Odwoływanie się do swojego statusu
Gandhi mawiał, że służenie innym bez uczucia pokory jest jedynie zaspokajaniem egoizmu: zapatrzeniem się wyłącznie we własną osobę. I jest to niewątpliwie racja. Jeśli kapłan chce naprawdę służyć, musi choć trochę zapomnieć, kim jest. Musi się niejako wtopić w środowisko. Okazuje się, że coraz więcej Polaków twierdzi, iż księża potrafi ą być uczciwi, szczerzy, sprawiedliwi i że można im po ludzku zaufać. Jednak najbardziej denerwuje u księży zarozumiałość i obnoszenie się ze swoim bogactwem, a także podkreślanie, kim są.
Jakże świetnie pasują w tym miejscu słowa ks. Henriego J.M. Nouwena:
Jesteśmy grzesznymi ludźmi, którzy potrzebują tyle samo troski, co każda z tych osób, które zostały nam powierzone (…). Dlatego prawdziwa posługa musi być wzajemna. Gdy członkowie wiary nie mogą prawdziwie poznać i pokochać swojego pasterza, pasterzowanie staje się wkrótce zakamuflowanym sprawowaniem władzy nad innymi ludźmi i nabiera charakteru autorytarnego i dyktatorskiego[21].
Istnieje wiele okazji do odwoływania się przez księdza do własnego statusu. Właśnie w ten sposób kapłan wchodzi na drogę owego kamuflażu władzy.
Wygodne sytuacje, aby przyznać się do bycia księdzem
- przy przekroczeniu przepisów drogowych,
- przy okazji wizyty u lekarza,
- przy okazji załatwiania formalności w urzędach,
- przy okazji kupna czegoś,
- przy okazji nietypowych sytuacji;
- w celu dostania się w jakieś mało dostępne miejsce;
- w celu zaistnienia w jakimś elitarnym towarzystwie;
- w celu podkreślenia ważności wypowiadanych słów i poglądów;
- w celu uzyskania poufnych wiadomości.
Odwoływanie się do kapłańskiego statusu jest nierzadko przejawem pewnego cwaniactwa i z pewnością antyświadectwem. Wykorzystywanie swojej pozycji społecznej do załatwiania własnych interesów to nieuczciwość. Jest ona często przykrywana zachowaniem apodyktycznym, co niewątpliwie wyzwala omawianą pokusę wielkości.
[21] K. Wons, Jakiego księdza..., dz. cyt., s. 12.