Tak czytałam Twoje wypowiedzi Michał i mam pytanie do Ciebie. Bo u mnie pojawił się jakiś bunt w stylu "Bóg mnie już nie chce, nie pomaga, nie daje znaków i pocieszeń". Tkwię w takim stanie i nie mogę się przełamać. Jakbym była zła na Pana Boga, mimo, że wiem, że wszystko zło jest konsekwencją moich własnych grzechów. Czy miałeś coś podobnego? Czy może udało Ci się to pokonać?
Rok temu jak postanowiłam wrócić do Boga miałam dużo zapału, dużo się modliłam ale nie zauważałam jakichś skutków tej modlitwy. Dlatego mój zapał jakby ostygł. Martwi mnie to. Bo pojawia się myśl, że może to już nie ma znaczenia, może Bóg już na nie nie czeka. I też mam wątpliwości ze spowiedzią, czy chodzić, czy Bóg tego chce skoro może nie odczuwam żalu za grzechy.