logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Michał Zioło OCSO
Czym jest dla mnie życie duchowe?
Życie Duchowe
 


Przestroga i zachęta
 
Zadziwiająca metaforyka, ale obraz wybrany przecież nieprzypadkowo na wczesnochrześcijańskim sarkofagu – kobieta cierpiąca na upływ krwi, która „podeszła z tyłu i dotknęła się frędzli Jego płaszcza”, to w wyobraźni artysty „Kościół nieobrzezanych”! Czytamy bowiem w ósmym rozdziale Ewangelii według świętego Łukasza, że nieszczęśliwa „całe swoje mienie wydała na doktorów, a żaden nie mógł jej uleczyć”. Tradycja widziała w „doktorach” pogańskich filozofów ostatecznie bezradnych w zaspokojeniu pragnień niespokojnego ludzkiego serca. Brzmi to dla mnie jak ostrzeżenie, bo jestem spadkobiercą „Kościoła nieobrzezanych”. Ostrzeżenie to dotyczy zawsze obecnej skłonności do zastępowania życia w Bogu spekulacją i rozprawianiem na temat możliwości takiego życia, zastępowania cnoty pokory wiedzą o jej stopniach, wypierania czynnej miłości pisaniem usprawiedliwiających traktatów o toksycznych rodzicach...
 
Ale to przecież nie wszystko. „Kościół pogan” wyciąga rękę z ogromną wiarą w uzdrawiającą moc Zbawiciela! Przynależę więc również do dziedzictwa tego jednoznacznego i tak bardzo osobistego w życiu duchowym gestu.
 
To, co pierwsze
 
W Kościele życie duchowe przyjmuje postać życia chrześcijańskiego i osobiście wolę używać tej nazwy, która zdaje się stępiać nieco ostrze możliwego a onieśmielającego wielu ekskluzywizmu. W tym też duchu zwraca się do swoich potencjalnych uczniów święty Benedykt w Prologu Reguły: „Kimkolwiek jesteś...” Ten zwrot jest również formą pokornego i pełnego wdzięczności wskazania na doskonale wolnego Dawcę, który pragnie spotkać się z każdym człowiekiem i obca Mu jest metoda eliminacji: zanim wyciągnąłem rękę, by dotknąć się poły Jego płaszcza, On poznał mnie i pokochał, wszedł w moje życie i odszukał mnie. Smak tego wstrząsającego dla nas grzeszników doświadczenia zaprawia później całe życie chrześcijańskie, które w konsekwencji staje się – jak napisał Merton – „ciągłym odkrywaniem Chrystusa w nowych i nieoczekiwanych miejscach”.
 
Tak, abym ustał na jednej nodze
 
Czemu służyło to starożytne ćwiczenie rabinów polegające na takim „zagęszczeniu” wykładu Tory, aby lekcja składała się zaledwie z kilku słów, a słuchający jej uczeń mógł ustać nieruchomo na jednej nodze? Czyż nie była to próba wypowiedzenia przed sobą i światem „tego, co najważniejsze”, czym żyje moje serce i czym pragnę dodać odwagi innym na drodze do Boga? Czyż nie było to – używając słów świętego Pawła – „uzasadnienie swojej nadziei”? Czy jednak to uzasadnienie może dziać się w oderwaniu od tych, którzy poprzedzili nas w wierze? Czy „ciągłe odkrywanie Chrystusa w nowych i nieoczekiwanych miejscach” możliwe jest bez sióstr i braci, z którymi przyszło nam dzielić trudy życia? Nie, nie jest możliwe. Communio przekraczające granice czasu i wieczności jest bowiem zasadą życia i duchowego postępu w Kościele – wejście w ślady Chrystusa jest równoznaczne z odrzucaniem szukania własnego interesu i podjęciem tego, co służy innym. Tradycja naśladowania Chrystusa uczy, że nie wystarczy „wydać siebie (nawet z miłością!) na spalenie” – prawdziwa miłość to również zdolność przyjmowania z wdzięcznością wszelkiego daru – często ogromnie bezradnego – jaki mogą nam złożyć również upośledzeni, odrzuceni i najbardziej ubodzy. To zdolność przyjmowania może najtrudniejszego ze wszystkich darów – daru pouczenia... Nieprzypadkowo święty Benedykt rozpoczyna swoją Regułę słynnym „Obsculta, o fili, praecepta magistri...” – Słuchaj, synu, nauk mistrza... (RB, Prolog 1).
 
Gdybym miał więc podjąć to starożytne ćwiczenie rabinackie – co mógłbym powiedzieć uczniowi? Bez wahania sięgnąłbym do sławnego streszczenia Reguły świętego Benedykta w trzech słowach: SŁUCHAJ, BIEGNIJ... I gdybym widział, że wciąż jeszcze nie chwieje się i zachowuje rzadką w dzisiejszych czasach cierpliwość – dorzuciłbym: aż DOBIEGNIESZ. A gdyby i wtedy nalegał i pytał, skąd może mieć pewność, że tak się stanie – ofiarowałbym mu nakaz świętego Benedykta: I NIGDY NIE TRACIĆ UFNOŚCI W MIŁOSIERDZIE BOŻE (RB 4, 74).
 
Powiedz mi, jak mnie kochasz
 
Nie szukam Chrystusa po omacku, ale znajduję Go i dotykam w Piśmie Świętym. I gdyby ktoś zapytał mnie, jak nazywam Go, w jaki sposób się do Niego zwracam – odpowiedziałbym krótko: Rabbi. W Jego szkole uczę się „szacunku do wszystkich ludzi” (RB 4, 8) i może nade wszystko tego, że nie wolno dyskredytować nikogo ni przez świetnie skonstruowane argumenty, ni przez ośmieszanie. Szkoła ta wymaga także, abym nikogo i niczego nie oskarżał, ale „zachował we wszystkich trudnych sytuacjach łagodną, milczącą i świadomą cierpliwość” (RB 7, 35). Nie jest to pasywizm czy przygotowywanie cichego odwetu przez człowieka resentymentu, lecz konsekwencja wypływająca z prawdy, że „Bóg patrzy na nas na każdym miejscu” (RB 4, 48) i wie czego nam potrzeba, zanim Go poprosimy. A ponieważ najczęściej potrzeba nam drugiego człowieka, On reguluje w swojej szkole nasze niecierpliwe kroki, tak aby „we wszystkim zachować umiar ze względu na tych, którym brak siły ducha” (RB 48, 9). W szkole tej Jezus ciągle wskazuje na Ojca. A ponieważ jest prawdziwym Mistrzem, dopuszcza do głosu także innych mistrzów, którzy mówią o Jego i naszym Ojcu. Także tych współczesnych, jak choćby wychowanego na Regule świętego Benedykta kardynała Basila Hume’a, który z ogromnie ciepłym humorem wspominał przed śmiercią, jak to w młodzieńczych latach nosił w sobie obraz Boga Nieubłaganego Obserwatora, rozliczającego z całą sumiennością nawet z małego ukradzionego jabłka... I jak ostatecznie przekonał się, że w cudzym sadzie raczej usłyszałby Boże: „Basil – bierz dwa”.
 
Nie szukam Chrystusa po omacku, ale znajduję Go i dotykam w Eucharystii. I gdyby ktoś mnie zapytał, czym dla mnie jest Eucharystia – odpowiedziałbym krótko: Pokarmem. Pokarmem, który nie tylko wyprowadza mnie z całej bałamutności i dwuznaczności tak zwanego prywatnego życia ku wspólnocie, ale nade wszystko buduje we mnie Chrystusowe reakcje na zło, krzywdę i niesprawiedliwość. Logika tego Pokarmu jest prosta – im więcej Chrystusa we mnie, tym więcej pokoju wokół mnie. Jestem trawiony przez ten Pokarm unicestwiający również wszystkie wzniosłe, smaczne, bezpieczne i pobożne ideały. W zamian (a jest to przerażająca wymiana!) ofiaruje mi się Bóg Żywy. Nie należę już więcej do siebie. W konsekwencji każdy może sięgnąć po moje życie – czy bezbronny, czy uzbrojony człowiek. Bo dla każdego z nich Bóg przez ten Pokarm przygotowuje tajemniczą odpowiedź nadziei i przebaczenia. Odpowiedź prawdziwie eucharystyczną, odpowiedź dziękczynienia – że nie ma „dzieci gorszego Boga”, ale wszyscy mamy Jednego Kochającego Ojca i przygotowane u Niego mieszkania.
 
Michał Zioło OCSO
Życie duchowe, wiosna 2002 

fot. Unsplash waterfall
Pixabay (cc)
 
Zobacz także
ks. Marek Dziewiecki

Trzeba przypominać wychowankom o tym, że nikomu nie wystarczyły do szczęścia pragnienia typu: „chcę być młodym, pięknym, sławnym i bogatym”. Jest wielu ludzi, którzy są starzy, chorzy, biedni i nieznani, a mimo to są szczęśliwi i są błogosławieństwem dla bliźnich. Z drugiej strony jest sporo ludzi młodych, zdrowych, bogatych i znanych, którzy krzywdzą samych siebie alkoholem, narkotykiem, innymi uzależnieniami czy egoistycznym stylem życia.

 
Jacek Poznański SJ
Co zrobić, gdy wiemy, że dokonaliśmy dobrego wyboru, ale następnie okazuje się, że pojawiają się trudności, by go zrealizować? Jeżeli proces rozeznania był dobrze przeprowadzony, to znaczy, że wybór jest wolą Bożą. Ale jednocześnie spotykają człowieka takie przeszkody, które wydają się odsuwać, a wręcz uniemożliwiać zrealizowanie podjętej decyzji. Spróbujmy najpierw spojrzeć na znaną scenę z Ewangelii św. Marka (16, 13-26)...
 
Jacek Poznański SJ
Słyszę czasami, że jeśli jakiś ideał jest nieosiągalny, to należy go odrzucić, po prostu nie należy się nim przejmować. Tak mówi się obecnie o ideale małżeństwa, czystości przedmałżeńskiej, nieużywaniu antykoncepcji, czystości kapłańskiej (celibacie). „Wymagajmy od ludzi tego, co są w stanie zrealizować – takich celów, ideałów, które są dla nich osiągalne. To będzie racjonalne, rozsądne”. Brzmi całkiem przekonywująco. A jednak… 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS