Wtedy też on nie będzie postrzegał kościoła jako wroga i konkretne negocjacje będą łatwiejsze.
Jeśli zaś on postrzega zasady Ewangeliczne jako zagrożenie dla udanego życia, a dbanie o duchowiść jako stratę czasu, to nie warto negocjować szczegółów dotyczących kościoła.

 Re: Małżeństwo z niewierzącym.
Autor: Monika Chrzanowska (---.nyc.res.rr.com)
Data:   2019-02-14 13:23

"Właśnie dlatego nigdy nie zwiążę się z niewierzącym"

Miłość polega między innymi na szacunku i akceptacji poglądów drugiego człowieka. Stąd wynika, że w związku nie możemy starać się zmienić kogoś wedle swoich upodobań.

Dobierając się w pary, zwracamy uwagę na zainteresowania, wykonywaną pracę, wygląd, a przede wszystkim na system wartości moralnych.

Nie ma dwóch identycznych osób. Wszyscy w pewnym stopniu się od siebie różnimy. Według mnie - dwudziestoletniej studentki - związek z ateistą nie miałby dla mnie przyszłości.

Dlaczego tak otwarcie o tym mówię? Oto pięć powodów:

1. Bo... jest ateistą

Dla mnie wiara = życie. Nie wyobrażam sobie dnia bez modlitwy. Dnia, w którym nie miałabym z kim porozmawiać o Bogu i tego, jak wciąż odkrywam swoją wiarę. Miałam kiedyś bardzo dobrego przyjaciela. Rozumieliśmy się pod każdym względem. Był dla mnie jak brat, ale nie jak potencjalny kandydat na drugą połówkę. Dlaczego? Poróżniło nas zdanie na temat wiary. Po roku znajomości on powiedział mi, że jest osobą niewierzącą. To był dla mnie niemały szok.

Osoba, która jest bliżej niż którykolwiek z moich znajomych, nagle mówi mi, że według niego Bóg nie istnieje. To było równoznaczne z tym, że w momencie, gdy dzielę się z nim doświadczeniami z ostatniego spotkania we wspólnocie - on wcale mnie nie rozumie i, co gorsza, nie chce mnie zrozumieć? Z czasem przygotowania do Światowych Dni Młodzieży nabierały w siłę. Żyłam tym. Wtedy on zaczął oddalać się ode mnie. Wciąż poświęcałam mu większość swojego wolnego czasu, jednak nie było dla niego zrozumiałe to, że przygotowuję się do przyjazdu papieża.

To doświadczenie uświadomiło mi, że związek z nim jest dla mnie nierealny. Owszem dzielenie się swoim świadectwem wiary to piękna forma ewangelizacji. Jednak w momencie, gdy rozpoczynałam temat wiary widziałam, że on "wyłącza się". Mimo wielu prób i sposobów dotarcia do niego, straciłam nadzieję, że on cokolwiek z tego rozumie.

Ale czy należy uogólniać? Czy związek z jakąkolwiek osobą niewierzącą będzie dla mnie niemożliwy? Gdy myślisz o tym, warto sobie przypomnieć, że przecież nasze życie to nie tylko wiara! Przecież tematów do rozmowy są miliony. W dialogu z drugim człowiekiem nie możemy zamykać się tylko i wyłącznie na tematy związane z życiem duchowym i od tego życia uzależniać, czy będziemy w stanie z kimś być czy nie. Taka relacja, która opiera się wyłącznie na związku duchowym, może szybko wyjść spoza kontroli i przez to stać się toksyczna. Będąc w związku, na nowo odkrywamy swoje zainteresowania i tak samo może być z wiarą. Jeden może ją odkrywać, a drugi po prostu nie odczuwa takiej potrzeby. Tak naprawdę kluczem jest szacunek względem drugiej osoby, jej przekonań i tego, co dla niej ważne. Jeśli jesteś katoliczką, ale nie szanujesz tego, że ktoś jest niewierzący (np. na siłę ciągnąc swojego wybranka do Kościoła lub zmuszając do odmawiania nieszporów), to nie ma sensu próbować związku z ateistą. Ale... to tak naprawdę twój problem z pojmowaniem "przywiązania do wiary", nie jego.

2. Bo ma inny system wartości

Żeby było jasne - nie jestem typem katoliczki, która chodzi w golfie i spódnicach po kostki, w ogóle się nie maluje itp.. Jestem po prostu kobietą, która zna swoją wartość. Jak już wcześniej wspomniałam, w życiu kieruję się wiarą, stąd też wynika mój system wartości. Zaraz po trwaniu przy Bogu stawiam szacunek do drugiego człowieka, uczciwość, odpowiedzialność, samodyscyplinę, sprawiedliwość i poczucie humoru. Dlatego wybierając mężczyznę, z którym chciałabym spędzić resztę życia, kieruję się właśnie tymi wartościami. Tak samo, jeśli chodzi o kwestię czystości przedmałżeńskiej. Jest to dla mnie bardzo ważna kwestia, stąd też jestem przekonana, że wierzący mężczyzna prawdopodobnie prędzej uszanuje moje zdanie niż ktoś, kto nie znajduje w tym żadnej wartości.

Jedni wyżej stawiają sobie samodyscyplinę, a innych podziwiamy za niebywałą wrażliwość i wyrozumiałość. Różnimy się od siebie, ale... to jest właśnie piękne. Przecież gdybyśmy byli identyczni, to świat umarłby z nudów. Nikt nigdy nie będzie w związku z identyczną osobą i choć będziecie zgodni co do najważniejszych spraw, to już po paru tygodniach razem pojawią się kwestie, które was podzielą. I to nawet jeśli jesteście katolikami z tej samej parafii. Od was zależy co zrobicie z tym, co was dzieli - czy uda wam się ominąć pułapki egoizmu i znaleźć drogę do porozumienia czy nie. Niewiara nie ma tu nic do rzeczy.

A co do kwestii czystości - niewierzący też szanuje swoje ciało. Tu zbyt wielu katolików błądzi - uważają, że tylko oni wiedzą o tym, że szacunek do ciała wpływa na naszą psychikę, że tylko oni wiedzą, jak ważna jest czystość przedmałżeńska. To nie jest odkrycie przeznaczone tylko i wyłącznie wierzących.

3. Bo nie pójdzie ze mną na mszę

Niedziela, to dla mnie dzień wyciszenia. Zaczynam ją od Mszy Świętej, później jem obiad w rodzinnym gronie, a później po prostu spędzam czas z najbliższymi. Innymi słowy: tak jak w większości polskich rodzin. Będąc we wspólnocie młodzieżowej, bardzo ceniłam sobie wspólne Msze. Moment, w którym wszyscy dziękowaliśmy Bogu za sakrament komunii, zawsze powodował we mnie wzruszenie. To jest coś, czego chciałabym doświadczać jak najczęściej. Tak, również ze swoim mężem, narzeczonym i chłopakiem. Znam pary, w których mężczyzna jest ateistą, ale chodzi ze swoją wybranką do kościoła. Jednak jego przebywanie tam jest wyłącznie aktem poświęcenia się dla niej. Ona w tym momencie doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że dla niego to tylko (ewentualnie) podziwianie fresków i obserwowanie ludzi. Przez to oboje mogą pewnie odczuwać niemały dyskomfort.

Ale czy jest to powód, by zrezygnować z chodzenia lub małżeństwa z kimś niewierzącym? Podobnie jak w przypadku wartości i religii, w które wierzycie, temat niedzielnej Mszy czy codziennej modlitwy będziecie musieli ze sobą przegadać, przynajmniej jeśli poważnie podchodzicie do swojego związku. Jeśli dla niewierzącego chłopaka równie ważne będzie co tygodniowe wychodzenie na mecz lub na "siłkę", to być może też dam się przekonać i będę chciała mu towarzyszyć (choć oglądanie meczu piłki nożnej nie przynosi mi radości).

4. Bo nie będzie ślubu w kościele

Ślub to dzień niezwykły zarówno dla kobiety, jak i dla mężczyzny. To dzień, w którym młodzi przyrzekają sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską aż do końca swojego życia. Co w momencie, gdy jedna ze stron jest niewierząca? Można żyć tylko ze ślubem cywilnym, ale osoba wierząca będzie przez długi czas odczuwała pustkę, którą wypełnić może tylko Bóg. Wiadomo, nikogo nie zmusimy do ślubu kościelnego, bo to naruszenie jego wolności. Z drugiej strony pojawia się kwestia, czy faktycznie to on nie narusza mojego wyznania. W życiu katolika wiara powinna być obecna na wielu płaszczyznach życia, także tego małżeńskiego. Czy będę mogła żyć w pełni tą wiarą z osobą niewierzącą?

I znów, wszystko zależy od głębi waszej relacji. Od tego, jak naprawdę ty i twój partner pojmujecie swoją wiarę lub niewiarę. W miłości chodzi przecież o to, by przekraczać siebie w wychodzeniu do drugiego człowieka, wyrzekać się swojego egoizmu i - wzorem Jezusa - ofiarowywać siebie. Małżeństwo nie polega tylko na wspólnym wychodzeniu z sobą do kościoła. Co do ślubu - możecie wziąć ślub w kościele, nawet jeśli jedno z was nie jest katolikiem, choć jest z tym trochę formalności.

5. Święta - dzień dawania sobie prezentów czy wspomnienie narodzin Jezusa?

Ze świętami Bożego Narodzenia nie mam za dobrych wspomnień. Kojarzą mi się głównie z wymuszonym składaniem sobie życzeń i zmienianiem słów kolęd tylko po to, by kogoś ośmieszyć. Właśnie tego obawiam się wchodząc w relację z ateistą. Boję się, że on będzie lekceważył moje chodzenie na pasterkę czy czynne uczestniczenie w Triduum Paschalnym. Ta sytuacja może odnosić się również do życia w jednym domu. Krzyżyk na ścianie, czy obrazek świętej rodziny może szczególnie przeszkadzać osobie niewierzącej, ja jednak nie wyobrażam sobie mieszkania bez wizerunku Chrystusa w domu.

Jak już wcześniej wspominałam - różnimy się od siebie. Tak więc są osoby niewierzące, ale szanujące wyznanie innych. Nie zapominajmy o tym! Tak samo katolicy są tolerancyjni względem innych wyznań. Nie możemy wychodzić z założenia, że skoro ktoś jest niewierzący, to na pewno lekceważy innych. Takie myślenie może prowadzić nas do zguby i mówi raczej o tym, że mamy problem z własną wiarą.

Uważam, że ustalenie pewnych zasad i umiejętność podejmowania kompromisu to uniwersalny przepis na stworzenie zgodnego związku. Owszem, problemy zawsze będą się pojawiać, bo związek idealny po prostu nie istnieje. Sęk tkwi w tym, by wspólnie i odpowiednio je rozwiązywać.

 Re: Małżeństwo z niewierzącym.
Autor: January (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2019-07-02 17:42

Jak mawiają: "Diabeł siedzi w szczegółach".
Wspólna troska o budowę relacji małżeńskiej miłości jest utrudniona tam, gdzie brak jest współpracy obojga z łaską Bożą. Czym jest więc ta łaska Boża znana w punkcie prawd wiary: "Łaska Boska jest do zbawienia koniecznie potrzebna"?
Czy my o własnych siłach chcemy budować trwały związek małżeński, czy to jest w ogóle możliwe wobec wielości propozycji świata liberalnego XXI wieku?
Uczucie "wygasło", więc związek się wypalił i trzeba szukać szczęścia w kolejnym? Prawda to czy fałsz?
Miłość jest z Boga. Każda. Prawda to czy fałsz? Doświadczam, że przez lata związku dorasta się do postawy miłości wobec współmałżonka. Miłość jest więc postawą, a nie tylko ulotnym uczuciem. To droga, na którą zaprasza Jezus w Kościele.
A jednak Kościół się modli nieustannie. Św. bp Alfons Maria Liguori unaocznił jeszcze jedną prawdę:
"Kto się modli, ten się zbawi, kto się nie modli, ten się potępi."
Małżeństwo mieszane jak każde inne zmierza do integracji, albo zatrzymuje się na etapie tolerowania wolniejszego wzrostu duchowego małżonka. Wiąże się z tym cierpienie albo zobojętnienie na ból. Szuka się więc zamienników-jakichś protez duchowych na tym łez padole. A przecież serce pragnie zespolenia i jedności na wszystkich poziomach życia, której brak na poziomie duchowym tak trudno jest przyjąć. Módlmy się za siebie nawzajem, a Pan da wzrost.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: