logo
Środa, 01 maja 2024 r.
imieniny:
Józefa, Lubomira, Ramony – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Joël Pralong
Terapia dla duszy
Wyd Marianow
 


"Z kart tej książki przebija światło – pisze kard. Henri Schwery – które można dostrzec tylko nocą..."

Największa ciemność to samotność, a każdy nosi lęk przed odrzuceniem. Okoliczności życiowe tylko utwierdzają nas w tym strachu, co często prowadzi do zamknięcia się w sobie. Ale Bóg, będąc Miłością większą od naszych słabości, chce pochwycić zranionego psychicznie człowieka i wydobyć na powierzchnię. 
 

Wydawca: PROMIC
Wydawnictwo Księży Marianów
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-7502-319-0
Format: 116x190
Stron: 200
Rodzaj okładki: Miękka

 
Kup tą książkę 
 
 

 

Stawać w prawdzie

NIEKTÓRE PRZYCZYNY LĘKU czy depresji nie pochodzą wyłącznie z naszych zranień, lecz także z naszych błędnych wyborów, z tej części nas samych, w której nie ma Boga. Św. Paweł dobrze opisuje ten wewnętrzny dramat, rozdźwięk pomiędzy tym, czego człowiek w głębi serca pragnie, a własnymi przewrotnymi namiętnościami:
 

Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię właśnie zło, którego nie chcę. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka. [...] Albowiem wewnętrzny człowiek [we mnie] ma upodobanie zgodne z Prawem Bożym. W członkach zaś moich spostrzegam prawo inne, które toczy walkę z prawem mojego umysłu [...]. Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, [co wiedzie ku] tej śmierci? (Rz 7, 19-24)
 

Grzech wywołuje smutek i prowadzi do niepokojącej duchowej pustki, która odbija się na psychice, osłabiając ją. Teresa wspomina, jak bardzo była nieznośna z powodu własnej nadwrażliwości, dopóki się nie nawróciła. Nie była w stanie pójść za głosem rozsądku, by się poprawić. Nasze zranienia, nawet te, które nam zadali inni, prowadzą do negatywnych zachowań, do tego "zła, którego nie chcę". Czyż nie mówi się nieraz o kimś, że zawsze reaguje agresją, bo został zraniony? Wina za złe czy nieswoje samopoczucie zawsze częściowo leży w nas samych lub w naszych złych wyborach, które mogą wynikać z nieumiarkowanego przywiązania do władzy, pieniędzy, sukcesów, z potrzeby bycia nieustannie docenianym, chwalonym itp. [30].

Tylko Chrystus może nas oświecić i sprawić, że pogodzimy się ze sobą, by dostrzec nową drogę. O ile psychiatria potrafi naświetlić lub nawet usunąć z naszej podświadomości, z naszej wciąż żywej przeszłości niektóre traumatyczne przeżycia, to nie ma mocy, by wypełnić pustkę, jaka zostaje po nich w naszym sercu, i przywrócić nam głęboki pokój. Egzystencjalną pustkę może wypełnić jedynie Chrystus. Ten który nam powiedział: "Ja przyszedłem po to, aby [owce] miały życie i miały je w obfitości" (J 10, 10).

Okazuje się, że współpraca psychiatry i kapłana jest wielce pożyteczna, by chory powrócił do zdrowia. Dlatego w przypadku poczucia przygnębienia, zdołowania, zalęknienia zazwyczaj nie wystarczy połknięcie środków uspokajających czy nawet wybranie się do lekarza. Wiele osób zamyka się w poczuciu doznanej krzywdy i nie szuka autentycznych przyczyn swojego stanu. Czy moje przygnębienie nie wynika również z mojego egoizmu, pychy, żądz i zazdrości? Każdy sam musi rozeznać, jakie wydarzenia i okoliczności go przeraziły, który epizod go szczególnie zranił. Mając już tego świadomość, wiemy, że Bóg, nasz Ojciec, czeka na nas w sakramencie przebaczenia. Jego miłosierdzie jest nieskończone i samo w sobie zawiera moc uzdrowienia. Nasze grzechy są drobnym pyłkiem wobec ogromu Jego miłosierdzia. Grzech rani nas w sferze uczuć. Łaska Bożego przebaczenia, usuwając zło, przychodzi ją uzdrowić. Dwa spotkania ze spowiednikami, ojcem Pichonem i ojcem Prou, dokończyły uzdrowienia Teresy, dzięki czemu mogła rozwinąć żagle na falach ufności i miłości.

By przyśpieszyć uzdrowienie, musimy się przekonać do życia w łasce Bożej i odwrócić się od grzechu. Nasza dusza, żyjąc z dala od Boga, nie jest odżywiana i może liczyć już tylko na własne siły psychiczne. Jak już wcześniej wspomniałem, uzdrowienie znajdujemy w nawróceniu, przemianie życia, podjęciu decyzji o rezygnacji z pewnych nałogów, porzuceniu złych przyzwyczajeń – a wszystko po to, by żyć w zgodzie z Ewangelią.

Kiedy jesteśmy oczyszczani przez cierpienie, stawiamy sobie istotne pytania. Zapytajmy siebie, jakie miejsce zajmuje w naszym życiu Jezus, ile czasu poświęcamy na modlitwę i sakramenty. Współmałżonek, dzieci, praca, przyjemności przecież nie mogą zająć miejsca Boga i stać się naszymi bożkami. Bóg musi znajdować się w centrum naszego życia, musi zajmować pierwsze miejsce. Jeśli zaś, przeciwnie, stawiamy w centrum nasze "ja" lub bożka, którego czcimy i ku któremu kierujemy wszystkie nasze wysiłki, następuje odwrócenie skali wartości, które skutkuje pojawieniem się niezadowolenia, lęku, depresji. Żyjąc z Bogiem, czujemy wielką siłę wewnętrzną, która jak kil pod wielkim statkiem utrzymuje nas na powierzchni w czasie sztormu. Rozdarty wewnętrznie św. Paweł miał pewność, że nikt nie może go odłączyć od Boga.
 

Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? [...] Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował (Rz 8, 35-37).


To jeszcze jeden dowód na to, że kiedy jesteśmy przygnębieni i rozdarci, chorzy i grzeszni, stan ten nie sięga głębi naszej duszy, która jest przepełniona Bożą obecnością. Nikogo nie można uznać za skazanego na patologię lub za bezpowrotnie straconego, ponieważ Bóg żyje w każdym człowieku - i niezależnie od jego aktualnej sytuacji. Trzeba sobie uświadomić, że dzięki zwróceniu się do Boga wszystko da się odrodzić i naprawić. Zachęcam wszystkich, którzy mają skłonności do popadania w przygnębienie, do medytowania następującej modlitwy brata Efraima:
 

Dziękuję Ci, Boże mój, za sanktuarium mojej duszy, za tę przestrzeń głębokiej ciszy, gdzie nic nieczystego ani zbrukanego nigdy nie przeniknęło ani nie przeniknie, bowiem Ty sam jej strzeżesz.

Dziękuję Ci, Boże mój, za to, że żadna z ran, jakie zadają ludzie, nie skaziła tego sekretnego ogrodu, tego świętego przybytku, gdzie tylko Ty sam, współczujący Wieki Kapłan, wchodzisz przybrany w chwałę.

Dziękuję Ci, Boże dobroci, gdyż za każdym razem, kiedy upadałem, pokazywałeś mi, że mieszkasz we mnie o wiele głębiej niż mój grzech.

Dziękuję Ci, Panie, za to, że żadna z moich złych myśli i żaden z moich buntów nie zdołały przekroczyć drzwi strzeżonych przez Twojego anioła.

Wiem, że czekasz na mnie w tym tabernakulum miłości, dokąd cały powrócę na ostatnie spotkanie pełne światłości.

Dziękuję Ci, Boże mój, za to, że dusza, którą we mnie tchnąłeś, jest czysta [31].


Osoba skłonna do przygnębienia musi nauczyć się rozróżniać to, co czuje, od tego, w co wierzy. Teresa, nie czując już wcale obecności Boga w sobie, po prostu wysławiała "tego, w którego chciała wierzyć". W momencie najtrudniejszej próby jej dusza kosztowała pokoju: "Byłam jak skowronek", wyznała. Wytrwa dzięki nieustannemu powtarzaniu: "wierzę" ze spojrzeniem utkwionym w Jezusie.

_______________________
Przypisy:

  [30] Skupiam się tu na duchowym podejściu do przyczyn depresji, stawiając sobie za cel wskazanie szerzej nieznanej lub ukrywanej rzeczywistości grzechu, pozostawiając psychiatrom analizę czysto psychologiczną. Naturalnie jest oczywiste, że konfrontacja z duchową rzeczywistością nie może nastąpić w czasie trwania ostrego kryzysu, lecz dopiero wtedy, kiedy pacjent powraca do normalnego życia i staje się zdolny do refleksji.

  [31] Frére Éfraim, Le chemin des nuages ou la folie de Dieu, De l'angoisse a la sainteté, Éditions du Lion de Juda, Nouan-le-Fuzelier, 198, s. 172.


Zobacz także
O. Marian Zawada OCD
Słodki wizerunek małej Teresy może kojarzyć się ze słodziutką świętością, pełną ustępstw, uprzejmych uśmiechów, tymczasem każdy jej dzień był krokiem olbrzyma. Wypatrywała jak Krzysztof Kolumb nowych krain, na miarę swych marzeń i z siłą Joanny d’Arc spinała konia cwałując małą, wąską drogą, okrywając się chwałą największych pól bitewnych...
 
o. Gabriel od św. Marii Magdaleny

Św. Mateusz pisząc genealogię Jezusa wykazuje, że On jest prawdziwym człowiekiem, „Synem Dawida, synem Abrahama” (tamże 1); opisując Jego narodzenie z Maryi Dziewicy, która stalą się Matką „za sprawą Ducha Świętego” (tamże 18), twierdzi, że jest prawdziwym Bogiem; na końcu zaś przytaczając proroctwo Izajasza oświadcza, że jest Zbawicielem obiecanym przez proroków, Emanuelem, „Bogiem z nami”. 

 
o. Albert Wach OCD

Kto raz na serio zabrał się za modlitwę, na własnej skórze mógł się przekonać, że w tym względzie nie ma mocnych. Wprawdzie zdarzają się zwycięstwa, ale chyba więcej jest porażek. Żadna ludzka czynność podejmowana z własnej woli nie wymaga tyle hartu ducha i prawdziwego męstwa, ile właśnie modlitwa. Tylko niepoprawny optymista, który ma wyłącznie myślny stosunek do modlitwy – to znaczy optymista, który nie praktykuje modlitwy myślnej, ale myśli, że się modli! – może sądzić, że jest ona rzeczą prostą i bezproblemową.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS