logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Stanisław Wysocki OC
Czy śmierć boli?
List
 


Wiele się teraz mówi o potrzebie towarzyszenia umierającemu. Powinni być przy nim zwłaszcza jego bliscy. Z tego, co Ojciec przed chwilą powiedział, wynika, że obecność rodziny nie zawsze uspokaja...
 
To prawda. Niezależnie od tego, czy umiera wierzący, czy ateista, święty, czy grzesznik, potrzebuje obecności drugiego człowieka. Nie jest dobrze, żeby człowiek był sam - myślę, że te słowa odnoszą się też do ostatniego tchnienia.
Czasem jednak członkowie rodziny nie są w stanie zdobyć się na szacunek wobec umierających bliskich. Zdarza się, że chory nie może mówić, jest na wpółprzytomny, a oni bombardują mnie telefonami, żeby go wyspowiadać. „Proszę ojca - słyszę - to już chyba koniec, a on trzydzieści lat nie był u spowiedzi". Ja wiem, że oni chcą dobrze, ale to jest bardziej uspokojenie własnego sumienia niż troska o umierającego. Gdzie oni byli przez te trzydzieści lat? Facet nie chce, a ja mam go siłą zaprowadzić do raju? Nie jestem księgowym, nie muszę wpisywać w książce, że następny został zaopatrzony. To już Pan Bóg sobie z nim poradzi.
 
Bywa też odwrotnie. Chcę wejść do sali, a tu w drzwiach staje pani, która całym ciałem broni wstępu do męża. Ona jest wierząca, on też, ale księdza nie wpuści. Pokutuje ciągle przekonanie, że gdy chory zobaczy księdza, może pomyśleć, że jest z nim bardzo źle. Kiedy pracowałem na Zachodzie, proszono mnie, żebym stanął przy łóżku tak, by chory mnie nie zobaczył, bo to może zburzyć jego spokój. A może on wcale nie chce takiego spokoju? Może chciałby, żeby kapelan się nad nim pochylił i zaproponował mu wspólną modlitwę? Może jeszcze na koniec chce powiedzieć: „Księże, odwal się ode mnie!", żeby mieć satysfakcję, że do końca walczył z klerem. To gwałt na wolności tych ludzi. Oni przez to czują się samotni, mimo że mają wokół siebie rodzinę, lekarzy, pielęgniarki.
 
Zazwyczaj gdy pytam odchodzącego już człowieka: „Pomodlimy się, żeby Bóg dał siłę?", to albo wyraźnie się zgadza, albo chociaż skinie głową. Nie wiem, czy to podświadomość, ale zauważyłem, że nawet tacy półprzytomni ludzie reagują na znak krzyża. Instynktownie próbują podnieść dłoń, żeby się przeżegnać. Mam wtedy pewność, że nie mogą wypowiedzieć słów, ale wiedzą, co się dzieje. Nigdy jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby ktoś w takim momencie powiedział: „Nie!".
 
O czym chcą rozmawiać ci, którzy wiedzą, że wkrótce umrą? Czy bardziej interesuje ich to, co jest „tam", czy chcą rozwiązać sprawy, które zostawiają „tutaj"?
 
Ludzi starszych bardziej interesuje to, co ich czeka. „A jak tam, proszę Ojca, nie będzie dla mnie miejsca?" - pytają. Wiedzą, że tam pójdą, ale czują, że zgrzeszyli w ciągu życia, czasem ciężko. Myślą, że kiedy Pan Bóg otworzy księgę, będą mieli problemy. Są tacy, którzy nie chodzili do kościoła przez kilkadziesiąt lat, nie spowiadali się, nie przyjmowali Komunii i teraz boją się spotkania z Bogiem. Tłumaczę wtedy prosto: „W najgorszym wypadku, jeśli Pan Bóg będzie miał wątpliwości, zada ci sześć pytań". „Jakich, proszę ojca?". „»Nakarmiłeś mnie? Dałeś mi pić? Ubrałeś mnie? Opiekowałeś się mną w czasie choroby? Odwiedziłeś mnie w więzieniu?«. Jeśli masz na swoim koncie przynajmniej kilka takich uczynków, zada ci jeszcze tylko jedno: »Kochałeś Mnie i bliźniego?«". W tych ostatnich chwilach wraca do człowieka całe zło, które wyrządził, i wydaje mu się ono barierą nie do pokonania dla Bożego miłosierdzia. Kobiety, które usunęły ciążę, mężczyźni, którzy zdradzali żony, nie radzą sobie z tym tuż przed śmiercią. Czasem męczą ich drobiazgi, to, że jakieś słowo im się wymsknęło, że się nie pomodlili, że nie byli na Mszy. To część bólu duszy, o którym rozmawialiśmy wcześniej.
 
Ludzie młodzi natomiast martwią się o to, czy Bóg da im jeszcze trochę czasu, żeby zakończyć różne sprawy. Myślę, że jest to usprawiedliwione, bo jeśli ich dzieci nie pokończyły jeszcze szkół, to obawa o ich przyszłość jest naturalna.
 
A czego dotyczą najtrudniejsze rozmowy?
 
Pamiętam kobietę, która umierała w dzień Pierwszej Komunii swojego dziecka. Bardzo chciała być na tej uroczystości. Dwa dni wcześniej rozmawiałem z nią, widziałem, że czuje się na siłach, by w niej uczestniczyć, i nawet podtrzymywałem w niej tę nadzieję. Kiedy przyszedłem w ten dzień i zobaczyłem ją umierającą - może to dziwnie zabrzmi - wstydziłem się spojrzeć jej w oczy. Tak jakbym się wstydził za Pana Boga, że nie okazał jej takiej małej łaski. Potem tłumaczyłem sobie, że pewnie Jego plany były inne, ale tak czysto po ludzku myślałem, że przecież mógł dać tej kobiecie siły jeszcze na parę godzin. Chciało mi się płakać. W pewnym momencie musisz zostawić wielką teologię, wielką filozofię, bo widzisz, że to wszystko jest do niczego. Pocieszałem ją, że to będzie piękny dzień, a tymczasem od rana czarne wymioty, ból i agonia... Rzeczywiście piękny dzień miała.
 
 
 
Zobacz także
Ks. Tomasz Stępień
Wiemy, że dzięki poznaniu siebie możemy lepiej poznać innych, ale jak to jest w przypadku poznania Boga? Otóż nawet człowiek poznając siebie może odnaleźć w sobie ślad Boga. Każdy filozof wie, że skutek musi być choć trochę podobny do przyczyny. Zatem człowiek poznając siebie będzie mógł odkryć w sobie podobieństwo do Stwórcy...
 
Anna Hawlena Drożdżak
Jest wiele powodów nietolerancji. Jednym z pierwszych są różnice między ludźmi. Kiedy stajemy wobec osoby, która nie umie mówić, jest bardziej powolna niż my, która nie rozumie, o co chodzi, pojawia się przeszkoda, z którą nie umiemy sobie poradzić. 

Z Jeanem Vanier, założycielem wspólnoty Arka rozmawia Anna Hawlena Drożdżak
 
ks. Paweł Siedlanowski

Szczególną rolę w Adwencie odgrywa Maryja. Od początku, nim jeszcze „góry stanęły i wody ­miały swoje granice” (por. Prz 8, 22-31), została ­wybrana przez Boga na Matkę Zbawiciela. Kontemplujemy Jej wiarę, posłuszeństwo, gotowość do podjęcia współpracy z Przedwiecznym Bogiem. Trzeba odkryć głębszy sens Jej kluczowej roli w historii zbawienia – szczególnie w kontekście naszego czasu: zauważyć, że – jak tłumaczył liturgista ks. prof. Bogusław Nadolski – „Bóg nie przyniósł ciała ze sobą «z góry»..." 

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS