logo
Poniedziałek, 16 czerwca 2025 r.
imieniny:
Aliny, Anety, Benona, Jana, Franciszka – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Marian Grabowski
Naśladowanie Jezusa
Liturgia.pl
 
fot. Lawrence Jing | Unsplash (cc)



Każdy z nas chrześcijan ma jakieś wyobrażenie tego naśladowania. Mieć musi. Słuchając kazań niedzielnych dobre pół wieku, najczęściej słyszałem taką wykładnię słów Jezusa o braniu swego krzyża i naśladowaniu Go: godzić się na swoje codzienne dolegliwości, a cierpienia i razy losu znosić pokornie i w cichości. Czy naprawdę o tym mówi tu Jezus?

Gdy raz modlił się na osobności, a byli z Nim uczniowie, zwrócił się do nich z zapytaniem: „Za kogo uważają mnie tłumy?” Oni odpowiedzieli: „Za Jana Chrzciciela; inni za Eliasza; jeszcze inni mówią, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał”. Zapytał ich: „A wy za kogo mnie uważacie?” Piotr odpowiedział: „Za Mesjasza Bożego”. Wtedy surowo im przykazał i napomniał ich, żeby nikomu o tym nie mówili.

I dodał: „Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; zostanie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie”.

Potem mówił do wszystkich: „Jeśli ktoś chce iść za mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. (Łk 9, 18-24)

Gdy Piotr rozpoznaje Jego zadanie, rozpoznaje Jego tożsamość, Jezus reaguje zadziwiająco. Momentalnie odsłania przed uczniami rozumienie własnej śmierci. Zna ją uprzedzająco. To, co o niej mówi, mamy za wiedzę wlaną, wiedzę boską. A przecież jest to wiedza człowieka. Człowiek Jezus musiał wiele rozmyślać nad swoją śmiercią, nad śmiercią Jezusa Chrystusa, nad śmiercią Jezusa – Syna Bożego. Wyczytał z Pism opis śmierci Pomazańca i rozpoznał ją jako swoją własną. Niezwykła otwartość na sprawę swego końca.

Musiał zaprzeć się siebie, bo żaden człowiek nie chce myśleć o swojej śmierci, chociaż każdy z nas wie, że jest nieuchronna, że jest jedynym pewnym faktem z naszej przyszłości. Ponieważ się jej lękamy, więc nie rozważamy tej jedynej pewnej dla nas sprawy. I nic o niej uprzedzająco nie wiemy.

Codzienne branie krzyża. Krzyż jest tu symbolem, który wyrasta pewnie z zapamiętanego obrazu ukrzyżowanego skazańca, albo kogoś wleczonego na ukrzyżowanie. Cierpienie nieuniknione i śmierć nieuchronna. Symbol losu każdego z ludzi.

Jeśli tak, to zachęta do codziennego brania swego krzyża jest zachętą do rozmyślania o swojej śmierci, o swoim własnym cierpieniu. Rozmyślania antycypującego i cierpienie, i śmierć, rozmyślania uporczywego, rozmyślania wbrew lękowi przed tym, o czym myślę.

I związana z tym obietnica. Obietnica umierania, które będzie podobne do umierania Jezusa. Umieranie, w którym skupi się cały sens mojego życia – moja godzina. Umieranie, które będzie definitywnym wyrazem tego, kim jestem, kim chciał mnie Bóg. Obietnica momentu w moim losie – Gdy koniec życia szepce do początku: „Nie stargam Cię ja – Nie! – Ja… u-wydatnię!…”.


Marian Grabowski
liturgia.pl | 19 czerwca 2010

 
Zobacz także
Błażej Tobolski
„11 listopada... Jaki to w tym roku wypada dzień tygodnia? Poniedziałek. No to mamy długi weekend!”. Niestety, zapewne wielu Polaków tak właśnie, i tylko tak, postrzega Święto Niepodległości. A można zupełnie inaczej... Wywieśmy po prostu 11 listopada naszą narodową flagę, na znak naszej pamięci i szacunku dla tych wszystkich, dzięki którym słowo „Polska” nie należy dziś jedynie do historii. To nic, że może jako jedyni w bloku czy na ulicy.
 
 
Northrop Frye

Prawdziwym miejscem spotkania chrześcijaństwa i reszty świata, miejscem symbolizowanym przez Boże Narodzenie jest nadzieja. Nadzieja bez miłości nie daje owoców, podobnie jak wiara bez nadziei prowadzi do nietolerancji. Ale to nadzieja oddziela tych, którzy widzą skok w ciemność jako koniec rzeczy, od tych, którzy postrzegają go jako nowy początek.

 
Fr. Justin
Zazdroszczę świętym, którzy odczuwają bliskość Boga, bo ja czuję, że jest od nas bardzo daleko. Nawet gdy się modlę, nie odczuwam Jego obecności. Czy zwykły śmiertelnik może odczuć bliskość Boga?
 

___________________