logo
Czwartek, 02 maja 2024 r.
imieniny:
Atanazego, Longiny, Toli, Zygmunta – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Maciej Biskup OP
Adwent i rezerwa wobec 'propagandy szczęścia'
Więź
 
fot. Aaron Burden | Unsplash (cc)


Wiara jest uważnością na przyjęcie tego, co przed nami – pisze o. Maciej Biskup w swojej nowej książce.


Bóg zobaczył, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre (Rdz 1,31a)

 

Mamy przed sobą obraz holenderskiego malarza Jana Vermeera, zatytułowany „Koronczarka”. Przedstawia on kobietę całą sobą skupioną na wykonywaniu koronki i co najwyżej możemy się domyśleć, że w przerwach czyta najprawdopodobniej Biblię, która znajduje się w pobliżu przybornika z nićmi. W stosunku do widza od kilkuset lat milczy i nie raczy nawet podnieść wzroku, bo tak bardzo zajęta jest swoją pracą, która wymaga szczególnej uważności.

 

„Rzadko kiedy w dziejach sztuki umiano tak doskonale oddać absolutną koncentrację człowieka zajętego swą pracą, jak to uczynił Vermeer w tym małym obrazku. Dokonał tego poprzez taki dobór punktu obserwacji modela, że cała uwaga widza skupia się tylko na twarzy i dłoniach dziewczyny, całe otoczenie zaś, które mogłoby tę uwagę rozpraszać, odwracać od jej spokojnego zajęcia, usunięte zostało poza ramy przedstawienia” [1].

 

Obraz zainspirował mnie do tego, aby spojrzeć na Adwent jako na czas ćwiczenia się w sztuce uważności. Adwent to oczekiwanie, nasłuchiwanie – doskonalenie się w uwadze. W zasadzie Adwent jest obrazem życia, w którym jesteśmy w procesie otwarcia na to wszystko, co nadchodzi, postrzegając to nowe w spotkaniu z tym, co już znane, jako element naszego rozwoju. W dynamice przyciągania i przedsmaku, w tym napięciu pomiędzy świętowaniem ludzkim a Bożym, między tęsknotą a nadzieją, pomiędzy oczekiwaniem na spełnienie a pustką kryje się istota Adwentu.

 

Ten okres wyznacza również rytm naszego życia, czyni nas chrześcijanami, bowiara jest uważnością na przyjęcie tego, co przed nami: „Całe życie prawdziwego chrześcijanina jest świętą tęsknotą. Za czym zaś tęsknisz, tego jeszcze nie widzisz, gdy jednak tęsknisz, wówczas stajesz się podatnym do przyjęcia tego, co zobaczysz, gdy nadejdzie” – jak pisał św. Augustyn [2].

 

Uważność czyni nas podatnymi na przyjmowanie. Także na przyjęcie Słowa. Chcemy usłyszeć Słowo. Nie jakiekolwiek, ale dobre Słowo Ojca, które realnie nas wprowadzi w świętowanie. Nie świętowanie formalne, oparte wyłącznie na rodzinnych konwenansach czy religijnym przymusie, ale takie, które czyni bardziej szczęśliwym i spełnionym, które przynosi ukojenie.

 

Każdy z nas tęskni za dobrym słowem. Oczekujemy słowa, które realnie wnosi życie, budzi radość, pielęgnuje nadzieję. Potrzebujemy słowa, które nas nie okłamuje i nami nie manipuluje.

 

Przypomina mi się wiersz Stanisława Barańczaka, będący protestem wobec zakłamania propagandy:

 

Daję ci słowo, że nie ma mowy
takiej i takich słów, które by można
dać komuś tak, jak rękę na zgodę się daje,
(…)
kto daje słowo, nie daje nikomu
posłuchu ani spokoju, niczemu
nie daje wiary i w niczym nie daje
sobie rady i wszystkim daje do myślenia, więc
daję ci słowo, że nie ma mowy,
że nie ma rady, że nie ma sensu,
że nie ma tu do kogo ust otworzyć i że
jednak dano nam tylko słowo do wyboru

Stanisław Barańczak, „Daję ci słowo, że nie ma mowy” [3].

 

Tęsknimy – jesteśmy niespokojni, dopóki do nas nie dotrze niezakłamane Słowo. Potrzebujemy jednak uważności, żeby Je usłyszeć i aby się Ono przebiło przez gąszcz – puszczę naszych uwikłań i rezerwy do „propagandy szczęścia” oraz przez pustynię – pustkę spowodowaną słowami, które nas kiedyś głęboko zraniły i zamknęły. Święty Augustyn, komentując słowa z Ewangelii, w których Jan Chrzciciel mówi o sobie, że jest „głosem wołającego”, podkreśla, że on „dźwięczy Słowem”.

 

Oznacza to, że to Słowo nie tylko przychodzi z zewnątrz, jako coś obcego i narzuconego, ale że Ono rymuje się z naszą historią życia, z narracją naszego serca – jest blisko nas: „Blisko ciebie jest słowo, w twoich ustach i w twoim sercu” (Pwt 30,14; Rz 10,8). Słowo słyszymy i ono nas czyta wyłącznie w uważnej relacji, takiej, w której nie ma przemocy.

 

Chrystus jest Słowem Ojca, które „czyta nas”, przyjmując postawę żebraka: „Oto stoję u drzwi i kołaczę…” (Ap 3,20). Relacje zbudowane na uważności są zasadniczym kluczem hermeneutycznym do przyjmowania Słowa w procesie. Nie da się siłą „otworzyć Boga” w Biblii przez nas i Bóg też nie „otwiera człowieka” przemocą w naszej historii.

 

Adwent to czas oczekiwania na Słowo, które stanie się ciałem, czyli człowiekiem. Człowieczeństwo wyraża się w uważności. Słowo staje się wpierw niemowlęciem i jak każde małe dziecko potrzebuje ze strony dorosłych szczególnej czułości – uwagi.


Maciej Biskup OP
Więź | 22 grudnia 2023
wiez.pl
Fragment książki „Sztuka uważności”, Wydawnictwo WAM, Kraków 2023. Tytuł fragmentu od redakcji Więź.pl
________________________
Przypisy:

 

[1] A. Blankert, „Vermeer van Delft”, tłum. A. Ziemba, Warszawa 1991, s. 109.
[2] Św. Augustyn, „Homilie na Pierwszy List św. Jana” 4, 6, NBA 24, s. 1716-1718, cyt. za: W. Turek, „Kto trwa w miłości. Pierwszy List św. Jana Apostoła w ujęciu wybranych pisarzy łacińskich okresu patrystycznego”, Kraków 2009, s. 107.
[3] S. Barańczak, „Wiersze zebrane”, Kraków 2006, s. 171.

 
Zobacz także
Marek Blaza SJ
W sakramencie pojednania grzech osądzany jest z perspektywy przeszłości (żal za grzechy) i wiąże się jednocześnie z postanowieniem poprawy dotyczącym przyszłości. Dlatego przynajmniej niektórzy penitenci odnoszą wrażenie, że sam żal za grzechy jest „łatwiejszy do wypełnienia” od postanowienia poprawy, ponieważ potępienie popełnionego grzechu odnosi się do rzeczywistości przeszłej, dokonanej, której już nie można w żaden sposób zmienić. Natomiast postanowienie poprawy dotyczy przyszłości, której przecież nie da się przewidzieć. 
 
Monika Białkowska
Wyobraźmy sobie, że bierzemy do ręki książkę, na okładce jako autor widnieje znany i ceniony profesor. Kupujemy książkę w dobrej wierze, a potem dowiadujemy się, że to nie profesor jest autorem, a jedynie jeden z jego studentów, który podpisując książkę jego nazwiskiem, chciał tak uszanować swego mistrza. Niewyobrażalne?
 
Monika Białkowska

Źle to wyglądało, bardzo źle. Orędzie o Bożym Miłosierdziu pojawiło się w kontekście, który stawiał pod znakiem zapytania całą jego wiarygodność. Trudno się nawet dziwić Kościołowi, że powiedział objawieniom s. Faustyny „nie”. A jednak Miłosierdzie zwyciężyło. Była zakonnicą, miała błogosławionego spowiednika, a w kościele w Płocku otrzymała pierwsze objawienie o Bożym Miłosierdziu. Brzmi znajomo?

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS