logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
S. Teresa Paszkowska
Bóg jest zajmujący
Pastores
 


Gdyby opanowanie sztuki czytania miało zakończyć się na przeczytaniu elementarza, cały trud byłby płonny. Dopiero lektura wielu dzieł, i to wartościowych, czyni umiejętność czytania w pełni pożyteczną dla siebie i innych.
 
Prezbiter, który nie zatrzymuje się na drodze powołania, przechodzi bardzo złożony proces wyzuwania się z mentalności, jakiej nauczył go świat. Wymaga to o wiele większego wysiłku niż zzucie sandałów przez Mojżesza, wskazujące na zasadę, iż w obszar świętości wchodzi się w pokorze, wynikającej ze świadomości statusu człowieka. Zgoda na przyswojenie sobie Bożych wskazań i kierowanie się nimi czyni człowieka swego rodzaju odmieńcem. Naznaczony słowem Boga, staje się „obcym” dla tych, którzy są stale podnieceni „rewelacjami dnia dzisiejszego” – medialnymi sensacjami, formułami używanymi do napiętnowania osób niewygodnych. Językiem telewizji i gazet mówi dziś większość, ci zaś, którzy z rzadka korzystają z tych źródeł wiedzy, mogą mieć kłopoty w porozumieniu się ze środowiskiem podekscytowanym nowinkami dnia.
 
Boży człowiek nie ujmuje rzeczyswistości w małe klatki chwili obecnej; ma inną perspektywę i zachowuje spokój długodystansowca zorientowanego na wieczność. Nabywa takiej postawy na modlitwie, stosunkowo częstej i długiej. Poczucie włączenia w wielkie sprawy, które są rzeczywistością, a nie ideami, dodaje jego codzienności barw, wyzwala radość i siły. Modlący się autentycznie przestaje być jedynie czcicielem „słowa spisanego” nie tylko w gazetach, ale nawet w tekstach biblijnych. Staje się słuchaczem i świadomym wyznawcą Słowa Życia, wchodzi z Bogiem w pełne relacje osobowe. Tekstów natchnionych nie interpretuje już historycznie, lecz aktualizuje ich przesłanie do własnego „tu i teraz”.
 

Być „uczonym w Słowie”
 
Wcielone Słowo Ojca nazywa ślepcami i obłudnikami tych, którzy poprzestają na nauczeniu się „litery” Pisma (por. Mt 23,25-26), a nie posługują się tym językiem w życiu codziennym, dla porozumienia z Bogiem i ludźmi. Do tych właśnie, którzy dali się „zwieść” literze, według niej kształtując mentalność i stając się „wężowym plemieniem” (por. Mt 23,33), Pan posyła swoich „proroków, mędrców i uczonych” (Mt 23,34). Oni uczą prawdziwej znajomości nie tylko litery, ale języka przydatnego w żywym obcowaniu z Bogiem.
 
Język ten musi najpierw dosięgnąć poziomu serca człowieka, gdyż człowiek mówi, czerpiąc z zasobów, które zapadły w jego sercu (por. Łk 6,45; Mt 12,34). Ten, kto ma być posyłany przez Pana, gromadzi w sercu zapasy słów Pańskich, które będzie rozdawał, gdy nastanie głód i pragnienie tego pokarmu (por. Am 8,11). Wcześniej sam tym słowem karmi się wewnętrznie, stale je smakując i przeżuwając (łac. ruminare) na wzór starożytnych chrześcijan i w opozycji do tych współczesnych, którzy stale stosują technikę ruminare do newsów ulubionej stacji czy gazety.
 
Człowiek nasycony Słowem – nawet niezbyt „mądry według oceny ludzkiej” (por. 1 Kor 1,26) – zdoła „osądzić pragnienia i myśli serca” własnego i tych, którzy są powierzeni jego pieczy. Jego ostrość pozwala „rozdzielić” nawet „duszę i ducha” (por. Hbr 4,12), czyli psychikę i tę najbardziej wewnętrzną warstwę w człowieku, która jest sanktuarium samego Boga. Słowo wzięte z języka Objawienia jest niczym skalpel. Modlący się Słowem pozwala mu się zoperować, oducza się myślenia i mówienia na sposób światowy: „Ja tego za grzech nie uważam”. Nauczy się formuły: „Chrystus uznał to za złe, to jest złe w oczach Pana”.
 
Wydaje się, że ludzie dziś mają raczej głód dźwięku niż słowa. Nie czują się bezpiecznie w ciszy – bez dopingu hałaśliwej muzyki, bez gwaru słów mało znaczących. W seminarium i pierwszych latach kapłaństwa powołany podejmuje trud wyzbywania się wielu nawyków w tym względzie. A w zamian nabywa wrażliwości na słowo Boże, które precyzyjnie oczyści mentalność i emocjonalność, usunie stare nawyki, obnaży pust-kę używanych do tej pory fraz i powiedzonek, zaczerpniętych z języka „świata”, z którego Pan go wyprowadził.
 
Takiej miary mistrz słowa jak św. Augustyn smucił się, że jego język nie mógł dorównać sercu, gdy przyszło mu mówić o Panu. Z pewnością doznaje tego smutku wielu dzisiejszych pasterzy. Wielu nosi w sercu obawę – jak św. Paweł – uwiedzenia „od prostoty i czystości wobec Chrystusa”, wskutek uległości komuś, kto głosi „innego Jezusa i inną ewangelię”, przekazując też innego Ducha (por. 2 Kor 11,3-4).
 
Autentyczna formacja duchowa zawiera wśród priorytetów taką modlitwę, w której powołany przechodzi od gadatliwości do smakowania słowa, którym mówi Bóg, i do stosowania tego słowa, gdy sam zwraca się do Boga i do człowieka. Wówczas jego mowa staje się wolna od światowych pretensji wobec Boga, od ubliżania Mu tonem i treścią rzekomej modlitwy. Jasno rozeznaje, w jakim duchu winno wybrzmiewać słowo adresowane do Świętego, z pokorą potrafi wchodzić także w dialog z człowiekiem. Na modlitwie, spotykając się prawdziwie z Panem, uniknie niebezpieczeństwa skażenia cynizmem, nie podda się wypaleniu, oprze się zgorszeniom. Będzie wypróbowanym przez Słowo świadkiem, a nie tylko nauczycielem zawartości Biblii. Taki stan osiąga się jednak dopiero po osobistym przejściu przez test Słowa.
 
 
 
Zobacz także
ks. Adrian Put
W psalmie 27, 1 odnajdujemy słowa modlitwy pełnej ufności: Pan światłem i zbawieniem moim: kogóż mam się lękać? Psalmista zwracając się do Pana wyznaje w Nim na samym początku prawdę Światła. To światło jest tu ukazane jako prawdziwe zbawcze działanie Boga. Człowiek ma pewność, że wzywając światła i zbawienia Pana nie musi się lękać. Dać zbawienie to wyprowadzić kogoś na światło i pozwolić mu oglądać zbawcze dzieła. 
 
ks. Adrian Put
Człowiek jest istotą rozumną i wolną, stworzoną i tęskniącą (świadomie lub nie) do wolności. Jeżeli więc chcemy trwale wpłynąć na postawę człowieka, powinniśmy dostarczyć argumentów rozumowych, by on sam rozpoznawszy, co dobre, mógł w sposób wolny wybrać swą dalszą drogę. Nie da się bowiem naprawić komuś życia bez jego udziału i akceptacji. 
 
Bartłomiej J. Kucharski OCD

Przedziwne jest działanie Boga w historii świata. Przychodząc na ziemię jako człowiek, ogołocił siebie ze splendoru własnej, niepojętej Boskości. Zamieszkał między nami w niewielkim mieście na rubieżach ówczesnego rzymskiego imperium. Żył pod jednym dachem z ubogimi robotnikami – bo kim byli Maryja i Józef, jeśli nie pracownikami fizycznymi? Pod koniec życia wystąpił z orędziem Ewangelii, wychodząc z cienia ukrycia, ale większość egzystencji na ziemi spędził w skrytości i milczeniu.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS