logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Przemysław Bukowski SCJ
Dzieje Słowa
Czas Serca
 


Zatem mimo że to Słowo jest ciągle dla nas za duże, zostało skierowane właśnie do nas. A to znaczy, że jesteśmy je w stanie jakoś oswoić. Że możemy do Niego dotrzeć, bo Ono do nas przyszło. W jaki sposób? Po śladach. Bo słowo zostawia ślady. Niczym tropy na śniegu czy plaży, po których rozpoznajemy przynajmniej tyle, że ktoś szedł. Wiemy, skąd przyszedł i dokąd poszedł. Mamy ślady Słowa. Znamy drogę. Słowo Boga to nie są byle jakie ślady, bo należą do nie byle kogo.

Tym, którzy wierzą

Czy istnieje zatem papierek lakmusowy, za pomocą którego możemy zbadać autentyczność tego Słowa? Właśnie, autentyczność, a nie pewność. Tak, istnieje. To wierność Boga! Tutaj pewność polega na wierności. Wierności mimo nawet naszej możliwej niepewności. Chrystus jest Słowem, prawdziwym Słowem, ale nie taką prawdą, w którą nie można wątpić czy nie przyjąć jej do wiadomości. Jest prawdziwym Słowem, to znaczy wiernym. Odstępstwem od wiary nie jest przecież niepewność czy wątpienie, ale – jak głosi klasyk – zdrada. Zdrada to nadużycie wierności.

Bóg dał nam swoje Słowo! To wiele znaczy, dać komuś słowo. Znaczy to, że cię nie zawiodę. Że jestem wierny swojej obietnicy. Że nie zapomnę. Daję ci moje słowo! Słowo Chrystusa przyniosło ze sobą nie jakąś „teorię Absolutu”, ale samego Boga.

Bogiem było

I co to niby ma znaczyć dla nas, że Bóg przyszedł jako dobre Słowo i daje Je nam? Czy tylko to, żebyśmy w końcu zaczęli lepiej się dogadywać, nauczyli się ze sobą rozmawiać? To już by było coś! Dialog to w końcu serce naszej wiary. Ale to jeszcze nie to. Gdy Bóg mówi, to wybiera. A gdy wybiera, to znaczy, że kocha. Twierdzą niektórzy, że Bóg nie znosi kompromisów i jest radykalny. A czymże jest to, że Bóg do nas mówi? Że w ogóle zechciał do nas mówić? Bóg nie musi z nami rozmawiać, ale chce. Słowo Boga ma zatem usta, ale ma również uszy. A to z kolei znaczy więcej niż jakiś kompromis. Bóg przekracza jeszcze większą granicę niż tę między Stwórcą a Jego stworzeniem, które „dobre było”. To przepaść dzieląca dobro od zła. On, dobry, przychodzi do złych, właśnie dlatego że są źli. I ich wybiera. Oczywiście różnie można odpowiedzieć na ten Jego wybór. Można dać Mu szansę, ale można też wysoko podnieść głowę i uczynić z tego alibi dla swoich partykularnych celów. Można Słowu uwierzyć, ale można Je też zupełnie zignorować. „Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli” (J 1,11). No właśnie, przyszło również do tych, którzy nie padli mu do stóp. Mądrzy teologowie mówią, że w tym tkwi istota naszej wolności. Bóg nie odebrał nam prawa do decyzji, czy Go przyjąć, czy nie. Więcej, On nam w ogóle tę decyzję umożliwił.

By wszyscy uwierzyli

Mimo to mam czasami wrażenie, że w Ewangelii chodzi tylko o słowa… Tak ciężko przecież odnaleźć się w tym labiryncie. Może faktycznie wystarczyłoby w miarę ciekawe, zaskakujące kazanie, barwnie zinterpretowana niedzielna perykopa i byłoby dobrze. Iluż z nas szuka dzisiaj tego w kościele? Ale wówczas dorzucamy tylko kolejne partie do stert pobożnej makulatury. Tymczasem rzecz wcale nie w dobrych słowach. „Ewangelia” to znaczy „dobre Słowo staje się ciałem”. A staje się Nim między nami, czyli spełnia swoją misję wówczas, gdy dobro wydarzy się między nami, stanie się ciałem pośrodku nas.

Jesteśmy zatem może chociaż o krok bliżej tego Słowa. Czytanie Go nie jest zwyczajnym zajęciem w kąciku literackim. Dobre przeczytanie Słowa, „które stało się ciałem” to przecież kwestia naszego życia lub śmierci. W Nim było życie (J 1,4). Żyjemy w odpowiedzi na to słowo. Można się z Nim spotkać, ale można też wyminąć jak z niechcianym intruzem. Słowo Boga to słowo dobre, bo wierne. Nawet w naszej niewierności. „… aby mieli życie i mieli je w obfitości” (por. J 10,10). Tak, Ono proponuje życie, nie tylko to wieczne. Dobre słowo uczy dobrze żyć. Nie mija naszych codziennych spraw, nie przechodzi obok, kiedy tylko chcemy ulec Jego mocy. Ono „nie wyczerpało swoich możliwości ulepszania człowieka” (ks. Józef Tischner). I wcale nie przestało mówić, do nas i z nami. Trzeba zatem Je czytać, tak jak Ono czyta nas i staje się dobrem między nami.

ks. Przemysław Bukowski SCJ
(Freiburg, Niemcy)
 
poprzednia  1 2 3
Zobacz także
Paweł Klefas

Pierwsze wystąpienie Jezusa w synagodze kończy się spięciem. Przychodzi człowiek, czyta proroctwo i twierdzi, że ono właśnie się spełniło. Ostatecznie mówi takie słowa, że cała synagoga wypędza Go za miasto i chce Go zabić. Nie jest to chyba najlepszy początek… Kluczem do zrozumienia oburzenia wywołanego przez Jezusa jest słowo „dziś”. Tekst Księgi Proroka Izajasza (Łk 4, 18n), który przeczytał Chrystus, słuchacze w synagodze znali jako zapowiedź czasów mesjańskich.

 
Karolina Polak

Czasy, w których żyjemy, to okres nieustannie zwiększającego się indywidualizmu, niezależności i anonimowości. Czy w takich czasach jest jeszcze miejsce dla wspólnoty? W dużych miastach jest tak wiele kościołów, że ich mieszkańcy często nie wiedzą nawet, do jakiej parafii należą i nie mam tutaj na myśli osób niewierzących lub tzw. niepraktykujących, ale katolików, którzy regularnie uczęszczają na Eucharystię, tyle że za każdym razem do innego kościoła albo do kościoła szczególnie przez nich lubianego.

 
ks. Zdzisław Kroplewski
Każdy człowiek jest w relacjach z innymi ludźmi, nie ma człowieka, który byłby całkowicie ich pozbawiony. Nawet pustelnik pozostaje w jakichś relacjach z innymi. Relacje jednak mogą zarówno przynosić człowiekowi zadowolenie, jak i powodować trudności, być przyczyną frustracji, negatywnych emocji, zwłaszcza urazów. Dzieje się tak przede wszystkim w przypadku nierozwiązanych lub źle rozwiązanych konfliktów, a także wtedy, gdy kontakt z drugim człowiekiem pozostawia poczucie skrzywdzenia, niedocenienia, poniżenia. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS